O pierwszych wrażeniach z gry w Panic Lab pisaliśmy już wcześniej [tutaj]. Dzisiaj odebraliśmy nasz egzemplarz tej niedługiej, imprezowej lecz wymagającej sprawnego myślenia gry. Jako że w pudełku nie ma zbyt wielu elementów, tekstu będzie niewiele 😉
Pierwsze spojrzenie:
Gra nie ma kartonika, znajduje się w kolorowym, metalowym pudełku. Jest ono niewielkie, można je wrzucić nawet do kieszeni spodni (męskich, sprawdzone!) czy kurtki. Jako że jest metalowe, nie ma obaw o jego zgniecenie. W środku samo pudełko wyłożone jest materiałem (welur?), dzięki czemu nieźle wygląda również od tej strony.
Zawartość pudełka:
- 25 kwadratowych obrazków
- 4 kości
- 30 żetonów zwycięstwa
- instrukcja
|
Zawartość pudełka + ulotka reklamująca inne produkty. |
Wrażenia:
Gra nie zawiera zbyt wielu elementów, ale te spełniają swoją rolę. Największe obawy mogą budzić kafelki, które są dość cienkie, a stanowią przecież główny składnik gry. Od razu uspokajamy, nie ma co się martwić, bo są one wystarczająco sztywne i przy rozsądnym ich traktowaniu nie powinny się tak łatwo zniszczyć. Grafiki na nich są czytelne i przyjemne dla oka, ameby są pocieszne 😉
|
Ameby każdego rodzaju występują w liczbie dwóch. |
Kostki i żetony zwycięstwa są zwyczajne, czego można się było po nich spodziewać. Po naszych pierwszych doświadczeniach z grą wiemy, że w pudełku przydałyby się jeszcze znaczniki, którymi można oznaczyć wybraną amebę – przy kilku graczach wskazywanie ich palem (i trzymanie go na kafelku) blokuje innym widok.
Plusy:
- solidne wykonanie
- niedroga
Minusy:
- brak znaczników do wskazywania ameb
|
Pudełko po otwarciu. |
|
Kafelki wentylacji, laboratoriów mutacyjnych i zwykłych. |
|
Elementy bez problemu mieszczą się w pudełku. |