recenzje planszówek

Nova Luna – recenzja

Pierwszy raz z tytułem mieliśmy styczność na Gramy w zeszłym roku i od razu „siadło”, chociaż konwentowa atmosfera nie sprzyjała rozkminom (a tych tutaj nie brakuje). Gra stworzona przez Uwego Rosenberga (na pudełku jest też wymieniony Corné van Moorsel, ale tę opowieść znajdziecie w instrukcji) to taki trochę Patchwork, ale jednak nie…

Wiek: 8+
Liczba graczy:  1-4
Czas gry: 30-60 minut
Wydawca:Lucky Duck Games Polska
Tematyka: abstrakcyjna
Główna mechanika: dokładanie kafelków
Dla: wszystkich
Przypomina nam: Patchwork Express, Reef,
Boarding (recenzowany przez nas jeszcze jako Overbooked)
BGG: Nova Luna

Grę przekazało nam wydawnictwoLucky Duck Games.

Opinia:

Wiktor:

Reguły są proste: celem jest pozbycie się wszystkich znaczników, jednak nie chodzi o ich wyrzucenie, a umieszczenie na odpowiednich polach swoich kafelków (każdy bawi się tutaj sam, dokładając je do swojego zestawu). By zakryć jakieś pole, dany kafelek musi sąsiadować z tymi, wskazanymi na jego ilustracji. Co ważne, kafelki tego samego koloru tworzą ciągi: dowolny kafelek sąsiadujący z jednym niebieskim, który sąsiaduje z kolejnymi trzema, tak naprawdę sąsiaduje z czterema niebieskimi. Proste i intuicyjne, mimo że z mojego opisu niekoniecznie to wynika. Kafelki dobieramy patchworkowo: dowolny z trzech znajdujących się przed znacznikiem, a jego koszt wyrażony jest w polach, o które przesuniemy się na torze. Aktywnym graczem jest zawsze ten, który jest na tym torze najdalej (w sensie z tyłu).

Nova Luna to swojego rodzaju gra wyścigowa – zwycięzcą zostanie ten, kto pierwszy rozłoży wszystkie swoje znaczniki. Jest przy tym naprawdę niemało kombinowania, bo najlepiej, by wszystkie kafelki ze sobą współgrały. Mają one niby tylko cztery kolory, ale że nie wolno dokładać ich po skosie (muszą sąsiadować), to wcale nie jest tak prosto. Presja wzrasta, gdy przeciwnik co chwilę zapełnia pola i pozbywa się znaczników.

W grze bardzo podoba mi się połączenie wciągającej (ach te rewanże!) i w pełni angażującej rozrywki z prostymi, intuicyjnymi zasadami. Dosłownie chwila tłumaczenia i można cieszyć się zabawą. Ciekawą opcją jest też natychmiastowy koniec w momencie, w którym ktoś pozbędzie się ostatniego znacznika. Wynika to pewnie z tego, że – jak wspominałem wcześniej – koszt kafelków jest różny, a tury wykonuje się zgodnie z kolejnością na torze (ostatni na nim jest aktywnym graczem). Oznacza to, że nie zawsze gracze wykonają taką samą liczbę tur, nie ma więc dużego znaczenia kto zaczyna. Dodam, że żadna z naszych partii nie skończyła się poprzez brak kafelków, zawsze ktoś zwyciężał dzięki znacznikom.

Nova Luna to dowód na to, że świetna gra nie musi mieć miliona elementów i zawiłych reguł. Tutaj w pudełku znajdziemy trochę kafelków i stertę znaczników, a elementy te oferują ogromną regrywalność i grywalność. W grze nie ma interakcji poza tą, polegającą na zabieraniu kafelków ze wspólnej puli. Przy abstrakcyjnym tytule tego typu to niewątpliwa zaleta – grając mam świadomość, że większość zależy tutaj ode mnie, a nie od kaprysu oponentów. To jeden z tych tytułów, które po rozegraniu jednej partii zdobywają stałe miejsce w repertuarze planszówek i często trafiają na stół.

Kasia:

Przyznam, że od kiedy poznałam Novą Lunę, czekałam kiedy będę mogła zagrać w nią znowu, bo pierwsza rozgrywka zostawiła po sobie dobre wspomnienie, ale byłam ciekawa czy na dłuższą metę gra też okaże się tak dobra. No ale po kolei… Wykonanie stoi tu na dobrym poziomie. Komponentów nie jest jakoś mega dużo (pudełko jest dla nich zbyt obszerne), ale są bardzo porządne i wyglądają super – kolorowe, ale jednocześnie stylowe.

Temat… no właśnie, temat jest tak bardzo oderwany od mechaniki, jak to tylko możliwe (coś z księżycem, ale co?). Ważne jest jednak to, że kompletnie w niczym mi to nie przeszkadzało. Jest to po prostu gra kolejna logiczna z doklejoną oprawą, więc nic nadzwyczajnego. Jak nie trudno się domyślić, pierwsze skrzypce musi grać tu mechanika. No i gra! Wszystko tu gra!

Przede wszystkim zasady są bardzo proste, więc ogarnięcie ich nawet przez niewprawnego planszówkowicza nie powinno stanowić żadnego problemu. Wystarczy zrozumieć kilka reguł rządzących rozgrywką, żeby od pierwszej partii móc czerpać z gry pełnymi garściami.

Przy Novej Lunie czas mija niepostrzeżenie, a gra ani przez chwilę się nie dłuży (no może we czworo bywają momenty, kiedy trzeba trochę poczekać, ale nawet tam mi to nie przeszkadzało). Jest to zasługa bardzo angażującej rozgrywki. Cały czas trzeba patrzeć i analizować jakie kafelki będą najlepsze do naszego tableau, by spełnić maksymalną liczbę celów i wyprzedzić rywali w drodze po zwycięstwo. Czy lepiej wziąć kilka tańszych czy jednego drogiego… To nie jest przepalacz zwojów, ale zdecydowanie jest nad czym pomyśleć. Dla mnie to właśnie takie doskonałe wyważenie: pozornie prosta gierka, niezbyt długa, rodzinna, ale jednocześnie trzymająca przy stole i nie dająca o sobie zapomnieć. Pod tym względem bardzo przypomina mi Reefa.

Trochę się zdziwiłam, kiedy na pudełku zobaczyłam obok Uwego Rosenberga jeszcze jedno nazwisko. Po przeczytaniu notatki na końcu instrukcji dowiedziałam się że Nova Luna była inspirowana grą Corné van Moorsela  pt. Habitats. Szybki research upewnił mnie jednak, że nie jest to jakaś prostacka zrzynka. Rosenberg wziął odrobinę z Habitats, dodał to, w czym sam się specjalizuje (charakterystyczny tor doboru kafelków) i zrobił coś nowego i świeżego.

Ocena Wiktora: 10/10
Ocena Kasi: 9/10

Gra we dwoje:

Wiktor:

Rozgrywki we dwoje różnią się jedynie czasem oczekiwania na własny ruch, który nawet w większym gronie nie jest jakoś zauważalnie długi. Poza tym gra się tak samo, czyli bardzo dobrze!

Kasia:

We dwoje grało mi się w Novą Lunę świetnie – było dynamicznie, gra skróciła się na tyle, że rozegranie kilku partii z rzędu nie stanowiło żadnego problemu. Jeśli chcielibyście kupić tę planszówkę jako dwuosoboówkę, to nie wahajcie się, zdecydowanie warto!

Ocena Wiktora: 10/10
Ocena Kasi: 9,5/10

Ocena:

Wiktor:

Nova Luna jest świetna! Zapewnia sporo frajdy, myślenia i ma zauważalny efekt „jeszcze raz!” (szczególnie we dwoje ma się ochotę od razu rozegrać rewanż). Nie ma co się za bardzo rozpisywać, bierzcie i grajcie, o ile oczywiście abstrakcyjne gry są tym, co lubicie.

Kasia:

Krótko i na temat: to jest czadowa gra! Myślę, że zostanie na naszej półce na długo, bo ma w sobie takie połączenie elementów (proste reguły, krótki czas rozgrywki, niezła rozkmina), że tworzy miks idealny.

Cechy:

  • abstrakcyjna
  • prawie zupełny brak interakcji

Plusy:

  • ładne wykonanie
  • bardzo proste zasady
  • angażuje
  • świetna we dwoje
  • ma to „coś”, że chce się grać i grać

Minusy:

  • przy 4 zamulaczach może się nieco dłużyć

Grę przekazało nam wydawnictwo Lucky Duck Games. Dziękujemy!

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.