Osadnicy Narodziny Imperium – recenzja
Osadnicy: Narodziny Imperium otrzymali sześć nominacji do Golden Geek Awards. O nagrody rywalizowali w kategoriach: Najlepszej Gry Planszowej Roku, Najlepszej Gry dla 2 Graczy, Najlepszych Ilustracji i Projektu Graficznego, Najlepszej Gry Karcianej, Najlepszej Gry Solo oraz Najlepszej Gry Strategicznej. Trochę się tego nazbierało, więc należy pogratulować Ignacemu i Portalowi, szczególnie że ostatecznie Złoty Geek trafił do nich za Najlepszą Grę Jednoosobową, a gra została wyróżniona też jako pozycja dla dwóch osób, gra karciana i gra strategiczna. Zerknijcie, czy Osadnicy: Narodziny Imperium zasługują naszym zdaniem na uwagę i kolejne nagrody 😉
Na blogu znajdziecie też recenzje dwóch dodatków: Każdy Potrzebuje Przyjaciela oraz Atlantydów!
Osadnicy: Narodziny Imperium są często porównywani do innej gry Portalu, 51. Stanu, w który jednak nie graliśmy, stąd nasze wrażenia dotyczą jedynie Osadników i nie są skażone stanowymi wpływami 😉
Wygląd i wykonanie:
Wiktor:
O wyglądzie gry obszerniej pisaliśmy w jej unboxingu, więc tutaj jedynie się powtórzę: gra wygląda ślicznie, nominacja do GGA w kategorii ilustracji i projektu nie dziwi. Osadnicy są bardzo kolorowi – poczynając od kart, na żetonach kończąc – i już tym zwracają uwagę. Oprócz duuużej liczby kart w pudełku znajduje się sporo drewnianych oraz kartonowych znaczników, wykonanych starannie, z dbałością o szczegóły.
Recenzując grę muszę przyczepić się do dwóch rzeczy: toru punktacji, o którym pisze też Kasia oraz drobnej literówki na jednej z kart („dobro”, zamiast „dobra” na karcie Tragarze). O ile błąd na karcie jest praktycznie niezauważalny, to plansza służąca do liczenia punków potrafi namieszać. Co najmniej kilka razy omyłkowo przesunąłem już żeton jednego z graczy w złą stronę (naturalnie nieumyślnie ;)).
Kasia:
Karty w Osadnikach są bardzo estetyczne i przejrzyste, rysunki świetne, kolorowe i bardzo
szczegółowe – niektóre detale można dostrzec dopiero po wnikliwej analizie obrazka. Warto jednak zadbać o to, aby karty zakoszulkować, ponieważ często tkwią one w naszych rękach przez dłuższy czas i może to spowodować ich brudzenie i niszczenie.
Podoba mi się pomysł z rozmieszczaniem poszczególnych budowli w tworzonym imperium. Dzięki temu, że rysunki mają różne tło i zaznaczone drogi, właściwie od razu widzimy gdzie powinniśmy daną kartę
położyć. W trakcie rozgrywki ułatwia to szybkie zorientowanie się w sytuacji (zarówno u nas, jak i u przeciwnika), bo karty tworzą dość logiczny układ.
Drewniane znaczniki zasobów – małe jabłuszka czy szczapki drewna bardzo dodają uroku całej grze. Także kartonowe znaczniki złota czy plądrowania są solidne i ładne. Jedynie tor punktacji nie jest w 100%
przejrzysty. Czasem muszę się chwilę zastanowić który znacznik należy do jakiej nacji (ikonki na nich są bardzo małe) oraz w którą stronę należy go przesunąć (każdy punktowy zakręt biegnie w inną stronę).
Ocena Wiktora: 9/10
Ocena Kasi: 9/10
Zasady i instrukcja:
Wiktor:
Po przygotowaniu plansz graczy, toru punktacji oraz żetonów i dobraniu startowych czterech kart rozpoczynają się właściwe tury. Pierwszą czynnością jest wybranie kart w fazie wypatrywania, które odbywa się na zasadzie draftu. Następnie gracze dobierają surowce, zgodnie z kartami produkcji, umowami oraz informacją na planszy nacji. Czas na osadnikowe „mięsko” 😉
Sednem rozgrywki są wykonywane naprzemiennie akcje, dzięki którym powstaje imperium.
Są nimi:
- budowa budynków/lokacji – ponosząc koszt widniejący na karcie, czasem będzie to również fundament/budynek; postawienie nowej lokacji może odpalić efekty kart z „cechą” (np. gdy zbudujesz budynek „czerwony” otrzymujesz złoto); co ciekawe budynki produkcyjne dostarczają wytwarzanych zasobów nie tylko w fazie produkcji, ale też w momencie ich wybudowania, co pozwala na dalsze powiększanie imperium
- aktywacja kart z „akcją” – te w zamian za różnego rodzaju dobra dostarczają punków zwycięstwa, surowców lub oddziałują na inne karty
- plądrowanie – w zamian za mieczyki – kart ze swojej ręki (jeden mieczyk) lub lokacji przeciwnika (dwa mieczyki), w zamian za co dostajemy dobra określone na karcie; w przypadku ataku na budynek przeciwnika zamienia się on w fundament, a napadnięty gracz otrzymuje dodatkowo jeden żeton drewna
- wymiana ludzi na surowce – określona na planszy gracza, za 2 ludzi możemy otrzymać surowiec lub kartę
- podpisanie umowy z jedną ze swoich kart na ręce – w zamian za jadło podpisujemy umowę, która dostarcza dobro widoczne na dole karty
Gdy wszyscy gracze spasują następuje faza czyszczenia, po której zaznacza się kolejną erę i wszystko zaczyna się od początku.
Zasady Osadników są proste oraz dodatkowo bardzo jasno i zrozumiale opisane w instrukcji. Po jej przeczytaniu w czasie rozgrywki raczej nie powinny pojawiać się sytuacje, w których nie wiadomo co zrobić. Ponadto sama książeczka z zasadami zawiera przykłady, ramki i wyjaśnienia, co ułatwia poznawanie zasad lub powrót do nich podczas partii. Początkującym graczom pewne problemy mogą sprawiać niektóre karty, te trudniejsze jednak wyjaśniono w książeczce z zasadami. Jest prosto, logicznie i przejrzyście.
Kasia:
Zasady gry są w gruncie rzeczy dość intuicyjne, właściwie jedyna rzecz, którą trzeba znać „na pamięć” to liczba kart dobieranych na początku rozgrywki. Cała reszta wynika z informacji na planszach frakcji i z
samych kart. Wątpliwości co do zasad pojawiają się wyjątkowo rzadko, a jednocześnie łatwo nauczyć grać nowe osoby.
Ocena Wiktora: 9/10
Ocena Kasi: 8/10
Gra solo |
Rozgrywka:
Wiktor:
Osadnicy: Narodziny Imperium wyglądają jak gra typowo familijna, jednak nawet geekowi mogą sprawić niemałą frajdę. Nie myślcie, że planszówka Portalu to zwykłe wykładanie kart! Musimy decydować nie tylko JAKĄ wybrać AKCJĘ, KTÓRĄ KARTĘ zagrać, ale też JAK ją ZAGRAĆ (splądrować, wybudować, podpisać z nią umowę, a może zostawić na ręce by użyć jej w kolejnej erze?). Oprócz tego ważny jest też moment wykonywania konkretnych akcji, gdyż czasem warto wstrzymać się z budową potrzebnego budynku do czasu, w którym przeciwnikowi skończą się umożliwiające plądrowanie miecze.
Różnorodność Osadników to też cztery dostępne na razie nacje (dodatki z czasem pewnie wprowadzą kolejne), różniące się od siebie nie tylko kolorem i ilustracjami, ale też stylem rozgrywki. Mamy więc doskonale rozwiniętych i produkujących drewno oraz kamienie Rzymian, szybko mnożących się Barbarzyńców, bogatych Egipcjan wykorzystujących niewolników oraz Japończyków, będących chyba najtrudniejszą do ogarnięcia frakcją profitującą z umów. Dzięki temu gra nie znudzi się zbyt szybko.
Nie ma co ukrywać, że Osadnicy to gra euro stawiająca przede wszystkim na mechanikę. Znajdziemy w niej losowość wynikającą z doboru kart, która o dziwo momentami może mieć duże znaczenie. Pechowy brak dobrych kart produkcyjnych w pierwszych dwóch-trzech erach z pięciu potrafi nieźle zdołować i sprawia, że przeciwnika będzie ciężko dogonić. Tutaj na szczęście z pomocą przychodzi wspomniane plądrowanie, które pozwala trochę zminimalizować skutki braku dóbr i pozyskać je z innego źródła niż produkcja. Jak już pewnie się domyśliliście w grze występuje pewna doza interakcji, wynikająca właśnie z plądrowania. Urozmaica ona Osadników, wprowadzając element niepewności, a w większym gronie nawet negocjacji. Nie spodziewajcie się jednak zażartych walk miedzy nacjami, to raczej niewielki dodatek, niż nieodzowny element gry. Instrukcja przewiduje też wariant pokojowy, który powinien odpowiadać graczom lubiącym spokojny rozwój.
Czteroosobowa gra zaczyna się niewinnie… |
Osadników testowałem we wszystkich możliwych zestawieniach (od jednego do czterech graczy) i zdecydowanie najgorzej wypadają w pełnym składzie. Kart na stole jest multum, a oczekiwanie na własną turę może trochę nużyć. W pozostałych konfiguracjach sprawdzają się jednak bardzo dobrze, nawet gra solo, której nie jestem miłośnikiem potrafi wciągnąć (wyszedł nawet tryb kampanii, który podobno jeszcze bardziej urozmaica rozgrywkę).
… by później pokazać swoje prawdziwe oblicze 😉 |
Ta gra po prostu daje dużo radości! Proste zasady sprawiają, że można garściami czerpać frajdę z partii, a dzięki zgrabnej mechanice czas przy grze mija szybko. Co czyni z Osadników dobrą grę? Wszystko! To dlatego pokochali ją ludzie na całym świecie, dlatego otrzymała aż 6 nominacji do Złotego Geeka i ostatecznie jedną statuetkę. Ignacy Trzewiczek wykonał bardzo dobrą robotę, tworząc prostą, wciągającą i mimo wszystko wymagającą trochę wysiłku umysłowego grę.
Kasia:
W Osadnikach zdecydowanie najważniejsze są karty. Odpowiednie planowanie z jakich, i w jakiej kolejności skorzystać, z którego stosu dobrać kolejne (zwykłych czy frakcyjnych), z cechy której budowli w naszym imperium skorzystać, aby osiągnąć największy zysk… to wszystko stanowi o atrakcyjności gry.
Podoba mi się, że mamy do wyboru cztery różne nacje, które różnią się między sobą cechami oraz zdolnościami produkcyjnymi – dzięki temu zwiększa się różnorodność rozgrywek i robi się ciekawiej. Co ważne wydają się one dobrze zbalansowane – i tak np. ja zazwyczaj nie radzę sobie zbyt dobrze Japończykami, bo nie odnajduję się w ich taktyce, Wiktorowi natomiast udaje się nimi wygrywać. Gra oferuje więc coś dobrego dla każdego – czy to bogactwo Egipcjan, czy brutalność barbarzyńców – trzeba sprawdzić która taktyka będzie dla nas najlepsza.
Warto zauważyć, że gra dobrze łączy w sobie zarówno wspomniane planowanie jak i element losowy. Nie mamy tu co prawda kostek, ale za losowość odpowiada dobór kart. Jednocześnie możemy na nią nieznacznie wpływać dzięki „minidraftowi” na początku każdej ery. Dodatkowo, nawet jeśli podejdzie nam nieciekawa karta, to nie musimy jej wykładać jako elementu naszego imperium. Autor gry dał nam bowiem dwa alternatywne rozwiązania – z kartami frakcyjnymi możemy podpisać umowę, a zwykłe możemy splądrować. W ostateczności możemy taką budowlę wybudować, aby później wykorzystać ją jako fundament pod coś bardziej wartościowego. Dzięki temu żadna karta nie jest tak zła, żeby nie mogła się jakoś przydać.
Obecność losowości, a jednocześnie mnogość możliwości wykorzystania naszych zasobów sprawia, że rozgrywki nigdy nie są takie same. Można oczywiście momentami popaść w paraliż decyzyjny, kiedy zaczniemy zbyt drobiazgowo przeliczać korzyści z każdego możliwego zagrania, ale w rzeczywistości zdarza się to rzadko, bo Osadnicy nie są typową grą euro, w której takie podejście miałoby sens [tutaj pewnie niektórzy mogliby się kłócić, ale generalnie my nie jesteśmy ludzkimi kalkulatorami podczas gry 😉 – W.].
Istotne jest to, że gra w Osadników nie ciągnie się, zaplanowane 5 er to dobry limit, który sprawia, że gracze mogą zachować skupienie, a jednocześnie liczba kart pojawiających się na stole jest optymalna
i nie przytłacza.
Sądzę, że gra powinna zadowolić zarówno osoby mniej obeznane z planszówkami jak i bardziej zaawansowanych. Co istotne jednocześnie wcześniejsza znajomość gry właściwie nie wpływa na szanse na
wygraną. [znajomość możliwości łączenia kart i tworzenia „młynków” punktowych jednak może pomóc – W.]. Karty, które dostajemy są tak różnorodne, że ich znajomość nie daje przewagi. Fajne jest też to, że mimo pozornej przewagi jednej ze stron, po podliczeniu punktów może okazać się, że wygrywa ktoś inny, kto lepiej zainwestował swoje zasoby.
Właściwie jedynym mankamentem jest dla mnie niezbyt dobre skalowanie gry. Przy dwóch graczach jest świetnie, we troje można z powodzeniem zagrać, ale przy czterech osobach robi się niezły chaos. Liczba
kart na stole sprawia, że nie jesteśmy w stanie w pełni ocenić sytuacji, a oczekiwanie na własną turę potrafi się niemiłosiernie dłużyć.
Ocena Wiktora: 9/10
Ocena Kasi: 7/10
Gra we dwoje:
Wiktor:
Koniecznie przyjrzyjcie się Osadnikom, jeśli grywacie we dwoje. Jest to moim zdaniem najlepsza konfiguracja dla tej planszówki. Bardzo dobry, nie trwający zbyt długo wariant dwuosobowy sprawia, że chętnie do niej siadam. Czas oczekiwania na własną turę jest krótki, a i z zainteresowaniem na ogół śledzę poczynania Kasi, które mogę w pewien sposób kontrolować plądrując jej budowle. Także interakcja jest tutaj bardziej zażarta, bo ogarnia się wszystkie karty przeciwnika. O ile w grze czteroosobowej zdarzały się teksty jak: „Plądruję ci budynek, jakiś produkujący drewno, wybierz który więcej daje”, to grając we dwoje można bez problemu zerknąć na imperium przeciwnika i wybrać lokację, której strata zaboli najbardziej.
Kasia:
We dwoje w O:NI gra mi się zdecydowanie najlepiej. Nie ma specjalnych przestojów podczas oczekiwania na swoją kolej (co zdarza się niestety przy większej liczbie graczy), a standardowej wielkości stół jest w stanie pomieścić pojawiające się w trakcie rozgrywki karty (przy 4 osobach trzeba już dysponować stołem ponadprzeciętnym). Dzięki temu, że skupiamy się tylko na jednym przeciwniku jesteśmy w stanie jakkolwiek na niego wpłynąć – nie ma co ukrywać, że arsenał wzajemnych oddziaływań nie jest w Osadnikach zbyt duży, a w większym gronie interakcja jakoś jeszcze bardziej się „rozmywa”. W grze dwuosobowej każdy mocno się skupia na swoich kartach, ale jednocześnie co chwilę zerka co dzieje się u przeciwnika, aby nie przegapić nadchodzącego zagrożenia lub okazji do korzystnego splądrowania.
Ocena Wiktora: 10/10
Ocena Kasi: 9/10
Klimat i tematyka:
Wiktor:
Łyżka dziegciu w beczce miodu, którą są O: NI. Jak wspominałem wcześniej jest to gra nastawiona przede wszystkim na mechanikę, w której klimatu raczej nie ma. Owszem, tekst kart jest dopasowany tematycznie do lokacji (lasy produkują drewno, żołnierze szkolą się w koszarach itd.), ale nie buduje to klimatu gry cywilizacyjnej. Także mijające ery nie wprowadzają do rozgrywki jakichś nowych elementów, ot im dalej w las, tym więcej mamy zasobów i więcej robimy. Czy to źle? Nie do końca, bo Osadnicy to nie rozbudowana gra cywilizacyjna, w której odkrywamy technologie i ulepszamy budowle, więc na taką rozgrywkę nie ma co się nastawiać.
Fajnie natomiast, że w grze jest trochę humoru i puszczania oka do gracza. Nazwy lokacji i ilustracje niejednokrotnie wywołują uśmiech, stanowią wartość dodaną do przyjemnej rozgrywki. Jest to gra, w której nie ma zbyt wiele klimatu (tematyka natomiast jest fajnie dobrana i przeniesiona na karty), ale też się go nie oczekuje.
Kasia:
Kiedyś lubiłam grywać w gry komputerowe w rodzaju Settlersów, więc tematyka osadnicza trafiła w mój gust. Podoba mi się to, że ta planszówka (czy raczej karcianka) nie była robiona tak całkiem na poważnie. To, że rysunki są dość zabawne (podobnie jak niektóre nazwy – np. „Myśliwy Józek” lub „Baba Jaga”) sprawia, że nie czujemy się jakbyśmy grali w zupełnego „suchara”. Czuć osadniczy klimat, każdy chce się rozwinąć i wzbogacić jak najszybciej, a do tego w miarę możliwości pognębić przeciwnika. Nie jest to oczywiście jakaś klimatyczna perełka, bo najważniejsza jest tu ciekawa mechanika, ale zdecydowanie nie ma się do czego przyczepić.
Ocena Wiktora: 5/10
Ocena Kasi: 7/10
Podsumowanie:
Wiktor:
Euro da się lubić! Może sprawiać frajdę, nawet całą masę frajdy! Tego nauczyli mnie Osadnicy i za to muszę podziękować autorowi gry. Jest to kolejna, po Ataku Zombie, eurowata gra, która co jakiś czas ląduje na naszym stole, a biorąc pod uwagę planowane dodatki – będzie pojawiała się na nim nadal, przez najbliższe miesiące czy lata 🙂
Osadnicy pozornie są bardzo prostą grą, która jednak ukazuje swój pełny potencjał po 2-3 rozgrywkach. Wówczas okazuje się, że niektóre kombinacje kart są znacznie potężniejsze i bardziej pożądane niż inne. Po pierwszych grach poznaje się już wartość i przydatność budowli ze zdolnościami pasywnymi („cecha”), zaczyna się przykładać zdecydowanie większą uwagę do kolejności budowania lokacji i dostępnych zasobów. Wtedy też można myśleć o rozsądnym atakowaniu przeciwnika, tak aby jak najbardziej pokrzyżować mu szyki. Jestem jednak przekonany, że podobnie jak my zakochacie się w nich już po pierwszej partii! 🙂
Kasia:
Moja pierwsza myśl, kiedy zobaczyłam Osadników wyglądała mniej więcej tak: „Łee, kolejny nudny eurosuchar.” Jednak po pierwszej rozgrywce zostałam zauroczona. Osadnicy to naprawdę wciągająca i ciekawa mechanicznie gra, która w dodatku świetnie wygląda. Jeśli szukacie czegoś, w co moglibyście pograć we dwójkę, ewentualnie we trójkę, a przy tym lubicie pogłówkować i pobawić się w budowanie własnego imperium, to musicie ją koniecznie wypróbować.
Plusy:
- piękne wykonanie
- świetnie działa we dwoje
- bardzo fajny czas rozgrywki we dwoje (do godziny)
- łatwa do nauczenia, proste zasady
- oferuje sporo możliwości podczas rozgrywki
- różne nacje gwarantują różne style rozgrywki
- przyjemna mechanicznie – wszystko śmiga bardzo fajnie 😉
- polski produkt, dodatkowo zdobywający uznanie na świecie
Minusy:
- trochę niejasny tor punktacji
- momentami życzylibyśmy sobie trochę więcej interakcji (dodatek Każdy Potrzebuje Przyjaciela rozwiązuje ten problem)
- gry w pełnym gronie (4 graczy) są długie i trochę nużą
24 komentarze
Maciej Lorek
Hej, mam pytanie odnośnie karty Kapliczka u Japończyków. Można w niej przechowywać odpowiednią ilość dóbr drewno/kamień/jadło 3/7/12 (w dowolnej kombinacji), by na końcu wymienić je na 2/5/10 punktów. Jak to rozumieć? Mogę wrzucić np. 12 kamieni, 12 drewien, albo 12 jadeł, czy zawsze musi to być kombinacja drewno + jadło + kamień? Tylko miałoby się to nijak do opcji nieparzystej, tj. siedmiu dóbr.
Planszówki we dwoje
Możesz użyć dowolnej kombinacji tych trzech dóbr tak, by zgadzała się ich liczba (np. 11 kamieni + 1 jadło, 6 kamieni + 3 drewna + 3 jadła, 12 drewna itd.). Proporcje konkretnych znaczników nie mają znaczenia :).
– W.
Unknown
Tak mi się właśnie zdawało 🙂
Dzięki
Unknown
Hmmm, nie rozumiem – jak w tej grze mogliście czekać na swoją turę, skoro każdy gracz zawsze robi jedną i tylko jedną rzecz i następuje kolej następnego gracza. Przecież to powinno lecieć.
Planszówki we dwoje
Powinno. Nie leci szczególnie gdy jedna osoba spasuje, a druga gra jeszcze przez kilka minut 😉
– W.
Unknown
Cześć mam pytanie odnośnie gry dwuosobowej.
Chodzi właśnie o to czekanie.
Pierwsza osoba wykonuje akcję (jedną) i czeka aż drugie wykona akcję. I tak do momentu aż ktoś powie PASS. To druga osoba (pod warunkiem że nie ma znacznika pierwszeństwa) może wykonać ostatnią akcję? Czy może grać dalej aż jej się skończą ruchy?
W instrukcji nie ma nic napisane o takiej sytuacji.
Planszówki we dwoje
Jeśli jeden z graczy spasuje, to drugi gra do momentu, aż też spasuje. Może się więc zdarzyć, że jedna osoba będzie czekała na drugą wykonującą swoje akcje. Oczywiście do osoby, która spasowała kolejka już nie wraca, czyli będzie to wyglądało tak: A, B, A – pass, B, B, B…
– W.
Arek
Cześć, pytanie dotyczy podliczenia punktów zwycięstwa. Czy na koniec gry za każdą podpisaną umowę otrzymujemy 2 PZ ?
Wiktor (Planszówki we dwoje)
Standardowo nie, chyba Japończycy mają taką kartę, która daje punkty za umowy. No i są też umowy, które generują 1 PZ w fazie produkcji.
Jak coś z pytaniami polecam naszą grupę na Facebooku – Gry planszowe – pytania o zasady: https://www.facebook.com/groups/2023831341205584
kreglewska-strozyna.blogspot.com
czyli taki poświęcony budynek nie staje się fundamentem?
Planszówki we dwoje
Fizycznie nie – usuwa się stary budynek i w jego miejsce stawia nowy. Nie można więc sobie przygotować w ten sposób fundamentu wcześniej – jedynie splądrowane karty odwraca się rewersem ku górze i czekają, aż zostaną zużyte. I tylko ze splądrowanych otrzymuje się drewno 🙂
-W.
Planszówki we dwoje
Nie dostajesz, po prostu usuwasz budynek i w jego miejsce stawiasz nowy. Drewno otrzymujesz jedynie, gdy przeciwnik zniszczy Ci budowlę 🙂
-W.
Anonimowy
Witam, ale to po co ja mam usuwać stary budynek, czy taka akcja daje mi coś dodatkowego? Przecież nową kartę mogę zbudować w nowym miejscu na wolnym polu.
Planszówki we dwoje
Ach, nie sprecyzowałem – chodziło o karty, które w koszcie wystawienia mają ikonkę budynku. Wymagają one fundamentu. Normalne lokacje (bez ikonki budowli w koszcie) trzeba wystawiać oczywiście na wolne pola.
– W.
Anonimowy
Cześć, razem z żoną jesteśmy fanami tej gry, ale jedna rzecz nie daje nam spokoju. Jak chcę zbudować frakcyjną budowle i poświęcam budynek to czy dostaje za to drewno? z góry dziękuję
Rafał
Ribon
W fazie czyszczenia co się dzieje z budynkami oraz umowami? Mam je zebrać i gdzieś odłożyć, czy w kolejnych rundach mogę z nich korzystać? (uzyskiwać surowce)
Planszówki we dwoje
Budynki i umowy zostają! W fazie czyszczenia usuwa się surowce wydane na aktywację różnych budynków (leżące na kartach) i te, których nie możemy przechowywać w magazynie frakcji 🙂
Z budynków i umów można dalej normalnie korzystać – dlatego też w pierwszych dwóch erach warto zainwestować w budowle produkcyjne, żeby później móc skupić się na punktowaniu.
-W.
Ribon
Rozumiem 🙂 To jest moja pierwsza gra planszowa tak skomplikowana 🙂
Planszówki we dwoje
W Osadników rozegraliśmy w sumie pewnie ponad 100 partii, więc w razie pytań pisz – postaram się pomóc. Najłatwiej nas złapać przez fanpage na Facebooku, ale do komentarzy też zaglądamy więc śmiało 🙂
-W.
Agnieszka
Warto wspomnieć, że Osadnicy zdobyli Golden Geek Award w kategorii Najlepsza Gra Solo i 3 wyróżnienia 🙂 http://swiatplanszy.pl/_blog/15-Gamesboardgeek.html
Planszówki we dwoje
W sumie racja, bo wpis powstawał przed rozdaniem Geeków 🙂 Zmieniłem trochę wstęp.
Meldeathor
Wczoraj ponownie zagrałem w O:NI po ponad dwóch miesiącach przerwy i… ponownie się w grze zakochałem. W trzyosobowym gronie (w tym debiutant, jeśli o Osadników chodzi) wspólnie uznaliśmy, że to świetna gra, w pewnym stopniu porównaliśmy to do 7 Cudów Świata i doszliśmy do wniosku, że O:NI są zwyczajnie lepsi. Subiektywizm pełną gębą 🙂 Może macie jakieś odczucia w tym temacie?
Planszówki we dwoje
W ostatni weekend byliśmy na turnieju Osadników, po którym powiedziałem, że do końca roku w nich nie zagram i… pewnie wylądują na stole w niedzielę 😉 O:NI są na tyle dziwni, że nie ciągnie mnie do nich (to Kasia raczej namawia do gry), ale jak już trafią na stół, to nie mogą z niego zejść, bo gra się bardzo przyjemnie.
Co do 7 Cudów Świata, to zgadzam się w pełni, Osadnicy też wydali mi się podobni i zdecydowanie lepsi. W ogóle w przypadku wielu zrecenzowanych gier zastanawiam się po czasie, czy nie obniżyć im oceny (im rzadziej trafiają na stół tym bardziej zapominam o ich "fajności"), a z O:NI akurat jest odwrotnie, myślę że mogłem spokojnie dać tę 9.
-W.
Isloo
No to teraz mnie jeszcze bardziej zachęciliście do gry.