Ethnos – recenzja
Ethnos to nowość wydawnictwa Portal, tytuł na licencji Cool Mini or Not. Tym razem w pudełku nie znajdziemy masy figurek, dominują karty i plastikowe znaczniki wpływów. Oceniamy Ethnosa!
Wiek: 14+
Liczba graczy: 2-6
Czas gry: 45-60 minut
Wydawca: Portal
Tematyka: fantasy
Główna mechanika: draft, kontrola obszarów
BGG: Ethnos
Grę przekazało nam wydawnictwo Portal.
Wygląd i wykonanie:
Wiktor:
Ethnos od razu przywodzi na myśl Wojnę o Pierścień, epicką strategię osadzoną w realiach stworzonych przez Tolkiena. Nic dziwnego! Ilustracje do obu tytułów wykonywał ten sam człowiek. Na tym podobieństwa się kończą, bo Ethnos ma zdecydowanie mniejsze pudełko i mniej zawartości. Ta jednak prezentuje się dobrze, chociaż znajomi byli zaskoczeni niewielkim rozmiarem planszy. Trzon gry stanowią tutaj karty (dość cienkie, ale mimo że gramy bez koszulek, to i tak trzymają się dobrze, nie ma na co narzekać) i plastikowe znaczniki wpływów. Do tego dorzucono kilka planszetek i żetonów.
Ethnos wygląda nieco oldskulowo, ale raczej klimatycznie. Według mnie jest przyjemny dla oka. Jakościowo nie mam zastrzeżeń, wszystkie elementy wydają się być porządne, nic negatywnego nie rzuciło mi się w oczy. No, może oprócz wypraski, która robi wrażenie mega praktycznej (na wszystko są odpowiednie miejsca), ale układanie znaczników wpływów w odpowiednich rowkach to mordęga. Woreczki okazują się jednak lepszym rozwiązaniem, szczególnie jeśli chce się grę przenosić albo trzymać postawioną w pionie.
Kasia:
Po otwarciu pudełka od razu zwróciłam uwagę na dwie rzeczy. Pierwsza, to mniejsza niż się spodziewałam plansza, a druga – wyraźne podobieństwo graficzne do Wojny o Pierścień. Jest to szczególnie wyraźne w przypadku wspomnianej planszy, a także grafik postaci na kartach (a nawet samych ich rodzajów, jak elfy, czarodzieje, niziołki, orki itp.). Wizualnie Ethnos wypada raczej przeciętnie, rysunki nie powalają, a intensywne kolory mają przede wszystkim pełnić funkcje użytkowe. Dzięki nim gra jest natomiast przejrzysta i czytelna. Nie mogę również przyczepić się do jakości wykonania. Karty dzielnie znoszą intensywne tasowanie, trzymanie w rękach czy przesuwanie po stole.
Wypraska wydaje się świetna, ale niestety w związku z tym, że większość gier przechowujemy w pionie, to w praktyce lepiej wypadają po prostu woreczki strunowe, zwłaszcza do przechowywania żetonów. A te są całkiem ciekawe, barwne i ładne, choć wizualnie gryzą mi się stylistycznie z resztą komponentów.
Ocena Wiktora: 7/10
Ocena Kasi: 6,5/10
Zasady i instrukcja:
Wiktor:
Ethnos, mimo klimatu fantasy i mechaniki kontroli obszarów, jest grą rodzinną, skierowaną raczej do początkujących i średnio zaawansowanych. Reguły zabawy są więc odpowiednio dostosowane do grupy docelowej. W swojej turze możemy zrobić jedną z dwóch rzeczy: dobrać kartę (wyłożoną przy planszy albo z wierzchu talii) albo zagrać oddział, czyli kilka kart tej samej rasy albo koloru (np. 5 krasonludów, 4 czerwone itd.). Jeśli wybierzemy drugą opcją, to wierzchnia karta stanie się dowódcą i uruchomi swoją zdolność specjalną. Do tego pozwoli nam umieścić znacznik kontorli na obszarze swojego koloru, o ile oddział będzie większy od liczby leżących tam już naszych znaczników wpływów. I to w sumie tyle. Gdy z talii zostanie odkryty trzeci smok runda dobiegnie końca. Zależnie od liczby osób rozgrywa się 2 albo 3 rundy. Po każdej z nich punktują zagrane oddziały (im większe, tym więcej punktów) oraz kontrolowane prowincje (w późniejszych rudnach punkty zdobywają również gracze mający dam drugą/trzecią największą liczbę znaczników).
Przebieg tury jest naprawdę prosty, a zasady intuicyjne. Nie ma tutaj żadnych specjalnych wyjątków, dodatkowych akcji do zapamiętania itd. Dzięki temu Ethnos jest przystępny dla początkujących, gdy już pozna się zdolności kart, to reguły nie będą sprawiały problemów. Pod tym kątem jest bardzo okej!
- Ethnos – instrukcja (PDF, 15 MB)
Kasia:
Ethnos to gra o dość przejrzystych i łatwych do nauczenia zasadach. W turze robimy jedną z dwóch rzeczy, więc nie ma tu większej filozofii. Czasem dłuższego zastanowienia wymagają jedynie zdolności poszczególnych ras, ale zostały one dobrze wyjaśnione w instrukcji, więc po 2-3 partiach nie trzeba już nawet czytać opisów na kartach, bo identyfikuje się je po rysunkach.
Na pewno trzeba zwrócić uwagę na różnice w zasadach podczas partii dwu- i trzyosobowych – są one dość istotne i mogą wpływać na sposób gry.
Ocena Wiktora: 8/10
Ocena Kasi: 8/10
Rozgrywka:
Wiktor:
Ethnos to gra, która już w trakcie pierwszej partii mocno mnie rozczarowała, wydała mi się zbyt losowa, mało emocjonująca i właściwie trochę bezcelowa. I pewnie gdybym do planszówek siadał jedynie w celach rozrywkowych a nie recenzenckich, to na tym zakończyłaby się moja przygoda z tytułem. Jak nowość od Portalu wypadła po bardziej wnikliwych testach? Poprzeplatam zalety z wadami, więc czytajcie dalej.
Zacznę od czegoś pozytywnego, mianowicie różnych występujących w grze ras. Każda ma własną zdolność specjalną (od tych związanych z wystawieniem znaczników na planszę, po własne planszetki pozwalające punktować w różny sposób), dzięki czemu w dużym stopniu wpływa na charakter partii. Zależnie od wylosowanych na początku talii zabawa może przybierać nieco inny charakter: stawiać na zaciętą rywalizację na planszy, zachęcać do wystawiania większych oddziałów, skupiania się na dodatkowych zdolnościach ras. To wszystko nie pozostaje bez wpływu na regrywalność – partie zawsze są chociaż trochę inne, dzięki czemu Ethnosowi nie grozi zbytnia powtarzalność. Mimo że nie ma tu wielu strategii, to wybór między kontrolą dzielnic a zbieraniem punktujących zestawów kart też pozytywnie odbijał się na regrywalności.
To nie koniec chwalenia, ale najpierw muszę wspomnieć o czymś, co najbardziej przeszkadzało mi podczas zabawy. Chodzi o draft, czyli sposób dobierania kart. Jeśli nie przejrzeliście opisu zasad, to przypomnę, że jest on zbliżony do tego z Wsiąść do pociągu z jedną znaczną różnicą: po dobraniu wyłożonej karty nie jest ona zastępowana kolejną. To sprawia, że losowość mocno daje się we znaki, a wszystkie wyłożone jednostki znikają w zastraszającym tempie. Sprowadza się to do tego, że najczęściej wykonywaną akcja w grze jest ciągnięcie karty z wierzchu talii. Nie rozumiem jaki zamysł przyświecał autorowi przy tym rozwiązaniu, ale ta „innowacyjność” kładzie się cieniem na całą rozgrywkę. Niby po wyłożeniu oddziału reszta kart z ręki trafia na stół i staje się ogólnodostępna, ale to za mało. Często nie dało się nawet ponownie dobrać jednej z nich w swojej następnej kolejce, bo wszystkie trafiały do przeciwników.
Czas na pochwałę. Ethnos jest bardzo dynamiczną planszówką. Tury trwają po kilkanaście sekund, praktycznie nie pojawia się tutaj problem oczekiwania na własny ruch, nawet przy większej liczbie graczy. Ruchy w dużym stopniu są determinowane przez dociąg, więc bardzo rzadko zdarza się sytuacja, w której ktoś „mieli” karty w ręku i zastanawia się, co z nimi zrobić.
Często w recenzjach piszę o emocjach, jakie budzą (bądź nie) dane tytuły. To dla mnie zawsze ważny punkt, bo w dużej mierze przekładają się one na frajdę. Lubię napięcie, wyczekiwanie na ruch przeciwników albo ekscytację, gdy partia zaraz zakończy się moją wygraną. Jak to wszystko wypada w Ethnosie? Różnie… Niektóre partie faktycznie budziły we mnie nutkę rywalizacji, gdy jedne prowincje były zdecydowanie bardziej atrakcyjne od reszty. Podczas innych rozgrywek nie czułem nic oprócz znużenia przerzuceniem kart. Pod tym kątem tytuł wypadał bardzo nierówno. Pomagała pewnie też znajomość zdolności ras. Gdy nie musiałem czytać każdej karty i już po nazwie wiedziałem czego się po niej spodziewać, to bardziej mogłem skupiać się na rozgrywce.
Ethnos ma dość duży rozrzut w liczbie graczy, bo jednocześnie o władzę rywalizować może ich od 2 do 6. Wraz ze wzrostem liczby osób przy stole rośnie też wszechobecny chaos i wpływ losu na wynik. Przy trzech graczach podzielą oni między siebie karty z pięciu talii (co uproszczając da półtora talii z hakiem na osobę), przy sześciu graczach będzie to jedna talia na osobę. Różnica niby niewielka, ale czułem ją podczas grania, bo im mniej osób rywalizowało o karty, tym łatwiej było zebrać jakiś sensowny zestaw. To też oczywiście kwestia preferencji, znajdą się na pewno planszówkowicze, którzy wolą taką radosną nieprzewidywalność, sam po grze tego typu oczekuję jednak nieco więcej strategii.
Mieszane uczucia wywoływał we mnie moment końca gry, czyli odkrycie trzeciego smoka z talii. Był on bardzo nieprzewidywalny (zdarzało się, że zabawa po dociągnięciu pierwszego smoka kończyła się w ciągu kilku ruchów, bywało też tak, że ostatni smok był jedną z 2-3 kart na dnie stosu), co nie do końca do mnie przemawiało. Tym bardziej, że nie było żadnej nagrody za pozostałe w ręku karty, więc całość przypominała nieco igranie z losem na zasadzie „zagrać to co mam i dostać kilka punktów, czy liczyć na to, że partia jeszcze chwilę potrwa i skończę zbierać potrzebny zestaw?”. Nie czułem tego.
Zaczynałem od pochwały, więc zepnę tę część klamrą i przyznam, że podobał mi się sposób punktacji w Ethnosie. Nagradzanie liczby graczy równej numerowi rundy sprawiało, że warto było planować z wyprzedzeniem i nie odpuszczać nawet zdominowanych przez jedną-dwie osoby prowincji. Czasami jeden znacznik wpływów pozwalał zgarnąć kilka punktów, co mogło mieć wpływ na wynik.
Kasia:
Ethnos to jedna z szybszych gier z mechaniką kontroli obszarów, jakie znam i w związku z tym uważam, że może być ciekawym wstępem do tego rodzaju planszówek dla mniej doświadczonych graczy. Z resztą w ogóle mam wrażenie, że jest to gra skierowana raczej do początkujących.
Warto mieć na uwadze, że w Ethnosie interakcja jest ważnym elementem zabawy. Nie jest to jednak interakcja związana z bezpośrednią walką. To raczej rywalizacja w rodzaju wyścigu o dominację. Do tego dochodzi też wyścig z czasem, ponieważ nigdy dokładnie nie wiemy kiedy skończy się gra i czy warto ryzykować i dobierać kolejne karty, czy z mniejszą korzyścią wyłożyć to, co już mamy. To wszystko sprawia, że choć Ethnos jest grą dość mocno abstrakcyjną (mimo że osadzoną w nieabstrakcyjnym uniwersum), to potrafi także zaangażować i po prostu bawić.
Żeby nie było tak różowo, to mówiąc szczerze, nie podoba mi się pomysł z zupełnie losowym dobieraniem kart.
Owszem, od czasu do czasu mamy do wyboru kilka kart leżących na stole,
ale w zasadzie większość ciągniemy w ciemno. W
miejsce długofalowego planowania mamy więc raczej szkołę sprytnego
wykorzystywania kart, które akurat trafiły nam na rękę. Powiedziałabym,
że losowość jest tu o poziom wyżej niż we Wsiąść do pociągu, a to już
nieco więcej niż jestem w stanie bezproblemowo znieść. W związku z tym,
choć nie neguję strategicznego wymiaru gry, to poczucie ograniczonej
kontroli nad nią sprawia, że ulatuje część głębi, jaką Ethnos mógłby mieć. Podkreślony natomiast zostaje rodzinny i lekki charakter rozgrywki. Jeśli podejdziecie do niej z taką wiedzą, to nie powinniście się zbytnio rozczarować. Dla mnie było to pewne zaskoczenie i przyznam, że dość mocno uwiera mnie w trakcie partii ta właśnie losowość.
Ważną cechą Ethnosa jest fakt, że tury płyną tu szybko (jeśli tylko dobieramy karty, to wręcz błyskawicznie), a sama gra zbytnio się nie dłuży. Nieco zmienia się jej dynamika i pod koniec partii jest trochę więcej kalkulowania, a zbierane zestawy kart są większe, ale tak czy inaczej nie można narzekać na zbyt długą bezczynność. Co do skalowania, to ogólnie jest niezłe, choć mnie najbardziej satysfakcjonowały partie dwu- i trzyosobowe. Przy większej liczbie graczy rozgrywka staje się bardziej nieprzewidywalna, co dodatkowo podkreśla wspomnianą losowość.
Zdecydowanym plusem jest dla mnie możliwość tworzenia różnych talii dzięki obecności ras o różnych zdolnościach. W znaczący sposób wpływają one na sposób gry i pojawiające się możliwości. Dzięki temu zawsze jest tu pole do pokombinowania. Gra zyskuje też bardzo dużą regrywalność.
Ocena Wiktora: 6,5/10
Ocena Kasi: 6,5/10
Gra we dwoje:
Wiktor:
Wariant dwuosobowy ma nieco zmienione przygotowanie, warto więc zawsze rzucić okiem do instrukcji. Gra się pięcioma, a nie sześcioma taliami, do tego rywalizacja jest krótsza o jedną rundę. Wszystko to pozytywnie wpływa na moje wrażenia i Ehtnos we dwoje podobał mi się chyba najbardziej. Wariant ten zapewniał największa kontrolę nad grą, dzięki czemu faktycznie można było coś zaplanować i nie wyklinać na zły dociąg kart.
Fajnym rozwiązaniem jest konieczność zagrania oddziału większego od całkowitej liczby znaczników w danej prowincji (w przeciwieństwie do przebijania tylko swoich wpływów przy 3+ osobach). Można dzięki temu próbować blokować rywala podbijając wartość swoich żetonów w jakimś wysoko punktującym miejscu. Pochwalę też sprytny pomysł, który rozciągał rywalizację na całą mapę – jeśli w drugiej erze dzielnica zawierała znaczniki tylko jednego gracza, to zgarniał on punkty z obu żetonów. To naprawdę motywowało do walki o każdy skrawek planszy. Dorzućmy do tego jeszcze krótki czas jednej potyczki i otrzymamy przyjemną, dynamiczną, dość lekką grę nastawioną na rywalizację.
Partie rozgrywane jedynie z Kasią nie sprawiły, że Ethnos stał się moją ulubioną planszówką, jednak przyjemnie spędzałem przy nich czas. Zdecydowanie z największym zapałem siadałem do takiego wariantu i jeśli losowość draftu komuś nie przeszkadza, to mogę szczerze polecić Ethnosa jako planszówkę dla dwojga.
Kasia:
Nasze partie w parze były zwykle bardzo wyrównane (chyba nawet ze dwa razy zakończyły się remisem punktowym), co może świadczyć o tym, że w takim układzie kontrola nad rozgrywką jest nieco większa. Takie też były moje ogólne odczucia. Bardzo ważne podczas rozgrywek we dwoje jest obserwowanie przeciwnika, czyli na przykład niepozwalanie mu na samodzielne władanie obszarami. Dzięki temu gra jest wciąż angażująca. Ograniczenie liczby ras w stosie dobierania oraz bardziej równomierny ich rozdział (ze względu na tylko jednego współdobieracza) sprawia, że losowość ciut mniej denerwuje. Uważam więc, że Ethnos we dwoje wypada całkiem fajnie i nie powinniście mieć obaw przed rozgrywkami w takim składzie.
Ocena Wiktora: 7/10
Ocena Kasi: 7/10
Klimat i tematyka:
Wiktor:
Ethnos to przede wszystkim mechanika, której nawet nie starano się ubrać w specjalnie klimatyczne szaty. Dostajemy więc jakiś świat fantasy z rasami, krótkie fabularne opisy w instrukcji (raczej ogólnikowe, jak np. o przemierzających krainę, walecznych centaurach) i to tyle. Zdolności różnych frakcji pewnie można by próbować sobie jakoś wytłumaczyć i uzasadnić, ale właściwie po co… To jedna z tych gier, w których liczy się przede wszystkim mechanika. Wątpię, by ktoś kupił Ethnosa tylko ze względu na temat i klimat.
Kasia:
Jedyny klimatotwórczy element Ethnosa to oprawa graficzna. I nawet pod tym względem nie jest idealnie, ponieważ kolorowe znaczniki burzą tutaj harmonię. Zdolności fantastycznych ras na tyle słabo oddają ich charakter, że w trakcie partii były dla mnie ważne jedynie pod kątem mechanicznym. Podobnie fabuła – niby jakaś jest, ale znaczenia dla rozgrywki nie ma żadnego. Grę można by osadzić w zasadzie w dowolnym uniwersum. Z tego też względu podczas rozgrywek nie skupiałam się nad tematycznym uzasadnieniem tego, co robię. I choć tematyka Ethnosa (czyli niemal klasyczne fantasy) bardzo mi odpowiada, to uważam, że jedynie maskuje ona mocno abstrakcyjny charakter tej planszówki.
Ocena Wiktora: 3/10
Ocena Kasi: 3/10
Podsumowanie:
Wiktor:
Ethnos jest raczej nieźle, ale i oldskulowo wyglądającą grą (chociaż Kasi podobał się chyba mniej, więc sporo zależy od preferencji), którą wykonano całkiem porządnie. Karty mimo kolorowych ramek nie niszczą się zbyt szybko, plansza jest niewielka, ale w zupełności wystarcza. Reguły planszówki są proste i dobrze opisane w instrukcji, nie zapomniano też o opisie różnic pojawiających się przy partiach we dwoje i troje. W samej rozgrywce nie podoba mi się spora losowość połączona z chaosem, za którą odpowiada dziwny sposób dobierania kart. Ethnos niekiedy budzi większe, niekiedy mniejsze emocje, jest jednak tytułem dynamicznym i niedługim, który potrafi skończyć się dość nagle. Wariant dla dwóch osób podobał mi się bardziej, niż rywalizacja w większym gronie. Był jeszcze szybszy, trochę mniej losowy i pozwalał bardziej kontrolować wpływ szczęścia na partię. Klimatu nie ma co tutaj szukać, to planszówka stawiająca przede wszystkim na mechanikę, skierowana raczej do mniej zaawansowanych graczy.
Kasia:
Ethnos to lekka, abstrakcyjna gra rodzinna, która na pierwszy rzut oka może sprawiać wrażenie poważniejszej niż w rzeczywistości. Zasady są tu dość proste i przystępne, mechanika sprawna, a dynamika partii więcej niż zadowalająca. Jedyny zgrzyt może stanowić spora losowość tytułu. Raczej umowny jest także klimat, ale tutaj raczej nie spodziewałam się cudów, gdyż to nie taki typ planszówki. Co ważne jednak Ethnos dobrze wypada na dwóch graczy oraz dzięki dużej regrywalności może bawić przez długi czas.
Ocena:
Wiktor:
Ethnos był okej, ale nie zafascynował mnie swoją mechaniką. Zbyt wiele kwestii odbiegało od tego, co lubię w planszówkach, bym mógł zachwalać tytuł jako świetną grę dla geeków. Czy i komu poleciłbym nowość od Portalu? Poleciłbym ją przede wszystkim osobom mniej doświadczonym w hobby, które szukają nietrudnego tytułu z mechaniką kontroli obszarów. Gra jest dostępna w niezłej cenie, więc może sprawdzić się jako prezent dla nastolatka albo znajomego tłukącego na razie tylko w Ryzyko. Bardziej wymagający gracze powinni przetestować Ethnosa przed zakupem.
Kasia:
Mimo sentymentu do Wojny o Pierścień i oczywistych skojarzeń z tym tytułem, Ethnos nie był w stanie zatrzymać mnie na dłużej. To interesująca gra, która jednak zaoferowała mi trochę za mało, bym się nią zachwyciła. Miło spędziłam przy niej czas, ale nie bardzo widzę dla niej miejsce na naszej półce. Myślę, że zdecydowanie lepiej może sprawdzić się w roli pozycji dla nowicjuszy.
- Dla kogo?
Dla: początkujących i średnio zaawansowanych; fanów dynamicznych gier i rywalizacji; miłośników fantasy; szukających prostej gry z kontrolą obszarów
Przypomina nam: Wsiąść do pociągu; gry area control
Plusy:
- dobre wykonanie
- proste, intuicyjne zasady
- regrywalność
- dobrze działa we dwoje
Minusy:
- duża losowość w doborze kart, nieprzewidywalność
- dziwnie rozwiązana mechanika draftu
- sposób zakończenia rundy
Grę przekazało nam wydawnictwo Portal. Dziękujemy!
2 komentarze
DarkSide
Dzięki za wyczerpującą recenzję, a mój portfel jest wam wdzięczny po stokroć 😀
Anonimowy
Moje wrażenia z gry są podobne do Waszych. Dodałbym jeszcze brak wykorzystania kart smoków podczas ciągu kart. Informują nas po prostu, że ciągnęliśmy smoka. Wg mnie smoki powinny mieć jakąś funkcję, typu: odrzucasz kartę, lub przekazujesz kartę z ręki przeciwnikowi, przeciwnik zabiera Ci karte…czy coś w tym stylu. Przy pierwszej grze było: o smok…to pierwszy, nic sienie dzieje.