recenzje planszówek,  wszystkie

Multiuniversum (Board&Dice) – recenzja

https://planszowkiwedwoje.pl/2016/09/multiuniversum-board-recenzja.html

W Multiuniversum gracze wcielają się w nieuważnych naukowców z CERN-u, którzy bawiąc się Wielkim Zderzaczem Hadronów
próbowali cofnąć się w czasie o jeden dzień. Do przeskoku nie doszło,
ale… eksperyment nie zakończył się całkowitym niepowodzeniem! Badaczom
udało się otworzyć portale do równoległych światów, które jednak nie
okazały się zbytnio przyjemne. Czas więc chwycić za narzędzia i zrobić z tym porządek, zanim stwory wypełzną ze swoich krain.

Wiek: 12+

Liczba graczy: 1-5

Czas gry: około 45 minut

Wydawca: Board&Dice

Tematyka: science-fiction, naukowa

Główna mechanika: zarządzanie ręką, zbieranie zestawów

Grę przekazało nam wydawnictwo Board&Dice.

Wygląd i wykonanie:

Wiktor:

Multiuniversum składa się z kart oraz pięciu meepli zamkniętych w niewielkim pudełku. Okładkową grafikę można zaleźć też na jednym z portali występujących w grze i… jest to według mnie chyba najmniej przekonująca ilustracja ze wszystkich. Sam obrazek nie jest zły, ale w połączeniu z ciemną kolorystyką nie prezentuje się najlepiej. Ale nie oceniajmy pochopnie gry po jej okładce!

Liczbowo w Multiuniversum przeważają napędzające rozgrywkę karty akcji, jednak to portale skupiają na sobie większą uwagę. Karty przedstawiające przejścia do innych wymiarów są zilustrowane bardzo ładnie, a same równoległe światy totalnie odjechane (ale kto zna ekipę Board&Dice nie powinien się dziwić ;)). Gigantyczny zabójczy żelek?  Krwiożercze zabawki? Klimatyczne stwory? Tak, tak i jeszcze raz tak!

Karty akcji nie zostały zilustrowane, zawierają natomiast całą masę znaczków. Początkowo symbolika może przerażać, ale wystarczy odrobina skupienia by zauważyć, że 5 ikonek powtarza się na wszystkich akcjach, są jedynie umieszczone w różnej kolejności. Jest to więc czytelne i po krótkich wyjaśnieniach zaczyna nabierać sensu. Szkoda jednak, że wśród kart zabrakło chociaż kilku z wyjaśnieniem całej występującej na akcjach i portalach symboliki. Pomogłoby to początkującym graczom stawiającym w Multiuniversum pierwsze kroki. Na szczęście wydawca przygotował pliki do samodzielnego wydrukowania. Karty w grze są dość cienkie, ale też giętkie i jak na razie nie zauważyłem, żeby jakoś mocno zadzierały się od tasowania. Jednak wrzucenie ich w koszulki nie powinno zaszkodzić ;).

Kasia:

Na pierwszy rzut oka Multiuniversum wydaje się raczej niepozorne: niewielkie pudełko, a w nim nieduża talia i kilka meepli. Kogo nie odstraszy „cebulowaty” kosiarz na okładce, ten w środku znajdzie ciekawe i bardzo oryginalne grafiki oraz dobrej jakości karty. Gra jest dopracowana jako całość, ponieważ ładnie prezentują się są nie tylko karty portali, ale także te pozwalające na wykonywanie akcji czy laboratoria. I pomimo, że jest na nich też sporo różnego rodzaju ikonek to wszystko jest bardzo wyraźne i czytelne.

Właściwie trudno napisać tu coś więcej, a z wrodzonego czepialstwa dodam tylko, że jeden z meepli nie pasuje
kolorystycznie do swojego laboratorium (pionek jest fioletowy, a
pomieszczenie na karcie niebieskie). Gdzieś w fazie produkcji musiał wkraść się drobny błąd.

I choć może gra po rozłożeniu na stole nie wygląda specjalnie imponująco, to miło jest popatrzeć na te wszystkie rysunki obcych światów i trzymać w ręce kolorowe, miłe dla oka karty.

Ocena Wiktora: 7/10

Ocena Kasi: 7,5/10

Zasady i instrukcja:

Wiktor:

Celem graczy w Multiuniversum jest zgromadzenie największej liczby punktów zwycięstwa przyznawanych na koniec partii za zamknięte portale. Dodatkowo otrzymuje się je za zebrane komplety symboli na kartach przedstawiających inne światy. W swojej turze każdy może wykonać trzy akcje (posiadając na ogół 3 lub więcej kart na ręku) spośród kilku dostępnych: zagrać kartę i wprowadzić w życie jej efekt, odrzucić kartę i dobrać kolejną, przygotować narzędzie. Narzędzia to te duże ikonki widoczne po prawej stronie kart. Wykorzystywane są do zamykania portali, lecz by móc to zrobić muszą zostać zagrane na stół i ułożone z prawej strony laboratorium gracza. Całą partię napędzają jednak akcje oferowane przez karty. Są to (kolejność wypisana zgodnie ze środkową kartą z powyższego zdjęcia):

  • ruch
  • skorzystanie ze zdolności pola, na którym stoi nasz pionek
  • dobranie karty ze stosu odrzuconych
  • dobranie dwóch kart z talii
  • zamknięcie portalu 

Każda akcja na karcie przypisana jest do konkretnego koloru, co oznacza, że można ją wykonać jedynie stojąc na odpowiednim transformatorze. Zabawa kończy się po wyczerpaniu odpowiedniej liczby stosów portali.

Instrukcja Multiuniversum ma około 50 stron, jednak nie jest to powód do strachu – książeczka zwiera zasady w trzech językach (niemieckim, angielskim i polskim). Jest napisana całkiem sprawnie, chociaż ciemne tło i mała czcionka nie dodają jej czytelności. Zasady gry są dość proste i nie przytłaczają, jednak – jak wspominałem wyżej – Multiuniversum skorzystałoby na kartach pomocy, które można by wręczyć osobom siadającym do tytułu po raz pierwszy.

Kasia:

Niezwykle podoba mi się prostota zasad Multiuniversum, która sprawia, że grę można wyjaśnić w kilka minut i zachęcić do niej nawet mało doświadczonych graczy. Nie przeszkadza mi specjalnie brak kart pomocy, bo właściwie już po jednej rozgrywce udało mi się zapamiętać znaczenie symboli. Podczas pierwszej partii warto jednak skorzystać z tabelki z odpowiednimi objaśnieniami znajdującej się na tyle książeczki z instrukcją. A choć objętość tej ostatniej może sprawiać wrażenie, że mamy do czynienia ze skomplikowaną grą, to są to tylko pozory. Jej zaletą jest bowiem wielojęzyczność, która może ułatwić rozgrywki z obcokrajowcami.

Ocena Wiktora: 7/10

Ocena Kasi: 8/10 

Rozgrywka:

Wiktor:

Multiuniversum to z jednej strony tylko zagrywanie kart, z drugiej jednak opatrzone kilkoma ciekawymi twistami. Dużą rolę odgrywają tutaj transformatory i kolory przypisane do akcji, wpływające na możliwość ich zagrywania. Planując swoje ruchy trzeba brać pod uwagę nie tylko pole, na którym znajduje się nasz pionek, lecz także to docelowe. Kilka razy przez gapiostwo przesunąłem się na transformator innego koloru i… nie mogłem zamknąć portalu, gdyż potrzebna była mi np. czerwona akcja zamiast białej, na którą patrzyłem. Dzięki takiemu rozwiązaniu Multiuniversum zmusza do intensywnego kombinowania.

Planowanie własnych ruchów w Multiuniversum jest jednak okraszone pewną dozą niepewności wynikającą z akcji przeciwników, którzy prawdopodobnie tylko czają się, by zgarnąć przed nami któryś portal. W karciance tej wyczuwalna jest więc presja czasu i pewien pośpiech, który części graczy może przeszkadzać. Nie można jedynie skupiać się na na własnym naukowcu, trzeba obserwować też poczynania przeciwników i, najlepiej, przewidywać ich plany. Według mnie takie skonstruowanie gry dodaje jej emocji i dynamiki. Ta dawka szaleństwa nieźle wpisuje się w tematykę Multiuniversum.

Karty oznaczają na ogół sporą losowość, z którą jednak

Manuel Correia poradził sobie całkiem sprawnie. Nawet jeśli nie mamy możliwości zamknięcia pożądanego portalu, bo brakuje nam odpowiednich akcji lub narzędzia, możemy na ogół obejść ten problem. Czy to korzystając ze zdolności transformatorów, czy też szukając danej karty wśród odrzuconych lub po prostu dobierając kolejne i modyfikując swoje plany. Momentami uciążliwa bywa jedynie niemożność poruszenia się na inny transformator – wówczas pozostaje korzystanie ze zdolności pola, na którym się stoi lub dobieranie kolejnych kart. Multiuniversum nie sprawia wrażenia gry mocno losowej, w której kiepski dociąg może oznaczać porażkę (chociaż nie powinienem raczej mówić o strategiach, gdyż wygrywałem jedynie sporadycznie ;)).

W grze wydawnictwa Board&Dice istnieje jedynie jeden sposób na zdobywanie punktów, którym są portale. Przez to z czasem Multiuniversum może się trochę ograć i spowszednieć, szczególnie osobom lubiącym tłuc w jeden tytuł raz za razem po kilka partii na raz. Grając od czasu do czasu nie powinniście raczej narzekać na powtarzalność.

By urozmaicić trochę zabawę powstał ufundowany niedawno na Kickstarterze dodatek, który dostępny jest już w przedsprzedaży również w Polsce i wprowadza portale do… Wielkich Przedwiecznych (to ci od Cthulhu i Lovecrafta, jeśli ktoś nie kojarzy ;)).

Multiuniversum dobrze się skaluje, jednak należy mieć na uwadze, że wraz ze wzrostem liczby graczy zabawa nabiera jedynie tempa, a portale zamykane są coraz szybciej. Optymalna liczba graczy to dla mnie 3-4 osoby (o grze we dwoje niżej). W karciance nie ma bezpośredniej interakcji w postaci ataków na innych, lecz zdolności transformatorów wprowadzają możliwość krzyżowania planów przeciwników, głównie poprzez manipulację portalami (zamiana ich miejsc lub kolejności).

Kasia:

Być może wiecie, że lubię, kiedy w grach daje się graczom możliwość kombinowania z różnym wykorzystaniem posiadanych kart. Tak jest właśnie w Multiuniversum. Mnogość opcji, a tym samym stojących przed nami wyborów, jest spora. Trzeba kalkulować co nam się bardziej opłaci, w jakie zestawy portali celować, a do tego odpowiednio przemyśleć kolejność zagrywania kart, bo ma ona tutaj duże znaczenie. I do tego warto także mieć w zanadrzu jakiś wariant awaryjny, w razie gdyby coś stanęło na przeszkodzie naszym planom. Nie ma tu bowiem czasu do stracenia, a każda sprytnie rozegrana runda może nas przybliżyć do zwycięstwa.

Ważne jest dla mnie też to, że gra jest dynamiczna, nie sposób się przy niej nudzić. I to nawet w większym gronie, ponieważ tury graczy przebiegają raczej szybko, a czekając dobrze jest obserwować współgraczy (czy nie planują np. zamknąć portalu, który sobie upatrzyliśmy) oraz obmyślać swoje kolejne posunięcia.

Losowość nie dominuje – owszem co turę dobieramy kilka kart ze stosu, ale dzięki zróżnicowanym możliwościom ich wykorzystania ma się poczucie kontroli nad przebiegiem rozgrywki. Bardziej niż los szyki mogą pokrzyżować przeciwnicy, co jest dużą zaletą gry.

Multiuniversum to pozycja stojąca pomiędzy fillerem a cięższą pozycją na cały wieczór, dzięki czemu
sprawdza się w sytuacjach kiedy mamy mniej czasu, a chcemy zagrać w
jakiś konkretny i wymagający myślenia tytuł. Chce się też do niego wracać, bo wszystkie rozgrywki wyglądają nieco inaczej, a dodatkowo towarzyszy im zwykle sporo emocji.

Ocena Wiktora: 7/10

Ocena Kasi: 8/10

Gra we dwoje:

Wiktor:

Multiuniversum we dwoje sprowadza się do wyścigu między graczami o to, który szybciej zgarnie więcej portali. Gra pozwala wówczas na więcej kontroli, gdyż widzimy jakie narzędzia przygotowuje przeciwnik i na co się czai.

W wariancie dwuosobowym zabawa traci trochę interakcji, gdyż w większości przypadków bardziej opłaca się zbierać własne upatrzone zestawy, niż podkradać przeciwnikowi to, czego potrzebuje. Jasne, idealnie gdy uda się zrobić obie rzeczy na raz, jednak na ogół każdy skupia się na własnych portalach – dlatego też gra przypomina wówczas wyścig. Swoją funkcję pełnią jednak nadal transformatory, które we wredny sposób pozwolą niekiedy zamienić kolejność kart, czy przenieść jeden z portali w inne miejsce, opóźniając tym samym działania oponenta.

Dwuosobowe Multiuniversum podoba mi się trochę mniej niż to w większym gronie. Nie jestem przekonany, czy sięgnąłbym po nie mając grać tylko i wyłącznie z Kasią, jednak sprawdza się jako pozycja dla 2-5 osób.

Kasia:

Jak można by się spodziewać, rozgrywka we dwójkę jest nieco spokojniejsza niż w większej ekipie. Jest mniej przeszkadzania, więc i oczywiście łatwiej planować swoje ruchy z wyprzedzeniem. Czuję też jednak, że przez to gra traci trochę swój lekko zaczepny charakter. Mniej się dzieje nad stołem, a gracze są bardziej skupieni. Z pewnością znajdą się osoby, dla których będą to wyłącznie zalety. Ja nie narzekam, bo i we dwójkę chętnie siadam do gry, lecz mimo wszystko takim złotym środkiem jeśli chodzi o skład grający w Multiuniversum są w mojej ocenie 3 lub 4 osoby.

Ocena Wiktora: 6,5/10

Ocena Kasi: 7/10  

Klimat i tematyka:

Wiktor:

Pomysł na tematykę gry stworzył całkiem przyjemny miks. Jest lekkie zaczepienie o rzeczywistość w postaci CERN-u i Zderzacza Hadronów, a domieszka fantastyki pozwoliła zaprezentować wszystkie te fajne grafiki innych światów, pozostawiając jednak Multiuniversum w sferze bliskiej codzienności. Bo przecież od czasu do czasu słyszy się w mediach o ośrodku badań w Szwajcarii. Sam klimat w grze nie jest jednak odczuwalny. Bieganie po transformatorach i zagrywanie kart ma sens mechaniczny, jednak nie czuć w nim większej głębi tematycznej.

Kasia:

Sądzę że Multiuniwersum ma szansę zainteresować w szczególności tych,
którzy lubią puszczać wodze wyobraźni, ale pozostałych też nie powinno
zniechęcić. Mechanika dominuje tutaj nad tematem, choć kombinowanie jakim sposobem pozamykać te nieszczęsne portale przebija się na obu płaszczyznach, tak więc punkt za spójność. Jeśli chodzi o sam temat to jest on niecodzienny i raczej osobliwy. Nie mniej odkrywanie co też czai się po drugiej stronie (i jak bardzo nie chcielibyśmy mieć z tym do czynienia) okazuje się ciekawym doświadczeniem.

Biorąc pod uwagę, że podczas rozgrywek dość mocno skupiałam się na tych wszystkich symbolach i ich optymalnym wykorzystaniu, to nie udawało mi się poczuć głębi klimatycznej Multiuniversum. Było jednak miło i adekwatnie do dość krótkiego czasu rozgrywki.

Ocena Wiktora: 4/10

Ocena Kasi: 5,5/10 

Podsumowanie:

Wiktor:

Multiuniversum mimo ciemnej i nie kupującej mnie okładki jest grą ładną, w której nie brakuje ciekawych, wręcz odjechanych grafik. Niewielka liczba dostępnych akcji w połączeniu ze zmieniającą się sytuacją na stole dają grę łatwą do przyswojenia, angażującą i dynamiczną, która jednak wymaga pewnego wysiłku umysłowego.

Akceptowalny poziom losowości sprawia, że wynik w dużej mierze zależy od poczynań graczy-naukowców. Multiuniversum nieźle się skaluje oraz zawiera tryb dla jednej osoby.

Kasia:

Multiuniwersum w niewielkim pudelku ukrywa bardzo ciekawą zawartość. Przyciąga niezwykłymi rysunkami, a na dłużej potrafi zatrzymać sprawnie działającą, dającą wiele możliwości mechaniką. Wszystko to podlane jest rozsądną dawką losowości i odrobiną interakcji. Krótki czas rozgrywki i położenie nacisku na aspekty mechaniczne nieco odzierają grę z klimatu, ale nie zmienia to właściwie jej odbioru.

Ocena:

Wiktor:

Jak widzicie po ocenach cząstkowych, Multiuniversum bardziej spodobało się Kasi, która odkryła w sobie pasję do zamykania portali. Może wiązać się to z faktem, że niemal zawsze wygrywała co najmniej kilkoma punktami, nie dając mi większych szans. Mimo tego chętnie siądę do tej niewielkiej karcianki próbując się odegrać.

Multiuniversum wyciągane przy każdym planszówkowym posiedzeniu mogłoby się przejeść i znudzić. To jednak jedna z najbardziej uniwersalnych małych karcianek, w które grałem. Dlaczego? Ponieważ pozwala na zabawę w różnym gronie (1-5 osób), ma umiarkowaną losowość i proste zasady, wymaga jednak trochę kombinowania. Powinna ucieszyć zarówno geeków, jak i mniej zaawansowanych graczy.

Kasia:

Do Multiuniversum podchodziłam trochę jak do ryzykownego eksperymentu chłopaków z Board&Dice. Przekonałam się jednak do tej gry już przy pierwszym rozdaniu, a moje przeświadczenie o jej wyjątkowości trwa do dziś. Połączono tu kilka oryginalnych pomysłów oraz dorzucono parę sprawdzonych elementów i wszystko to działa na prawdę wyśmienicie. Według mnie Multiuniversum gwarantuje dobrą zabawę na długie godziny.

  • Dla kogo?

Dla: miłośników karcianek; szukających czegoś dla 1-5 graczy; planszówkowiczów na wszystkich poziomach zaawansowania; fanów Cthulhu ze względu na nadchodzący dodatek; lubiących nacieszyć oczy ładnymi grafikami

Plusy:

  • ładne grafiki 
  • jasne i proste zasady
  • wiele sposobów wykorzystania kart
  • dość krótka, a jednocześnie satysfakcjonująca rozgrywka
  • duża regrywalność [K.]
  • dobre skalowanie

Minusy:

  • brak kart pomocy dla graczy
  • niewiele klimatu

Grę przekazało nam wydawnictwo Board&Dice. Dziękujemy!

http://boardanddice.com/

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.