Ilos – recenzja
Ilos to planszówka wydana przez świeżutkie wydawnictwo – Funiverse. Na razie na rynek trafiło kilka ich lżejszych tytułów (w tym właśnie recenzowane przez nas rodzinne euro), ale w planach mają też bardziej wymagające planszówki. Dość gadania! Wszyscy na pokład, płyniemy podbijać egzotyczne wyspy!
Wiek: 10+
Liczba graczy: 2-5
Czas gry: około 45 minut
Wydawca: Funiverse
Tematyka: wyspy i statki
Główna mechanika: zarządzanie ręką
Dla: początkujących i średnio zaawansowanych
Przypomina nam: w sumie trudno coś znaleźć…
BGG: Ilôs
Grę przekazało nam wydawnictwo Funiverse.
Wygląd i wykonanie:
Wiktor:
Ilos to raczej niewielka planszówka, której pudełko nie odbiega rozmiarem od opakowań Carcassonne, Wyspy Skye czy Kingdomino. Okładka gry jest kolorowa i dość zachęcająca – na pierwszy rzut oka widać, że będziemy mieli do czynienia ze statkami, handlem i trochę egzotycznymi dla nas klimatami. W pudełku znajduje się całkiem sporo różnych elementów: drewniane znaczniki statków i odkrywców, kafelki mapy, żetony, zasłonki, planszetki…
Na słowo uznania zasługują przede wszystkim żetony surowców, przy których zastosowano rozwiązanie znane mi z Ocalonych: mają one czarne brzegi, dzięki czemu wyglądają dość elegancko i porządnie. Karty akcji ozdobiono wpadającymi w oko, równie barwnymi co pudełko, ilustracjami. Jasne ramki maskują ewentualne ślady tasowania. Trochę tylko szkoda, że w przypadku kafelków po kilku partiach rewersy zaczynają się lekko wycierać. Poza tym jednak zarówno wyglądowi, jak i wykonaniu Ilosa nie mam co zarzucić.
Kasia:
Okładka Ilosa prezentuje się uroczo. Podobnie zresztą jak wnętrze. Jest coś takiego w tym sposobie rysowania (jakaś miękkość), że od razu na myśl przychodzą mi disnejowskie bajki. Dużo tu jasnych kolorów, dzięki czemu z grą przyjemnie się obcuje, a także nieodzownie kojarzy się ona z tytułem przyjaznym całym rodzinom.
Karty w Ilosie są dość mocno eksploatowane, ale na szczęście wykonano je na tyle dobrze, że całkiem dzielnie to znoszą. Pozostałe komponenty również prezentują dobrą jakość, a na szczególną uwagę zasługują wyjątkowo grube żetony i niewielkie, ale za to ciekawie powycinane drewienka.
Ocena Wiktora: 8/10
Ocena Kasi: 8/10
Zasady i instrukcja:
Wiktor:
Ilos jest grą rodzinną, więc nie może być zbytnio skomplikowany. Cała zabawa polega na zagrywaniu kart akcji (za które płaci się odrzucając inne karty) i zajmowaniu pól na planszy. Powstająca z kafelków mapa jest bardzo ważnym elementem, bo to dzięki niej będziemy mogli zdobywać punktujące na koniec surowce. Na płytki wystawia się statki umożliwiające zagrywanie kart (większość wymaga statku/dwóch na wyspie) oraz odkrywców zajmujących pola produkcji i świątynie oraz budujących forty i stragany. W swojej rundzie gracz wykonuje kilka czynności.
1. Zagrywa karty akcji (tyle, ile chce i za ile może zapłacić), które pozwalają na:
- wystawianie/poruszanie statków (na wyspy albo przeszkadzające innym graczom pola piratów) i dokładanie nowych kafelków do planszy;
- kładzenie odkrywców na polach zasobów (przypraw, drewna i barwnika);
- kładzenie odkrywców na polach kopalń (złoto);
- tworzenie budynków (fortów albo straganów), które chronią przed piratami/produkują zasoby;
- odkrywanie ruin (i pobranie za nie złota);
- zwiększanie ceny towarów na rynku.
2. Produkuje zasoby zgodnie z posiadanymi żetonami produkcji (po zajęciu pola zasobów/kopalni przed zasłonką układa się dany żeton, oznacza on produkcję danego dobra).
3. Dobiera karty: 3 + 1/statek +1/fort.
Karty, jak widać na zdjęciach, mają swój koszt wyrażony w kartach, które trzeba odrzucić z ręki. By zająć pole zasobów (karta z kozą) trzeba więc zagrać tę kartę akcji i odrzucić dwie inne (albo trzy, gdy na wyspę oddziałują piraci). Na koniec partii (ten następuje po wyłożeniu przez kogoś wszystkich odkrywców) sprawdza się liczbę posiadanych dóbr i mnoży się je przez wartość określoną na planszetce rynku. Osoba z największą liczbą punktów zostaje zwycięzcą.
Ilos ma nieźle napisaną instrukcję oraz zasady godne gry rodzinnej. By móc zasiąść do zabawy wystarczy zrozumieć działanie sześciu rodzajów kart. To jest intuicyjne i nie powinno sprawić problemów nawet mniej zaawansowanym. Na końcu instrukcji umieszczono jeszcze krótkie podsumowaniem w którym skrótowo przedstawiono przebieg tury oraz wszystkie dostępne karty akcji.
Kasia:
Mimo kilku różnorodnych akcji, które możemy wykonywać w każdej turze, reguły Ilosa nie wydają mi się skomplikowane nawet dla mniej ogranych. Owszem, jest tu parę niuansów, które trzeba po prostu zapamiętać (jak zasady dotyczące piractwa), ale nie jest to nic bardzo skomplikowanego.
Każdy gracz na swojej zasłonce ma ściągę z objaśnieniem wszystkich akcji. Początkowo bardzo się to przydaje, zwłaszcza jeśli chodzi o te nieco bardziej złożone możliwości. Z czasem jednak coraz rzadziej się tam zerka. Co więcej, ikonografia jest dość przemyślana i dzięki temu intuicyjna
Ocena Wiktora: 8/10
Ocena Kasi: 7,5/10
Rozgrywka:
Wiktor:
Ilos jest grą familijną, po której nie ma co spodziewać się wielkiej głębi strategicznej. Zabawa łączy w sobie planowanie, zarządzanie kartami i losowość. By liczyć na wygraną należy zbierać odpowiednie surowce (te, których wartość podnoszą inni) lub też samemu zadbać o zagrywanie kart rynku i zwiększanie opłacalności posiadanych towarów. Już przy trzech graczach widać, że nie zawsze zbieranie jednego rodzaju surowca jest najlepszym wyjściem. Czasami warto pozwolić, by przeciwnicy zajęli się kształtowaniem cen, podczas gdy my będziemy łapać wolne jeszcze pola zasobów.
W Ilosie jest trochę interakcji. Ta polegająca na wyścigu o pola produkcji jest naturalna i bywa naprawdę emocjonująca. Nieraz zdarzało się, że ktoś pierwszy zgarnął kopalnię, na którą czaiła się większa liczba osób. Ma to też związek z losowością, która objawia się w doborze kart. Nie zawsze trafimy akurat na te, które sobie wymarzyliśmy. Drugi rodzaj interakcji to pola piratów. Umieszczenie na takiej ikonie swojego statku zwiększa koszt niektórych kart akcji dla wszystkich przeciwników, którzy budują się na wyspach połączonych z tym kafelkiem.
Takie utrudnianie życia innym nie zawsze jest opłacalne, ale przy odpowiednim ułożeniu wysp może skutecznie zniechęcić przeciwników do rozwijania się w jakimś miejscu albo też spowoduje, że stracą więcej kart. Mimo że nie przeszkadzają mi nawet wredniejsze gry rodzinne, to doceniam Ilosa za podejście do rywalizacji. Interakcja jest akuratna, nie wywołuje złości, ale podkręca nieco tempo zabawy.
Podoba mi się też, że Ilos nie jest zbyt długi. Czas zależy oczywiście od liczby graczy, ale partie raczej mieszczą się w pudełkowych 45 minutach. Niekiedy może pojawić się dłuższe oczekiwanie na własną turę, jednak wciąż pozostaje w akceptowalnych granicach.
Siadający do tej planszówki doświadczeni gracze muszą pamiętać o jednym: mimo ciekawych rozwiązań Ilos nie jest niczym innowacyjnym i zaskakującym. To nie ta kategoria, która ma wywoływać zachwyt i porażać nowatorskimi rozwiązaniami. Jako gra familijna, mająca pozwalać na przyjemne spędzenie czasu w gronie rodziny i znajomych daje jednak radę. Cieszę się, że zastosowano tutaj kilka różnych mechanik, dzięki którym początkujący będą mogli pozarządzać cenami dóbr, pokombinować z kartami i ścigać się o pożądane surowce na planszy.
Co z regrywalnością? Losowa kolejność kafelków i tworzone dzięki temu różne mapy sprawiają, że nie da się zawsze grać tak samo, inwestując za każdym razem w ten sam surowiec. Nie jest to może tytuł, w który będziecie grać dzień w dzień, ale zdarzały nam się dwie partie z rzędu i zawsze dobrze się bawiłem.
Kasia:
Ilos to gra o przejrzystej mechanice, będąca ciekawą propozycją dla rodzin czy graczy na początku planszówkowej drogi. Nie znaczy to, że nie ma w niej także interesujących rozwiązań mechanicznych. Tym jest bowiem specyficzny system zagrywania kart, w którym te ostatnie stanowią jednocześnie walutę do opłacania kosztu zagrania. Sprawia to, że zawsze musimy decydować które z nich wykorzystamy dla akcji, a które możemy „spalić” opłacając koszt.
Podczas partii nie ma co liczyć na to, że nie będziemy wchodzić sobie wzajemnie w drogę. Jest tu bowiem sporo interakcji – jak choćby w postaci możliwości wystawiania piratów, czy po prostu konkurencji o zasoby. Oprócz tego gra wymaga śledzenia poczynań pozostałych graczy. W związku z tym, że zasoby przechowuje się w ukryciu, to nieuwaga może spowodować, że podnosząc wartość jakiegoś towaru bardziej pomożemy rywalowi niż sobie. To zresztą ciekawy mechanizm, który do lekkiej gry dodaje nieco głębi ekonomicznej.
Losowość pojawiająca się w tym tytule na szczęście nie była dla mnie problemem. Na rękę dostawałam zawsze tyle kart, że w zasadzie za każdym razem dało się z nich coś sklecić. Czasem efekt był świetny, czasem jedynie zadowalający, ale nie zdarzyło mi się raczej złościć z powodu pecha.
Wraz z postępem rozgrywki tury nieco się wydłużają, gdyż dostajemy na rękę więcej kart. Dłuższe jest więc też oczekiwanie na własną kolej. Może być ono odrobinę uciążliwe jedynie pod koniec rozgrywek w pełnym składzie, ale nie ma to dla mnie aż takiego znaczenia, bym zupełnie unikała siadania do stołu w takim układzie.
W Ilosie w zasadzie wszystko mi się klei, mechanika działa, rozgrywka jest niezbyt długa i dość dynamiczna. W tym wszystkim brakuje mi jedynie jakiegoś, co sprawiłoby, że gra wyróżni się dla mnie spośród wielu innych tytułów. Myślę, że troszkę mało w tym wszystkim emocji. Wyjątkiem jest jednak wariant dwuosobowy…
Ocena Wiktora: 7/10
Ocena Kasi: 7/10
Gra we dwoje:
Wiktor:
Lekkie zaskoczenie. Bylem przekonany, że będę musiał tutaj ponarzekać, jednak grając tylko z Kasią bawiłem się dobrze. Reguły pozostają bez zmian, dostępnych jest jedynie mniej kafelków, dzięki czemu tworzona plansza będzie mniejsza. Wychodzi to tytułowi na dobre, bo pozwala zachować ciasnotę znaną z partii w większym gronie. Czuć konkurencję o zasoby i wyścig o zajęcie najlepszych miejsc.
Pod kątem strategii bardziej opłacalne wydaje się mocne inwestowanie w jedno konkretne dobro, szczególnie jeśli pozwala na to układ kafelków. Przy dużej dostępności jednego z zasobów można się na nim nieźle obłowić. Muszę jednak przyznać, że na ogół wyniki mieliśmy zbliżone, chociaż między partiami różniły się znacznie (w jednej grze potrafiły wahać się w okolicach 80-100 punktów, w innej skakały do 180-200).
W partiach we dwoje nieco bardziej odczuwałem losowość. Momentami podchodziła pod granicę mojej tolerancji, szczególnie gdy karty układały mi się na złość. W perspektywie całej partii wpływ szczęścia nie okazywał się raczej nigdy decydującym czynnikiem. Wystawianie dużej liczby statków i budowanie fortów (co nie zawsze było moim priorytetem w gronie 3+) potrafiło jednak zniwelować losowość. Dobierając większą liczbę kart, ma się większą szansę na trafienie tego, na czym nam zależy.
Dużą zaletą rozgrywek tylko z Kasią był czas! W godzinę z lekkim hakiem można było pyknąć trzy razy, a oczekiwanie na własny ruch prawie nie istniało. Wszystko szło bardzo dynamicznie i sprawnie, dzięki czemu zacząłem przychylnym okiem patrzeć na ten wariant. Jest okej!
Kasia:
Przyznam, że zupełnie się tego nie spodziewałam, ale Ilos we dwoje wypada najlepiej. Jest bardzo dynamiczny, szybki (spokojnie można uwinąć się w pół godzinki), a do tego zyskuje na emocjach. Myślę, że częściowo dzięki temu, że jesteśmy w stanie lepiej reagować na poczynania rywala, a znaczenie rynku dodatkowo się zwiększa, można też łatwiej wyczuć moment zakończenia partii.
Jedyny drobny minus, to czasem większy wpływ losowości. Potrafi ona lekko pomieszać szyki, zwłaszcza jeśli mocno polegamy na zagraniu jakiejś konkretnej akcji. Ogólnie jednak podczas partii dwuosobowych gra zyskuje pazura, jest sporo kombinowania i czuć, że mamy większy udział w całokształcie rozgrywki.
Ocena Wiktora: 7/10
Ocena Kasi: 7,5/10
Podsumowanie:
Wiktor:
Ilos jest bardzo ładną i barwną grą. Proste reguły w połączeniu z wyglądem i sporą intuicyjnością zasad sprawiają, że już na pierwszy rzut oka jest to solidna, rodzinna pozycja. Rozgrywki tylko potwierdziły te przypuszczenia. Ilos jest dość lekkim euro, w którym strategia i losowość łączną się w odpowiednim stopniu. Dużą zaletą tytułu są nieco oryginalniejsze od tych spotykanych na ogół mechaniki.
Popularne wśród początkujących dokładanie kafelków stanowi tło dla zarządzania kartami i cenami surowców. Jednocześnie mapa pełni tu istotną rolę, dzięki czemu Ilos to wciąż planszówka, a nie tylko czysta karcianka. Gra dobrze wypada też we dwoje.
Kasia:
Rodzinny Ilos jest grą nie tylko ładną, ale też całkiem zgrabną mechanicznie. Jest tu pole do pokombinowania, a do tego nie brakuje interakcji między graczami. Jedynym moim zastrzeżeniem są niewielkie emocje podczas partii. Najciekawiej gra wypada we dwoje, gdyż jest wtedy bardziej skondensowana i mocniej angażuje.
Ocena:
Wiktor:
Ilos sprawdzi się więc jako gateway, czyli planszówka dla początkujących, która może wciągnąć ich w to hobby. Patrząc na recenzowane przez nas tytuły dla graczy rodzinnych bez problemu znalazłbym co najmniej kilka takich, które na półce powinny ustąpić miejsca Ilosowi. Stawiacie pierwsze kroki w hobby? Poznaliście dopiero kilka prostych gier? Nie do końca wiecie jakie mechaniki w planszówkach lubicie? Sięgnijcie po Ilosa! Zapewni on sporo dobrej zabawy i pokaże kilka świeżych rozwiązań!
Kasia:
Ilos to udany tytuł, który skierowany jest moim zdaniem przede wszystkim do graczy rodzinnych, lubiących lżejsze planszówki. Może nie podbił mojego serca, ale uważam, że jest on udaną grą. Jedyne czego mi brak, to jakiejś iskry, która w dłuższej perspektywie przyciągałabym mnie jako zaawansowanego gracza.
Plusy:
- solidne wykonanie
- bardzo ładny wygląd
- przystępne zasady
- ciekawe mechaniki
- sprawia wrażenie „dużej” małej gry dla początkujących
Minusy:
- trochę mało emocji
- momentami trochę zbyt długi przy 4-5 osobach
Grę przekazało nam wydawnictwo Funiverse. Dziękujemy!
4 komentarze
Jakub
Nie wpadłem nigdy wcześniej na tę grę 🙂 Naprawdę bardzo ładna grafika i jak widać, wykonanie także niczego sobie. U mnie w domu często grami w rodzinne planszówki, więc musimy wziąć pod lupę tę pozycję.
Mateusz
I kolejna gra rodzinna na radar… Będę miał ich więcej, niż cięższych tytułów 😀
Planszówki we dwoje
Dobra gra rodzinna nie jest zła! 😀
– W.
Mateusz
A to prawda, to prawda, tym bardziej, że częściej lądują na stole to aż chce się poznawać nowe 😀