Tanto Cuore: Oktoberfest (Japanime Games) – recenzja
Gra, będąca samodzielnym dodatkiem, łączy w sobie włoski tytuł, japońskiego autora i charakterystyczny styl graficzny, wraz z niemiecką, piwno-festynową tematyką oraz anglojęzycznym wydaniem. Niezły miks! A my właśnie sprawdziliśmy, czy ma on rację bytu!
Wiek: 12+
Liczba graczy: 2-4
Czas gry: około 30-60 minut
Wydawca: Japanime Games
Tematyka: Oktoberfest, piwo, pokojówki
Główna mechanika: budowanie talii
Grę przekazało nam wydawnictwo Japanime Games.
Wygląd i wykonanie:
Wiktor:
Tanto Cuore: Oktoberfest powinno przyciągnąć uwagę wszystkich, którzy narzekają na rozmiar pudełek w planszówkach. Niewielkie opakowanie mieści ciut ponad 300 kart i mimo że po ich ułożeniu zostaje w nim trochę powietrza, to jednak zajmuje cztery razy mniej miejsca niż klasyczny planszówkowy karton. Gra nie kryje swoich japońskich korzeni i z miejsca ukazuje styl graficzny, który znajdziemy też na kartach – obfity i mangowy ;).
Nie jestem fanem japońskich komiksów, jednak ilustracje w Tanto Cuore wywarły na mnie duże wrażenie. Na kartach znajdują się prace różnych rysowników, ale wszystkie wyglądają świetnie. Pokojówki (czy tam kelnerki) są po prostu urocze. Niektóre pokazują kawałek ciała, tym samym przyciągając wzrok męskiej części odbiorców, jednak obrazki nie przekraczają granicy dobrego smaku. Mając za sobą kilka obejrzanych serii anime wydaje mi się, że po prostu wpisują się w ten nurt rozrywki.
Karty w Tanto Cuore są grube, sztywne i solidne. Tasowanie daje się im lekko we znaki, bo ze względu na grubość niektóre mają już niewielkie zadarcia na krawędziach, jednak nie wykraczają one chyba poza standardowe ślady użytkowania. Tekst na kartach jest dość mały – nie miałbym nic przeciwko większej czcionce. Z drugiej strony dzięki zmniejszeniu pól z opisem zdolności więcej miejsca poświęcono grafikom. Mając wybierać zostałbym więc chyba jednak przy większych obrazkach kosztem rozmiaru tekstu.
Kasia:
Tanto Cuore: Oktoberfest mieści się w dość dobrze wypełnionym, niedużym pudełku, z wygodnymi przegródkami. Jak przystało na grę w budowanie talii, jedynym komponentem są tu karty. Cechuje je wytrzymały materiał, białe ramki i jasne rewersy, które sprawiają, że ślady użytkowania, pomimo, że zaczynają się pojawiać, to nie rzucają się w oczy.
Projekt kart nie jest również pozbawiony wad. Do tych zaliczyłabym z pewnością małą czcionkę, a jednocześnie sporą ilość tekstu, co może powodować konieczność intensywnego nachylania się nad stołem w próbach odczytania drobnych napisów. Pewne zamieszanie wprowadza też obecność w dwóch miejscach na kartach zbliżonych nazw ich typów (np. Maid Chef), przez co początkowo nie zawsze było jasne, do której z nich odnoszą się konkretne zdolności.
Rzeczą zdecydowanie wyróżniającą Tanto Cuore na tle innych podobnych produktów są rysunki. Uważam je za ciekawe, choć z pewnością nie każdemu przypadną do gustu, ze względu na mangową stylistykę i wyraźne wyeksponowanie kobiecych wdzięków na większości z nich (nie wątpię, że znajda się i tacy, na których takie grafiki zadziałają jak magnes ;)). Dla mnie były one do przyjęcia, a jedna, odróżniająca się stylem od pozostałych (Kaori Hamasaki), najbardziej przykuła moją uwagę i chętnie zobaczyłabym podobnie ładne obrazki w innych grach.
Ocena Wiktora: 8,5/10
Ocena Kasi: 7/10
Zasady i instrukcja:
Wiktor:
Tanto Cuore: Oktoberfest to klasyczna gra o budowaniu talii, z mechaniką znaną chociażby fanom popularnego Dominiona. Nie znacie tego klasyka? Nic straconego! W kilku zdaniach postaram się przybliżyć o co chodzi.
Każdy rozpoczyna grę z takim samym zestawem dziesięciu kart – trzema niemal bezużytecznymi pokojówkami i siedmioma kartami miłości, będącymi walutą w Tanto Cuore. Na stole znajdują się stosy kart, które można kupować i tym samym dodawać do swojej talii. Są to głównie pokojówki (dwie stałe i dziesięć wybieranych dowolnie), wspomniane karty miłości o trzech wartościach i wydarzenia. Jedynym zakrytym stosem są piwa, będące jedną z metod zdobywania punktów.
Celem zabawy jest uzyskanie największej liczby punktów,
otrzymywanych za karty piw oraz posiadane na koniec gry w talii i
prywatnych komnatach pokojówki. Rywalizacja kończy się, gdy wyczerpie się
stos piw lub dwa dowolne stosy z pokojówkami.
W swojej turze każdy z graczy może zagrać kartę pokojówki i wprowadzić w życie jej efekty (np. możliwość zagrania dodatkowych kart, dobrania ich, poprzeszkadzania przeciwnikom czy kupienia piwa), następnie ma prawo kupić jedną kartę (niekiedy wcześniej zagrana pokojówka może to zmodyfikować). Po swoim ruchu odkłada wszystkie karty (wyłożone, kupione, trzymane na ręce) na swój stos kart odrzuconych i z własnej talii dobiera pięć kolejnych kart. Tyle! Tanto Cuore: Oktoberfest opiera się więc głównie na akcjach i zdolnościach kart.
Zasady są stosunkowo proste, jednak tekst na kartach sprawia, że wszyscy gracze powinni posługiwać się językiem angielskim (na typowym, planszówkowym poziomie). Instrukcja gry ma dziwny, mały format i jest czarno-biała, jednak spełnia swoje zadanie. W czasie zabawy mieliśmy niewiele wątpliwości i z czasem praktycznie całkowicie przestaliśmy zaglądać do zasad.
Kasia:
Zasady tej karcianki nie są bardzo skomplikowane, choć ich wytłumaczenie nowym graczom, połączone z objaśnieniem poszczególnych kart, zwykle zajmuje dłuższą chwilę. Później gra się już jednak dość płynnie, od czasu do czasu zaglądając do instrukcji w poszukiwaniu odpowiedzi na pojawiające się sporadycznie wątpliwości. Oczywistą przeszkodą może być konieczność choć podstawowej znajomości języka angielskiego, chociaż z drugiej strony to, że wszystkie karty leżą odkryte na stole pozwala wcześniej zapoznać się z nimi i ewentualnie dopytać, jeśli coś okaże się niejasne.
W Tanto Cuore gracze nie dostają żadnych skrótów zasad, ale nie widziałabym tutaj dla nich szczególnego zastosowania. Pewne ułatwienie stanowią widniejące na kartach symbole oznaczające dostępne akcje. Dobrze, że o nich pomyślano, jednak byłoby jeszcze lepiej, gdyby były one nieco większe i bardziej czytelne.
Ocena Wiktora: 7/10
Ocena Kasi: 7/10
Rozgrywka:
Wiktor:
Oktoberfest jest samodzielnym dodatkiem. Oznacza to, że można łączyć go z innymi grami z serii Tanto Cuore, można też jednak korzystać wyłącznie z niego jak ma to miejsce w naszym przypadku. Karcianka jako samodzielna pozycja sprawdza się dobrze – zawiera sporo kart, pozwala również na pewną rotację dostępnych do zakupu pokojówek. Na stole zawsze ląduje dziesięć typów postaci, a w grze znajduje się ich łącznie szesnaście.
W trakcie poznawania tytułu, podczas partii z losowym wyborem pokojówek, zdarzyło się nam raz nie wyciągnąć żadnej z sióstr Kersten pozwalających dobierać piwa. Rozgrywka była przez to znacznie uboższa, nie brały w niej udziału nie tylko piwa, ale również dwa związane z nimi wydarzenia i budynek. Dlatego decydując się na partię w Tanto Cuore: Oktoberfest upewnijcie się, że chociaż jedna (a najlepiej obie) piwne pokojówki znajdą się wśród dostępnych kart.
Kluczem do sukcesu w grze jest odpowiednie kupowanie i wykorzystywanie postaci. Należy uważać, by talia zbytnio się nie rozrosła i by trafiały do niej jedynie potrzebne karty. Błędne zaplanowanie strategii może doprowadzić do sporej różnicy punktowej miedzy graczami. By skutecznie rywalizować w Tanto Cuore należy szukać połączeń między pokojówkami, które pozwolą na tworzenie korzystnych kombinacji. Nie liczcie jednak, że uda się Wam w jednej turze przerzucić pół talii i zagrać kilka pokojówek. Tego typu zagrania w Oktoberfeście po prostu się nie pojawiają. Należy więc kombinować tak, by wyciągnąć jak najwięcej z tych dwóch czy trzech łączących się kart. Dzięki temu Tanto Cuore wymaga skupienia, nie pozwala na proste i bezmyślne zagrywanie postaci z ręki.
Wprowadzenie piw i kilku nieźle punktujących pokojówek sprawia, że gra nie jest oczywista. Można próbować w niej różnych strategii, np. gromadząc trunki czy też wynajmując droższe, więcej warte postacie. Tanto Cuore pozwala także na trochę interakcji między graczami. Sporadycznie wprowadzają ją do gry zdolności pokojówek, jednak głównym jej źródłem są trzy rodzaje kart wydarzeń i budynek pozwalające: kraść piwa przeciwnika, chronić je przed kradzieżą (budynek), anulować zdolność budynku i piwa pod nim oraz zwiększać koszt zakupu kolejnych postaci. Są to wredne zagrania, jednak można się przed nimi bronić – np. budynkiem – lub anulować ich efekty odrzucając wskazane karty.
Mniej dynamiczny charakter rozgrywki (niż np. w Star Realms czy ogrywanym teraz Dominionie: Intrydze) ma swoje wady oraz zalety. Wymaga większego skupienia, duże znaczenie ma odpowiednie kupowanie oraz zagrywanie kart, a także gromadzenie punktów, co niewątpliwie stanowi atut zabawy. Sprawia to jednak, że gra o lekkim, piwnym temacie jest pozycją wagi średniej. O ile jej zasady są proste, to nowym graczom trzeba przeczytać działanie wszystkich kart, co podnosi próg wejścia do zabawy.
Tanto Cuore: Oktoberfest najlepiej sprawdza się przy komplecie graczy lub też trzech osobach, kiedy to partie zyskują na dynamice, są weselsze i więcej w nich interakcji.
Kasia:
Jak we wszystkich grach, w których dobieramy karty z talii, także i tu występuje pewna dawka losowości. Nie determinuje ona jednak końcowego wyniku, gdyż ten jest rezultatem wielu tur, kiedy mamy czas na zakupy, pozbywanie się niepotrzebnych „zapychaczy” lub też zdobywanie kart, które pomogą nam intensywniej szperać w naszym decku.
Sama talia rośnie jednak dość powoli, przez co gra długo się rozkręca i w moim odczuciu czasem potrafi się trochę ciągnąć i stawać zbyt mało dynamiczna. Nie mniej jednak rozgrywka wymaga sporo pomyślunku i dopiero gdzieś od drugiego/trzeciego podejścia zaczęłam widzieć sens w kupowaniu pewnych kart, które początkowo wydawały mi się bezwartościowe. Nie jest to więc gra banalna, ponieważ mnogość stojących przed graczami możliwości i sposobów na zdobycie punktów sprawia, że każda partia to wyzwanie.
Trochę rozczarowała mnie natomiast niewielka rola mechaniki związanej ze zdobywaniem piwa w grze, co wynika ze zmienności dostępnych kart pozwalających na jego zakup. Wydawało mi się, że skoro w tytule tej edycji Tanto Cuore występuje Oktoberfest, to rola złocistego trunku będzie tutaj większa. W rzeczywistości jednak przy końcowym podliczaniu gracze zwykle mają jedynie po kilka piw, a raz nawet zdarzyła się nam partia, w której nie było możliwości ich dobierania (nie było kelnerek z odpowiednimi zdolnościami), przez co rozgrywka była zdecydowanie uboższa, gdyż sens straciło także kupowanie kart akcji.
Generalnie jednak zmienność partii uważam za coś pozytywnego. W pudełku Tanto Cuore jest na tyle dużo kart, że możemy sami, albo w sposób losowy wybrać te ich typy, które będą dostępne podczas danej rozgrywki. Zapewnia to sporo urozmaiconej zabawy, a wypróbowywanie różnych taktyk także podnosi regrywalność tego tytułu.
Ocena Wiktora: 7/10
Ocena Kasi: 7/10
Gra we dwoje:
Wiktor:
Tanto Cuore: Oktoberfest we dwoje zbliżone jest do zabawy w większym gronie, trwa jednak nieco dłużej. Instrukcja sugeruje, by grając z jednym przeciwnikiem odrzucić z każdego stosu pokojówek trzy karty, jednak mimo tego nasze partie zajmowały na ogół około godziny. Zależy to jednak od przyjętych strategii i tego, jakie postacie są najchętniej kupowane.
Nieco inaczej w starciach we dwoje wygląda też interakcja. O ile mechanicznie zasady zabawy się nie zmieniają, to czasami trafiają się partie, w których w ogóle nie sięga się po karty wydarzeń. Z drugiej jednak strony, gdy przeciwnik ochoczo podkrada nam zdobywane z trudem piwo czy zwiększa koszt pokojówek, może dojść do wojny na wredne zagrania. Często wymiany ciosów kończą się dopiero wraz z wyczerpaniem się stosu kradnącego piwa wydarzenia Let me drink!. Dlatego też tego typu ataki w grze we dwoje budzą we mnie mieszane uczucia. Wprowadzają
negatywną interakcję, pozwalając zaszkodzić przeciwnikowi, ale nie
zawsze są wykorzystywane.
Tanto Cuore: Oktoberfest bardziej bawi mnie w większym gronie, gdy na stole więcej się dzieje i karty znikają szybciej. Daje to również szersze pole do stosowania negatywnej interakcji. We dwoje gra się wciąż przyjemnie, jednak partie są trochę zbyt wolne i mało dynamiczne, jak na mój gust.
Kasia:
Moje odczucia z rozgrywek dwuosobowych są bardzo zbliżone do tych z partii w większym gronie. Pojawiające się różnice są nieduże i po części zależą od stylu gry poszczególnych przeciwników i obranych przez nich taktyk. Faktem jest, że we dwójkę ciut krótszy jest czas oczekiwania na własną kolej, jednak całkowity czas partii jest zbliżony lub nawet odrobinę dłuższy. Uważam jednak, że Tanto Cuore: Oktoberfest jak najbardziej nadaje się na grę wyciąganą tylko w dwuosobowym towarzystwie.
Ocena Wiktora: 5,5/10
Ocena Kasi: 7/10
Klimat i tematyka:
Wiktor:
Tanto Cuore: Oktoberfest serwuje nam niezły japońsko-niemiecki miks z domieszką włoskiego w tytule. Tematyka połączona z ilustracjami pokojówek w tradycyjnych bawarskich strojach wypada dobrze, chociaż nie jest kluczowym elementem gry. Umiejętności postaci na ogół łączą się z ich funkcjami, jednak w samej rozgrywce nie jest to zbytnio odczuwalne.
Można jednak zawiesić oko na ładnych ilustracjach, a zdobywanie punktów za piwa i doświadczone (czyli droższe) pokojówki jako tako wiąże się z tematem gry. No i niektóre postacie mają na swoich kartach krótkie cytaty, część z nich jest naprawdę urocza.
Kasia:
Wydaje mi się, że nie spotkałam gry, w której byłoby większe poplątanie z pomieszaniem jeśli chodzi o tematykę. Jest to utrzymana w mangowej stylistyce produkcja, z włoskim tytułem, która opowiada o niemieckim festiwalu piwa. Nie do końca umiem się w tym odnaleźć, zwłaszcza widząc dziewczęta o wielkich oczach (przywodzące na myśl kulturę japońską), noszące bardzo typowe niemieckie imiona i nazwiska. Tak naprawdę do Oktoberfestu nawiązują tutaj poza imionami tylko sukienki kelnerek, w jakiś sposób inspirowane ludowymi strojami, oraz obecność samego piwa (które jak już wspomniałam pełni tu raczej drugoplanową rolę). Nie widzę zbyt dużego powiązania między tematem a mechaniką, a i klimat jest niemal niewyczuwalny. Sama gra jest jednak na swój osobliwy sposób urocza i to pozwala cieszyć się rozgrywką nawet pomimo całego tego miszmaszu.
Ocena Wiktora: 5,5/10
Ocena Kasi: 5/10
Podsumowanie:
Wiktor:
Tanto Cuore: Oktoberfest nie jest tak szaloną grą, na jaką wskazywałaby tematyka i japońska fantazja. Na grubych kartach trochę zbyt małe czcionki walczą z dużymi i świetnymi ilustracjami. Moim zdaniem wygrywają jednak te drugie, bo grafiki są szczegółowe, kolorowe i ładne. Mechanicznie Oktoberfest okazał się być klasycznym budowaniem talii, bez większych twistów niż karty piwa i interakcyjne wydarzenia. Gra jest solidna i całkiem przyjemna, jednak we dwoje trochę zbyt mało dynamiczna – dla mnie jest to niewielkim minusem. Mimo że klimatu w Tanto Cuore jest jak na lekarstwo, to nadrabia on świetnymi ilustracjami.
Kasia:
Gra rozkręca się z czasem, zarówno w kontekście jednej partii, jak i wszystkich kolejnych, które wraz ze wzrastającą znajomością kart stają się coraz płynniejsze. Budowanie talii w wersji jaką serwuje Tanto Cuore: Oktoberfest jest niezłą zabawą, choć mi nieco doskwiera spadająca czasami dynamika rozgrywki oraz niespójnie podany temat. Sądzę, że wizualnie bardziej trafia ona do panów, a choć dla mnie jest to do zaakceptowania, to bardziej ucieszyłabym się z kart o nieco mniejszych obrazkach, ale o większej czytelności.
Ocena:
Wiktor:
Tanto Cuore: Oktoberfest to dobry, klasyczny tytuł z mechaniką budowania talii. Nie jest innowacyjny ani odkrywczy, jednak na pewno znajdzie swoich fanów. Wizualnie przyciągnie pewnie miłośników mangi oraz anime, ale i inni gracze nie muszą unikać tego tytułu. Gra sprawdza się mechanicznie, oczarowuje fajnymi ilustracjami i jest naprawdę przyjemna, szczególnie w gronie trzech lub czterech osób. Jeśli lubicie trochę wolniejsze i spokojniejsze, ale też wymagające większej uwagi budowanie talii, to Tanto Cuore: Oktoberfest powinno się Wam spodobać.
Kasia:
W mojej ocenie Tanto Cuore: Oktoberfest jest grą trochę zbyt dziwną, bym mogła w pełni się w nią wczuć. Same rozgrywki były jednak przyjemne, choć nie pozbawione drobnych mankamentów. Fajnie, że gra jest „plastyczna” i dopasowuje się do stylu graczy, a także zapewnia godziny dobrej zabawy. Czynnikiem, który zapewne ma dodatkowo podnosić satysfakcję z gry jest oprawa graficzna, która jednak do mnie nie w pełni przemówiła.
- Dla kogo?
Dla: miłośników budowania talii; fanów mangi i anime (styl graficzny); szukających wolniejszego deck buildingu; grających w gronie 3-4 osób; panów lubiących japoński styl rysowania 😉
Plusy:
- świetne ilustracje
- spora regrywalność
- sprawnie działająca mechanika budowania talii
- otwarta na różne strategie
Minusy:
- niewielka czcionka na kartach
- mało dynamiczna rozgrywka, szczególnie we dwoje
- miszmasz tematyczny [K.]
Grę do recenzji przekazało nam wydawnictwo Japanime Games. Dziękujemy!