recenzje planszówek

Wyprawa do El Dorado – recenzja

Wiek: 10+
Liczba graczy: 2-4
Czas gry: ok. 45 min.
Wydawca: Nasza Księgarnia
Tematyka: dżungla, podróż
Główna mechanika: budowanie talii, ruch po planszy
Dla: początkujących, średnio zaawansowanych
Przypomina nam: Survive: Escape from Atlantis!, Brzdęk!
BGG: The Quest for El Dorado
Instrukcja: Wyprawa do El Dorado – zasady

Współpraca reklamowa. Grę przekazało nam wydawnictwo Nasza Księgarnia.

Różne rodzaje terenów wymagają użycia innych symboli z kart, a niekiedy odrzucenia ich z ręki.

Opinia:

Wiktor:

Wyprawa do El Dorado już od pierwszego spojrzenia sugeruje, że jest rodzinnym tytułem. Kolorowa okładka nie odbiega od równie barwnej zawartości. W pudełku znajduje się kilka dużych elementów mapy/planszy, kilka mniejszych, trochę żetonów, meeple, no i przede wszystkim karty. Gra jest wykonana na tyle porządnie, że po kilkunastu partiach nasz egzemplarz nadal jest w dobrym stanie i ma przed sobą liczne rozgrywki.

Wyprawa do El Dorado opiera się na dwóch głównych mechanikach: budowaniu talii (deck building) oraz ruchu po planszy. W swojej turze zagrywamy karty, które generują punkty ruchu (w zależności od koloru pozwalają ruszać się po dżungli lub wodzie), pieniądze (do kupowania kart i ruchu po wioskach) oraz inne efekty, zgodnie z opisami na kartach. Celem zabawy jest jak najszybsze dojście do tytułowego El Dorado, znajdującego się na ostatnim kafelku trasy.

Zabawa to z jednej strony tworzenie talii i takie planowanie trasy, aby jak najlepiej wykorzystać posiadane punkty ruchu, z drugiej wyścig o dojście do „wąskich gardeł” przed przeciwnikami, by np. zablokować im drogę, zajmując najtańsze z okolicznych pól. By wejść na niektóre musimy – zamiast wydawać punkty ruchu – odrzucić kartę z ręki albo całkiem usunąć ją z gry.

W większym gronie Wyprawa do El Dorado staje się wrednym tytułem, bo blokowanie i przeszkadzanie sobie wzrasta wraz z liczbą graczy. Jednocześnie w grze nie ma innej bezpośredniej interakcji – nie możemy usuwać przeciwnikom kart z ręki, nie zadajemy żadnych obrażeń, nie możemy cofnąć nikogo na start.

Gra ma też wbudowany moduł Jaskinie, który można wykorzystać podczas rozgrywki. Dodaje on żetony umieszczane na polach skał, które pozyskuje się za zakończenie przy nich ruchu – to losowe, dodatkowe bonusy, które można wykorzystać później by np. poruszyć się o dodatkowe pole. Niby mała rzecz, ale urozmaica zabawę i graliśmy prawie zawsze z ich wykorzystaniem.

Regrywalności tytułowi dodaje zmienny układ planszy. W instrukcje jest kilka sugestii jej ułożenia, jednak można tworzyć także własne trasy. Do tego mechanika budowania talii sprawia, że każda rozgrywka jest inna, a Wyprawa do El Dorado bawi nawet podczas kilku partii z rzędu.

Największą zaletą i czymś, co sprawia, że lubię siadać do tej gry, są emocje, które wywołuje. Mając proste zasady pozwala w pełni skupić się na rywalizacji o dotarcie do tytułowego El Dorado, blokowaniu przeciwników i optymalizowaniu talii tak, by jak najszybciej dotrzeć do mety.

Kasia i moja mama, na dowód, że gra jest przystępna nawet dla mniej zaawansowanych.

Kasia:

Wyprawa do El Dorado kolorową okładką zachęca do wzięcia udziału w tytułowej wyprawie. W pudełku sporo jest równie barwnych planszetek i kart – te pierwsze nie są może piękne, ale za to czytelne, te drugie prezentują się całkiem przyjemnie.

Zasady Wyprawy do El Dorado są przestępne nawet dla niezbyt doświadczonych graczy. Pomaga dodatkowo płytka ekspedycji, na której opisano przebieg gry. Pełni ona także funkcję organizacyjną, czyli porządkuje pole gry, dzięki czemu łatwiej jest się odnaleźć początkującym w mechanice budowania talii.

Wyprawa do El Dorado to planszówka, która fajnie łączy wyścig z mechaniką budowania talii (przypomina mi w tym dość mocno Brzdęka, jednak jest prostsza). Bezpośrednia rywalizacja, czyli właśnie wyścig, zapewnia emocje w trakcie rozgrywki. Przy czym gracze mają tu dużą swobodę jeśli chodzi o kierunek rozbudowy swojej talii oraz wybór najlepszych ścieżek w drodze do tytułowego miasta. Summa summarum jest tu zaskakująco duże pole do kombinowania, bo dochodzi jeszcze dylemat – jak bardzo opłaca się rozbudowywać talię? Czasem można zbytnio zafiksować się na kupowaniu kart i stracić z oczu wyścig rozgrywający się na planszy.

Smaczku rozgrywce dodaje fakt, że dano możliwość wykorzystania dowolnej karty na ręce dla jej zdolności lub jako złoto do zakupu nowych kart do talii. Dzięki temu nawet kiepski dociąg można przekuć w coś sensownego, co przysłuży nam się w przyszłości. Nie zmienia to jednak tego, że czasem możemy zostać na parę kolejek przyblokowani w danym miejscu – szczególnie jeśli wpakujemy się gdzieś nierozsądnie, zapominając o tym, że nie mamy odpowiednich kart, by pójść dalej lub jeśli rywal (złośliwie lub nie) stanie nam na drodze.

Ze względu na różne możliwości ułożenia planszy oraz losowy dobór kart w trakcie rozgrywki, zabawa jest bardzo regrywalna. Za każdym razem budzi też te same emocje. No i po kilku partiach warto dorzucić wariant z jaskiniami, które dają dodatkowe bonusy podróżnikom, dzięki czemu jest jeszcze ciekawiej i regrywalniej.

Ocena Wiktora: 8,5/10
Ocena Kasi: 8/10

Karty zapewniają różne symbole potrzebne do poruszania się po planszy.

Gra we dwoje:

Wiktor:

Nie ma co ściemniać – Wyprawa do El Dorado najfajniej wypada w większym gronie. We troje i czworo gra pokazuje pazur i swoje najlepsze oblicze. Partie we dwoje są okej, jednak rywalizacja jest wyraźnie inna. Każdy z graczy ma dwóch swoich ludzi i by wygrać musi dotrzeć do mety parą. Mimo takiej samej liczby meepli na planszy co przy czterech graczach, jest mniej emocjonująco. Przy 3-4 osobach sam tłok w wąskich gardłach robi swoje, w wariancie dwuosobowym możemy jednak przesuwać obu swoich ludzi. To nadal ta sama, dobra planszówka, ale jednak nie taka sama 😉

Mechanicznie nadal kupujemy i zagrywamy karty, pokonujemy kolejne tereny i staramy się zakończyć Wyprawę do El Dorado przed przeciwnikiem, ale według mnie tego typu „luźne” planszówki korzystają z dodatkowych osób przy stole.

Za zakończenie ruchu przy jaskini można dobrać jeden z żetonów.

Kasia:

Wyprawa do El Dorado działa we dwoje, nie wymaga przy tym jakichś specjalnych zabiegów w rodzaju wirtualnych graczy itp. Oferuje jednak nieco inne odczucia, ponieważ każdy gracz kieruje dwoma pionkami. Wprowadza to do gry nieco więcej strategii – sami decydujemy którym pionkiem poruszymy w danej turze, z tym, że do El Dorado musimy doprowadzić i tak oba. To ciekawe rozwiązanie, choć osobiście jestem raczej fanką rozgrywek w większym gronie. Jest wtedy zwyczajnie weselej. Więcej dzieje się na planszy, wyścig faktycznie jest wyścigiem, a satysfakcja, jeśli uda się wygrać, jest jeszcze większa.

Ocena Wiktora: 6,5/10
Ocena Kasi: 7,5/10

Do kupienia jest sześć kart, po wyczerpaniu jednego ze stosów uzupełnia się go którymś z góry.

Ocena:

Wiktor:

Wyprawa do El Dorado szybko stała się jedną z pewnych pozycji w naszej kolekcji. Do gry możemy usiąść zarówno ze znajomymi, jak i z mamą. Zaspoiluję już trochę kolejny tekst – o dodatku Mokradła i Smoki – pisząc, że z nim gra jeszcze bardziej nabiera rumieńców. Wyprawa to emocjonująca, angażująca gra najlepiej sprawdzająca się we troje-czworo, którą można kupić za naprawdę fajną cenę. Polecam gorąco!

Kasia:

Wyprawa do El Dorado to świetna planszówka zarówno dla nowicjuszy jak i zaawansowanych graczy. Wygląda przyzwoicie, ma nieprzekombinowane zasady i przede wszystkim – a to dla mnie bardzo ważne – budzi emocje. Potrafi być wredna, wymaga kombinowania, ale daje bardzo dużo frajdy.

Cechy:

  • bezpośrednia rywalizacja (wyścig)
  • modularna plansza

Plusy:

  • regrywalna
  • emocjonująca
  • świetnie sprawdza się przy 3-4 graczach
  • proste, przystępne zasady
  • nie ciągnie się ani nie dłuży
  • dostępna w sieci w dobrej cenie

Minusy:

  • we dwoje działa najsłabiej (ale nadal działa!)

Grę przekazało nam wydawnictwo:

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.