recenzje planszówek,  wszystkie

Bang! Pojedynek (Bard) – recenzja

https://planszowkiwedwoje.pl/2016/07/bang-pojedynek-bard-recenzja.html

Małe miasteczko w samo południe. Naprzeciw siebie stają dzielni stróże prawa i bezwzględni bandyci. Rozlegające się w absolutnej ciszy strzały brzmią jak grzmoty. Z tego starcia cało wyjdzie tylko jedna strona…

Bang! Pojedynek to dwuosobowa odsłona znanej serii gier imprezowych. Strzał w 10? A może pudło? Sprawdziliśmy i oceniamy!

Wiek: 8+

Liczba graczy: 2

Czas gry: około 30 minut

Wydawca: Bard

Tematyka: Dziki Zachód, western, kowboje, pojedynek

Główna mechanika: zarządzanie ręką, take that

Grę przekazało nam wydawnictwo Bard.

Wygląd i wykonanie:

Wiktor:

Bang! Pojedynek wita nas niewielkim pudełkiem ze znanym z innych gier z serii czerwonym tytułem. Dopisek pod nim nie pozostawia wątpliwości – to gra dla dwóch osób. Sama okładkowa grafika średnio mi się podoba – jest dość ciemna i bez większego polotu. A jak jest w środku?

Karty wyglądają już dużo lepiej. Grafiki na nich są przyjemne i pasują do westernowego tematu gry. Najgorzej wypadają chyba tytułowe bangi, czyli bronie, których ilustracje są trochę pustawe. Z drugiej strony są jednak przejrzyste i od razu wskazują na typ karty. W ich rozpoznawaniu pomagają też obwódki, niebieskie dla przedmiotów, brązowe dla kart akcji i czerwone dla bangów. Bardzo fajnie zilustrowano natomiast postacie.

Grę uzupełniają żetony nabojów służące do oznaczania ran oraz po stojącym żetonie szeryfa i bandytów. Najbardziej rzucającym się w oczy błędem jest nieprzetłumaczenie kilku słów w instrukcji. I tak w objaśnieniu kart Pudło! zostało nazwane Missed!, a z noża zrobiono Knife. Dla osób zupełnie nieznających angielskiego może to być pewnym utrudnieniem, jednak na szczęście obok nazw znajdują się także rysunki pozwalające rozpoznać karty.

Bang! Pojedynek jest utrzymany w stylistyce znanej z całej serii, jednak karty są według mnie ładniej zilustrowane niż te w klasycznej, pierwszej wersji gry.

Kasia:

Choć nieduże pudełko już od pierwszego spojrzenia nie pozostawia wątpliwości z jaką tematyką przyjdzie nam się zmierzyć, to sama grafika na nim mnie nie urzekła. Jest monotonna kolorystycznie, a dodatkowo ginie w zestawieniu z dużym czerwonym napisem. Bardzo podobają mi się natomiast rysunki na kartach postaci – są poważne, ale i bardzo przyjemne w odbiorze, ze względu na szczegółowość i specyficzne cieniowanie, nadające im głębi. Grafiki na kartach są już nieco bardziej „płaskie”, choć niektóre również potrafią przyciągnąć oko. Co do rewersów, to nie do końca mi się już jednak podobają. Uważam, że w porównaniu do całej oprawy graficznej są trochę kiczowate.

Już przy pierwszym kontakcie z grą zauważyłam drobne błędy na pudełku, a potem i w instrukcji – a to brak pogrubienia, a to nieprzetłumaczone słowo. Sprawia to wrażenie, jakby nad grą pracowano w pośpiechu i nie poświęcono jej dość czasu.

Do plusów chciałabym jednak zaliczyć pomysł ze stojącymi znacznikami identyfikującymi aktywną postać. Pozwala to na szybką orientację podczas gry. Po kilku rozgrywkach jedna z tych tekturek przestała się jednak trzymać swojej „nóżki”, co zrobiło się ciut uciążliwe biorąc pod uwagę konieczność częstego przestawiania.

Jeśli chodzi zarówno o wygląd jak i wykonanie, to moje zastrzeżenia nie są duże, jednak mam wrażenie, że gdyby poświęcono grze nieco więcej uwagi, to można by łatwo te niewielkie niedociągnięcia poprawić, dzięki czemu powstałby produkt w pełni satysfakcjonujący.

Ocena Wiktora: 6,5/10

Ocena Kasi: 6,5/10

Zasady i instrukcja:

Wiktor:

Celem Pojedynku jest zastrzelenie, wszystkich postaci przeciwnika. Te losuje się na początku gry i spośród nich dobiera się dwie. To nasi dostępni kowboje. Gdy stracimy któregoś z nich, zostanie on zastąpiony jedną z postaci rezerwowych. Sama gra przebiega dość dynamicznie i polega na zagrywaniu kart – od tytułowych bangów, przez karty sprzętu i akcji specjalnych. W swojej turze dobiera się dwie karty i… zagrywa z ręki tyle, ile można lub ile się chce. Ot, cała filozofia.

Ważną rzeczą w Pojedynku jest żeton oznaczający aktywną postać. Można go przesunąć raz na turę, zmieniając tym samym gotowego do walki kowboja. Aktywne postacie (AP) mogą atakować, ale też być celem strzałów, kart akcji i ekwipunku przeciwnika. Natomiast na własne postacie w odwodzie (PO) my możemy zagrywać ekwipunek. Wszystko to wyjaśnia prosty rysunek na kartach pomocy.

Książeczka zawierająca zasady ma łącznie 16 stron. To dość sporo jak na tak małą karciankę, jednak ostatnich 6 stron stanowi opis wszystkich dostępnych w grze kart i postaci. Instrukcja wyjaśnia ważne kwestie na tyle dobrze, że bez problemu połapią się w nich także osoby, które nie miały wcześniej styczności z serią. Zapamiętanie zasad również nie powinno stanowić problemu, gdy tylko pojmie się reguły dotyczące postaci aktywnych i tych znajdujących się w odwodzie.

Kasia:

Musze się przyznać, że na początku byłam trochę zakręcona jeśli chodzi o całą ideę postaci aktywnej i postaci w odwodzie (z czyich zdolności mogę korzystać, komu dać sprzęt). Nie spotkałam takiego rozwiązania w żadnej innej grze i na początku trochę trudno mi było się w tym połapać. Ostatecznie jednak stwierdziłam, że jest to dość sensowne, jeśli dobrze się nad tym zastanowić – bezpośrednio w pojedynku bierze udział tylko dwóch rewolwerowców, a ich partnerzy mogą się w tym czasie przygotowywać.

Pomijając jednak ten aspekt, który może jak widać sprawiać początkowo nieznaczne problemy, to mechanicznie gra jest raczej prosta i po dwóch partiach wiedziałam już co i jak. Krótko mówiąc więc, jedyny problem mogą stanowić ograniczenia w zagrywaniu kart na określone postaci. Z pomocą przychodzi tu jednak niewielka ściągawka, na której wszystko jest rozrysowane. Dobrze również, że dano graczom typowe karty pomocy z objaśnieniem obecnych w grze symboli. Są użyteczne, zwłaszcza jeśli nie grywaliście zbyt dużo w poprzednie Bangi!.

Ocena Wiktora: 7/10

Ocena Kasi: 7/10 

Rozgrywka:

Wiktor:

Przyznam się od razu – kilka razy siadałem do różnych Bangów! i nie zostałem wielkim fanem serii. Tym chętniej sięgnąłem po Pojedynek, by przekonać się, czy dwuosobowa wersja tej znanej gry będzie miała coś ciekawego do zaoferowania.

Cała zabawa opiera się na zarządzaniu kartami na ręce oraz mechanice take that polegającej na zagrywaniu kart (głównie wrednych) na przeciwnika. Mamy więc do czynienia z szybką, nastawioną na bezpośrednią interakcję karcianką, której jedna partia trwa około 40 minut (nie udało się nam zejść do pudełkowych 30).

W Bangu! Pojedynku nie ma zbyt wiele strategii. Oprócz wspomnianego zarządzania ręką i decydowania kiedy zagrywać karty mamy jeszcze tylko przestawianie znacznika aktywnej postaci. Pozwala to wybierać, który z naszych kowbojów będzie mógł być celem ataków przeciwnika, ale i sam będzie w stanie strzelać.

Pojedynek jest mocno losową karcianką. Szczęście decyduje w nim jakie dociągnie się karty, a tym samym jakie możliwości staną przed graczem. Są wśród nich np. wozy i sklepy pozwalające na dobranie dodatkowych kart, ale… na nie też trzeba najpierw trafić. Z tego względu do Banga! trzeba siadać z odpowiednim, luźnym nastawieniem, najlepiej wtedy, gdy chcemy poprzerzucać się kartami. Gra toczy się sprawnie i dynamicznie, bez większych przestojów. Trafionym pomysłem okazało się zastąpienie klasycznych bangów kartami broni z różnymi zdolnościami. Dodaje to dodatkowe ziarno taktyki do zabawy.

Warto wspomnieć, że początkowo talie obu graczy trochę różnią się od siebie. To sprytne zagranie, które dodaje Bangowi! Pojedynkowi regrywalności. Dopiero po wyczerpaniu się talii obu graczy są one mieszane i stają się wspólnym stosem dobierania. Obie strony sprawiają wrażenie dobrze wyważonych i zbalansowanych, nie dostrzegłem aby jedna z nich wygrywała częściej niż druga, co jest bardzo ważne w tego typu karciankach.

Kasia:

Jedna rzecz nie ulega wątpliwości – nie można do tej gry podchodzić bardzo serio, bo losowość jest tu na tyle duża, że trudno coś w dłuższej perspektywie zaplanować. Dociąg kart zapewnia spore emocje, bo może się zdarzyć, że nie dostaniemy ani jednego pudła do obrony przed atakami przeciwnika, albo możemy mieć ich całą rękę. Potrzebna jest więc spora doza dystansu do gry. Najlepiej potraktować ją jako lekki przerywnik, rozgrzewkę lub wytchnienie po męczącym dniu.

Za istotny plus uważam dynamikę rozgrywki. Nie zdarzało mi się
dłużej „zawiesić się” dumając nad najlepszym ruchem. Generalnie
jest więc płynnie, choć oczywiście spore znaczenie ma kolejność zagrywania kart czy umiejętne zmienianie postaci aktywnej. Jest więc trochę miejsca na rozważania, ale mimo to cały czas czułam, że to gra w pewnym stopniu mną kieruje. Żałuję, że
nie dano graczom żadnego mechanizmu minimalizującego choć odrobinę
losowy dociąg. Również wybór postaci jest zupełnie przypadkowy. Rozumiem, że zdecydowano się na losowanie czwórki bohaterów w ciemno, jednak kolejność ich udziału w pojedynku mogłaby być ustalana przez gracza – gra sporo by na tym zyskała.

Pomimo, że jest to gra asymetryczna to odczucia z rozgrywki każdą ze
stron są bardzo zbliżone. Owszem źli mają trochę więcej niespodzianek od ludzi szeryfa, ale nie zmienia to jakoś diametralnie rozgrywki. Bardzo spodobał mi się pomysł z osobnymi taliami kart, które z czasem stają się jedną wspólną. Chyba nie widziałam tego nigdzie indziej. Zauważyłam jednak, że z gry na grę nasze potyczki trwały dłużej. Może
nie koniecznie czasowo, ale o ile na początku gra kończyła się po
niezupełnym przerzuceniu własnej talii, to po pewnym czasie
rozstrzygnięcie następowało dopiero po drugim przetasowaniu wspólnego stosu. Sugeruje to, że dłużej i skuteczniej utrzymywaliśmy przy życiu
naszych bohaterów. Pewna taktyka ma więc tu jakieś znaczenie.

Nie mogę nie zwrócić uwagi na jeden z mankamentów, który sprawiał, że przegrywałam częściej niż (w mojej ocenie) na to zasłużyłam ;). Chodzi o zasadę, w myśl której na koniec tury można mieć tylko tyle kart, ile życia ma aktywna postać. Sprawia to, że ten, komu idzie gorzej ma dodatkowe utrudnienie w postaci mniejszego wyboru kart. Z jednej strony ma to sens (jesteś ranny, więc nie możesz tyle dźwigać), ale w moim odczuciu sprawia, że gra jest trochę mniej sprawiedliwa.

Ocena Wiktora: 6/10

Ocena Kasi: 6,5/10

Klimat i tematyka:

Wiktor:

Dziki Zachód! Któż z nas nie oglądał kiedyś westernów i nie zaczytywał się powieściami Karla Maya? W Bangu! temat ten został połączony z przyjemnymi grafikami, a niemal cała mechanika gry skupia się na strzelaniu i unikaniu trafień. Trochę klimatu grze dodają też karty przedstawiające niemal symbole westernów – Indian, różnego rodzaju strzelby i rewolwery, ale też np. banki, groźne węże i dynamity, czy też pozwalające unikać strzałów beczki. Przez grę przewija się też kilka postaci nawiązujących do westernowych klimatów. Są więc na przykład Wyatt Ear, Jango czy też Alan Pinkertoon.

Bang! Pojedynek jednak bardziej niż na klimacie Dzikiego Zachodu skupia się chyba na… związkach z całą serią. Jej fani znajdą w grze znajome z innych Bangów! karty i mechaniki.

Kasia:

Pojedynek rewolwerowców na Dzikim Zachodzie? Bardzo fajny temat na grę, który w naturalny sposób przywodzi na myśl dwuosobową strzelaninę. Spora losowość, o której wspomniałam ma swoje uzasadnienie, jeśli wziąć pod uwagę nieprzewidywalność takiego starcia (a to broń się zatnie i nie uda się wystrzelić, a to ukrycie się za beczką okaże się nietrafionym pomysłem…). W tym kontekście możemy ją uznać za element budujący klimat. Do tego dochodzą przyzwoite grafiki oraz mechanika sensownie odwzorowująca starcie dwóch na dwóch, a do tego duża negatywna interakcja. Uwzględniając więc niewielki rozmiar gry i bardzo zgrubnie zarysowaną fabułę, to w kwestii klimatu Bang! oferuje więcej niż się po nim spodziewałam.

Ocena Wiktora: 6/10

Ocena Kasi: 6,5/10 

Podsumowanie:

Wiktor:

Bang! Pojedynek to… Bang!. Gra jest ładniejsza od swoich poprzedników, ale wciąż utrzymana w zbliżonym stylu graficznym. Także jej zasady i przebieg rozgrywki nawiązują do pierwowzorów. Dobrze, że na kartach nie zabrakło tekstu – mimo że wprowadza to większą zależność językową, to jest łatwiejsze w odbiorze niż mało intuicyjne ikony, które pamiętam z karcianej, wieloosobowej wersji Banga!. W instrukcji pojawiło się kilka wpadek edytorskich, ale reguły zabawy zostały wyjaśnione dość zrozumiale. Najbardziej rzucającą się w oczy cechą Pojedynku jest duża losowość, która niektórych może odrzucić od gry, jednak siadając do niej należy mieć świadomość, że to raczej szybka „przerzucanka” niż wyzwanie strategiczne.

Kasia:

Bang! Pojedynek nieźle wygląda i całkiem udanie odwzorowuje westernową strzelaninę w samo południe. Proponuje nam też kilka interesujących rozwiązań jeśli chodzi o samą mechanikę, dzięki czemu, mimo że bazuje na sprawdzonych pomysłach, to sprawia wrażenie czegoś świeżego. Szkoda, że nie postarano się odrobinę ujarzmić obecnej tu losowości. Gra jest przez nią bowiem dość nieprzewidywalna, a co za tym idzie, trzeba do niej podejść z odpowiednim nastawieniem.

Ocena:

Wiktor: 

Bang! Pojedynek powinien spodobać się wszystkim fanom tej serii. Gra oferuje trochę świeżości, no i przede wszystkim pozwala bawić się we dwójkę, jednak nie traci przy tym ducha znanego ze swoich poprzedników. Nie będąc wielkim fanem całej rodziny Bangów! muszę przyznać, że przy pojedynku bawiłem się z nich najlepiej.

Trzeba jednak pamiętać, żeby podchodzić do Pojedynku z odpowiednim nastawieniem, bo to mocno losowa gra. Mechanicznie jest bez fajerwerków, chociaż wszystko działa raczej tak, jak powinno. Dość mocno widać, że twórcy Pojedynku chcieli zachować w nim sporo elementów z innych gier z serii, przez co ten nie jest ani innowacyjny, ani porywający. Spełnia jednak swoją rolę – jest Bangiem! pełną gębą. Losowym i trochę nieprzewidywalnym, lecz bezdyskusyjnie jest członkiem tej westernowej rodziny. Fanom Bangów! polecam! Miłośnikom szybkich, wrednych i losowych karcianek raczej też przypadnie do gustu.

Kasia:

Jeśli macie ochotę na szybki pojedynek na Dzikim Zachodzie, to powinniście dać tej karciance szansę. Mnie trochę przeszkadza duża losowość, więc nie jest to pozycja, do której będę wracać często. Nie mam jednak nic przeciwko temu, żeby od czasu do czasu trochę się przy niej rozerwać. Krótko mówiąc, jest to całkiem przyjemna gra, która jednak najbardziej powinna ucieszyć fanów pozostałych Bangów!.

  • Dla kogo?

Dla: fanów innych gier z serii Bang!; miłośników westernów; poszukujących lekkiej dwuosobowej rozrywki; zwolenników losowości i wredności; preferujących losowość nad strategię

Plusy:

  • niezłe grafiki (zwłaszcza postaci)
  • ciekawy system wyboru aktywnej i „chowającej się” postaci
  • dynamiczna, pełna walki rozgrywka
  • czuć w niej ducha całej serii Bangów!
  • sporo westernowych elementów – sprzęt, postacie, Indianie

Minusy:

  • duża losowość wyraźnie dominująca nad strategią, uniemożliwiająca planowanie
  • drobne błędy edytorskie
  • trochę bardziej skierowana do fanów serii niż nowych graczy (skupiono się w niej raczej na oddaniu ducha Bangów! niż na przebudowie mechaniki)

Grę przekazało nam wydawnictwo Bard. Dziękujemy!

http://wydawnictwo.bard.pl/

One Comment

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.