Aurimentic – recenzja
Aurimentic wpadł mi w oko podczas oglądania relacji z targów Spiel w Essen. Ładne pudełko, fajne komponenty i… to właściwie wystarczyło. Dlatego też postaraliśmy się o własny egzemplarz do testów. Jak wypadły?
Wiek: 12+
Liczba graczy: 2-4
Czas gry: około 45-90 minut
Wydawca: nikamundus
Tematyka: pogoda, wyspy
Główna mechanika: kontrola obszarów, kości
Dla: początkujących; lubiących losowość i ładne gry
BGG: Aurimentic
Recenzję umożliwiło nam wydawnictwo nikamundus.
Wygląd i wykonanie:
Wiktor:
Spotkałem się z opinią, że okładka gry jest przerażająca. Może coś w tym jest, bo dmuchające na wyspę wiatry wyglądają trochę groźnie, ale sama grafika i sielskie miasteczko na niej prezentują się przyjemnie. W pudle znalazły się planeszetki wysp, trochę drewna (niewielkie sześciany, ale i większe choinki, domki i wieże), żetony i kostki z naklejkami.
Wygląda to estetycznie i przyjemnie. Szkoda, że nie wszystkie drewienka mają swoje unikalne kształty, ale nie można mieć wszystkiego. Podobnie ekonomiczny zabieg zastosowano w przypadku kostki z naklejkami. Wolałbym zwykły nadruk, ale na szczęście naklejki też dają radę.
Kasia:
Okładka Aurimentica dość dobrze oddaje charakter samej planszówki – połączenie spokojnego uprawiania roli ze zmaganiami z szalejącym żywiołem. Komponentów w pudełku nie ma aż tak wiele, choć są one na szczęście bardzo dobrze wykonane. Ładne, żywe kolory oraz planszetki przedstawiające miniaturowe wyspy robią pozytywne wrażenie i zachęcają do wypróbowania gry. Do moich ulubionych elementów należą duże drewniane wieże – są oryginalne i dobrze prezentują się na stole.
W grze zastosowano pewien zabieg „oszczędnościowy” – tzn. zamiast specjalnych kostek są zwykłe k6 z dołączonymi naklejkami. Muszę przyznać, że sprawdza się to całkiem dobrze, w ogóle mi nie przeszkadza, że kostki są oklejone (oczywiście warunkiem jest jakość druku i kleju, które tu są bardzo dobre).
Ocena Wiktora: 7/10
Ocena Kasi: 8/10
Zasady i instrukcja:
Wiktor:
W Aurimenticu celem graczy jest zbieranie pieniędzy, które są jednocześnie punktami zwycięstwa. W tym celu należy tworzyć pola buraków i zboża oraz lasy, które na początku każdego ruchu przynoszą właścicielowi jakiś dochód. By móc go otrzymać znaczniki przedstawiające rośliny muszą tworzyć kwadraty (2 na 2 kostki), no i wyspa musi być kontrolowana przez gracza (mieć jego budynki). Dobrym rozwiązaniem jest też tworzenie pól kryształów, które nie dają pieniędzy, ale punktują na koniec gry.
W swojej turze każdy najpierw rzuca dwoma kośćmi, otrzymuje wskazane przez nie surowce oraz przesuwa znacznik pogody, jeśli wymaga tego wynik rzutu. Następnie może umieścić posiadane znaczniki na wyspach, pamiętając o ograniczeniach: terenie wskazywanym przez planszetkę pogody oraz konieczności wykładania drewienek obok innych już leżących. Gdy w wyniku rzutu na jednej ze ścianek pojawi się burzowa chmura nie otrzymuje się surowców, a jeśli znacznik pogody jest na odpowiednim polu, to usuwa się z planszy wszystkie drewienka z danego typu terenu. Rywalizacja kończy się gdy ktoś zdobędzie odpowiednią liczbę monet lub postawi swój ostatni budynek.
Zasady gry są dobrze wyjaśnione w instrukcji, w której nie brakuje też przykładów. Każda z dostępnych akcji (wystawianie zasobów, ich przemiany itp.) jest dobrze i przejrzyście opisana. Trochę nie podobał mi się sposób przedstawienia w niej przygotowania do zabawy – zdecydowanie wolę punkty, niż ciągły tekst. Także podsumowanie rundy na ostatniej stronie mnie nie przekonało – zastosowano tam formę pytań „co chciałbyś zrobić”, a wystarczyło wypisać w punktach wszystkie możliwości. Same reguły są dość intuicyjne i łatwe do zapamiętania.
Kasia:
Zasady Aurimentica kwalifikują go według mnie do kategorii gier familijnych. Jeśli jedna osoba zna język angielski (lub niemiecki), to jest w stanie wytłumaczyć pozostałym reguły bez żadnego problemu. Na ostatniej stronie instrukcji umieszczono wygodny skrót zasad, który ułatwia orientację np. w kosztach poszczególnych akcji. Trochę szkoda, że nie umieszczono takiej przypominajki na osobnej kartce czy dwóch, bo wtedy gracze mieli by do niej lepszy dostęp.
Planszetka pogody oferuje dwa warianty rozgrywki, z których tylko jeden gwarantuje przetrwanie naszych budynków. Nie jestem zwolenniczką partii w wariancie trudniejszym (z niszczeniem budowli), ponieważ wtedy wpływ losowości na grę jest tak duży, że dla mnie praktycznie nie do przyjęcia.
Ocena Wiktora: 7/10
Ocena Kasi: 7/10
Rozgrywka:
Wiktor:
Aurtimentic to gra z ciekawym pomysłem, ale też kilkoma wadami, na które nie sposób nie zwrócić uwagi. Zacznę od kwestii pozytywnych, by później trochę poskakać między dobrymi i złymi cechami planszówki.
Fajnym rozwiązaniem jest planszetka pogody, która reguluje dużą część rzeczy w grze. Wskazuje na jakich terenach można wystawiać surowce, jakie są dostępne do zakupu oraz które z nich zostaną ochronione w wypadku złej pogody. Dodaje to zabawie nieprzewidywalności. Rozgrywka jest dynamiczna i nawet w pełnym gronie nie oczekuje się zbyt długo na swój ruch – wynika to z prostej struktury tury. Sam Aurimentic jest dość lekką planszówką, w której losowość (o tym za chwilę) połączono z mechaniką kontroli obszarów. Trzeba zarówno zajmować najkorzystniejsze miejsca tak, by tworzyć generujące dochody pola, ale też przejmować kontrolę nad wyspami budując domki (dające 1 punkt wpływu) i wieże (3 punkty wpływu).
Do dyspozycji graczy oddano również akcje dodatkowe, jak np. zamiana dwóch surowców w jeden inny, postawienie dodatkowego drewienka (zależne od toru pogody). Zdobywanie żetonów robotników, budowanie oraz transmutacja znajdujących się na planszy kostek i drzew. Polega ona na zmianie typu surowców już wyłożonych na wyspy i jest dostępna tylko przy ich odpowiednim układzie. Nieprzewidywalne zmiany pogody można próbować okiełznać ofiarami ze zboża, które możemy złożyć na koniec naszej tury, by zmienić aurę. Całość tworzy obraz lekkiej, pozwalającej jednak pokombinować gry rodzinnej. I wówczas na scenę wkracza losowość.
Od szczęścia w Aurimenticu zależy wiele, niestety aż za wiele. Na pierwszy plan wysuwają się rzuty kośćmi generujące surowce. Nie dość, że prawie nie mamy na nie wpływu, to jeszcze może zdarzyć się tak, że kilka tur z rzędu wypadnie na nich chmura symbolizująca złą pogodę i nie dostaniemy żadnych surowców. W przypadku gdy zaczyna się turę bez nich nieudany rzut można powtórzyć, lecz jego wynik jest już obowiązujący. Mechanika kości ma jeszcze jedną widoczną wadę: sprawia, iż zabawa na początku bardzo wolno się rozkręca. Pierwsze tury to więc jedynie monotonne turlanie. Na szczęście wszystko idzie na ogół dość sprawnie, jednak wciąż wydaje mi się, że można było zrobić coś, by tego uniknąć – na przykład dać graczom jakieś startowe surowce. W grze irytuje też niszczenie pól powodowane przez złą pogodę. To jeden z najważniejszych elementów zabawy, ale niekiedy potrafi sprawić, iż całość ciągnie się niemiłosiernie (gdy w niemal każdym rzucie coś jest zdejmowane z wysp), a niekiedy brak szczęśliwego rzutu sprawia, iż osoba gromadząca kryształy (punktujące na koniec) jest nie do zatrzymania.
Losowość łączy się w Aurimenticu z pewnymi nakładanymi przez zasady ograniczeniami. Na przykład w każdej rundzie można kupić albo sprzedać tylko jeden dostępny surowiec. Bardziej życie uprzykrza jednak reguła dotycząca wykładania surowców: należy je stawiać na konkretnym typie terenu (to akurat nie problem), ale tylko tak, by sąsiadowały z innymi zasobami tego typu. Przez to niekiedy nawet w kilku kolejkach możemy nie być w stanie zrobić czegoś sensownego. Teoretycznie rozwiązaniem jest transmutacja lub blokowanie dostępnych pól, lecz w praktyce sprawdza się to średnio. Ponadto życie przeciwnikom utrudniać mogą chwasty, które często rozrastają się na wyspach. To też element interakcji, bo – podobnie jak i inne surowce – umieszczane są tam przez graczy. Można tutaj próbować jakichś ciągów akcji, by dołożyć kostkę, zgarnąć bonusy, dołożyć kolejne, przemienić je w inne, postawić budynek… Niby wszystko to sprawia, iż w Aurimenticu jest trochę kombinowania, ale rozwiązanie to po prostu mi się nie podobało.
Aurimenticowi trzeba jednak oddać, że jest dość regrywalny. Zarówno wyspy, jak i planszetka pogody są dwustronne, co sprawia, iż można trochę sterować poziomem trudności. Także sam fakt, iż wysp jest aż siedem, a w zabawie bierze udział tylko pięć sprawia, iż w układzie startowym nie czuć powtarzalności (chociaż ta może wkradać się w kolejne partie). Skoro już o przygotowaniu rozgrywki mowa, bardzo nie podeszła mi zasada każąca rozłożyć początkowe zasoby na planszy w sposób „jak najbardziej losowy”. Przy siedmiu wyspach jest to jednak trudne – wolałbym jakiś bardziej precyzyjny zapis w instrukcji.
Aurimentic jest więc pozycją, która nadaje się według mnie tylko dla graczy początkujących, którym nie przeszkadza duża losowość. Może odnalazłyby się w niej też dzieci.
Kasia:
Wyróżnikiem Aurimentica jest niewątpliwie ciekawa mechanika związana z planszą pogody. Podoba mi się pomysł na dodanie grze realizmu dzięki takiemu czynnikowi wpływającemu na rozgrywkę. Nie jestem jedynie przekonana czy to rozwiązanie zaimplementowano z sukcesem.
Mam przede wszystkim duże wątpliwości co do turlania kostkami, które ma bardzo duży wpływ na rozgrywkę. Brakuje mi tu mechanizmu obrony przed jego skutkami czy wpływania na wynik. Jesteśmy więc z góry skazani na to, co wypadnie. Czasem możemy sporo zyskać, a czasem los sprawi, że praktycznie stracimy kolejkę, co jest frustrujące szczególnie na początku gry.
W Aurimenticu mamy też dość ograniczone możliwości zdobywania surowców – poza tym co wyrzucimy na kościach możemy jedynie przy określonej pogodzie kupować konkretne surowce za monety. Trochę pomaga tu możliwość wymiany dwóch jednakowych zasobów na jeden „lepszy”. Trzeba więc dość mocno kombinować jak jedno czy dwa niechciane drewienka przekształcić w coś potrzebnego. To jest ta ciekawa strona gry – manipulowanie zasobami – której jednak jest tu trochę za mało, gdyż czasem po prostu nie ma ciekawej opcji wymiany. Dodatkowo bardzo restrykcyjne są zasady określające w jakim miejscu możemy sadzić daną roślinę, a możliwości te są ściśle związane z aktualną aurą. To niestety w dużej mierze uniemożliwia długofalowe planowanie.
Pomimo tego, że do wyboru mamy kilka różnych wysp i nie ze wszystkich korzystamy w każdej rozgrywce, na dłuższą metę gra może wydawać się nieco zbyt powtarzalna. I nie chodzi o identyczny przebieg rozgrywek, a o odczucia z poszczególnych partii. Zdawanie się w dużym stopniu na los oraz ograniczone możliwości przewidzenia i zaplanowania czegokolwiek sprawiają, że grę tę należy traktować jako coś lekkiego i nie brać do siebie (czasem bardzo dużych) rozbieżności w końcowych wynikach. Z tego też względu sądzę, że może to być całkiem ciekawa pozycja na początek przygody z planszówkami, natomiast dla doświadczonych graczy ma ona zbyt mało do zaoferowania.
Ocena Wiktora: 3,5/10
Ocena Kasi: 4,5/10
Gra we dwoje:
Wiktor:
Aurimentic we dwoje nie działa najlepiej i paradoksalnie trwa chyba dłużej niż w większym gronie. Ale znów – czas zabawy zależy od szczęśliwych (lub nie) rzutów. Może zdarzyć się tak, iż co chwilę uprawy będą niszczone, a partia nie będzie chciała się skończyć. Większa liczba graczy napędza jednak chociażby wyścig o kontrolę nad wyspami, a przecież postawienie ostatniego budynku kończy zabawę.
We dwoje grało mi się po prostu smętnie. Na tyle, że jednej z partii nawet nie skończyliśmy, bo prawie zasypiałem przy stole. Mało emocji, za dużo przestrzeni by sensownie rywalizować i zdecydowanie zbyt wiele kwestii uzależnionych od losu.
Kasia:
Jeśli już zdarzy mi się siąść ponownie do Aurimentica to raczej nie po to, by grać w niego w parze. W takim układzie sama rozgrywka może nie różni się jakoś mocno, ale bardziej dotkliwie odczuwałam zdarzające się nieraz dysproporcje w wynikach. Po prostu łatwiej znieść złośliwy los, jeśli widzisz, że inni też nie mają lekko. Inną sprawą jest fakt, że oboje z Wiktorem mamy już wiele planszówek za sobą i Aurimentic nie był w stanie dostarczyć nam wystarczająco dobrej jakościowo rozrywki.
Ocena Wiktora: 2,5/10
Ocena Kasi: 3,5/10
Klimat i tematyka:
Wiktor:
Aurimentic jest ładnym, prostym euro. Fajnie rozwiązano w nim kwestię pogody, większość elementów zabawy pasuje do tematyki i klimatu. Dorzucono tutaj też trochę fantastyki w postaci ofiar wpływających na pogodę oraz magicznych miejsc, za których zajęcie otrzymuje się dodatkowe surowce lub możliwość przesunięcia znacznika aury. Rozrastające się i zarastające wzajemnie pola też mają sens.
Mimo tej spójności klimat w Aurimenticu nie był dla mnie raczej odczuwalny. Sytuację ratowała ładna i przyjemna szata graficzna.
Kasia:
Jak na dość jednak prostą grę temat wydaje się tutaj całkiem spójny z mechaniką. To, że przy deszczowej pogodzie lepiej rosną buraki, a do wybudowania domu potrzeba surowców i ludzi niezaprzeczalnie ma sens. Największym problemem jest jednak dla mnie rola kostki w tej układance. Z jednej strony obrazuje ona nieprzewidywalność pogody, z tym się mogę zgodzić, z drugiej natomiast w zupełnie przypadkowy sposób dostarcza nam zasobów. Być może to sprawia, że gra, mimo że dość ciekawa tematycznie, to jest jednak raczej mało klimatyczna. Spędzenie przy niej czasu staje się jednak przyjemniejsze, jeśli wziąć pod uwagę jej świetny wygląd.
Ocena Wiktora: 3/10
Ocena Kasi: 5/10
Podsumowanie:
Wiktor:
Aurimentic to ładna i przystępna familijna gra euro. Ciekawy pomysł na tematykę (targane pogodą wyspy) oraz związana z aurą mechanika nikną jednak pod przytłaczającą wszystko losowością. Szczególnie boli uzależniony od niej czas trwania jednej partii oraz dość wolno rozkręcająca się zabawa. Trzeba jednak przyznać, że mimo niej można tutaj podjąć kilka decyzji – od tworzenia pól po zajmowanie wysp czy wymianę zasobów. Tryb dwuosobowy, mimo że nie różni się regułami, nie zasługuje moim zdaniem na uwagę. Najlepiej siadać do Aurimentica we troje lub czworo.
Kasia:
Aurimentic to bardzo ładnie i porządnie wykonana gra, w której widać oryginalny zamysł i ciekawy temat. Mechanicznie jednak wymaga ona dopracowania, jeśli miałaby cieszyć zaawansowanych graczy. Dominujący jest tu wpływ losowości, co powoduje pewien zgrzyt zwłaszcza w odniesieniu do dość rygorystycznych zasad określających metody wymiany zasobów. Istotną sprawą są natomiast łatwe do przyswojenia zasady, które nie będą barierą dla nowych graczy.
Ocena:
Wiktor:
Potraktowałem grę dość ostro, dlatego miejcie w pamięci, że to debiut Nikolausa R. Friedricha. I że to jednak tytuł familijny, a przecież nie wszystkim rodzinom przeszkadza losowość. To debiut pod niektórymi względami udany, na pewno w wymiarze samego pomysłu i poszukiwania ciekawych, nowych rozwiązań. W Aurimenticu widzę potencjał na wersję 2.0, jednak w chwili obecnej mechanika zdominowana przez losowość sprawia, iż nie bawię się przy nim dobrze. Bardzo trudno pisało mi się ten tekst, gdyż chciałbym polubić tę grę. Przyznam, że grając bardziej na luzie było trochę lepiej, ale niestety, Aurimentic mi się nie spodobał.
Kasia:
Jak dla mnie zbyt wiele jest w Aurimenticu restrykcji, ograniczeń, a jednocześnie za dużo losowości. Sprawia to, że trudno tę grę traktować do końca poważnie, gdyż nie można tu zbyt wiele zaplanować. Jeśli jednak podejdziemy do niej jako do luźnej rozrywki, w którą można wciągnąć kogoś niezaznajomionego z hobby, to jest już lepiej. Dla zaawansowanych nie będzie to jednak najlepszy wybór. Mam nadzieję, że wydawnictwo będzie się rozwijać, bo widzę w ich pomysłach potencjał na ciekawe planszówki.
Plusy:
- bardzo ładne i solidne wykonanie
- proste zasady
- oryginalna mechanika pogody
- szybkie tury
Minusy:
- bardzo duża losowość wpływająca na całą zabawę
- wolno się rozkręca
- niewiele oferuje zaawansowanym i średnio doświadczonym graczom
- losowe rozłożenie zasobów podczas przygotowywania [W.]
Recenzję umożliwiło nam wydawnictwo nikamundus . Dziękujemy!