recenzje planszówek

Qwirkle – recenzja

Wiek: 6+
Liczba graczy: 2-4
Czas gry: ok. 30 min.
Autor: Susan McKinley Ross
Wydawca: Nasza Księgarnia
Tematyka: abstrakcyjna
Główna mechanika: dokładanie kafelków, układanie wzorów
Dla: początkujących, średnio zaawansowanych
Przypomina nam: Scrabble, Rummikub
BGG: Qwirkle
Instrukcja: zasady Qwirkle

Współpraca reklamowa. Grę przekazało nam wydawnictwo Nasza Księgarnia.

Opinia:

Wiktor:

Qwirkle to gra mająca już prawie 20 lat, zbliżona trochę regułami i odczuciami płynącymi z zabawy do Rummikuba czy Scrabbli.

Reguły są proste do wytłumaczenia nowym graczom i jednocześnie zrozumiałe. Spośród dobranych kafelków dokładamy te pasujące kolorem lub kształtem do leżących już na stole (te same kolory i inne kształty, albo te same kształty i inne kolory). Podobnie jak w Scrabblach, punkty otrzymuje się za stworzenie nowego lub przedłużenie istniejącego rzędu. Jeśli ułoży się przy tym Qwirkle (zakończy ciąg 6 różnych symboli lub 6 różnych kolorów) otrzymuje się dodatkowe punkty. Ot, i cała filozofia. Zajrzyjcie do podlinkowanej instrukcji po bardziej szczegółowe zasady albo rzućcie okiem na filmik przygotowany przez wydawcę. W grze nie ma wyjątków, specjalnych sytuacji itd.

Gra jest porządnie wykonana, chociaż nie pogardziłbym podstawkami pod płytki, bo niekiedy ich ustawienie nastręczało nieco problemów – ważne jest, aby grać na płaskiej powierzchni. Największą bolączką było oznaczenie kształtów jedynie kolorami. Sam doświadczyłem tego, że niekiedy pomarańczowe i czerwone płytki myliły się, jeśli światło padało pod złym kątem, a aparat miał problem z rozróżnieniem fioletowych i niebieskich kafelków. Na pewno osoby nierozróżniające barw powinny sprawdzić jak wypadają dla nich Qwirkle przed zakupem. Szkoda, że gra z czasem nie doczekała się jakichś oznaczeń, które pomogłyby w tej kwestii.

Qwirkle są grą rywalizacyjną, ale interakcja sprowadza się do dokładania płytek, więc nie jest jakoś mocno odczuwalna. Nie wiemy też jakie elementy mają do dyspozycji przeciwnicy, więc raczej trudno jest celowo komuś przeszkadzać. Podczas naszych partii każdy grał patrząc na swoje płytki i sytuację na planszy, a jakieś „wredne” zagrania zdarzały się sporadycznie i zdecydowanie przypadkowo.

Gra zmienia swój charakter w zależności od liczby osób przy stole i ostatecznie chyba zabawa we troje jest moim ulubionym układem, jednak w każdym gronie bawiłem się dobrze. Partie w Qwirkle przebiegają dość dynamicznie, w końcu ruch to tylko dołożenie płytek lub ich wymiana. Rozgrywki we dwie czy trzy osoby podobały mi się szczególnie ze względu właśnie na dynamikę.

Mimo charakteru zbliżonego do wspomnianych na początku klasyków, Qwirkle zmuszają do nieco innego myślenia i spostrzegawczości. Jednak łatwiej operuje się mniej abstrakcyjnymi cyframi i literami. Patrząc na siebie i współgraczy niekiedy przestawienie się na kolory i kształty wymagało chwili przyzwyczajenia.

Drobnym minusem zabawy może być konieczność zapisywania punktów po każdym ruchu. Jeśli robi to jeden gracz, to może być to nieco uciążliwe, ale nic nie stoi na przeszkodzie, aby każdy sam liczył swoje punkty. Poza tym Qwirkle są bezproblemowe – rozkładanie gry sprowadza się do dobrania płytek z worka, a jej składanie na wrzuceniu wszystkiego z powrotem. Do tego woreczek jest tak sprytnie zrobiony, że nie przewraca się, a stoi na podstawie – dobre rozwiązanie.

Qwirkle są bardzo regrywalnym tytułem. Każda partia była inna. Zdarzały się takie, w których co chwilę ktoś kończył rząd zdobywając dodatkowe punkty za tytułowy układ, były też takie, gdzie kluczowe płytki szybko zostały „zablokowane” przez inne i trzeba było zbierać po marnych kilka punktów. Fajnie, bo nie ma w tym monotonii.

Kasia:

Przyjemnie czasem poznać grę, która jest na rynku już od dłuższego czasu i sprawdzić jak planszówki radzą sobie z próbą czasu. Qwirkle pokazały, że dają radę nawet w konkurencji z nowszymi tytułami, a przemyślana mechanika sama się broni.

Qwirkle może nie są grą, która urzekałaby szatą graficzną, ale wykonane się solidnie i z pewnością bez szwanku przetrwają dziesiątki rozgrywek. Lakierowane kafle i gruby worek wydają się zupełnie niepodatne na uszkodzenia. 

Gra ma bardzo proste zasady, a jednocześnie nie jest banalnie prosta jeśli chodzi o rozgrywkę, bo wymaga pewnej spostrzegawczości oraz umiejętności specyficznego kombinowania, by wykrzesać jak największą liczbę punktów z posiadanych symboli. Ten aspekt rozgrywki podoba mi się chyba najbardziej – konieczność takiego nieszablonowego myślenia.

Mam do Qwirkle dwa niewielkie zastrzeżenia – jedno związane z wykonaniem i jedno z rozgrywką. Otóż wyraźnie odczuwalny jest brak podstawek (ewentualnie zasłonek) na kafelki, przez co trzymanie swoich kafli w ukryciu tak, by jednocześnie były dla nas dobrze widoczne jest utrudnione. Muszą one bowiem stać pionowo, co natomiast sprawia, że się przewracają, a jednocześnie gorzej widoczne są kolory znajdujących się na nich symboli.

Druga rzecz to konieczność notowania na bieżąco punktów zdobywanych przez graczy. Tury zwykle idą szybko, więc notować trzeba sprawnie. U nas zajmuje się tym jedna osoba, co nieco rozprasza takiego gracza i odciąga uwagę od planowania własnych ruchów. Myślę, że niezłym rozwiązaniem byłoby zapisywanie przez każdego gracza własnych punktów.

Dosyć jednak narzekania. Qwirkle mimo kilkunastu lat na karku są grą nie dość, że przystępną, to także zmyślną i wciągającą. To świetna gra rodzinna, ale i grupa geeków nie będzie się przy niej nudzić. Jest szybka, jest w niej trochę interakcji, choć takiej nieintencjonalnej, więc nie wywołuje negatywnych emocji nawet wśród tych, którzy nie przepadają za rywalizacją.

Ocena Wiktora: 7/10
Ocena Kasi: 7,5/10

Gra we dwoje:

Wiktor:

Pierwsze partie w Qwirkle graliśmy we dwoje i przyznam, że zdziwiłem się nieco, że jest to gra dla 2-4 osób. Jakoś ubzdurałem sobie, że to dwuosobówka. W parze grało mi się przyjemnie, bez przestojów, a rozgrywka była nieco bardziej przewidywalna niż w większym gronie. Przy 4 osobach kończąc swoją kolejkę właściwie nie ma co myśleć o kolejnym ruchu, bo sytuacja zmienia się bardzo dynamicznie.

Formalnie, pod kątem zasad, nie ma żadnych zmian względem rozgrywek w większym gronie. Odczucia podczas zabawy miałem podobne, więc śmiało można wg mnie siadać do tytułu tylko z jednym rywalem.

Kasia:

Uważam że Qwirkle świetnie wypadają w parze. Za rozgrywką w większym gronie może przemawiać na przykład możliwość wciągnięcia w świat planszówek osób niegrających czy po prostu cieszenia się nią całą rodziną, ale zasadniczo sama zabawa nie zyskuje nic nowego na liczniejszej ekipie. Grając w parze możemy wykonać więcej swoich akcji, bo liczba kafli się nie zmienia, mamy więc nieco więcej gry w grze, a dodatkowo unikamy ewentualnego oczekiwania na ruchy rywali.

Ocena Wiktora: 7/10
Ocena Kasi: 8/10

Ocena:

Wiktor:

Qwirkle to planszówka dość klasyczna, ale przez to łatwa w zrozumieniu i wytłumaczeniu. Na pewno trafi też do osób stroniących od gier „tematycznych”, a przecież graczy wolących abstrakcyjne gry od tych fantasy czy o zwierzakach nie brakuje. Patrząc na nasze doświadczenia, Qwirkle ma szanse podejść nieco mniej doświadczonym i starszym graczom (seniorom).

Kasia:

Qwirkle niemal od razu skojarzyły mi się z połączeniem Rummikuba ze Scrabblami i wciąż uważam, że to nieźle oddaje specyfikę rozgrywki. Zabawa jest odrobinę lżejsza niż w przypadku wymienionych tytułów, ale myślę, że może przypaść do gustu miłośnikom takich klasycznych gier. Zabawa jest wciągająca, przyjemna i niezbyt długa, a niezwykle proste zasady plasują Qwirkle wśród gier rodzinnych.

Cechy:

  • abstrakcyjna

Plusy:

  • porządne wykonanie
  • proste i intuicyjne zasady
  • dynamiczna rozgrywka
  • dobra skalowalność
  • duża regrywalność

Minusy:

  • kolory mogą się mylić przy złym świetle
  • brak podstawek utrudnia grę na miękkiej powierzchni
  • konieczność bieżącego zapisywania punktów

Grę przekazało nam wydawnictwo:

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.