Altiplano – recenzja
Reiner Stockhausen poszedł na łatwiznę i zwyczajem Uwego Rosenberga stworzył grę bazującą na mechanice swojego wcześniejszego tytułu – Orleanu. Nie ma w tym nic złego, bo przecież dobrego nigdy nie za wiele! Czy warto sięgnąć po planszówkę z pocieszną alpaką na okładce? Oceniamy!
Wiek: 12+
Liczba graczy: 2-5
Czas gry: 60-120 minut
Wydawca: Baldar
Tematyka: alpaki, Ameryka Południowa
Główna mechanika: bag building (słowniczek)
Dla: miłośników bag buildingu; średnio zaawansowanych i doświadczonych; fanów alpak
Przypomina nam: Orlean
BGG: Altiplano
Grę przekazało nam wydawnictwo Baldar.
Wygląd i wykonanie:
Wiktor:
Pudełko Altiplano nie należy do najpiękniejszych, ale śmieszny zwierzak ma coś w sobie. Przez lata grania zdążyłem też polubić styl Klemensa Franza, więc nie będę narzekał. W pudełku nie ma zbyt wiele luzu, jest natomiast całkiem sporo kartonu: żetonów, planszetek, płytek. Do tego kilka drewnianych znaczników i pionków oraz trochę kart. Altiplano wygląda bardzo świeżo i zachęcająco, zawartość gry jest kolorowa, ilustracje ładne. Po pierwszym rozłożeniu wszystkiego na stole byłem bardzo pozytywnie zaskoczony. Ten styl po prostu trafił w mój gust.
Jakość też jest porządna, szkoda jedynie, że w pudełku trudno upchnąć złożoną alpakę pierwszego gracza. Ta z czasem może zacząć się „zużywać”. Warto też wspomnieć o tym, że w Alitplano nie ma jednej, głównej planszy. To rozwiązanie związane z mechaniką (losowy układ lokalizacji), ale pozwala też na upchnięcie planszetek tak, by mieściły się na stole. Spora liczba różnego rodzaju kafelków ma też swoje ciemne strony, ale o nich wspomnę już w opisie rozgrywki.
Kasia:
Pudełko Altiplano przyciąga wzrok oryginalną, stylową okładką, której wzorzystość z pewnością wyróżnia ją spośród innych. Wewnątrz wypełnione jest ono po brzegi komponentami. Te są równie ładne co okładkowy rysunek, żywe i kolorowe. A do tego bardzo dobrej jakości – zarówno cały karton jak i karty. Najbardziej narażony na zniszczenie jest niestety szałowy alpakokształtny znacznik pierwszego gracza. Ze względu na rozmiar trzeba go każdorazowo składać i rozkładać, przez co już po kilku partiach po naszym egzemplarzu widać lekkie zużycie.
Nieciekawie wyglądają jedynie woreczki – moim zdaniem nie pasują stylem do reszty elementów, a do tego irytują odpadającymi od nich nitkami. Altiplano aż prosi się o piękne woreczki z wzorami zbliżonymi do tych na okładce.
Ten tytuł zdecydowanie żetonami stoi. Jest ich na tyle dużo, że bardzo istotne jest odpowiednie posortowanie ich w pudełku, by nie tracić zbyt dużo czasu na przygotowanie i składanie gry. Na szczęście pomocne są tu planszetki, na których wypisano ile żetonów danego rodzaju odliczyć dla konkretnej liczby osób przy stole.
Ocena Wiktora: 8/10
Ocena Kasi: 7,5/10
Zasady i instrukcja:
Wiktor:
Jeśli graliście w Orlean, to mniej więcej wiecie już o co chodzi z Altiplano. Skrótowo jednak przedstawię podstawowe reguły. Oczywiście celem partii jest zebranie jak największej liczby punktów… Na początku każdej rundy gracze losują z woreczka odpowiednią liczbę żetonów (wyjściowo każdy może dobrać po cztery) i rozkładają je na swoich planszach. W zależności od miejsca i kombinacji znaczników można otrzymać różne korzyści: kolejne żetony, pieniądze, okazję przeniesienia towarów do magazynu itd. Po przygotowaniu akcji, tym razem już kolejno, rozpoczyna się ich wykonywanie. W swojej turze można zrobić jedną rzecz, ale gra się do momentu spasowania wszystkich – można więc wykonać dowolną liczbę akcji w rundzie. Istotną kwestią w Altiplano jest przemieszczanie się miedzy planszetkami. Każda akcja przypisana jest do konkretnego miejsca, w którym można ją wykonać. Trzeba więc pamiętać o korzystaniu z wozów (na początku z jednego, można jednak dokupić kolejne) zapewniających możliwość ruchu. Ważny jest też sposób zakupu żetonów: wszystkie wykorzystane oraz nowo nabyte znaczniki trafiają najpierw do skrzynki, a nie bezpośrednio do worka. Dopiero gry skończą się nam żetony do losowania można przerzucić je ze skrzyni do materiałowej siateczki.
Najważniejszą rzeczą jest wytłumaczenie wszystkim dostępnych akcji, sam trzon mechaniki jest dość prosty i intuicyjny. Altiplano pozwala na zdobywanie punktów na kilka sposobów, które również wypada zaprezentować graczom. Zasady nie przewidują jakichś szczególnych wyjątków, praktycznie już po pierwszej partii można czuć się więc swobodnie w temacie reguł. Instrukcja jest obszerna i mogłaby być napisana nieco lepiej. Chociaż może to duża ilość tekstu wywołuje takie wrażenie… Na pewno słowo krytyki należy się za jakość ilustracji w zasadach. Te są bardzo marnej rozdzielczości i mimo że nie wpływa to na proces nauki reguł, to wygląda po prostu brzydko. Cieszy natomiast fakt, że na ostatnich stronach wyjaśniono znaczenie wszystkich budynków (dobudówek) oraz kart misji.
Z kwestii praktycznych dodam tylko, że odliczanie żetonów, układanie ich w stosiki, rozdzielanie budynków i ogólnie cały setup bywały w pewnym momencie męczące. Warto więc zaprzęgnąć do pomocy współgraczy, bo jest z tym trochę roboty.
Kasia:
Reguły Altiplano są przystępne, a instrukcja dobrze je systematyzuje. W naszym gronie w trakcie nauki czasem pojawiały się wątpliwości odnośnie sposobu umieszczania towarów w magazynie, sporadycznie też ktoś nieopatrznie zbyt szybko przerzucił żetony ze skrzyni do woreczka. Ale to w sumie drobnostki. Choć muszę przyznać, że generalnie gra jest skierowana raczej do średnio zaawansowanych, a nie początkujących graczy.
Ocena Wiktora: 7/10
Ocena Kasi: 7,5/10
Rozgrywka:
Wiktor:
Opisując wcześniejsze kategorie zauważyłem, że „na sucho” milej niż w trakcie partii wspominam Altiplano. Na szczęście w porę wypisałem sobie uwagi, które nasuwały mi się podczas grania. Bez strachu, nie będzie tutaj jakiejś szczególnie wielkiej krytyki, ale faktem jest, że nie wszytko w tytule mi się spodobało.
Zacznijmy jednak od miłych wspomnień. W Alitplano jest sporo akcji, co daje dość dużą swobodę przy ustalaniu swojej strategii. Oprócz możliwości prezentowanych przez planszetkę istotną rolę pełnią też dobudówki, które otwierają dostęp do nowych surowców i wymian. Głównymi źródłami punktów są magazyn, w którym zapełnia się kolejne półki oraz kontrakty, na które wydaje się towary. To jednak nie wszystko, bo punktują jeszcze same żetony (a można wybudować domy, które zwiększają ich wartość), łódki dostarczające trudno dostępne dobra oraz misje (w wariancie z misjami). Gra stawia więc przed wyborami, pozwala też robić to, co się chce. Problem jednak w tym, że jest wg mnie… za krótka. Liczba rund zależy od tego, jak szybko ze stołu znikają dobudówki, a te na ogół kupowane są dość często. Przez co praktycznie za każdym razem mój rozkręcający się silniczek był wyłączany 2-3 rundy przed tym, gdy miał pokazać swoją pełną moc. W większych tytułach wolę trochę dłuższą rozgrywkę, w której mogę pobawić się w dalekosiężne strategie.
Mieszane uczucia budzi we mnie konieczność poruszania się miedzy lokalizacjami. Z jednej strony jest to fajnym urozmaiceniem i w pierwszych partiach bardzo mi się spodobało. Z drugiej jednak dodaje to kolejny czynnik, o którym trzeba myśleć, a drobna pomyłka może pokrzyżować szyki na całą rundę. Nie bez znaczenia jest też fakt, że niekiedy łatwo zapomnieć o zaplanowanych akcjach. Kafelki dobudówek są ładne, ale niestety barwne żetony potrafią na nich zaginąć. Szkoda, że nie pomyślano o jakimś rozwiązaniu (np. wycięciach) pozwalających na pionowe wtykanie żetonów. W Orleanie problem ten był o wiele mniejszy, bo akcje nie były przypisane do konkretnych miejsc, w Altiplano wyjście z jednej planszetki bez wykonania akcji sprawia, że szanse na powrót są na ogół niewielkie.
W grze Reinera Stockhausena wszyscy rywalizują o punkty, czego jednak nie czuć. Bardzo trudno jest ocenić „postęp” przeciwników, a liczba akcji wymaga skupiania się na sobie. W związku z tym mocno we znaki dawała się „pasjansowatość” Altiplano. Nie jest to czymś złym, szczególnie jeśli lubi się gry euro, jednak zabrakło mi trochę bardziej zawziętej rywalizacji. Kasia miała chyba podobne odczucia i słusznie zauważyła, że mimo zbliżonych mechanik w Orleanie za emocje odpowiadały tory, na których ściągali się wszyscy gracze. Tutaj praktycznie tego nie ma (poza torem drogi, który nie budzi jednak większych ekscytacji).
Ciekawym patentem jest skrzynka, do której wpadają zużyte i zakupione żetony. Jej działanie można oceniać przez pryzmat „oczyszczania” woreczka (nowe żetony nie plączą się z tymi starymi, których możemy potrzebować) albo przez pryzmat spowalniania powiększania puli znaczników (rzadko kiedy jest szansa na wylosowanie w następnej rundzie świeżo zakupionego żetonu). Ponownie w grę weszły tutaj jakieś osobiste preferencje i mimo fajnego wyglądu skrzynki rozwiązanie to mnie nie przekonało. Przecież po to wymieniam skały na bransoletkę, by móc z niej od razu skorzystać! 😉
Standardowo dwa zdania na temat losowości. Ta jest naturalną częścią mechanik związanych z budowaniem czegokolwiek (deck buildingu, bag buildingu itd.). W Altiplano częściowo ogranicza ją wspomniana wyżej skrzynka, jednak kupując masowo kolejne żetony i nie dbając o rozwój drogi (pozwalającej losować ich więcej) można w pewnym momencie wyraźnie złożyć los swojej strategii w ręce szczęścia. Sam lubię sensowną dawkę losowości w planszówkach, a tutaj nie ma jej według mnie na tyle dużo, by psuła wrażenia z zabawy.
Altiplano zawiera w sobie minidodatek czy też moduł misji. To karty, które wybiera się przed partią, a ich wykonanie na koniec warte jest niemało punktów. Wszystko byłoby świetnie, gdyby nie kilka misji, które wymagają wykonania czegoś „jako pierwszy”. Często zależą one od szczęścia, poczynań i planów przeciwników oraz kolejności w rundzie. Dobrałem taką kartę kilka razy i zawsze później tego żałowałem…
Zbierając to wszystko w krótkie podsumowanie rozgrywki muszę przyznać, że Altiplano nieco mnie zawiodło. Liczyłem na tytuł lepszy od Orleanu, dostałem jednak grę, w której zbyt wiele rzeczy rozwiązano nie „po mojemu”. To niezły tytuł, który jednak nie wyprze z naszej półki Orleanu, szczególnie w wersji z dodatkiem.
Kasia:
W Altiplano jest dużo różnego rodzaju zasobów, służących nam do różnych celów (najczęściej do zdobywania kolejnych zasobów), a także wiele sposobów punktowania, więc w trakcie partii jest dość dużo główkowania. Podczas pierwszych rozgrywek może nam towarzyszyć uczucie, że nie bardzo wiadomo co i po co tu robimy. Dopiero z czasem odkrywa się ścieżki, którymi warto podążać. Próg wejścia wynika tu więc z konieczności ogarnięcia co się opłaca, w jaki sposób można to osiągnąć oraz skoordynowania działań uwzględniając konieczność poruszania się swoim człowieczkiem by móc aktywować konkretne akcje. Tkwi tu spora trudność, więc często końcowe wyniki graczy są bardzo zróżnicowane.
Za ciekawe urozmaicenie uważam dodanie skrzyni, jako etapu pośredniego przed wrzuceniem zdobytych żetonów do woreczka. Dzięki temu mamy pewność, że dokopiemy się w końcu do wszystkich zasobów, które zdobyliśmy (jest to szczególnie ważne w przypadku tych, które mamy pojedyncze). Skrzynka pełni więc taką samą rolę jak stos kart odrzuconych w grach deck buildingowych.
W Altiplano występuje bardzo niewielka interakcja między graczami. W zasadzie nie mamy wpływu na poczynania rywali, co najwyżej przez (raczej nieświadome) wykupienie potrzebnej komuś dobudówki, domu czy łodzi. Czasem zdarzy się też, że karta celu każe nam osiągnąć coś jako pierwszym, co wyzwala nutkę rywalizacji. Choć ostatecznie często powodzenie jest kwestią przypadku. W gruncie rzeczy, zwykle przez większą część partii nie zwracałam szczególnej uwagi na to co robią inni, skupiając się wyłącznie na swojej planszetce.
Myślę, że opisana wyżej kwestia niedużej interakcji w połączeniu z niewielkim poczuciem rywalizacji sprawia, że Altiplano na dłuższą metę jest dla mnie po prostu nudne. Partie zwykle wydają mi się zbyt długie, nie ze względu na czas rozgrywki, ale ponieważ nie czuję sensu w tym co robię. Mielenie w kółko żetonami niestety potrafi znużyć, jeśli brak odpowiedniej motywacji.
Altiplano chyba najfajniej wypada we troje, choć i w większym gronie jest w porządku. Aktywowanie akcji odbywa się zwykle dość płynnie, a oczekiwanie może dać się we znaki jedynie w sytuacji, kiedy w danej rundzie spasujemy szybciej niż przeciwnicy i nie mamy co robić przez kilka „okrążeń”. Dużą regrywalność Altiplano zapewniają natomiast startowe specjalizacje czy pojawiające się dobudówki, umożliwiające rozwój w różnych kierunkach. Ale istotną rolę pełnią tu też tajne cele, które już na starcie każdej partii dają nam impuls, by zmierzać w pewnym kierunku. Dzięki temu wszystkiemu każda partia jest niepowtarzalna.
Trudno uniknąć porównania Altiplano do Orleanu. Przyznam, że liczyłam na to, że alpaki wyprą średniowiecze i zastąpią je na naszej półce, tak się jednak nie stało. Mimo pozornie niewielkich różnic mechanicznych Orlean uważam za tytuł lepszy, bardziej elegancki, dzięki zastosowaniu nieco prostszych rozwiązań. A przy tym bardziej angażujący i emocjonujący, choćby ze względu na ciągły wyścig na różnych wspólnych torach.
Ocena Wiktora: 6/10
Ocena Kasi: 6/10
Gra we dwoje:
Wiktor:
W opisie rozgrywki narzekałem na niewielką interakcję, czy też na słabo odczuwalną rywalizację. Dzięki temu Altiplano we dwoje wypada podobnie do partii w większym gronie. Nadal każdy sobie rzepkę skrobie, a do tego jest mniejsza szansa, że przeciwnicy sprzątną nam sprzed nosa potrzebne domy czy łódki. Reguły zabawy nie zmieniają się (poza drobiazgami podczas przygotowania partii), odczucia też nie. Altiplano nadal ma swoje jasne i ciemne strony, a tryb dla dwóch graczy nie sprawia, że mam ochotę wracać do tej pozycji częściej.
Kasia:
Podczas partii we dwoje rozgrywka jest oczywiście nieco bardziej dynamiczna niż w większym gronie. Poza tym jednak nie widzę szczególnych różnic między tymi dwoma wariantami. Nie zmieniają się żadne zasady, przygotowuje się jedynie mniejszą liczbę poszczególnych zasobów. Może odrobinę łatwiej jest spełnić cele punktujące za bycie pierwszym w jakiejś dziedzinie, gdyż konkurencja jest wtedy mniejsza. Generalnie jednak uważam, że Altiplano bawi tak samo we dwoje jak i przy kilku osobach więcej.
Ocena Wiktora: 6/10
Ocena Kasi: 6/10
Klimat i tematyka:
Wiktor:
Alpaki są super, ale to chyba wiedzą wszyscy ;). Ameryka Południowa nie budzi we mnie szczególnych emocji, no ale żyją tam alpaki, więc… Klimat Altiplano najlepiej oddają barwne ilustracje oraz świetny znacznik pierwszego gracza. Same akcje pewnie też mają sens (strzyżenie alpak, wyrąb drzewa, wymiana kakao na wartościowe rzeczy), ale nie zawsze (wydobywanie kamieni przez ryby…). Słowem wyjaśnienia dlaczego Orlean ma za klimat wyższą notę od Altiplano: jeśli czytacie nas regularnie, to możecie zauważyć, że od jakiegoś czasu staram się surowiej oceniać klimat w grach, szczególnie w tych dość suchych. Teraz także zmagania o towary we Francji oceniłbym w tej kategorii ciut niżej, jednak wciąż temat średniowiecza pociąga mnie trochę bardziej. Altiplano jednak zdecydowanie wygrywa stroną wizualną.
Kasia:
Pomimo całej mojej sympatii do alpak uważam, że w Altiplano pełnią one jedynie rolę ozdobników, gdyż temat jest tu doklejony, jak w dużej części gier euro. Brakuje mi chociażby fabularnych opisów wybieranych na początku gry indywidualnych profesji. Czasem też dość trudno znaleźć uzasadnienie dla pewnych akcji (np. dlaczego sprzedając towar nie pozbywamy się go). Na plus działa oryginalna oprawa graficzna i generalnie wybranie dość nietypowego, nie oklepanego tematu. Dzięki temu może zadziałać wyobraźnia graczy i gra nie przeraża swoją abstrakcyjnością.
Ocena Wiktora: 3,5/10
Ocena Kasi: 5/10
Podsumowanie:
Wiktor:
Altiplano jest bardzo ładną i barwną planszówką. Ma też zrozumiałe zasady, których trzon stanowi prosta, ale ciekawa mechanika. Rozgrywka budzi we mnie mieszane uczucia, bo wydaje mi się nieco zbyt krótka. Nie wszystkie rozwiązania przypadły mi do gustu, a na mojej opinii odcisnęły się też kwestie praktyczne (przegapianie żetonów powodujące utratę akcji). Tytuł dobrze się skaluje, jest też regrywalny (startowe dobudówki, różne sposoby punktowania, losowy układ planszetek głównych). Altiplano to dość suche euro, nie zachęci więc miłośników zabijania zombie i turlania kostkami, by zadać wrogom obrażenia ;).
Kasia:
Altiplano to planszówka bardzo dobrze wykonana, a do tego ładna i obdarzona ciekawym tematem. Nie jest niestety szczególnie klimatyczna, ale to zupełnie nie przeszkadza w zabawie. Mechanicznie działa bez zgrzytów, a jednocześnie stanowi interesujące wyzwanie strategiczne. Nie każdemu przypadnie jednak do gustu jej mało interakcyjny charakter. Sprawia on, że gra może robić wrażenie nudnej. Zupełnie dobrze poradzono tu sobie natomiast z kwestiami regrywalności oraz skalowalności.
Ocena:
Wiktor:
Altiplano nie jest złą grą! Plasuje się wg mnie nawet nieco powyżej średniej pozycji, a pewnie ciut inny gust sprawiłby, że mógłbym bardzo polubić ten tytuł. Tak się jednak nie stało, zbyt wiele drobnych kwestii przeszkadzało mi podczas zabawy, co dało taki, a nie inny efekt. Przed ewentualnym zakupem radzę więc zagłębić się w temat, poczytać, przejrzeć instrukcję i dopiero podejmować decyzję. Warto też zagrać, o ile poruszone przeze mnie sprawy nie jeżą (alpaczą?) wam włosów na głowie.
Kasia:
Mimo najszczerszych chęci i pozytywnego podejścia ze względu na obecność alpaki, jakoś z Altiplano nie do końca przypadliśmy sobie do gustu. Zabrakło mi tego czegoś, co ma w sobie Orlean. Pozornie wszystko działa, ale gra mnie niestety nudzi. Zdaję sobie jednak sprawę, że w dużej mierze może to być kwestia mojego gustu i z pewnością znajdzie się grono osób, które pokochają tego alpakowego pasjansa.
Plusy:
- ciekawa, ładna oprawa graficzna
- bardzo dobre wykonanie
- dość proste zasady
- duża regrywalność
- dobrze się skaluje
Minusy:
- mało odczuwalna rywalizacja („pasjansowatość”)
- temat niemal niezwiązany z mechaniką
- zbyt szybko się kończy [W.]
- „ginące” na dobudówkach żetony [W.]
- niektóre rozwiązania do mnie po prostu nie trafiają [W.]
Grę przekazało nam wydawnictwo Baldar. Dziękujemy!
2 komentarze
Hobold
Lepiej się Was po zmianie szatek czyta.
Planszówki we dwoje
Miło słyszeć, dzięki! Też już się przyzwyczailiśmy i jesteśmy zadowoleni, że udało się zmienić kolor bloga, ale też lekko zwiększyć rozmiar czcionki :).
– W.