Trajan, Troyes, Ulm – porównanie
Trajan, Troyes, Ulm– trzy gry euro, które niedawno ocenialiśmy na blogu. Trzy gry, które zgarnęły zbliżone noty. Dwie z nich mają nawet podobne nazwy, jak również dwa tytuły są nazwami średniowiecznych miast. Postanowiłem więc spróbować czegoś nowego i w kilku punktach porównać te planszówki. Oczywiście stuprocentowo subiektywnie!
Prostota zasad:
Proste i intuicyjne reguły są dla wielu jedną z najważniejszych cech planszówek. Żadna z opisywanych gier nie ma kilkudziesięciostronicowej instrukcji, ale wszystkie różnią się złożonością zasad i łatwością ich przyswojenia.
- Ulm – proste zasady i nieskomplikowana struktura tury sprawiają, że dość szybko można wytłumaczyć grę osobom nowym. Największą barierą mogą być żetony postaci oraz rund wprowadzające dodatkowe efekty, ale wystarczy, by chociaż jeden gracz odszyfrował ikony i opisał reszcie. Ulm jest planszówką, którą dość szybko wytłumaczyłbym chyba każdemu, kto ma pewne pojęcie o grach.
- Trajan– mimo kilku dostępnych akcji i różnych mechanik wykorzystanych w grze całość jest zaskakująco elegancka oraz intuicyjna. Ikony zastosowane na kafelkach są bardzo proste i czytelne, a akcje umożliwiające wybór jednej z kilku czynności łatwo zapadają w pamięć. Strasznie wyglądająca instrukcja udowadnia, że nie takie reguły straszne…
- Troyes– mechanika zakupu i wykorzystywania kości dość szybko wchodzi w krew, ale przy pierwszych partiach może sprawiać pewne problemy. Ikony kart akcji pozostawiają niekiedy pewne wątpliwości, a i w instrukcji niektóre kwestie powinny być lepiej zaznaczone (np. tajne tożsamości, brak ograniczeń pól akcji na kartach, niektóre akcje). Wszystko można w końcu ogarnąć, ale z trzech omawianych gier Troyes jest najmniej przyjazne początkującym.
Ciężar zabawy:
Dwóm cięższym grom towarzyszy jedna wyraźnie lżejsza, która jednak też wymaga pewnego skupienia i zaangażowania.
- Trajan – to gra nagradzająca niemal za każdą akcję. Należy w niej śledzić nie tylko swoją planszetkę z zabawą w
mankalę, ale też często z góry planować następne ruchy. Trajan
najbardziej angażował mnie umysłowo, stawiając niekiedy przed trudnymi
dylematami i zmuszając do szybkiej zmiany planów, gdy okazywało się, iż
runda skończy się szybciej niż zakładałem. - Troyes – losowość nieco zmniejsza możliwości planowania z dużym
wyprzedzeniem, ale zarządzanie kośćmi i wyciskanie z nich maksimum
możliwości potrafi zmusić do wysiłku. Szczególnie, gdy zbliża się koniec
zabawy, a stosiki punktów zwycięstwa przeciwników niepokojąco rosną.
Także matematyczne podejście do akcji i konieczność sumowania oraz
dzielenia oczek z kości sprawiają, że Troyes nie pozwoli na zbytni
relaks po wyczerpującym dniu. - Ulm – najlżejsza z trzech omawianych gier. Stoi za tym ciekawy, ale
dość prosty system wyboru akcji, który niemal zawsze oferuje jakieś
sensowne rozwiązania. W grze jest kilka płaszczyzn, którym należy
poświęcać uwagę, jednak nie wymaga ona takiego skupienia i
zaangażowania, jak dwa tytuły opisane wyżej.
Regrywalność:
Bardzo istotna cecha planszówek, z którą wszystkie trzy tytuły radzą sobie dobrze. Udaje się to im dzięki losowości, ale i ciekawym mechanikom wyboru akcji.
- Troyes – losowe karty akcji, zagrożenia i postacie, a także główny mechanizm oparty na kościach sprawiają, że każda partia jest inna. Dużo zależy również od samych graczy, których działania mają wpływ na przeciwników. Dlatego też trudno jest za każdym razem realizować te same strategie licząc na wygraną.
- Trajan – sałatka punktowa, w której niemal każdy ruch owocuje… punktami. Na niepowtarzalność rozgrywek wpływ ma nie tylko spora liczba możliwych akcji, ale też mechanika mankali służąca do ich wyboru. Także układ kafelków na planszy oraz pojawiające się na koniec rundy żądania ludu sprawiają, że do Trajana wraca się z przyjemnością, a gra zawsze potrafi czymś zaskoczyć.
- Ulm – trzecie miejsce w zderzeniu z takimi rywalami nie jest żadną ujmą. Ze względu na lżejszy charakter gry Ulm nie oferuje aż takich możliwości, jak dwa pozostałe tytuły. Na regrywalność wpływa tutaj głownie mechanizm wyboru akcji wiążący się z losowaniem kafelków z woreczka. Także kafelki postaci dostępne na planszy oraz dobierane w trakcie zabawy karty sprawiają, że Ulm powinien bawić nawet często trafiając na stół.
Losowość:
W tym przypadku różnice między omawianymi grami są widoczne właściwie gołym okiem. W pierwszym tytule los ma duże znaczenie dla przebiegu partii, podczas gdy w ostatnim jest go niewiele.
- Troyes – karty, kości, ukryte tożsamości. Losowość w Troyes towarzyszy graczom przez całą partię, od jej przygotowania, aż po ostatni rzut. Jak na eurogrę jest jej całkiem sporo, w mechanikę jednak wpleciono kilka zaworów bezpieczeństwa, które pozwalają ją okiełznać (np. kupowanie kości od przeciwników czy wpływanie na wyniki rzutów).
- Ulm – dociąg kart oraz wyciągane z woreczka żetony akcji sprawiają, że trudno jest planować coś z wyprzedzeniem. Gra ta jest jednak prostsza od Troyes, więc i losowość aż tak nie rzuca się w niej w oczy. Odpowiednie dzielnice miasta oraz możliwość wymiany żetonów sprawiają jednak, że dużo zależy też od samych graczy.
- Trajan – jest grą, w której ma się kontrolę nad wieloma rzeczami. Los najbardziej wpływa na żetony żądań ludu, ale i z nimi można sobie poradzić. W Trajanie upchnięto wystarczającą dawkę przypadkowości, by gra nie nudziła i nie była przewidywalna. Podejmując decyzje ma się jednak prawie całą wiedzę na temat dostępnych żetonów i kart. Niemal zawsze udaje się okiełznać los, a osoby, które nie chcą być zdane na jego łaskę znajdą tutaj rozwiązania, które pozwolą tego uniknąć.
Interakcja:
W każdej z trzech gier można próbować przeszkadzać przeciwnikom. Różnią się jednak tym, jak bardzo trzeba śledzić poczynania rywali i na ile można pokrzyżować im szyki.
- Troyes – kupowanie kostek od innych, wypychanie pionków z budynków, zajmowanie miejsc w katedrze oraz tych punktujących na kartach. Mimo że nie da się bezpośrednio zaatakować przeciwnika i odebrać mu pieniędzy (poza jedną kartą akcji) lub punktów, to bez problemu można napsuć komuś krwi. Trzeba też dokładnie śledzić ruchy przeciwników. W Troyes, jak na eurogrę, interakcji jest naprawdę sporo.
- Trajan – zbieranie żetonów budowy, wymiana kart na punkty i rozmieszczanie swoich legionów na mapie mają spory wpływ na współgraczy. Także żądania ludu często kuszą, by podkraść komuś ostatni wymagany kafelek z planszy. Mimo że większość interakcji jest tutaj raczej przypadkowa, bo każdy gra na siebie, to zdarzają się wredne zagrania mogące pokrzyżować komuś plany.
- Ulm – zajmowanie pól akcji w dzielnicach i przepychanie żetonów na szachownicy to właściwie jedyne możliwości wpływania na innych. Można też dosłownie „wpłynąć” na kogoś i przeskoczyć jego łódkę, ale Ulm nie jest grą, w której dałoby się celowo i skutecznie przeszkadzać oponentom. Niekiedy można odczuć brak potrzebnego żetonu akcji, ale jest niewielka szansa, że ktoś zwinął go specjalnie.
Skalowanie na dwóch graczy:
Do każdej z gier dość chętnie siadaliśmy we dwoje, ale jedna z nich w takim układzie rozkręcała się wolniej.
- Trajan – praktycznie brak różnic w zasadach między rozgrywką dwuosobwą a tą w większym gronie. Zaletą zabawy w takim układzie jest krótszy czas rozgrywki, a trochę mniejsza interakcja i większy luz na planszy wcale nie przeszkadzają.
- Troyes – gracz neutralny występuje tutaj niezależnie od liczby grających, więc nie czuć jego sztuczności podczas partii we dwoje. Zmieniają się jednak trochę zasady oraz przygotowanie do partii. Zabawa trwa krócej, może i pozostawia przez to lekki niedosyt, ale wciąż jest to pełnoprawna, fajna gra.
- Ulm – partie we dwoje rozkręcają się tutaj trochę wolniej, ale wraz z upływem rund budzą coraz większe emocje. Grając w kilka osób na planszy dzieje się jednak więcej, dlatego prędzej do stołu z Kasią usiądę do Trajana lub Troyes. Chyba że będę miał ochotę na coś wyraźnie lżejszego i prostszego.
Klimat:
Do baru wchodzą trzy eurosuchary… i klimat siada. Różnice między tytułami w tej kategorii są niewielkie i żadna z wymienionych gier nie porywa warstwą tematyczną. Troyes i Ulm nadrabiają trochę szatą graficzną, ta pierwsza próbuje też tłumaczyć różne akcje fabularnie, ale nie oszukujmy się, do wszystkich trzech tytułów siada się dla mechaniki, nie klimatu.
- Troyes i Ulm
- Trajan
6 komentarzy
Kamil Łukasik
"Troyes – (…) Mimo że nie da się bezpośrednio zaatakować przeciwnika i odebrać mu pieniędzy lub punktów"
Jak najbardziej się da – karta Poborcy Podatkowego (II poziom czerwonych kart) umożliwia zabranie innym pieniędzy.
Punkty również można odebrać (choć w nieco bardziej pośredni sposób, ale jak najbardziej celowy) jeśli specjalnie zostawimy jakiemuś graczowi czarną kość do zwalczenia, a ten nie będzie w stanie tego zrobić – wówczas straci dwa punkty zwycięstwa. 😉
Planszówki we dwoje
Odpisałem na Facebooku, odpisuję i tutaj 😉
Dodałem tę informację w nawiasie. W trakcie partii rzadko ta akcja pojawiała się na stole, dlatego też ją przeoczyłem. O kostkach nie wspominam, bo to wg mnie bardzo sytuacyjne, no i też nie bezpośrednie: przeciwnik ma zwalczyć kostkę, ale nie jest to atak z naszej strony, zawsze też może próbować zmieniać jej wyniki itp.
Dzięki za czujność!
– W.
Unknown
Świetny pomysł. Ciekawie się czyta takie porównania. Poza tym dobry tekst. Czekam na więcej. 🙂
Planszówki we dwoje
Dzięki! Już nawet mam kilka pomysłów 🙂
– W.
Unknown
Może Festiwal Lampionów, Karuba, Kakao, Wyspa Skye?
Planszówki we dwoje
Ktoś proponował też Carcassonne, Wyspę Skye i Kakao. Problem w tym, że w Kakao (ani w Karubę) nie graliśmy, ale wezmę te tytuły pod uwagę i zobaczę co da się zrobić 😉
– W.