Ubongo – recenzja
Ubongo to gra rodzinno-imprezowa polegająca na układaniu kolorowych płytek tak, by zapełnić pola widoczne na planszetce. W zabawie istotny jest czas, jednak nawet wolniejsi gracze mają szansę na ukończenie zadania.
Wiek: 8+
Liczba graczy: 1-4
Czas gry: około 25 minut
Wydawca: Egmont
Tematyka: abstrakcyjna
Główna mechanika: układanie płytek
BGG: Ubongo
Grę przekazało nam wydawnictwo Egmont.
Wygląd i wykonanie:
Wiktor:
Ubongo okazało się większą grą, niż się tego spodziewałem. Standardowego rozmiaru pudełko skrywa 48 kafelków, 36 dwustronnych plansz, tor rund oraz znaczniki kryształów, woreczek, klepsydrę i kostkę. Elementy są kolorowe i ozdobione wzorami kojarzącymi się z Afryką. Ilustracje nie porywają, ale całość sprawia dobre wrażenie, jak na grę rodzinną przystało. Fajnie, że w pudełku znalazły się też plastikowe kryształki, bo niemal zawsze wyglądają one „bogato”, więc chętnie widuję je w planszówkach. Ubongo jest porządnie wykonane, mogę przyczepić się jedynie do tego, że planszetki są lekko powyginane w jedną stronę, przez co nie zawsze równo przylegają do stołu. To jednak drobiazg.
Ocena Wiktora: 7/10
Ocena Kasi: 8/10
Zasady i instrukcja:
Wiktor:
W Ubongo gracze układają elementy na otrzymanych planszetkach. Na czas. Każdy dostaje identyczny zestaw 12 kafelków oraz jakąś planszę (wszyscy grają jednak na tej samej stronie wymagającej ułożenia 3 albo 4 płytek). Rzutem kością określa się, które elementy mają być wykorzystane w danej rundzie i wtedy też rusza czas. Każda osoba, która w odpowiedni sposób, przed przesypaniem się piasku w klepsydrze, zapełni swoją planszetkę wykrzykuje „Ubongo!”. Pierwszy gracz otrzymuje niebieski klejnot, drugi brązowy. Wszyscy, którzy zdążyli ułożyć płytki losują też po jednym z worka. Zabawa trwa 9 rund, a kamienie szlachetne mają przypisaną do koloru wartość od jednego do czterech. Osoba, która zbierze najwięcej punktów zostaje zwycięzcą. Reguły przewidują też wariant, w którym liczy się jedynie liczba klejnotów oraz tryb dla jednego gracza (w którym w ciągu 5, 10 lub 20 minut należy wykonać najwięcej zadań albo trzeba wykonać 5, 10 lub 20 zadań w najkrótszym czasie).
Jedna kartka instrukcji mówi sama za siebie. Ubongo ma niewiele zasad, a wszystkie są proste i zrozumiałe. Dzięki temu tytuł nadaje się zarówno dla całkiem zielonych planszówkowiczów, jak i dla doświadczonych graczy.
Ocena Wiktora: 10/10
Ocena Kasi: 9/10
Rozgrywka:
Wiktor:
Zacznę od najważniejszej według mnie mnie kwestii – gry na czas. Presja związana z wykonywaniem zadań na zasadzie „kto pierwszy” nie wszystkim odpowiada i często faworyzuje osoby bardziej spostrzegawcze czy sprawne manualnie. Klepsydra w Ubongo odmierza 60 sekund, co okazuje się odpowiednim czasem do ułożenia wzoru. Nie oznacza to, że zawsze wszystko się udaje, bo niekiedy elementy za nic w świecie nie chcą połączyć się w taki sposób, by zakryć wyznaczone pola. „Ta płytka jest zepsuta, nie da się” słychać niekiedy, co na szczęście nie jest prawdą – świeże spojrzenie innego gracza zawsze dowodziło, że jednak można. Mimo że presji czasu nie czuć tutaj aż tak bardzo, to Ubongo nie sprawdzi się raczej w gronie osób nielubiących imprezowej, szybkiej zabawy.
Gra umożliwia zabawę na jednej z dwóch stron planszetek. Pierwsza jest łatwiejsza i wymaga użycia jedynie trzech kafelków, na drugiej układa się już cztery. Pozwala to podobno balansować poziom trudności, gdy do gry siadają dzieci i dorośli (niestety z powodu braku dziecka nie przeprowadziliśmy praktycznych testów). Zaawansowani gracze będą i tak sięgać tylko po tę bardziej wymagającą stronę.
Ubongo budzi spore emocje, szczególnie w momencie, w którym jest się ostatnim graczem wciąż walczącym ze swoją planszetką. Samo zdobywanie punktów jest tutaj czymś trochę pobocznym, bo liczy się przede wszystkim dobra zabawa, jaką jest układanie płytek. To coś w sam raz dla fanów tetrisa, puzzli i łamigłówek. Nie też co narzekać na regrywalność, bo planszetek jest sporo, a o używanych płytkach decyduje kostka.
Tytuł jest dość mocno promowany przez wydawcę (i dobrze, bo powinien trafiać pod strzechy!), ale nie podoba mi się fakt używania w tym wszystkim nazwy „Gra Roku” w odniesieniu do Gry Roku Targów Gra i Zabawa (którą w 2017 roku zostało Ubongo). Przyznawane od tego roku wyróżnienie trochę za bardzo chce udawać największą polską planszówkową nagrodę – Planszową Grę Roku. Stosowanie skrótowej nazwy przez wydawcę może wprowadzić w błąd mniej obeznanych klientów. Chociaż kto wie, czy w najnowszej edycji nagrody Ubongo nie powalczy też o ten prawdziwy tytuł. W swojej kategorii jest naprawdę świetne.
Kasia:
Ubongo to jedna z niewielu gier, której reklamę widziałam w telewizji (i
to nawet pomimo nieposiadania telewizora 😉 ). Wzbudziło to początkowo
lekką podejrzliwość, czy to aby na pewno dobry tytuł dla zaawansowanych graczy. Obawiałam się, że jest to produkt przeznaczony dla masowego odbiorcy, który nie zainteresuje geeków. Po przetestowaniu
okazało się, że moje obawy były kompletnie nieuzasadnione.
Uważam, że Ubongo to gra genialna w swojej prostocie. Do partyjki można przystąpić praktycznie z marszu, a rozgrywka jest jednocześnie dość szybka jak i mocno angażująca. Układanie kolorowych „klocków”, które pozornie jest zajęciem dla kilkulatka, u dorosłych również świetnie się sprawdza. Na co dzień nie wykonujemy tego rodzaju ćwiczeń, więc jest to doświadczenie dające poczucie świeżości i pozwalające uruchomić jakieś dawno nieużywane połączenia w mózgu. Do tego dochodzi uczucie intensywnej rywalizacji, konkurowania o pierwszą pozycję oraz walki z czasem. I nawet mimo tego, że zwykle nie jestem mistrzem gier na szybkość, to tutaj także przegrywając bawiłam się znakomicie.
Nie ma właściwie znaczenia w jakim składzie siadacie do stołu. Dzięki temu, że wszystko dzieje się jednocześnie, satysfakcjonujące są zarówno partie we trzy jak i cztery osoby. Aż żałuję, że nie można bawić się w Ubongo w większym gronie.
Ocena Wiktora: 9/10
Ocena Kasi: 8,5/10
Gra we dwoje:
Wiktor:
Ubongo we dwoje nie zmienia swoich reguł, jedyna różnica polega na trochę mniejszej rywalizacji. Jeśli uda się wykonać zadanie, to każdy z graczy otrzyma bonusowy kryształ z toru rund. Przez to presja na bycie pierwszym albo drugim nieco maleje. W takim układzie może też być mocniej dostrzegalna różnica w poziomie obu graczy. Ubongo we dwoje to wciąż fajna gra, jednak bardziej podoba mi się rywalizacja w większym gronie.
Kasia:
Gra we dwoje toczy się tak samo jak przy większej ekipie i jedyne co może dawać przewagę wariantowi wieloosobowemu to fakt, że bardziej czuć ducha rywalizacji. Mając tylko jednego przeciwnika boleśniej można odczuć ewentualną różnicę poziomów. W większym gronie nawet porażka nie jest szczególnie dotkliwa.
Ocena Wiktora: 7,5/10
Ocena Kasi: 7,5/10
Ocena:
Wiktor:
Ubongo mimo swoich kilkunastu lat na karku (tytuł po raz pierwszy ukazał się w 2003 roku) wciąż jest świetną pozycją rodzinno-imprezową. Proste reguły, dość ładne wydanie i przyjemność płynąca z zabawy sprawiają, że to idealny materiał na prezent dla osób niegrających i młodszych planszówkowiczów. Mimo tego nawet doświadczeni wyjadacze – lubiący czasem zasiąść do czegoś prostszego – będą zadowoleni. Gorąco polecam!
Kasia:
Nie wiem jakim cudem nie słyszałam wcześniej o tej grze. I to tym bardziej, że wymyślił ją polak! Dla mnie to jedno z większych pozytywnych zaskoczeń ostatniego czasu. Bardzo udana gra rodzinno-imprezowa, którą mogę z czystym sumieniem polecić!
- Dla kogo?
Dla: rodzin; początkujących i właściwie wszystkich poziomów wtajemniczenia; dla każdego kto nie boi się rywalizacji na czas
Przypomina nam: tetris, łamigłówki
Plusy:
- dobre wykonanie, ładny wygląd
- banalnie proste zasady
- wciągająca zabawa
- ćwiczy refleks i spostrzegawczość
- presja czasu dodaje zabawie emocji
Minusy:
- …
Grę przekazało nam wydawnictwo Egmont. Dziękujemy!
2 komentarze
kat-sar
Bardzo przydatne. Skorzystałam z Waszej recenzji, aby przepisać ją do mojej gazetki szkolnej. Pozdrawiam i dziękuję
Planszówki we dwoje
Cieszymy się. Tylko taka prośba, by przy przepisywaniu podać źródło, chociaż nazwę bloga, zawsze może ktoś kliknie i poczyta też o innych grac 🙂
– W.