Queendomino – recenzja
Queendomino to druga część dobrze przyjętego Kingdomino autorstwa Bruna Cathali. Po upadku Games Factory serię przejęło wydawnictwo FoxGames, co znaczy, że chyba się kalkulowało 😉
Wiek: 8+
Liczba graczy: 2-4
Czas gry: około 30 minut
Wydawca: FoxGames
Tematyka:średniowiecze, fantasy
Główna mechanika: dokładanie kafelków
BGG: Queendomino
Grę przekazało nam wydawnictwo FoxGames.
Wygląd i wykonanie:
Wiktor:
Nie będę oryginalny i powtórzę to, co pisałem w tekście o Kingdomino. Gra ma ładną, kolorową i zachęcającą ilustrację na pudełku i równie barwną zawartość. W środku znajdują się głównie kafelki tytułowego domina, przedstawiające różnego rodzaju tereny (łąki, pola, lasy, wody, kopalnie, bagna i, będące nowością w stosunku do poprzedniej gry z serii, pola miasta). Do tego wszystkiego dochodzą meeple władców, drewniane wieże i malutkie, bardzo fajnie wyglądające drewienka przedstawiające rycerzy. Wszystko to umieszczono w wygodnej wyprasce.
Queendomino jest ładną grą, a dodatkowo na kafelkach znalazło się miejsce na różne smaczki, które sprawiają, że nie wszystkie tereny wyglądają identycznie.
Kasia:
W pudełku Queendomina porządna wypraska trzyma w ryzach dobrej jakości komponenty, wśród których królują okraszone bardzo przyjemnymi, szczegółowymi grafikami kafle. Te z resztą szczególnie cieszą, bo są grubaśne i bardzo solidne. Sympatyczne są również drewniane figurki królów oraz smoka i królowej. W Queendomino spotkałam też prawdopodobnie najmniejsze drewniane ludziki spośród wszystkich znanych mi planszówek. Rycerze są niemal mikroskopijni, choć w sumie nieźle się sprawdzają podczas partii, ponieważ nie wadzą, kiedy ich umieścimy na którymś z pól naszego królestwa.
Trudno nie zauważyć, że kafle terenu przez pierwszych kilka rozgrywek pruszą lekko z rantów, co jest pewnie pozostałością procesu produkcyjnego. Jest to zresztą jeden z dwóch niewielkich problemów, jakie napotkałam w grze. Drugi to dziwne żetony monet o wartości 9. Graczom zdarza się je brać za szóstki, co czasem może prowadzić do lekkiego zamieszania.
Ocena Wiktora: 8/10
Ocena Kasi: 8/10
Zasady i instrukcja:
Wiktor:
Pamiętacie banalnie proste Kingdomino? W nowej odsłonie serii dorzucono kilka mechanik, które sprawiają, że reguły są nieco bardziej skomplikowane. Paradoksalnie jednak największy problem mieliśmy z samym przygotowaniem zabawy i momentem odsłaniania kafelków terenu przed rozpoczęciem rywalizacji. Zabrakło jakiegoś jasnego wypunktowania tego w zasadach. Poza tym trzeba pamiętać o kolejności działań (kiedy dokładamy kafelek, kiedy rycerza, budynek). Mimo nowych elementów i rozwiązań wciąż jest to tytuł przystępny, którego reguły można dość szybko wytłumaczyć. Widać jednak nieco większe zaawansowanie gry niż w przypadku Kingdomino.
- Queendomino – instrukcja (PDF, 3,8 MB)
Kasia:
Mimo, że nieco bardziej skomplikowane niż Kingdomino, Queendomino nadal pozostaje grą przystępną nawet dla planszówkowych świeżaków. Najważniejszą sprawą jest zapamiętanie możliwych akcji i kolejności ich wykonywania. Potem już jest z górki, a do instrukcji raczej się nie wraca.
Na stole przygotowuje się tor budynków (szara planszetka) oraz cztery kafelki terenu, na których gracze ustawiają swoje pionki (królów). Tereny mają na odwrotach liczby oznaczające kolejność, w jakiej się je układa (niższe jako pierwsze). Wykłada się też kolejne cztery kafelki terenu i w ten sposób wyznacza kolejność gry – osoba z pionkiem na pierwszym od góry kafelku dobiera płytkę i przekłada swojego króla na jeden z kafelków w rzędzie obok, tym samym określając jego kolejność w następnej rundzie. Co do zasady płytki z wyższą liczbą są silniejsze i bardziej wartościowe, ale oznaczają, że będzie się grało później. Coś za coś. Z kafelków tworzy się królestwo o rozmiarze 5 pól (każda płytka liczy się więc jako 2 pola) na 5 pól. Zamek nie musi znajdować się w środku królestwa, ale w ten sposób najłatwiej jest chyba wszystko „ogarnąć” i wyliczyć. Tereny dokładamy tak, jak w grze domino – muszą do siebie pasować chociaż jedną stroną, przy czym kafelek z zamkiem jest dżokerem.
Partia Queendomino odbywa się w serii rund, podczas których kolejność graczy określa rozmieszczenie ich znaczników króli na kaflach terenu. Aktywny gracz ma każdorazowo do wykonania 5 różnych akcji, z których tylko dwie są obowiązkowe:
- Dołożenie do swojego królestwa kafelka, na którym stał król (przestrzegając ograniczeń) – OBOWIĄZKOWA
- Umieszczenie posiadanego rycerza (lub 2) na polu królestwa i zebranie odpowiedniej liczby monet (podatku) – OPCJONALNA
- Opłacenie kosztu jednego z dostępnych budynków i wybudowanie go na którymś z czerwonych pól miasta i ewentualnie otrzymanie natychmiastowego bonusu – OPCJONALNA
- Zapłacenie monety i skorzystanie ze smoka w celu zlikwidowania jednego kafelka budynku z puli – OPCJONALNA
- Postawienie króla na nowym kaflu terenu z puli na kolejną rundę – OBOWIĄZKOWA
Gra kończy się, kiedy wyłożone zostaną wszystkie kafle terenu. Wtedy podliczamy punkty (iloczyn pól danego typu i koronek tym terenie, za monety i za bonusy, które zapewniają budynki), a wygrywa oczywiście osoba z największą ich liczbą.
Ocena Wiktora: 7/10
Ocena Kasi: 7,5/10
Tor budynków ze smokiem gotowym do spalenia jednego z kafelków. |
Rozgrywka:
Wiktor:
Nowe mechaniki, których nie było w Kingdomino budzą we mnie mieszane uczucia. Podoba mi się rozwiązanie dotyczące budynków, które zapewniają bonusy, punkty na koniec partii i zmieniają trochę całą rozgrywkę kładąc nacisk na coś poza samym łączeniem płytek domina. Z tej opcji korzystałem dość często i na ogół przynosiła ona wymierne korzyści w postaci punktów zwycięstwa. Niektóre typy budynków pozwalały też zagospodarować niepunktujące tereny nagradzając punktami np. za każdy las. Całkiem przydatni okazali się też rycerze, którzy zapewniają dodatkowe fundusze, które można wydać na budynki lub wykorzystać jako dodatkowe punkty zwycięstwa. Premiują oni duże tereny.
Mechanizm z królową działającą jako dodatkowa korona (czyli mnożnik punktów za dany rodzaj terenu) wydaje się trochę przekombinowany w stosunku do efektów, ale rozumiem też, że gra jest skierowana do początkujących graczy. W naszych partiach nigdy nie udało mi się zdobyć względów królowej, ale często udawało się to Kasi. Najmniej przydatnym mechanizmem był wg mnie ten związany ze smokiem, który mógł usunąć jeden z kafelków budynków z toru. Może miał on wprowadzać trochę interakcji, ale u nas to zawiodło. Korzystaliśmy z niego sporadycznie i poza ładnym znacznikiem smoka nie wnosił nic do rozgrywek.
Queendomino jest dość szybkie i nie wymaga zbyt wielkiego móżdżenia przy stole. To tytuł z rodzaju prostszych, które można wyciągnąć praktycznie w dowolnym gronie. Dzięki temu sprawdza się świetnie w roli gry rodzinnej. Mimo sporego doświadczenia z planszówkami bawiłem się przy nim dobrze. Dokładanie kafelków do swojego królestwa nadal bawi, chociaż czuć też, że trzon mechaniki pozostał bez zmian.
Głównym elementem rywalizacji w Queendomino jest dobieranie kafelków. Nie jest to bezpośrednią, wredną interakcją, jednak często rzut oka do przeciwnika pozwala podjąć decyzję, gdy 2-3 płytki wydają się mi równie atrakcyjne. Zaletą tego rodzinnego tytułu jest to, że właściwie poza tym elementem każdy sobie rzepkę skrobie, małe są więc szanse na jakieś negatywne emocje.
Królowie na kafelkach, rozkładamy właśnie kolejne cztery płytki. |
Kasia:
W Queendominie trzon gry stanowi mechanika tworzenia własnego królestwa poprzez dokładanie kolejnych kafli domino, która jest kalką tej z Kingdomino. Do tego dołożono parę nowych elementów, a konkretnie kilka dodatkowych, opcjonalnych akcji. Dzięki temu w trzeba kombinować nie tylko nad tym jaki kafel wybrać i jak go dołożyć, ale również kiedy opłaci się dołożyć rycerza czy który budynek pozwoli najlepiej zapunktować na koniec partii.
Najważniejszą innowacją względem „królewskiej” wersji domina jest właśnie możliwość stawiania budynków na naszych włościach. Ich główną funkcją jest zapewnienie nam dodatkowych możliwości punktowania, ale dają też różne bonusy, które mogą ułatwić nam rozgrywkę w jej trakcie. Co za tym idzie zwiększa się głębia zabawy, bo Queendomino stawia przed nami kilka wyborów i opcji w każdej turze. A i strategia na całą rozgrywkę może być zmienna, zależnie od naszego widzimisię lub też pojawiających się okazji.
Biorąc pod uwagę jak fajnie wygląda figurka smoka, trochę rozczarowała mnie jego funkcja. W trakcie naszych partii gad był wykorzystywany bardzo sporadycznie. Jestem pewna, że byłoby inaczej gdyby pozwalał niszczyć coś przeciwnikom, a nie tylko usuwać kafelki z puli ;). Jeśli już zaś mowa o interakcji, to w Queendomino jest jej niezbyt dużo, ale niewątpliwie stanowi dość istotny element zabawy. Przede wszystkim wybierając kafel na kolejną rundę blokujemy go rywalom, czasem kierując się wyłącznie własną korzyścią, a czasem kalkulując, że mógłby się zbytnio przydać któremuś przeciwnikowi. Nie powiedziałabym jednak, że Queendomino jest jakąś wredną grą. To jednak tytuł rodzinny i myślę, że nawet osoby niezbyt przychylne negatywnej interakcji nie powinny przy stole narzekać.
Queendomino sprawiało mi frajdę w zasadzie w każdym składzie, choć największe poczucie współzawodnictwa i najbardziej wyczuwalna interakcja pojawiała się podczas partii w pełnym składzie. Ciekawą opcją jest też możliwość rozgrywania partii nawet w pięcio-, sześcio-, czy wręcz ośmioosobowym składzie. To dzięki wariantowi łączenia Queendomino z kafelkami z Kingdomino. Mając więc obie gry można zapewnić sobie dodatkowe pokłady regrywalności, która i tak jest całkiem przyzwoita w tym tytule.
Ocena Wiktora: 7/10
Ocena Kasi: 7,5/10
Źle rozplanowane królestwo – zmieści się w nim jeszcze tylko jedna płytka i zostaną dwie dziury (po lewej i na dole po prawej) |
Gra we dwoje:
Wiktor:
Queendomino we dwoje działa na tej samej zasadzie co Kingdomino. Nadal wykłada się po 4 kafelki na rundę, a każdy z graczy ma do dyspozycji po dwa pionki króli. Dzięki temu wykonuje w rundzie dwie tury (na tej samej zasadzie co przy grze w większym gronie), kafelków w królestwie przybywa więc dwa razy szybciej. By nieco wydłużyć czas zabawy wprowadzono więc zasadę, że buduje się królestwo o rozmiarach nie 5×5 (jak w trybie wieloosobowym), a 7×7. Poza tym w partiach we dwoje nie czuć praktycznie żadnej różnicy. Rywalizacja zależy od tego, na czym skupią się gracze i jak przebiega partia. Podobnie jak w większym gronie mogą walczyć o te same kafelki albo też pójść w całkiem innym kierunku.
Kasia:
Podczas partii w parze zasady ulegają lekkiej modyfikacji, co może mieć wpływ na odczucia z zabawy. Każdy gra dwoma pionkami, a to oznacza wybieranie dwóch kafli w rundzie. Troszkę zmniejsza się poczucie rywalizacji, bo przeciwnik jest tylko jeden i jeśli akurat będziemy mieć różne plany na tworzenie naszego królestwa, to w zasadzie możemy niespecjalnie wchodzić sobie w drogę.
Ocena Wiktora: 7/10
Ocena Kasi: 7/10
Ocena:
Wiktor:
Trudno mi nie oceniać tego tytułu bez odniesienia do Kingdomino. Obie gry bazują na tej samej podstawowej mechanice, więc porównania nasuwają się same. Na pewno na półce zostawimy sobie tylko jeden z tytułów, na oba nie widzę tam miejsca, szczególnie że jednak na ogół siadamy do nieco bardziej zaawansowanych gier. Który pozostanie? Trudno mi w tej chwili powiedzieć. Każdy ma swoje zalety: Kingdomino jest szybsze i prostsze, nie wymaga praktycznie odświeżania zasad nawet po długim czasie, Queendomino ma bardzo fajną mechanikę budynków i kilka urozmaiceń, które sprawiają, że dłużej zachowuje świeżość, nawet przy częstym graniu. Chciałbym sprawdzić jeszcze Erę Giganów, czyli dodatek do obu tytułów, może to on okaże się takim „sweet spotem”, optymalnym wyważeniem między prostotą a urozmaiceniami.
Czy polecam Queendomino? Tak. Jeśli Kingdomino wydaje się zbyt proste, wracacie do niego często i chcecie odświeżyć sobie zabawę, to nowa gra w serii się sprawdzi.
Kasia:
Nie ukrywam, że byłam do Queendomino nastawiona nieco sceptycznie (jak zwykle do akcji niebezpiecznie przypominających odcinanie kuponów…), ale ostatecznie jestem całkiem zadowolona, choć przyznam, że nie udało się
powtórzyć efektu świeżości i porażającej elegancji zasad, które urzekły
mnie w Kingdominie. Dla początkującego gracza Queendomino może być jednak bardzo dobrą propozycją rodzinną. Dla wyjadacza, będzie raczej przyjemnym, lekkim przerywnikiem. Może też swobodnie połączyć przy stole obie te grupy.
- Dla kogo?
Dla: początkujących i średnio zaawansowanych; fanów Kingdomino szukających czegoś nieco trudniejszego
Przypomina nam: Kingdomino; Kakao; Park Niedźwiedzi; gry z serii Carcassonne
Plusy:
- solidne i ładne wykonanie
- przystępne zasady
- możliwość łączenia z Kingdomino
Minusy:
- mało użyteczny smok
- mylące się żetony (9 brane za 6)
Grę do recenzji przekazało nam wydawnictwo FoxGames. Dziękujemy!
One Comment
dentoforum
Jest to druga ulubiona gra moich dzieci. Dobrze, że postanowili stworzyć coś tak fajnego.