7 Ronin – pierwsze wrażenia
Pierwsze partie w 7 Ronin za nami. Po kilku
rozgrywkach muszę przyznać, że jesteśmy pod dużym wrażeniem, a zmagania roninów
z ninja stanowią przyjemną i szybką zabawę. Ale po kolei!
Atakuj bez ostrzeżenia, gdy wróg się tego nie spodziewa, wykorzystuj swoją przewagę, gdy jeszcze trapi go niezdecydowanie, i w końcu, przejmując prowadzenie, pokonaj go.
– Miyamoto Musashi „Księga Pięciu Kręgów”
Rozgrywka w 7 Ronin przebiega szybko, w ciągu 20 minut bez problemu rozgrywamy jedną partię, i sprawia dużo frajdy. Jest to gra, przy której można jednocześnie pogadać, bo nie wymaga wielkiego skupienia, nie zmusza też do ciągłego liczenia punktów czy znaczników.
Na mokrych liściach
Jarzenie się
Świateł wioski.
Ryota (1707-1787)*
Ninja nie mają lekko, a wprowadzone w grze ograniczenia nie pozwalają im od razu przeprowadzić zmasowanego ataku. Ronini
początkowo bez większych problemów są w stanie kontrolować przebieg rozgrywki (ochraniając
7 z 10 dzielnic), jednak z czasem otrzymują rany, co sprawia, że kierujący nimi
gracz musi ostrożniej wybierać strategię obrony. Stawiający na ilość, a nie na
jakość, ninja z czasem też zaczynają odczuwać skutki długotrwałego ataku – ich rezerwy
topnieją, a brak pożywienia dodatkowo zaczyna uszczuplać ich szeregi.
Po pierwszym kontakcie wydaje mi się, że tekst z
pudełka (Gra taktyki i wojennej intuicji) dobrze oddaje charakter gry 7 Ronin. Zarówno
kontrolujący tytułowych samurajów, jak i dowodzący ninja muszą starać się przewidywać ruchy
przeciwnika jednocześnie grając tak, by maksymalizować korzyści (w niektórych
przypadkach będzie np. lepiej, jeśli pozwoli się przeciwnikowi zająć jakieś
mało znaczące pole tylko po to, by podleczyć innego ronina stawiając Taiko, ze zdolnością leczenia, na
puste pole). Decyzji do podjęcia jest sporo, szczególnie gdy rezerwy
napastników wyczerpują się, a ronini coraz bardziej uginają się pod ciężarem
ran.
Błyskawica!
Dźwięk kropli
Spadających z bambusu.
Buson*
Do tej pory przetestowaliśmy już chyba wszystkie warianty zakończenia gry i jestem zdania, że kilka dróg do zwycięstwa to bardzo fajny pomysł,
który ubarwia grę. Dzięki temu rozgrywka nabiera dodatkowych rumieńców, a obaj gracze muszą ostrożniej rzucać swoje siły w wir walki.
W fazie planowania korzystamy z małej mapki. |
Krótki czas rozgrywki sprawia, że po przegranej chce się
spróbować zrewanżować i czuję, że dość szybko rozegramy liczbę partii, która
pozwoli nam w pełni ocenić tę grę.
* W tłumaczeniu Czesława Miłosza
Grę przekazało nam wydawnictwo Badger’s Nest. Dziękujemy!