Londyn – recenzja
Londyn to już niemłoda gra znanego projektanta, Martina Wallace’a. Po 10 latach doczekała się polskiej edycji dzięki FoxGames, wydawnictwu kojarzonemu raczej z lekkimi tytułami. Czy eleganckie, ciemne pudełko z nazwą europejskiej stolicy kryje w sobie dobrą grę? Czy to może jednak coś rodzinnego, ukrytego w tak niespodziewanej formie?
Wiek: 14+
Liczba graczy: 2-4
Czas gry: około 90 minut
Wydawca: FoxGames
Tematyka: siedemnastowieczny Londyn
Główna mechanika: zarządzanie kartami
Wiktor:
Londyn to gra głównie karciana, plansza służy jedynie do liczenia punktów i organizowania kart. Reszta, czyli główne „mięcho” gry, toczy się już na stole, przed graczami. W Londynie wszystko (dobieranie, zagrywanie i aktywowanie kart) regulują akcje – w swojej kolejce można zrobić jedną rzecz. Ciekawym rozwiązaniem jest zagrywanie kart na stosy, za które po aktywacji otrzymuje się karę. Już rozwijam! Po każdorazowym aktywowaniu swoich kart większość z nich jest odwracana na drugą stronę (jako koszt aktywacji, są więc jednorazowe), a za każdy posiadany stos otrzymuje się kostkę ubóstwa (taki negatywny zasób, za który na koniec traci się punkty). Ważne więc jest odpowiednie zarządzanie kartami tak, by otrzymywać jak najwięcej bonusów z ich akcji, ale utrzymywać ich liczbę na poziomie, na którym jesteśmy w stanie ogarnąć ubóstwo. Bardzo fajnie pasuje to do tematu gry – im większe miasto mamy, tym więcej korzyści, ale też coraz wyraźniej odczuwalny jest wpływ ubóstwa. Obok tego tematu kręci się cała gra i dość mocno czuć to podczas partii, chociażby poprzez karty „biedoty”, których dość trudno pozbyć się z ręki. A za każdą kartę, która pozostała na ręku gracza na koniec partii otrzymuje się… znaczniki ubóstwa.
Londyn ma proste zasady opisane na 12 stronach instrukcji. Jednocześnie w grze sporo się dzieje, właśnie dzięki kartom z różnymi efektami i zdolnościami. Duży wpływ na partię ma również to, że karty w stosie dobierania nie są ułożone całkiem losowo. Im bliżej końca rozgrywki, tym łatwiej o karty zapewniające punkty, a trudniej o te dostarczające pieniędzy. I znów, udało się oddać klimat przemijającej powoli epoki przemysłowej, kiedy to w miastach zaczęły pojawiać się parki, muzea itd.
Londyn ma w sobie to coś, co widać w wielu starszych grach – prostotę i elegancję. Zamiast dziesiątek różnych mechanik i elementów skupia się na kartach i robi to naprawdę dobrze. Czy tytuł ma szansę w starciu z nowszymi planszówkami? Myślę, że tak. To średni poziom ciężkości, który daje jednak wrażenie czegoś większego i poważniejszego, niż jest w rzeczywistości. Może przez wspomniane ubóstwo, które sprawia, że na równi ze zdobywaniem punktów chcemy unikać negatywnych znaczników.
Karty w grze mają ładne ilustracje, a całość wizualnie sprawia eleganckie wrażenie. Londyn to jeden z tytułów, w których trudno mi dopatrzyć się na pierwszy (a nawet i drugi) rzut oka jakichś większych wad. Uważam, że Martin Wallace zrobił tu większość rzeczy co najmniej poprawnie. Mając wskazać jakąś wadę postawiłbym chyba na to, że grając w ten tytuł sporo można wyrobić w sobie pewne powtarzalne zagrania i czekać na konkretne karty lub też pod nie budować swoje miasto. Od strony mechaniki odpowiedzią na to jest zarówno losowość, jak i interakcja w postaci wspólnej puli kart do draftu, które sprawiają, że taka strategia może być nieco ryzykowna.
Kasia:
Ocena Wiktora: 7,5/10
Ocena Kasi: 8/10
Gra we dwoje:
Wiktor:
Londyn we dwoje działa dobrze, ale ciut gorzej, niż w większym gronie. Głównie dlatego, że niektóre karty odnoszą się do przeciwników, więc im ich więcej, tym większy wybór przy zagrywaniu akcji i większa satysfakcja, gdy od nas obrywają. Rozgrywka też jest nieco dłuższa, bo liczba kart w puli nie zmienia się, więc zostaje taka sama zarówno przy czterech graczach, jak i dwóch. Natomiast ogólne wrażenia pozostają bardzo zbliżone. To jednak gra, w której każdy większośc uwagi skupia na swojej części stołu i na swoim mieście.
Kasia:
Ocena Wiktora: 7/10
Ocena Kasi: 7,5/10
Ocena:
Wiktor:
Londyn, mimo swojego sędziwego jak na planszówkę wieku, nadal jest w formie, trzyma się dobrze i może stawać w szranki z młodszą konkurencją. Zarówno mechanicznie, jak i wizualnie daje radę. Bynajmniej nie jest też grą rodzinną, to euro skierowane raczej do średnio zaawansowanych planszówkowiczów. To dobra gra, oferująca podczas rozgrywki więcej, niż wynikałoby to tylko z lektury instrukcji. Polecam!
Kasia:
Grając w Londyn absolutnie nie powiedziałabym, że nie jest to gra nowa, świeżo stworzona. Wizualnie jest bardzo w porządku, ale przede wszystkim mechanika jest sprytna, sensowna i tworzy planszówkę wymagającą pomyślunku, angażującą i zwyczajnie przyjemną.
- Dla kogo?
Dla: średnio zaawansowanych i zaawansowanych; fanów gier typu city-building; lubiących radzić sobie z przeciwnościami
Przypomina nam: lekko Terraformację Marsa
Cechy:
- w dużym stopniu polega na unikaniu ujemnych punktów
- niewiele interakcji
- trzeba uważać, by nie przeholować z liczbą wykładanych kart
Plusy:
- sprawdza się we dwoje
- dobra regrywalność
- ładne ilustracje
- ciekawa mechanika radzenia sobie z ubóstwem
Minusy:
- dziwny układ instrukcji
- nieciekawe żetony