Rebel – wizyta w wydawnictwie
Zastanawialiście się kiedyś jak wygląda wydawnictwo gier planszowych od środka? A może mieliście okazję zwiedzić takie miejsce? Nam trafiła się okazja, której nie mogliśmy odrzucić – wycieczka po gdańskim Rebelu. I to nie po godzinach, a niemal w samym środku tygodnia!
Gdańsk nie jest może wielką metropolią, ale brak samochodu może w nim czasami utrudnić życie. Pierwszym wyzwaniem było dotarcie na położoną w okolicach lotniska ulicę Budowlanych. Na szczęście komunikacja miejska nie zawiodła i udało się nam trafić we właściwe miejsce. Siedziba wydawnictwa połączona jest z magazynem i znajduje się w przemysłowej części miasta (a raczej na jego obrzeżach ;)). Będąc już tuż-tuż zaczynaliśmy trochę wątpić, czy zmierzamy w dobrym kierunku, aż nagle naszym oczom ukazała się tablica informująca, że jesteśmy na miejscu.
Siedziba Rebela znajduje się w dużym biurowo-magazynowym budynku, który dzielony jest z oddziałem firmy TNT. Już pierwszy rzut oka pozwolił wywnioskować, że w tym przypadku planszówki to nie tylko hobby, ale też poważny biznes. Weszliśmy do środka i po chwili spotkaliśmy naszego przewodnika i gospodarza – Krzysztofa „Szafę” Szafrańskiego zajmującego się w Rebelu głównie wyszukiwaniem nowych projektów. Od razu udaliśmy się do części wypoczynkowo-planszówkowej, w której akurat kilku testerów przy stole męczyło pewną karciankę. Jak się okazało – to gra, do której wydania przymierza się Rebel. Chodzi o The… Jak się domyślacie, nie możemy Wam tego zdradzić, bo projekt nie jest jeszcze ostatecznie przyklepany ;).
Krzysiek nakreślił nam krótko historię firmy – od małego, dwuosobowego biznesu po jedno z największych wydawnictw w kraju. Planszówkowa korporacja? Nie do końca. Mimo że Rebel to w chwili obecnej już nie dwie, a około trzydziestu osób, to w wydawnictwie panuje raczej przyjazna atmosfera, której zdecydowanie bliżej do tej znanej ze start-upów, niż korporacji (chociaż może było to spowodowane rozdawanymi przez Kasię ciastkami? ;)). To jednak nie powinno dziwić, bo przecież wszystkie pracujące tam osoby w większym lub mniejszym stopniu łączy jedna pasja.
Okazuje się bowiem, że grają niemal wszyscy. Najmniej podobno panie z księgowości, ponieważ ich praca nie łączy się bezpośrednio z procesem wydawniczym, ale i im się zdarza. Upodobania planszówkowe są powiązane z miejscem pracy – panowie z części magazynowej lubują się ponoć w bitewniakach, chociaż może wynika to akurat z dostępności większych stołów ;). Co więcej w Rebelu praktycznie każda decyzja odnośnie wydania danej planszówki, wiąże się z jej wielokrotnym ogrywaniem, także przez kierownictwo. Oprócz względów czysto biznesowych znaczenie ma więc też to czy spodoba się ona załodze – na ogół zielone światło dostają pozycje, które spodobają się co najmniej połowie ekipy.
Co najbardziej rzuciło się w oczy spacerując po siedzibie wydawnictwa? Planszówki. Rozbebeszone. Robiące za podstawki do monitorów. Ustawione na półkach. Leżące na podłodze. Rebelowe i inne. Jedynie dział księgowości był od nich wolny i przez to wyglądał najbardziej „zwyczajnie”. Nie chcieliśmy za bardzo uprzykrzać wszystkim życia robieniem zdjęć, ale kilka fotek udało się pstryknąć.
Aby mieć jakieś wyobrażenie o skali działalności wydawnictwa podpytaliśmy o liczby. Ten rok jest dla Rebela bardzo pracowity, bo wydawnictwo wypuszcza na rynek około 100 tytułów. W związku z tym w planach nie ma miejsca na planszówki o nakładach kilkuset sztuk – ich przygotowanie do druku i sprawdzenie zajmuje przecież tyle samo czasu, co tych mogących sprzedać się w tysiącach egzemplarzy. Jak prezentuje się wydawnicza krzywa opłacalności? Podstawowe nakłady to na ogół 2-3 tysiące sztuk, znane i lubiane tytuły drukowane są jednak w większej liczbie. No i trzeba pamiętać też o dodrukach, które po sukcesie danej gry potrafią kilkukrotnie przekroczyć jej pierwsze „rzuty”. Co ciekawe, dotychczasowym przebojem, który sprzedał się na Polskim rynku w około 100 000 (!!) egzemplarzy są niepozorne, ale dobrze znane Dobble.
Miejsce pracy Krzyśka |
Rebel to jednak nie tylko działalność wydawnicza, a przede wszystkim hurtowa. Magazyn, do którego mieliśmy okazję zajrzeć robił duże wrażenie – na zdjęciu widzicie część hurtową i palety z grami. Po lewej stronie znajdowała się podobnych rozmiarów część detaliczna z półkami zastawionymi planszówkami. I to jeszcze nie wszystko. Rebel korzysta bowiem również z dodatkowego magazynu, więc widoczne kartony to jedynie działalność bieżąca.
Nie samymi pieniędzmi żyje wydawca. Rebel stara się też promować planszówki wspierając różne instytucje – w firmie znajduje się cała ściana podziękowań od nich – ale też wychodząc z grami do ludzi, czego przykładem jest krążący po Polsce Rebel Game Truck. Jako że Krzysiek zajmuje się wyszukiwaniem nowych projektów, to w pewnym momencie rozmowa naturalnie zeszła na temat testowania i pozyskiwania nowych gier. Warto więc pamiętać o gdańskim REBELatorium– spotkaniach w Biforze, na których można pojawić się z własną grą lub projektem. Kto wie, może okaże się na tyle dobry, że przyciągnie uwagę Rebela? Domorośli twórcy planszówek powinni trzymać rękę na pulsie, bo w planach jest też ciekawie zapowiadający się wyjazd dla początkujących twórców.
A gdzie kończy się magazyn? Gdzieś tam hen daleko 😉 |
Skoro już rozmawialiśmy o projektantach, to zahaczyliśmy też o Wspieram.to, z którym Rebel współpracował przy okazji T.I.M.E Stories. Krótko mówiąc wydawnictwo jest bardzo zadowolone z wyniku zbiórki i samej akcji, więc nie wykluczone, że jeszcze kiedyś skorzysta z crowdfundingu, szczególnie w przypadku droższych i bardziej geekowych tytułów.
Tak pracuje się w Rebelu 😉 |
Największym niespełnionym marzeniem z wycieczki było… zagranie w jakąś z nadchodzących gier. Niestety, Krzysiek jest człowiekiem żyjącym trochę w przyszłości – siłą rzeczy spotyka się z projektami w innym stadium, a nowości wydawnicze są dla niego już kilkumiesięcznymi starociami. Cała wizyta była też owiana lekką nutką tajemniczości, jak to często w przypadku wydawców bywa, więc nie wszystko co usłyszeliśmy nadaje się do przekazania światu. A siadając do nadchodzących rebelowych gier, będziemy równie zaskoczeni, co Wy 😉
10 komentarzy
Dratewka
Trzeba mieć dużo checi i cierpliwości, aby utworzyć taki wspaniały blog z tak interesującymi postami.
Anonimowy
Panu grającemu po lewej w tenisa stołowego zwracam uwagę, że paluszek powinien być poziomo 🙂
Tenisista
Adrian
Genialny materiał 🙂 Następnym razem jak się uda wam trafić do jakiegoś wydawnictwa to proście o więcej zdjęć. Myślę że każdy jest ciekawy jak wygląda proces produkcyjny od zaplecza. Na przykład magazyn wydaje się strasznie pusty jak na takie duże i dobre wydawnictwo. Aż się prosi żeby cyknąć fotkę na której będą zapchane paletami regały i podpis "w końcu jedno z największych wydawnictw" albo coś takiego 🙂
Planszówki we dwoje
Były regały zapchane planszówkami, ale też nie mogliśmy za bardzo wchodzić do samego magazynu – BHP. Te palety to bieżące zaopatrzenie – reszta znajduje się w większym magazynie. Może nie widać tego na fotce, ale wielkość magazynu robiła wrażenie.
I tak, następnym razem weźmiemy lepszy aparat i bardziej przyłożymy się do fotek. To było nasze pierwsze doświadczenie tego typu, nie wiedzieliśmy za bardzo od jakiej strony się za to wziąć 😉
-W.
Anonimowy
Świetna relacja 🙂 a czy jako czytelnicy trochę więcej dowiemy się o autorach blogu? Czy planszówki pochłaniają wam cały wolny czas? Co robicie na co dzień? – że macie czas grać ;). Wiem, że to trochę prywatne pytania, ale zawsze mnie ciekawi kogo najbardziej interesują planszówki 🙂
Planszówki we dwoje
Kasia to urzędnik na państwowym garnuszku ;), ja aktualnie szukam swojego miejsca 😛 Grywamy na ogół popołudniami, zależnie od okresu, dostępności znajomych i obłożenia planszówkami kilka razy w tygodniu. Jeśli nie gramy, to oglądamy seriale albo czytamy. To tak w skrócie 😉
-W.
Anonimowy
Dzięki za odpowiedź :). Dobrze wiedzieć, że macie czas na swoje hobby jak i na inne aktywności. Nie myśleliście o tym, aby poprzez informacje na blogu, zbierać czytelników z trójmiasta i urządzać granie na mieście :)? Żeby było jak najtaniej w jakimś ośrodku kultury lub YMCA?
Planszówki we dwoje
Do takiego poziomu sławy, to chyba nam jeszcze trochę brakuje 😉 Ale jesteśmy otwarci na jakąś partyjkę z kimś zainteresowani przy okazji jakichś konwentów – pewnie będziemy na Gramy w Gdańsku. Czasami też szukamy chętnych do gry, gdy nasza stała ekipa się wykruszy (głównie na grupie Planszówki Trójmiasto na FB) 😉
-W.
malkontent
Świetny materiał! I ogromny props dla pana odpowiedzialnego za wyszukiwanie nowych tytułów, bo ma nosa – na mojej półce zdecydowanie przeważają tytuły Rebela. A wydanie Sherlocka Holmesa tylko umocni tę dominację.
Planszówki we dwoje
Akurat teraz Krzysztof wybrał się do Stanów, więc może za kilka miesięcy Rebel będzie miał co ogłaszać 🙂
– W.