Battalia. Początek (G3) – recenzja
Battalia. Początek to wielkie pudło zawierające masę kart, osiem figurek, plansze graczy, dużą planszę główną, kostkę… Na bogato. Wszystko jest kolorowe i pełne pasujących do klimatów fantasy grafik. Jednak ilość i wygląd to nie wszystko, liczy się przede wszystkim rozgrywka! Zapraszamy do przeczytania recenzji!
Wiek: 12+
Liczba graczy:2-4
Czas gry: 90-120 minut
Wydawca: G3
Tematyka: fantasy
Główne mechaniki: budowanie talii, modularna plansza, ruch po obszarach
Grę przekazało nam wydawnictwo G3.
Wygląd i wykonanie:
Wiktor:
Po ograniu Battalii – od czasu naszego unboxingu – moja opinia o wyglądzie i wykonaniu gry jest taka sama jak na początku: bardzo dobra. Wciąż najbardziej podobają mi się grafiki (i figurki) Niedźwiedziego Ludu, a najmniej ilustracje Wyspiarzy, ale i tak na wszystkie miło jest popatrzeć. Co więcej, karty są na tyle wytrzymałe, że mimo braku koszulek trzymają się świetnie i nie widać na nich większych śladów użytkowania poza lekkim zabrudzeniem krawędzi (widocznym jedynie gdy wszystkie ułoży się na stosie).
Kasia pisze o kilku drobnych sprawach, które mogą dokuczać w czasie gry, ale w praktyce nie są one odczuwalne. Nawet przesuwające się wierzchnie karty, które czasami zdradzą następną nie są jakoś szczególnie uciążliwe. Jedyne, czego mi brakowało, to opisy wielkich artefaktów na karcie pomocy. Rozumiem jednak, że i tak jest ona wypchana po brzegi, więc wybaczam. Współgracze nie mieli większych problemów z zapamiętaniem przedstawionych przeze mnie opisów. Jest więc pięknie, ślicznie i bogato!
Kasia:
Gra jest naprawdę wielka i składa się z mnóstwa elementów, więc postaram się skupić tylko na najistotniejszych kwestiach. Battalia ma jakby dwa centra akcji – jedno, to widoczne od razu, to plansza i to, co się na niej pojawia. Jest ładna, a oprócz tego dobrze pomyślana, ponieważ umieszczona na niej symbolika ułatwia rozłożenie startowych miast i dopasowanie pola gry do liczby graczy. Jak nietrudno się domyślić, bardzo podobają mi się też figurki (a może lepiej figury), bo są masywne i bardzo efektowne. Teoretycznie można by je zastąpić jakimś zwyczajnym pionkiem, ale ile frajdy daje wystawienie takiego wojownika na planszę! Co do kafli terenu, to są w porządku, choć zdarza się, że sprawiają problemy. Nie od razu jasne jest, że niebieskie, „chmurne” miasto należy przypisać do frakcji żółtej, ponieważ w pozostałych przypadkach teren odpowiada kolorem bohaterowi. Druga sprawa to słabe rozróżnienie (w niektórych przypadkach) miast od zwykłych dróg – w natłoku szczegółów na kartach potrafi umknąć to, co najważniejsze. Ta kwestia nie jest jednak aż tak dotkliwa, bo po położeniu na planszę do miasta dokładamy żeton, więc wszystko staje się jasne.
Drugie „serce” Battalii to karty, które pozwalają na budowanie talii i ich oś, czyli Wyrocznia słońca. Muszę przyznać, że pomysł z zastosowaniem kwadratowych kart był dla mnie zaskakujący, jednak w trakcie gry od razu zauważymy, że ma to sens, bo przede wszystkim ułatwia tasowanie (które mamy tu na każdym kroku). Oprócz tego karty mogą się poszczycić wyjątkowo szczegółowymi i estetycznymi grafikami. Co ważne, dla każdej frakcji są one unikalne i utrzymane w odpowiedniej stylistyce. Oczywiście można długo dyskutować które są najładniejsze, ale niewątpliwie jest na co popatrzeć! Sama wyrocznia natomiast jest ładna, choć trochę niepraktyczna. Leży na stole jedynie na małym „guziczku”, przez co może płatać nam figle i przemieszczać się w niekontrolowany sposób. Na szczęście domowym sposobem udało nam się z tym poradzić.
Mój jeden niewielki zarzut, dotyczący wszystkich kart jest taki, że jeśli autorzy nie chcieli, aby było widać kolor następnej karty na stosie, to powinni je wyposażyć w grubsze ramki. Czasem delikatny ruch ręką potrafi ujawnić co kryje się niżej.
Jakby pobocznym i mniej istotnym elementem są plansze graczy. Ułatwiają one ogarnięcie swoich kart, w tym głównie zagrywanie ich w rzędach. Grze wyszłoby jednak na dobre, gdyby były one nieco mniejsze, bardziej skompresowane. [Ich prawa część z kolorowymi kręgami jest na razie niewykorzystywana w grze, potrzebna będzie dopiero w dodatkach -W.]
Ocena Wiktora: 10/10
Ocena Kasi: 9/10
Zasady i instrukcja:
Wiktor:
W tej kategorii potrzebny jest wyraźny podział na zasady i instrukcję, bo jedno drugiemu nie równe. Rozgrywka składa się praktycznie z dwóch części – budowania talii (deck-buildingu) oraz korzystania z planszy (dokładanie dróg i miast, poruszanie się i walki). W pierwszych momentach liczba kart na stole może trochę paraliżować, ale uczucie to szybko mija wraz z lecącym czasem. Nie będę zagłębiał się w opis przebiegu partii, skrótowo jednak powiem, że zagrywa się karty z ręki, kupuje za nie inne, korzysta się z wystawionych artefaktów, stawia drogi i miasta (których poziom oznacza jednocześnie punkty zwycięstwa) oraz w końcu walczy. Wszystko to napędzane jest wspomnianym właśnie tworzeniem talii, będącym główną mechaniką gry, więc na koniec swojej rundy odrzuca się (niemal) wszystkie wykorzystane i pozostałe na ręce karty i ciągnie nowe. Partia kończy się, gdy cała plansza zostanie zabudowana lub gdy jeden z graczy wybuduje piąte miasto czwartego poziomu.
Battalia nie należy do gier prostych, ale też nie wymaga godzin nauki. Wszyscy nasi znajomi po przeczytaniu instrukcji i kilku minutach wyjaśnień nie mieli problemów z jej ogarnięciem. Może być gorzej, jeśli ktoś nie miał nigdy wcześniej do czynienia z budowaniem talii (deck-buildingiem), ale i tak nie jest źle. Najważniejsze, żeby jedna osoba dobrze znała zasady (w szczególności efekty Wyroczni słońca), wtedy rozgrywka przebiega bez większych problemów, a gracze muszą jedynie pamiętać o działaniu poszczególnych kart, które opisane są z resztą na karcie pomocy.
Siadamy do lektury
No i czas na instrukcję, czyli coś, z czym Kasia na ogół nie ma styczności. Ta, krótko mówiąc, nie jest najlepsza. Nie jest to jednak wina tylko polskiego wydawcy (chociaż w dwóch, trzech miejscach zawiodło tłumaczenie, przez co trudno zrozumieć sens konkretnych zdań), ale i angielskiej instrukcji, która w podobny sposób nie wyjaśnia wszystkiego tak, jak powinna. Nie wiem, czy wynika to z faktu, że autorzy Battalii są Bułgarami, czy po prostu gapiostwa lub niedbalstwa, ale w czasie pierwszych naszych gier było kilka sytuacji, które musieliśmy rozstrzygać „na czuja”. Osoby znające angielski mają wyjście – zajrzeć na BoardGameGeeka, gdzie sami autorzy starają się pomagać i tłumaczyć wątpliwości. Tym graczom, którzy wezmą się za Battalię, a nie znają języka Szekspira pozostaje szukanie rozwiązań na własną rękę lub… odezwanie się do nas (jeśli macie jakieś pytania piszcie, postaramy się pomóc :)).
Z chęcią dorównałbym ocenie Kasi, ale instrukcja nie pozwala mi na wystawienie noty wyższej niż 6,5. Powinna ona uczciwie oddać relację między dość przystępnymi zasadami i fajnymi kartami pomocy, a nieprecyzyjną i pomijającą niektóre kwestie instrukcją. Nie jest jednak tak, że opis zasad uniemożliwia grę, tego się nie obawiajcie. Mogłoby po prostu być dużo lepiej.
Kasia:
Jak na takiego kolosa, to w gruncie rzeczy Battalia. Początek ma całkiem łatwe zasady. Z całą pewnością jednak sprawniej wejdą do głowy jeśli ktoś nam pokaże o co chodzi na „żywym organizmie”.
Bardzo się cieszę, że zdecydowano się na zastosowanie tak obszernych kart pomocy, bo w tej grze są one niemal niezbędne. Biorąc pod uwagę jej rozmiary po rozłożeniu, pozwalają zaplanować akcje bez odrywania pośladków od krzesła. Gdyby udało się upchnąć na nich jeszcze skrótowe objaśnienie działania Wielkich Artefaktów, to byłoby idealnie.
Ocena Wiktora: 6/10
Ocena Kasi: 8,5/10
Rozgrywka:
Wiktor:
Battalia. Początek ma bardzo wyraźnie zarysowane dwa główne elementy rozgrywki, które nie są sobie do końca równe. Budowanie talii dominuje w grze, będąc jej głównym napędem. Zajmuje ono trochę czasu, ale i nie powoduje zbytnich przestojów i paraliżu decyzyjnego. Podczas tur innych graczy można bez problemów zaplanować swoje działania i tym samym nie spowalniać rozgrywki. Dzięki temu z czasem można przejść do całej zabawy związanej z planszą – budowania mapy, miast oraz walki – i wtedy Battalia nabiera tempa. Często motorem do zmiany zachowania jest decyzja jednego z graczy o wystawieniu bohatera i skupieniu się na działaniach na planszy. Wtedy ciężar rozgrywki przenosi się w stronę tego, co dzieje się na mapie. Mimo wyraźnie zarysowanego podziału nie są to dwie osobne gry zamknięte w jednym pudełku. Zdobywając kolejne karty trzeba mieć przed sobą cel, czyli zgarnięcie jak największej liczby punktów, które są zapewniane przez miasta. Oba elementy wiążą się i przenikają, nie ma między nimi równości, ale na pewno nie brakuje wzajemnej zależności. Czuć, że takie połączenie zostało dobrze przemyślane, sprawdza się bardzo fajnie, zdecydowanie urozmaicając rozgrywkę.
W Battalię można grać korzystając z zasad uproszczonych albo zaawansowanych, dodających kilka łatwych do zapamiętania, ale ciekawych rozwiązań (całą Wyrocznię słońca, bonusy do walki i ruchu, o których wspominam później). Pierwszy tryb potraktowaliśmy jako szkoleniowy, a po zrozumieniu zasad przerzuciliśmy się na grę „z pełnym wypasem” i nie żałowaliśmy.
Gra podstawowa bez Wyroczni słońca |
Kup pan kartę
Czy jednak biorąca udział w grze plansza nie sprawia, że deck-building w Battalii został potraktowany po macoszemu? Bynajmniej! Przy zakupie kart naprawdę jest z czego wybierać. Do dyspozycji graczy oddano 7 rodzajów artefaktów i 4 typy jednostek, a w początkowych fazach gry chciałoby się mieć wszystkie. To właśnie na kombinacjach ikonek opiera się Battalia, dzięki czemu praktycznie nie ma kart bezwartościowych. By jednak zakupić najsilniejsze jednostki i najbardziej pożądane artefakty trzeba najpierw zainwestować w te mniej fascynujące, lecz niezbędne do budowania dróg oraz kupowania zwojów, amuletów, czy broni. Dopiero gdy mapa nabiera kształtu, a w talii znajdują się wszystkie użyteczne (i nieużyteczne ;)) karty, można zacząć ją odchudzać tak, by prawdopodobieństwo dobrania tych potrzebnych rosło.
Karty do kupienia – miasta, jednostki, artefakty i drogi |
Do tego wszystkiego dochodzi Wyrocznia słońca, czyli widoczny na kilku zdjęciach krąg, wokół którego ułożone są artefakty. Ma on dwojakie zastosowanie: pozwala wybierać kolor kupowanej karty (gdy dwa symbole ułożą się razem) oraz podwaja działanie artefaktów (podświetlonych promieniem). Pozwala to czasami zaplanować swoje akcje, odkładając jakieś karty na następną turę, lub wybrać artefakt w kolorze frakcji. Oprócz kart trafiających do talii gracze mają dostęp do miast i dróg, trafiających od razu na planszę oraz jedynych kart, których nie da się kupić – Wielkich Artefaktów. Te potężne przedmioty otrzymuje się (maksymalnie po 1 na gracza) po wygraniu walki w ruinach znajdujących się na środku mapy.
Frakcje i inne dobra
Wcześniej kilka razy wspominałem o kolorach i frakcjach, a na zdjęciach wyraźnie widać karty żółte, czerwone, niebieskie i zielone. W Battalii. Początku wszystkie strony konfliktu są identycznie, nie różnią się niczym poza barwą. Jest więc sens zbierania tylko np. zielonych kart? Jest! Przede wszystkim na początku swojej tury sprawdza się tzw. kohortę, czyli liczbę kart jednego koloru na ręku, a im więcej ich jest, tym więcej dodatkowych można dobrać. To znacznie przyspiesza grę i zwiększa dostępne w ruchu możliwości. Kolor frakcji ma znaczenie także podczas walki (jeśli zagramy tylko karty frakcyjne, to bohater dostaje dodatkowy punkt siły), ruchu (po „naszych” polach chodzimy za darmo) i zdobywania miast (punkt siły za miasto „naszego” koloru). To wszystko sprawia, że warto z czasem dążyć do oczyszczania talii i zmieniania różnych kolorów w jeden wybrany. Pomagają w tym artefakty, a dokładniej zwoje.
CEdition, czyli gra zawierająca część dodatków z Kickstartera, wyposażona jest dodatkowo w karty najemników (neutralne jednostki) oraz scenariusz, będący alternatywą dla standardowej rozgrywki. Nic nie stoi też na przeszkodzie, by samemu eksperymentować i modyfikować startowe ułożenie planszy oraz miast, tworząc tym samym własne scenariusze. Taka otwartość gry na pewno pomoże przedłużyć jej żywotność, podobnie jak i dodatki, których z czasem powinniśmy się spodziewać.
Gra dostępna w Polsce nie posiada dodatkowych zdolności specjalnych, które miały być dostępne dla wspierających, a z tego co wiem, wciąż są w fazie tworzenia. W sieci spotkałem się z opiniami, że przez to dostajemy produkt niepełny czy nieskończony, jednak nie zgadzam się z nimi. Battalia. Początek to pełnoprawna gra, która nie wymaga dodatków do dobrej zabawy. Jasne, tak jak wspomniałem, jest na nie otwarta, jednak będą one moim zdaniem wartością dodaną, a nie „naprawieniem” obecnej wersji gry.
Bez walki nie ma… wygranej?
Interakcja w Battalii. Początku ogranicza się do tej na planszy i jest istotnym, ale nie kluczowym elementem gry. Teoretycznie można wygrać jedynie rozwijając miasta i budując drogi tak, aby nie łączyły się z krainami przeciwników (zasady dokładania kafelków na mapę przypominają te z Carcassonne’a ;)). Teoretycznie, ponieważ w praktyce jest to niemal niemożliwe, a plansza zapełnia się zbyt szybko, by można było umieścić 5 miast tylko w swoim regionie. Nawet jeśli by się to udało, to czujni przeciwnicy powinni bez większych problemów sobie z tym poradzić. W końcu więc dojdzie do starć i przepychanek, które niejednokrotnie mogą decydować o losie partii, gdy w grę wchodzi zdobywanie miast.
Los sprzyja lepszym
Nieodzownym elementem deck-buildingów, w tym Battalii, jest losowy dobór kart, który niemal całkowicie determinuje dostępne w danej turze akcje. Nie jest to jednak gra, w której szczęście gra pierwsze skrzypce, gdyż o kształcie i wielkości talii decyduje nikt inny, jak gracz. Kohorty, zasadzki pozwalające na odkładanie kart na następną turę i usuwanie innych z talii, w końcu też artefakty umożliwiające przemianę kart (kolor lub poziom) oraz przechowywanie ich w namiotach pozwalają w znacznym stopniu kontrolować losowość. Zupełnie nieprzewidywalnym elementem Battali jest jednak jeden z artefaktów – amulet. Ten, po wyłożeniu go wraz z inną kartą, może ją na przykład pomnożyć, przemienić czy też od razu odesłać do stosu kart odrzuconych. Korzystanie z niego jest zupełnie dobrowolne, a korzyści kuszące.
Namioty pozwalają przechowywać karty na później |
Gdzie graczy trzech…
Problemem gier strategicznych bywa często skalowanie, które w Battalii wypada bardzo dobrze. Sprawdza się ona zarówno we dwoje (o tym ciut więcej później), jak i we troje i czworo. Wpływają na to dostosowujący się do liczby graczy rozmiar planszy oraz zmieniające się ułożenie i liczba miast neutralnych (po 1 na gracza). Tym sposobem nawet partie trzyosobowe okazują się wciągające i wyrównane, a rozwiązania zastosowane w Battalii wychodzą obronną ręką.
Kasia:
Gra w Battalię w naturalny sposób dzieli się jakby na dwa etapy. W pierwszym gracze skupiają się głównie na tworzeniu podwalin swoich talii, plansza leży odłogiem. Dopiero po kilku rundach zaczynają się pojawiać drogi i bohaterowie, a jeszcze później nowe miasta. Uważam, że dobrze pomyślano system punktowania w grze, bo dzięki temu, że o wygranej decyduje właśnie sytuacja na planszy, to gracze nie mogą skupić się wyłącznie na deck-buildingu. Jednocześnie oba elementy gry świetnie się uzupełniają i dzięki ich połączeniu możemy grając w Battalię poczuć powiew świeżości.
Pomimo stosunkowo prostych zasad gra oferuje nam sporo opcji i dylematów do rozważenia podczas rozgrywek. Zdecydowanie na plus zasługuje tu mechanika związana z zagrywaniem kart. Zazwyczaj mamy kilka możliwości wykorzystania naszej „ręki” do zakupu nowych kart, a do tego dochodzi jeszcze budowanie kafelków planszy, poruszanie bohaterów oraz walka. Co ważne jednak, nie jesteśmy skazani wyłącznie na ślepy los przy doborze kart. Nie dość, że to my sami odpowiadamy za strukturę talii, to jeszcze zostajemy wyposażeni w dodatkowe opcje, takie jak mulligan, ogłoszenie kohorty oraz przechowywanie kart do kolejnej rundy w zasadzce. Krótko mówiąc, jest nad czym myśleć, więc na pewno nie będziemy się nudzić. Ale jednocześnie nie ma co zbyt długo zastanawiać się nad jednym ruchem, bo w tej grze lepiej sprawdza się podejście „na luzaka”, a nie „na mózgowca”. Dzięki temu rozgrywka nabiera tempa, robi się zdecydowanie ciekawiej i żywiej.
Co istotne gra bardzo dobrze się skaluje i wbrew początkowym obawom, rozgrywka czteroosobowa wcale się nie ciągnie, za to sporo dzieje się w jej trakcie na planszy. Dodatkowo trzeba bardziej uważać na kończące się karty, bo w tym wariancie rywalom najłatwiej jest pozbawić nas możliwości ich zakupu.
Ważną kwestią w grach jest dla mnie interakcja między graczami, która tu przybiera formę rywalizacji o miasta i walk między bohaterami. Pomimo, że w początkowym etapie gry nie ma jej zbyt wiele, to później nie powinno nam jej zabraknąć. W ostateczności można próbować zaszyć się w kąciku i budować kolejne miasta nie wdając się w konflikty ze współgraczami, ale to tylko pokazuje, że poziom interakcji daje się w pewnym stopniu regulować. I choć sama walka może niektórym przypominać karcianą wojnę, to sądzę, że na jej wynik mamy większy wpływ niż to się na pierwszy rzut oka wydaje.
Jeśli chodzi o wady gry, to znajduję dwie, choć żadna z nich nie dotyczy spraw fundamentalnych. Pierwsza to dość długi setup, a druga to wymogi przestrzenne – żadne małe stoły nie mają szans w starciu z tą planszówką. Obie kwestie wynikają z obecności wielu komponentów i ich rozmiarów, można więc powiedzieć, że coś za coś. Moje wrodzone czepialstwo nie pozwala mi też nie wspomnieć o drobnym zgrzycie, jaki stanowi dla mnie obecność Wyroczni słońca. Mam nieodparte wrażenie, że została ona dodana już po ukończeniu głównej mechaniki gry i nie wnosi do niej zbyt wiele, narzucając jednak konieczność pamiętania o jej przesuwaniu.
Ocena Wiktora: 9/10
Ocena Kasi: 9/10
Wyrocznia słońca z artefaktami |
Gra we dwoje:
Wiktor:
W partiach dwuosobowych zmianie ulegają dwie rzeczy: przygotowanie gry oraz rozmiar planszy. Spośród wszystkich kart usuwa się te jednego wybranego lub wylosowanego koloru – zabawa toczy się przy użyciu tylko trzech z czerech frakcji. Zmniejsza się też plansza, na której korzysta się tylko ze środkowego, czytelnie zaznaczonego kwadratu. Przygotowanie rozgrywki w wariancie dwuosobowym zajmuje trochę czasu, bo odrzucanie kart jednego koloru jest zadaniem mozolnym, szczególnie że wszystkie najwygodniej trzymać połączone typem, a nie kolorami. Gdy jednak uda się już z tym uporać, Battalia. Początek pokazuje, że jest całkiem dobrą grą również dla dwóch osób.
Mniejsza liczba graczy oznacza często większą liczbę toczonych z naszym udziałem walk, gdyż nie ma co liczyć na to, że ktoś trzeci powstrzyma naszego przeciwnika. Gdy na mapie pojawi się już kilka miast, to rywalizacja przybiera na sile i raczej nie ma szans na pokojowy rozwój oraz swobodną rozbudowę. Mniejsza liczba graczy oznacza też krótszy czas gry i chociaż raczej nie uda się zejść poniżej godziny, to dwie znające grę i niezamulające osoby powinny zakończyć partię w ciągu 60-90 minut.
Kasia:
Pomimo, że wielkość planszy jest zależna od liczby graczy, to jednak czuć, że przy dwóch osobach mamy więcej wolnej przestrzeni. To sprawia, że rozgrywka jest spokojniejsza, a my mamy większą swobodę działania. Z drugiej strony to właśnie w grach dwuosobowych najczęściej pojawia się po dwóch bohaterów u każdego z graczy, co rzadziej ma miejsce w większym gronie. Dodatkowo, aby przygotować Battalię dla dwójki musimy poświęcić na wstępie więcej czasu i oddzielić od pozostałych kart jeden cały kolor. Te fakty sprawiają, że choć we dwójkę gra mi się bardzo dobrze, to jednak, jeśli będę mieć okazję, to zawsze wybiorę granie w większym gronie. Jest ciekawiej choćby dlatego, że częściej dochodzi do bitew oraz zawiązują się chwilowe sojusze między graczami.
Ocena Wiktora: 8/10
Ocena Kasi: 8/10
Klimat i tematyka:
Wiktor:
Cztery frakcje, tematyka fantasy, masa kart, artefaktów i ładne grafiki muszą chyba zwiastować tony klimatu? Otóż nie, nie muszą ;). W Battalii gracze skupiają się głownie na pozyskiwaniu konkretnych ikonek reprezentowanych przez karty, a deck-building nie pomaga we wczuwaniu się w walkę czterech nacji. Co jednak ciekawe, nie byłem tego świadomy aż do momentu dojścia do tej kategorii recenzji – brak klimatu nie był aż tak odczuwalny podczas rozgrywek. Obstawiam, że to zasługa pięknej oprawy gry, która braki fabularne nadrabia świetnymi figurkami, grafikami na kartach i książeczką z dużymi ilustracjami i krótkimi opisami występujących w grze ras.
Pewien zawód początkowo wywołała we mnie identyczność frakcji i dostęp do tych samych kart. Początkowo, ponieważ dzięki temu gra jest niezwykle wyrównana, a przegranej nie można zrzucić na gorszą, czy trudniejszą rasę, którą się dostało.
Kasia:
Obecność bogato ilustrowanego almanachu miała, jak przypuszczam, zarysować tło fabularne gry i dodać jej głębi, jednak nie wiem czy ten cel udało się w 100% osiągnąć. Choć różnice pomiędzy frakcjami są widoczne na pierwszy rzut oka (figurki, rysunki na kartach), to nie idą za tym żadne unikalne cechy. Nie uważam tego za wadę, bo dzięki temu gracze mają równy start i niemal identyczne szanse na zwycięstwo, ale sądzę, że może się to lekko odbijać na klimacie gry. Tak na prawdę główną osią tematyczną Battalii jest dla mnie walka o terytoria, którą podano w oprawie bardzo udanej mechaniki. To właśnie ta rywalizacja, a także niezwykła atrakcyjność wizualna stanowią o atrakcyjności i wyjątkowości gry.
Ocena Wiktora: 6/10
Ocena Kasi: 6,5/10
Podsumowanie:
Wiktor:
Battalia. Początek jest świetnie wykonaną i wizualnie oczarowującą grą! Mimo momentami kiepsko napisanej instrukcji i mało odczuwalnego klimatu bawiłem się przy niej bardzo fajnie, podobnie jak i wszyscy nasi współgracze. Ich oceny wahały się od dobrych do rewelacyjnych. Nie sposób nie docenić pomysłowości w połączeniu mechanik i oryginalnym wykorzystaniu budowania talii. Rozsądny czas jednej partii (po około 30-40 minut na osobę przy ogarniętych graczach), umiarkowana interakcja i dająca się kontrolować losowość to główne zalety tej gry. Mimo że najchętniej siądę do Battalii w trzy i czteroosobowym gronie, to sprawdza się ona też dobrze jako gra dla dwojga.
Kasia:
Czego tu nie ma: są ładne grafiki, wielkie figurki, mnóstwo kart, jest i deck-building i budowanie dróg… I o dziwo wszystko to składa się w spójną całość, bo daje grę, w której mamy interakcję, umiarkowaną losowość, sporo decyzji do podjęcia i strategii do opracowania.
Ocena:
Wiktor:
Battalia to pozycja otwarta na dodatki i modyfikacje, lecz jednocześnie pełna i satysfakcjonująca. Poziom wykonania elementów oraz przyjemność płynąca z rozgrywki skutecznie maskują niedociągnięcia w instrukcji i klimacie, sprawiając że otrzymujemy grę nie tylko ładną, ale i interesującą. Nie jest to planszówka dla osób stawiających pierwsze kroki w hobby, ale już średnio zaawansowani gracze powinni bez problemów się w niej odnaleźć. Ładna, regrywalna, dobrze się skalująca i godna polecenia!
Kasia:
Battalia. Początek to taki kolorowy, pięknie błyszczący klejnocik. Przyciąga imponującym wyglądem, ale jednocześnie nie rozczarowuje wnętrzem. Ma bowiem do zaoferowania świetną mechanikę, która zapewnia rozrywkę na najwyższym poziomie.
- Dla kogo?
Dla: dla fanów deck-buildingu; osób szukających czegoś nowego; miłośników kolorowych grafik i figurek; planszówkowych strategów, którzy lubią pewną dozę losowości;
Plusy:
- widać, za co płacimy
- rozmach wizualny: świetne grafiki, wypasione figurki
- dobre skalowanie dla 2-4 osób
- unikalne połączenie mechaniki budowy planszy i talii
- rozsądny czas rozgrywki
- otwarta na dodatki i modyfikacje
Minusy:
- wymaga dużo miejsca na stole
- nie najlepiej napisana instrukcja
- mało odczuwalny klimat
Grę przekazało nam wydawnictwo G3. Dziękujemy!
3 komentarze
Dwulicjusz
Dla mnie i mej narzeczonej Wasz blog to także cudowne źródło informacji. Ostatnio z coraz większą niecierpliwością oczekujemy kolejnych "Wieści" 😀 Wielkie dzięki za to co robicie i prosimy o więcej! Pozdrawiamy serdecznie!
Planszówki we dwoje
Dzięki za miłe słowa! 🙂
Planszowa Dwójka
Nie ukrywam, że Wasz blog od dłuższego czasu jest mi przyjacielem. Z żoną dopiero wkręcamy się w tematy planszowe, a że gramy wyłącznie na dwóch to takie teksty są nam bardzo przydatne.
O Battali dowiedziałem się z jakiegoś vloga na youtubie i szczerze mówiąc wygląda super, chociaż wszędzie wspomina się o tym problemie z powolnym początkiem i dobieraniem odpowiednich kart. Jednak nigdzie (do tej pory) nie znalazłem rzetelnej informacji nt. działania na dwóch graczy.
Dzięki! 😉
Przy okazji nieśmiało zapraszamy do nas – dopiero zaczynamy naszą przygodę z grami planszowymi i postanowiliśmy regularnie o niej pisać 🙂