Farmageddon (Trefl Joker Line) – recenzja
Armagedon + farma = Farmageddon ;). Z takiego założenia musiał wyjść twórca gry, decydując się na stworzenie pełnej negatywnej interakcji karcianki o tematyce rolniczo-rozwałkowej. Są więc budzące uśmiech warzywa, szkodliwe pestycydy, groźne kosiary, zmutowane superglizdy, no i kupy gnoju. Rolnicza sielanka pełną gębą ;). Graliśmy, sadziliśmy, nawoziliśmy, zrywaliśmy, a teraz oceniamy!
Wiek: 8+
Liczba graczy: 2-4
Czas gry: ok. 30 minut
Wydawca: Fabryka Kart Trefl-Kraków
Tematyka: rolnicza rozwałka, armagedon, warzywa
Główna mechanika: zagrywanie kart, zarządzanie ręką
Grę przekazało nam wydawnictwo Fabryka Kart Trefl-Kraków.
Wygląd i wykonanie:
Wiktor:
Farmageddon wszystkich oczarowuje grafikami, szczególnie Pyrką, której oczom ciężko nie dać się oczarować. Wywołuje to śmieszne sytuacje w grze, bo duża część naszych współgraczy widząc tę kartę wydawała z siebie pełne sympatii „Uooouuu…” ;). Wszystkie grafiki są „równe”, kolorowe i miłe dla oka, ale to Pyrka zbiera niemal wszystkie laury. Samo wykonanie gry jest w porządku, jednak karty polecam ubrać w koszulki – tasowane, trzymane w rękach i ściągane ze stołu mogą szybko zacząć nosić ślady użytkowania. Z drugiej jednak strony do tej pory bawimy się niezabezpieczonym Farmageddonem i karty to wytrzymują, decyzja powinna więc zależeć od Waszego stopnia planszówkowego pedantyzmu.
Kasia:
Główną i niezaprzeczalną zaletą Farmageddonu, w kwestii wyglądu, jest obecność Uczynnej Pyrki, najbardziej uroczej postaci w mojej planszówkowej historii. I choć pozostałe grafiki nie mogą się z nią równać, to w większości są zabawne i po prostu przyjemne w odbiorze.
Gra jest niewielka, więc jedyną rzeczą, która zasługuje na wzmiankę jest jeszcze pudełko. Prezentuje się ono bardzo ciekawie: zewnętrzna grafika jest dynamiczna i zachęcająca, a niewielka wypraska praktyczna i również ładna. Pomijając fakt, że nie wszystkie grafiki zachwycają, to właściwie jedynym obiektywnym mankamentem gry są „pełne”, sięgające brzegów kart rysunki, zarówno na awersach, jak i rewersach. Ten brak ramek sprawia, że wkrótce zaczynają być widoczne lekkie ślady użytkowania.
[Jednak lepszy brak ramek, niż znienawidzone czarne ramki, więc nie jest źle 😉 – W.]
Ocena Wiktora: 8/10
Ocena Kasi: 8/10
Zasady i instrukcja:
Wiktor:
Farmageddon ma proste zasady, które aż zachęcają do pokazywania go niegrającym znajomym. Celem jest sadzenie, nawożenie i zbieranie upraw, które zapewniają punkty zwycięstwa. Na początku swojego ruchu dobiera się dwie karty upraw (rośliny, które służą też za nawóz), zagrywa do trzech kart akcji, sadzi ile wlezie i nawozi co najmniej 1 uprawę. Cała zabawa w tym, że nie można posadzić i zebrać rośliny w jednym ruchu, a to naraża ją na zakusy konkurencyjnych rolników.
Instrukcja nie pozostawia pola do rozmyślań i manewrów, wszystko jest jasno podane. Napotkaliśmy tylko niewielki problem z jedną z kart – Rekin agrobiznesu – na której nie do końca precyzyjnie sformułowano opis akcji. Poza tym – kukurydza z masłem.
Kasia:
Jak przystało na grę rodzinno-imprezową, reguły Farmageddonu są łatwe do przyswojenia. Nie dostajemy żadnych kart pomocy, ale jedynymi trzema rzeczami, które musimy zapamiętać są: osobliwa zasada o dociąganiu kart na początku i na końcu naszej kolejki, konieczność nawiezienia jakiejś uprawy, a także możliwość zagrania tylko 3 kart akcji w turze.
Zdecydowanie fajną sprawą jest umieszczenie na kartach wyczerpujących opisów ich zdolności, które właściwie eliminują konieczność zaglądania do instrukcji podczas rozgrywki.
Co ciekawe, dla nas oznaczenia na kartach były czytelne, w tym także symbol
wyróżniający karty akcji, lecz niektórzy nasi współgracze mieli z tym
pewne problemy. Z lekkim rozbawieniem obserwowaliśmy, jak zaglądali na
rewersy własnych kart, żeby dowiedzieć się ile i którego rodzaju
posiadają [W jednej z ostatnich rozgrywek też przyjąłem tę metodę, ze względu na dużą liczbę kart na ręku – W.] Trudno mi ocenić czy winne było ich gapiostwo czy jednak to oznaczenie jest nie całkiem jasne.
Ocena Wiktora: 8,5/10
Ocena Kasi: 7,5/10
Rozgrywka:
Wiktor:
Farmageddon należy traktować jako filler lub trochę dłuższą imprezówkę, nadającą się do wyciągnięcia nawet w nieogranym towarzystwie. Karcianka jest mocno losowa i wredna, więc osoby miłujące spokój i pokój powinny czuć się ostrzeżone.
W grze dostępne są jedynie 3 pola, a jak wiadomo sadzić każdy chce. Sprawia to czasami, że na swoją kolej trzeba długo poczekać, bo grunty prawie nigdy nie są nieobsadzone. Bałem się, że może to eliminować graczy i przekreślać ich szanse na wygraną, jednak kilka razy takim osobom udało się wygrać pod sam koniec partii. Ogrom kart akcji, które były w stanie zebrać pozwalał wyjść z opresji.
Negatywna interakcja sprawia też, że niejednokrotnie gracze kończą partię zupełnie bez punktów. Konieczność odczekania kolejki przed zerwaniem posadzonej rośliny to kawał czasu, w którym na niewinną uprawę czyha cała masa wrednych zagrań. Jednych będzie to bawiło i zachęcało do zemsty, ale innych może odrzucić. Zupełnie inaczej wygląda to w wariancie dwuosobowym, w którym o pola jest zdecydowanie łatwiej i gdzie osiąga się o wiele wyższe wyniki.
Najbardziej w Farmageddonie zaskoczyło mnie to, jak odebrali go nasi znajomi. Spodziewałem się raczej umiarkowanych i sceptycznych reakcji, tymczasem wszystkim – od planszówkowych wyjadaczy, po nowicjuszy – przypadł on do gustu. Pyrka wywoływała śmiech, od negatywnej interakcji i złośliwości czasami cisnęły się na usta przekleństwa, ale zemsta za krzywdy była słodka. Wydaje mi się, że ze wszystkich osób, z którymi graliśmy, to ja okazałem się najbardziej sceptyczny. Może to oznaka, że z czasem skłaniam się ku coraz cięższym tytułom?
Kasia:
Początkowo obawiałam się jak sprawdzi się obecność jedynie 3 pól,
także w rozgrywce czteroosobowej, gdzie jeden z graczy właściwie z góry
skazany jest na jego brak. W grze jest jednak kilka mechanizmów, dzięki
którym nie pozostaje on bezradny (choćby karty dzierżawy).
Niektórzy powiedzą pewnie, że gra jest zbyt losowa by traktować ją poważnie, jednak uważam, że kluczowa jest tutaj kolejność zagrywanych kart. Nie warto więc rzucać ich jak popadnie, bo czasem możemy sporo na tym stracić. Pomimo więc, że jest to szybka i lekka gra, to pomyślunek jest tutaj w cenie. Od razu widać kto lepiej planuje swoje ruchy, choć z drugiej strony gra wybaczy nam wiele błędów i wykonując kilka brawurowych akcji pod koniec rozgrywki, mamy szansę na przyzwoity wynik.
Za pozytyw uważam również to, że w Farmageddonie nie ograniczono
wielkości „ręki” graczy – dzięki temu w niesprzyjających warunkach
możemy je przez dłuższy czas gromadzić, by później mieć więcej ciekawych
opcji.
Jak dla mnie jedną z głównych zalet tej karcianki jest masa negatywnej interakcji. Poza pokojowym uprawianiem własnego poletka możemy niszczyć, kraść i ogólnie utrudniać życie współgraczom. Daje to sporo frajdy, budzi skrajne reakcje i sprawia, że nawet przegrana nie jest tutaj bolesna.
Agrokulturalna rozwałka, dzięki sporej losowości, jest bardzo regrywalna, choć z drugiej strony humor gry sprawia, że największą przyjemność daje zapoznawanie z nią nowych graczy i obserwowanie ich reakcji na pojawiające się karty.
Ocena Wiktora: 6,5/10
Ocena Kasi: 8/10
Gra we dwoje:
Wiktor:
Rozgrywka we dwoje nie różni się od tej wieloosobowej pod względem zasad, ani pod kątem wredności i negatywnej interakcji. Mniejsza liczba graczy oznacza jednak mniej kart akcji, więc ryzyko utraty uprawy maleje, dzięki czemu plony są o wiele większe. Wyniki po kilkadziesiąt punktów to norma, szczególnie przy dobrze użytych kartach ubezpieczeń i urodzaju.
W wariancie dwuosobowym maleje też chaos i możliwe staje się realne planowanie ruchów tak, by coś sensownie nawieźć i zerwać. Ponownie: dla jednych będzie to zaletą, dla innych wadą. Według mnie Farmageddon najlepiej wypada w komplecie, kiedy grze towarzyszy najwięcej śmiechu, negatywnej interakcji (co cztery głowy to nie dwie ;)) i złośliwości. We dwoje jednak też nie jest źle!
Kasia:
Biorąc pod uwagę, że w każdym wariancie mamy do dyspozycji 3 pola, to w małym gronie rywalizacja o nie jest nieco mniejsza. Nie znaczy to jednak, że nie ma jej wcale. Ataki przeciwnika skupiają się bowiem tylko na nas, więc w ogólnym rozrachunku momentami może być jej nawet więcej.
We dwójkę mamy w ciągu jednej rozgrywki więcej własnych tur, a więc więcej kart i możliwości. Dzięki temu zazwyczaj udaje się zebrać wiele upraw, a tym samym zdobyć sporo punktów. Pomimo, że w takim układzie gra się dobrze, to dla mnie jest to tytuł, który pełnię możliwości pokazuje czy 3 i 4 osobach.
Ocena Wiktora: 6,5/10
Ocena Kasi: 7/10
Klimat i tematyka:
Wiktor:
Farmageddon to gra imprezowo-fillerowa, więc o klimacie trudno napisać coś sensownego. Fajnie, że postarano się, by karty oddawały chociaż trochę rolniczą rzeczywistość, czasami w krzywym zwierciadle. Są więc złe pestycydy, przejęcia komornicze, dzierżawy i ubezpieczenia (które można wyłudzać, niszcząc własne plantacje – polecam!). Jest też wesoło i kolorowo, a ładne ilustracje dodają zabawie smaku.
Kasia:
W niedużej grze pokroju Farmageddonu nie spodziewałam się znaleźć zbyt wiele klimatu, jednak zostałam pozytywnie zaskoczona. Tematyka rolnicza aż wylewa się z kart, a w ślad za nią pojawia się również atmosfera rywalizacji pomiędzy rolnikami o największy zysk z upraw. Sądzę, że dużą rolę odgrywa tutaj humorystyczna oprawa gry, która sprawia, że jest ona bardziej przystępna i szybciej „kupuje” graczy.
Ocena Wiktora: 5,5/10
Ocena Kasi: 7/10
Podsumowanie:
Wiktor:
Urocze warzywa i masa chaosu, w którym jednak jest jakaś metoda. Im więcej ludzi przy grze, tym weselej i zabawniej, chociaż osoby nieprzepadające za zbytnim szaleństwem i dużą rolą losu powinny zwrócić się raczej ku grze we dwoje. Farmageddon mnie nie porwał, ale możliwość wbicia kilku szpil i rzucenia w czyjąś uprawę kupą gnoju momentami jest niezwykle satysfakcjonująca. Do pogrania od czasu do czasu w te 20-30 minut jak znalazł.
Kasia:
Co tu dużo mówić, jest to gra szybka, z humorem, dość losowa, a więc i lekka, a jednocześnie pełna negatywnej interakcji. Wszystko to, plus jeszcze przyjemny rolniczy klimat, daje nam karciankę, do której najbardziej chyba pasuje określenie: mały, ale wariat.
Ocena:
Wiktor:
Głupia. Losowa. Gra. Losowa i głupia. A jednak całkiem przyjemna, przy
odpowiednio luźnym i zdystansowanym podejściu. Farmageddon to nie
wymagająca strategia, a luźna karcianka do zarzucenia przy piwie, czy
też dla odreagowania po czymś cięższym. Jako taka sprawdza się dobrze,
zapewniając trochę śmiechu i rozrywki.
Kasia:
Nie wiedziałam czego się po Farmageddonie spodziewać. Byłam raczej sceptyczna wobec tych wszystkich szalonych warzyw, ale Uczynna Pyrka i reszta ekipy zdecydowanie odkryły we mnie zamiłowanie do agrokultury. Warto zagrać choćby po to, by samodzielnie odkryć różnorodne zastosowania Kupy Gnoju ;).
- Dla kogo?
Dla: dla lubiących negatywną interakcję; początkujących (i nie tylko); szukających czegoś „do piwka”; wegetarian; fanów Pyrki; szukających szybkiej gry dla 2-4 osób
Plusy:
- proste zasady
- klimatyczna jak na tak mały tytuł [K.]
- humor
- masa negatywnej interakcji
- Uczynna Pyrka i inne niewymienione w tekście warzywa 😉
Minusy:
- ostrzegamy: dla niektórych może być zbyt losowa, chaotyczna i agresywna (ale nie dla nas ;))
- niemożność posadzenia uprawy (brak wolnych pól i odpowiednich kart akcji) może niekiedy frustrować
Grę przekazało nam wydawnictwo Fabryka Kart Trefl-Kraków. Dziękujemy!