TOP 5 gier 2016 roku
Nowy rok jest doskonałą okazją do podsumowania tego minionego. W zeszłym roku poznaliśmy sporo gier, zarówno tych nowszych, jak i starszych. We wpisie znajdziecie więc po pięć pozycji wydanych w 2016 roku, które uznaliśmy za najlepsze i najciekawsze tytuły.
Dlaczego tylko pięć? Początkowo lista miała obejmować jedynie trzy gry, jednak im bliżej jej było do powstania, tym większa się stawała. W końcu, rozważając już top 10 nieco przyhamowałem. Nie sztuką jest wypisać wszystkie fajne planszówki. Cała zabawa polega jednak na tym, by wybrać te, które są „naj”. A oto i one!
Terraformacja Marsa
Liczba graczy: 1-5
Recenzja: Terraformacja Marsa
Zdecydowanie najciekawsza planszówka, w którą miałem okazję zagrać w zeszłym roku. Kosmiczny klimat doskonale komponuje się z karcianą mechaniką, budowaniem silniczków i zarządzeniem zasobami. Terraformacja Marsa zgrabnie wplata do zabawy odrobinę losowości i interakcji, dzięki czemu każda partia różni się od poprzednich. Z niecierpliwością wypatruję dodatków, z których pierwszy powinien ukazać się już w drugiej połowie roku.
Wyspa Skye
Liczba graczy: 2-5
Recenzja: Wyspa Skye
O ile Terraformacja podbiła rok pod kątem większych gier, to w kategorii krótszych pozycji najbardziej wyróżniła się według mnie Wyspa Skye. Jako fan dokładania kafelków z radością przywitałem ją na swojej półce. Tytuł pozwala pokombinować, jest bardzo regrywalny i uniwersalny – siadam do niego z przyjemnością z doświadczonymi znajomymi, jak i mniej grającą rodziną. Idealna pozycja dla kogoś lubiącego serię Carcassonne, kto szuka trochę trudniejszego wyzwania.
Pola Arle
Pola Arle
Liczba graczy: 1-2
Recenzja: Pola Arle
Świetne, cięższe i dłuższe euro dla par. Mimo że Agricola (ble!) czy Szklany szlak mnie nie urzekły, to Pola Arle sprawiły, iż zapałałem sympatią do pana Rosenberga. Zabawa jest wymagająca, a mnogość ścieżek, które można obrać sprawia, że bardzo mi się spodobała. Tytuł stawia przed graczem zadanie – osiągnięcie największej liczby punktów – i pozostawia mu dużą dowolność co do sposobu, w jaki zostanie ono osiągnięte. Przy odrobinie wprawy partię (z rozłożeniem wszystkiego) można rozegrać już w dwie godzinki.
Wiek pary (Steam Works)
Liczba graczy: 2-5
Recenzja: Steam Works
Recenzując tytuł pisałem, iż „Steam Works prawdopodobnie zostanie pod koniec roku jedną z moich najlepszych pozycji z 2016″ i słowa dotrzymuję. Konstruowanie maszyn, przerabianie źródeł energii na punkty i szukanie najlepszych rozwiązań sprawia mi dużo frajdy. Podobnie jak i w Polach Arle, Wiek pary zostawia graczom sporo swobody. Gdy zapominam dlaczego właściwie tytuł tak bardzo mi się spodobał wystarczy, że rozegram jedną partyjkę i wszystko staje się jasne. Ten nietypowy worker placement świetnie trafił w mój gust.
Carcassonne: Star Wars
Carcassonne: Star Wars
Liczba graczy: 2-5
Recenzja: Carcassonne: Star Wars
Ostatnia pozycja zestawienia sprawiła mi najwięcej trudności. Carcassonne: Star Wars szło łeb w łeb z Pięcioma Klanami, jednak masa partii rozegranych w święta sprawiła, że na listę trafiła kolejna gra z kafelkami w roli głównej. Wprowadzone w tej edycji bezpośrednia interakcja i odrobina dodatkowej losowości w postaci kości dodały grze emocji. Nie bez znaczenia jest też tematyka Star Wars. Mało odczuwalna podczas zabawy i tak sprawia, że dzięki temu chętniej sięga się po niebieskie pudełko. Proste, dynamiczne i rozgrywane z wypiekami na twarzy Carcassonne to jeden z lepszych familijnych tytułów, które poznałem w tym roku. I w końcu to nie ja męczyłem rodzinę grami! Wszyscy sami domagali się kolejnych partii.
Moje top 3 wygląda podobnie jak u Wiktora, kolejno są to:
Wyspa Skye była niesamowitym, pozytywnym zaskoczeniem. Za każdym razem z chęcią do niej wracam, bo fantastycznie łączy dynamiczną, pozornie lekką rozgrywkę z koniecznością pogłówkowania. Ważne w niej jest też pewne wyczucie i planszówkowa intuicja. Do tego świetnie się skaluje i ma ogromną regrywalność. Dla mnie to prawdziwy czarny koń!
Terraformacja Marsa, znalazła się u mnie na drugim miejscu, lecz wahałam się co do tej najlepszej dwójki. Ostatecznie wygrała Wyspa ze względu na swoją większą uniwersalność i to, że mogę się nią cieszyć w gronie także mniej ogranym. Terraformacja jest natomiast moim geekowskim ulubieńcem. Lubię odkrywać w niej nowe ścieżki, grając różnymi korporacjami, a także szukać korzyści w łączeniu zdolności kart. Daje to bardzo dużo satysfakcji i przyjemnie męczy mózg.
Pola Arle początkowo mnie przeraziły, ale już pierwsza partia pokazała, że taki rasowy „sucharek” może dać ogromną frajdę. Czułam się jak duże dziecko w piaskownicy, tyle możliwości, że ogranicza mnie niemal wyłącznie moja wyobraźnia. Świetne jest tu testowanie różnych dróg do zwycięstwa i sprawdzanie samej siebie ile jestem w stanie z obranej taktyki wyciągnąć.
Flick’em Up! Dzika strzelanka
Liczba graczy: 2-10
Recenzja: Flick’em Up!
Wielu pewnie powie, że to trochę bardziej zabawa niż klasyczna planszówka. Ale to właśnie ta lekkość i nowe dla mnie, nietypowe rozwiązania sprawiły, że Flick’em Up! trafił do mojej topki. Dał mi on dużo radości, pozwolił się wyluzować i urozmaicić planszówkowe zmagania. To po prostu rozrywka w czystej postaci.
Grand Austria Hotel
Liczba graczy: 2-4
Recenzja: Grand Austria Hotel
Długo zastanawiałam się jaką planszówkę umieścić na ostatnim miejscu tej krótkiej listy. Ostatecznie padło na Grand Austria Hotel, ponieważ rzadko zdarzają się gry, które tak mocno angażują mnie podczas partii. Znalazłam tu emocje związane z rzutami kośćmi i niemal cały czas analizowałam, obmyślałam i planowałam. Nie do końca wiem czemu, ale w formie oferowanej przez GAH dawało mi to jakąś dziką radość.