Brass: Lancashire – recenzja
Brass: Lancashire to nowa edycja starego, klasycznego Brassa. Odświeżono w niej przede wszystkim wygląd, ale dodano też oficjalny wariant dwuosobowy (wcześniej dostępny był tylko fanowski, który też znalazł się w instrukcji). Sami poznaliśmy Brassa dopiero teraz, nie mając do czynienia z wcześniejszą wersją. Czy gra sprzed 10 lat dzięki nowej szacie graficzne jest w stanie konkurować z nowościami?
Wiek: 14+
Liczba graczy: 2-4
Czas gry: około 180 minut
Wydawca: Roxley Game Laboratory
Tematyka:rewolucja przemysłowa
Główna mechanika: zarządzanie ręką
Dla: zaawansowanych; fanów ciężkich gier z negatywną interakcją
Przypomina nam: wg Kasi Projekt Gaja
BGG: Brass: Lancashire
Instrukcja: Brass: Lancashire
Grę przekazało nam wydawnictwo Roxley Game Laboratory.
Wygląd i wykonanie:
Wiktor:
Brass jest śliczną grą. Matowa, dość ciemna plansza, pokerowe żetony jako monety, ładne ilustracje i robiąca wrażenie okładka ze złoconym napisem. Wszystko aż krzyczy „jakość!”. Z praktycznego punktu widzenia na matową planszę trzeba trochę uważać, bo jest podatna na powstawanie rys, jednak grając dość ostrożnie (bez szurania nią po stole itp.) nawet po kilkunastu partiach wygląda bardzo dobrze. Kasia i znajomi narzekali trochę na kolorystykę pól na planszy i to, że nie mogą ich czasami znaleźć, jednak mi nie sprawiało to problemów.
Nie ma się co za bardzo rozpisywać, Brass: Lancashire wygląda świetnie i jest bardzo porządnie wykonany.
Kasia:
Okładka Brassa prezentuje bardzo ciekawą, nieco mroczną grafikę. Ten mrok można dostrzec także na części komponentów. Ciemna jest przede wszystkim plansza, a dodatkowo widoczne na niej barwy nie do końca odpowiadają temu, co można dostrzec na kartach. Niejednokrotnie sprawiało mi to kłopot podczas rozgrywek. Nie mniej pod kątem estetycznym gra prezentuje się bardzo dobrze. Grafiki są ładne i bogate w szczegóły (jak np. planszetki, które pełnią rolę nie tylko czysto użytkową). Przede wszystkim jednak oprawa pasuje do realiów rewolucji przemysłowej.
Rzeczą, która z pewnością robi wrażenie w Brassie są żetony służące za walutę. Ciężkie, solidne – przyjemnie się nimi operuje. Nie tylko one, ale i pozostałe komponenty wykonano wyjątkowo porządnie, więc gra ma szansę długo cieszyć oko.
Ocena Wiktora: 9/10
Ocena Kasi: 8/10
Zasady i instrukcja:
Wiktor:
Brass dzieli się na dwie ery: kanałów i kolei. Każda z nich trwa do momentu skończenia się wszystkich kart, a pod jej koniec podliczane są punkty. Główną różnicą między oboma okresami są zasady dotyczące budowy: w pierwszym do dyspozycji są jedynie szlaki wodne (w drugim kolejowe, czyli wszystkie połączenia widoczne na planszy), a w jednym mieście można mieć tylko jedną swoją budowlę. Tura gracza to dwie akcje, a do każdej z nich wykorzystywana jest karta (można też spasować, jednak nadal trzeba odrzucić kartę). Wznoszenie budynków i tworzenie połączeń często wymaga nie tylko pieniędzy, ale też węgla lub żelaza. Główne akcje to:
- budowa połączeń między miastami,
- wznoszenie budynków (fabryk, stoczni, portów, kopalni),
- dostawa z fabryk do portów,
- zaciągnięcie pożyczki,
- usunięcie budynków z planszetki (by odblokować te wyżej).
Punkty w grze zdobywa się na koniec każdej z er. Podlicza się wówczas odwrócone budynki znajdujące się na planszy (każdy typ ma swój sposób, w który można go obrócić i podaną liczbę punktów; np. fabryki i porty odwraca się po dostarczeniu surowców) oraz połączenia między miastami. W finalnej punktacji bierze się też pod uwagę majątek gracza (10 funtów to jeden punkt). Ważnym elementem zabawy jest to, że po pierwszej erze zdejmuje się z planszy wszystkie połączenia wodne oraz budynki pierwszego poziomu (nadchodzi nowe, stare fabryki i porty nie są już potrzebne).
Reguły Brassa nie należą do najprostszych, ale są dość intuicyjne. Gdy pozna się dostępne akcje oraz związane z nimi mniejsze zasady, to całość zaczyna przebiegać sprawnie. Wyjątków czy też szczegółów nie ma jakoś specjalnie dużo. To jednak gra dla doświadczonych, bądź co najmniej średnio zaawansowanych, ale ogranych i lubiących cięższe planszówki. Instrukcja napisana jest dobrze, a wydawnictwo udostępnia też w sieci na bieżąco aktualizowaną wersję zasad. Z tyłu instrukcji opisano również warianty rozgrywki.
Kasia:
Brass jest dość konkretnym tytułem i reguł także jest tu sporo. Lekką bolączką dla nowych graczy może być fakt, że nie są one zbyt intuicyjne ze względu chociażby na różne obostrzenia związane z dwoma erami następującymi po sobie w grze czy reguły tworzenia sieci. Na szczęście jeśli macie kogoś, kto wytłumaczy zasady, to nie ma co bać się gry, nawet bez znajomości angielskiego. Komponenty są generalnie niezależne językowo.
Karty pomocy pomagają natomiast uporządkować sobie przebieg tury. Sądzę jednak, że są zbyt mało szczegółowe w opisach akcji. Przydałaby się na przykład wzmianka o koszcie przy lakonicznym opisie akcji „develop”. Łatwiej byłoby dzięki temu nie tylko wdrożyć się w grę ale i wrócić do niej po dłuższej przerwie.
Ocena Wiktora: 8/10
Ocena Kasi: 6,5/10
Rozgrywka:
Wiktor:
Brass jest planszówką, w której toczy się swojego rodzaju wyścig. We wszystkich partiach jego celem było zbudowanie stoczni, która w obu erach zapewnia pokaźną liczbę punktów. Nie jest tak, że postawienie tego budynku oznacza zwycięstwo, ale na pewno pomaga i niezależnie od stosowanej strategii zawsze starałem się – jeśli nadarzyła się okazja – postawić i stocznię. W Lancashire ścigamy się też o zajmowanie tras wodnych/kolejowych i pól na budynki. Początkowo plansza jest dość luźna, jednak z czasem miejsc zaczyna brakować. To wszystko powoduje sporą, niebezpośrednią interakcję. Nie możemy zaatakować przeciwników, jednak zajęcie im upatrzonego pola pod budowę często jest dużo bardziej bolesne.
Nie jestem specjalnym fanem krótkiej kołderki, więc z radością zauważyłem, że w Brassie to zjawisko występuje w niewielkim natężeniu. Jasne, czasami do pełni szczęścia zabraknie 1-2 akcji, a kasa na budowę skończy się za szybko, lecz nigdy nie spowodowało to, że nie udało mi się zrobić tego, co chciałem. Poza tym problemy finansowe w Brassie są krótkotrwałe, bo branie pożyczek jest nieodzownym elementem każdej partii.
W grze podoba mi się połączenie ducha rywalizacji z koniecznością rozważnego planowania swoich poczynań. Granie na żywioł średnio się tutaj sprawdza, a źle zagospodarowane fundusze mogą pokrzyżować całkiem sporą część obmyślonej strategii.
Kolejność graczy wyznaczana jest przez wydane środki. Ten, kto wydał ich w danej rundzie najmniej, w kolejnej będzie rozpoczynał. Prowadzi to niekiedy do sytuacji, w których jest się pierwszym a następnie czwartym, co wiąże się z oczekiwaniem na własny ruch. Dynamika Brassa zależy więc w praktyce od tego, jak sprawnie planują inni. Sam nigdy jakoś nie narzekałem na downtime, wykorzystując ten czas do ponownego przeanalizowania swoich planów i sytuacji na planszy.
Liczba dostępnych w grze akcji nie robi ogromnego wrażenia, jednak w czasie partii okazuje się, że więcej nie potrzeba. Różnorodność budynków, dostęp do zasobów (żelazo i węgiel) i sytuacja na planszy wprowadzają tyle zmiennych, że każda partia jest nieco inna, a częste sięganie po Brassa nie powoduje znudzenia zabawą. Przyczynia się do tego też losowość polegająca na doborze kart. Ta może niekiedy uprzykrzyć życie, jednak autor zastosował tutaj rozwiązanie awaryjne – odrzucenie dwóch kart pozwala na wybudowanie czegoś w dowolnym mieście. Podczas naszych rozgrywek skorzystałem z tego chyba raz, ale zawsze fajnie mieć taką opcję w odwodzie.
Przyszła pora na ponarzekanie, ale nie bardzo mam co skrytykować. Jeśli już, to może ciut zbyt dużą rolę nadano wysoko punktującym stoczniom, chociaż bez nich pewnie Brass miałby mniej interakcji.
Kasia:
No to siadamy do gry… Ale co robić? Jak, dlaczego, po co? Brass: Lancashire to jedna z tych gier, w których czułam się rzucona na głęboką wodę nie wiedząc którędy do brzegu. Takie paraliże decyzyjne pojawiają się tu zresztą nie tylko na początku partii. Specyfika gry sprawia, że nieraz trzeba uzbroić się w cierpliwość. Oczekiwanie potrafi dać się we znaki, zwłaszcza kiedy w jednej kolejce jesteśmy pierwsi, a w kolejnej ostatni (boli szczególnie w pełnym składzie).
Ale żeby nie zaczynać tak negatywnie… Brass: Lancashire jest grą o dużej głębi strategicznej – punktowanie odbywa się dwukrotnie w trakcie rozgrywki, a punkty można zdobywać na wiele różnych (często nieoczywistych) sposobów. Jest to planszówka ekonomiczna, więc jest tu naprawdę dużo główkowania nad tym jak zarządzać swoimi finansami, kiedy ewentualnie wziąć kredyt (bardzo ciekawa opcja!) oraz w którym momencie kupować różne rodzaje budynków, by inwestycja zdążyła się zwrócić.
W całą tę strategiczną głębię jak taran wjeżdża wyjątkowo duża (jak na grę euro) negatywna interakcja połączona z pewną losowością. Choć nie ma możliwości bezpośredniego atakowania rywali, to duża jest konkurencja o mocno ograniczone (czy wręcz deficytowe) pola na planszy. Los daje zaś o sobie znać podczas dobierania kart. I o ile na początku partii ich rodzaj na ręce nie ma aż takiego znaczenia, to im dalej w las, tym więcej drzew. Szczególnie denerwowało mnie, że nie mogę przechować kart, które przydałyby mi się w drugiej części rozgrywki i byłam zmuszona zrzucić się ze wszystkiego na koniec ery. Na szczęście na losowość jest (niechętnie stosowane, ale jednak) antidotum. Prawdziwym wyzwaniem jest więc w Brassie konieczność łączenia strategicznego kombinowania z wpływem rywali, których działania niejednokrotnie niweczą nawet najmisterniej układane plany, zapewniając niezapomniane emocje podczas partii. Muszę przyznać, że dla mnie borykanie się z nieprzewidywalnością działań przeciwników było nieco ponad siły. Odebrało mi to lwią część frajdy z zabawy, doprowadzając niejednokrotnie do irytacji.
Jednego nie można jednak Brassowi odebrać: regrywalności. Zarówno rozmaite sposoby zdobywania punktów jak i cała nieprzewidywalność tytułu zdecydowanie pozytywnie wpływają na ten aspekt zabawy. Żadne dwie rozgrywki nie są tutaj takie same.
Ocena Wiktora: 8,5/10
Ocena Kasi: 6,5/10
Gra we dwoje:
Wiktor:
Partie we dwoje można rozgrywać na jeden z dwóch sposobów. W obu zabawa trwa zdecydowanie krócej niż w większym gronie (około godziny). Pierwszy tryb to ten zaproponowany przez autora w instrukcji, w którym gra się na całej planszy, jednak mniejszą liczbą kart (bez kart niektórych obszarów). Jest on w porządku, jednak mapa wydaje się trochę zbyt luźna. Nie na tyle, by każdy rozwijał się we własnym jej kącie, ale jednak potrafiliśmy być porozrzucani po planszy. W związku z tym bardziej przypadł mi do gustu wariant fanowski (stworzony przy pierwszej edycji Brassa), który też znalazł się w instrukcji. Zmienia on nieco układ połączeń między miastami, kompresując nieco całe centrum zabawy, ale też zmieniając ceny za surowce. Podczas rozgrywek w tym wariancie częściej korzystaliśmy z targu, większe znaczenie miały też połączenia, które pod koniec potrafiły zapewnić pokaźną liczbę punktów.
Brass: Lancashire dobrze sprawdza się we dwoje, tym bardziej, że oferuje dwa tryby takiej zabawy. Mnie trochę bardziej spodobał się ten stworzony kiedyś przez fanów, ale przy obu bawiłem się dobrze.
Kasia:
Spodziewałam się, że skoro podczas partii w większym gronie przeszkadzała mi przede negatywna interakcja ze strony pozostałych graczy oraz bardzo silna rywalizacja o miejsca na planszy, to we dwoje powinno grać mi się lepiej. I właśnie tak było! Rozgrywka szła zdecydowanie dynamiczniej, oczekiwanie nie dawało się we znaki. Udawało nam się rozegrać partię nawet w około godzinę. Poza tym oczywiście było luźniej na planszy (szczególnie w wariancie podstawowym, który wykorzystuje tę samą mapę, co w partiach 3- i 4-osobowych), choć nawet i w takim układzie zdarzyło nam się wzajemnie blokować pola. Bardzo ciekawie wypadł też wariant fanowski, zwiększający znaczenie targu. Myślę, że wracając do Brassa zdecydowanie wybrałabym wersję dwuosobową. Co w sumie może wydawać się zaskakujące, ponieważ pierwotnie gra umożliwiała jedynie rozgrywki we 3 lub 4 osoby.
Ocena Wiktora: 7,5/10
Ocena Kasi: 7,5/10
Klimat i tematyka:
Wiktor:
Tematyka rewolucji przemysłowej i rozwoju kolei kojarzy mi się od razu z cięższymi grami. Pasuje więc w tym względzie do Brassa. Podoba mi się, że duże znaczenie w trakcie zabawy mają połączenia między miastami, transport węgla oraz sprzedaż towarów z fabryk. Pewnie we wczuciu się w realia pomaga też fajna oprawa, chociaż grając miałem zawsze świadomość, że tutaj liczą się przede wszystkim cyferki ukryte pod ładnym wyglądem. Mimo wszystko jednak budowałem kopalnie i fabryki, transportowałem węgiel i żelazo (a nie czarne kostki i marchewki), a ograniczona liczba akcji w turze nieźle oddawała ograniczony potencjał pojedynczych magnatów.
Podobała mi się też opcja brania pożyczek i liczenia każdego grosza po to, by w końcu inwestycje się zwróciły. Może na ocenę w tej kategorii mają wpływ moje ogólne wrażenia z zabawy (łatwiej się wczuć, gdy planszówka się spodoba), ale jak na euro o fabrykach Brass: Lancashire jest całkiem klimatyczny.
Kasia:
Rewolucja przemysłowa to ciekawy temat na planszówkę, a Brass: Lancashire implementuje go w pierwszej kolejności za sprawą oprawy wizualnej. O dziwo nie od rzeczy jest tu również mechanika. Cały wymiar ekonomiczny, a nawet postęp technologiczny czy przechodzenie z jednej ery do drugiej dają się bez większego problemu uzasadnić tematem. W zasadzie najbardziej abstrakcyjnym elementem są same karty i ich zagrywanie. Jak na eurogrę jest jednak całkiem przyzwoicie. Owszem, rozmyślanie nad strategią nieco utrudnia wczucie się w klimat, ale i tak daje się wyłapać najważniejsze aspekty zabawy, czuć rywalizację i rozwój.
Ocena Wiktora: 7/10
Ocena Kasi: 6,5/10
Podsumowanie:
Wiktor:
Brass: Lancashire to bardzo ładna i porządnie wykonana gra. Widać, że to produkt z wyższej półki, z solidnymi kartami, ciężkimi monetami i przyjemnymi dla oka ilustracjami. Reguły gry są stosunkowo proste i raczej łatwe do wytłumaczenia, chociaż pierwszą partię rozgrywa się zawsze nieco po omacku, gdy nie wiadomo od czego zacząć i co ma szansę się sprawdzić. Sama rozgrywka wypada bardzo dobrze, wciągała mnie i nie pozwalała na nudę. Równie fajnie przebiegała rywalizacja tylko z Kasią. Mimo tego, że to eurosuchar, to nie brakowało mi w nim klimatu i całkiem nieźle angażowałem się w prowadzenie swojego przemysłowego imperium.
Kasia:
Brass: Lancashire to planszówka wykonana solidnie i ładnie. Pewne problemy może sprawiać jedynie zastosowana kolorystyka. Po przebrnięciu przez niezbyt niestety intuicyjne zasady stajemy przed ciekawą ekonomiczną planszówką, w której dużą rolę pełni strategia. Nie mniej istotna jest jednak negatywna interakcja między graczami, która odciska swoje piętno na grze. Brassowi nie brak regrywalności, a nawet klimat, jak na euro, jest tu zupełnie w porządku.
Ocena:
Wiktor:
Trudno mi znaleźć jakieś zarzuty wobec Brassa. To kawał wciągającej, ładnej i wymagającej gry, w której nie brakuje interakcji w postaci wyścigu po pola. Jeśli lubicie cięższe tytuły, to pozostaje mi tylko polecić Wam Lancashire. Gdyby moja lista 10 najlepszych gier poznanych w 2018 była ciut dłuższa, to ten tytuł też by się na niej znalazł.
Kasia:
Brass: Lancashire bardzo mnie intrygował. Kiedy już dostałam go do rąk, byłam dobrej myśli, a moje oczekiwania były dość wysokie. Przymknęłabym oko na niedogodności związane z kolorystyką, gdyby rozgrywka była dla mnie w pełni satysfakcjonująca. A tak podczas partii dostawałam nieraz białej gorączki, kiedy moje plany raz za razem brały w łeb, a ja ślepiłam się to na planszę to na karty próbując zorientować się co i gdzie mogę z nich wykrzesać. Zwyczajnie „nie czuję” tej gry, i choć wiem, że mechanicznie jest dobra, to widocznie nie jest to planszówka dla mnie.
Plusy:
- bardzo ładne i solidne wykonanie
- duża regrywalność
- całkiem klimatyczna
- dobrze działa we dwoje
- sporo opcji mimo prostej mechaniki
Minusy:
- nieczytelne kolory [K.]
- nieintuicyjne zasady [K.]
- duża negatywna interakcja [K.]
Grę przekazało nam wydawnictwo Roxley Game Laboratory. Dziękujemy!
6 komentarzy
Monika
Witam. Dzięki za Wasze recenzje! Chciałabym kupić Brassa Birmingham Ale po francusku (mieszkam we Fr). Czy macie jednak dostęp do instrukcji tej wersji po polsku? Nie podołam francuskiej;) pozdrawiam
Planszówki we dwoje
W sieci jest wersja angielska, polskiej od Phalanxu nie widziałem.
Angielska: http://files.roxley.com/Brass-Birmingham-Rulebook-2018.11.20-highlights.pdf
– W.
Unknown
wyglada to wszytko cudnie, zamówiłem w przedsprzedaży (ale Birmingham)
Planszówki we dwoje
Mnie też kusi Birmingham 😛
– W.
Unknown
CZemu duzą negatywną interakcję odbieracie jako minus gry.
Przecież to dla wielu działa jako plus. Moze wam sie nie podobać, ale czemu od razu negować?
Planszówki we dwoje
Hej! Nasze recenzje pisane są z naszej perspektywy, więc stąd i plusy oraz minusy zależą od naszych opinii. W przypadku minusów przy wszystkich jest literka K., która oznacza, że to uwaga tylko Kasi, a nie wspólna. Mi akurat ta interakcja nie przeszkadzała, bo dodawała grze emocji i nieprzewidywalności. Ogólnie końcowe trzy kategorie (podsumowanie, ocena, plusy i minusy) to taki skrót całej recenzji. Jeśli zajrzysz do opisu rozgrywki, to znajdziesz tam trochę szersze wyjaśnienie (we fragmencie Kasi):
"Prawdziwym wyzwaniem jest więc w Brassie konieczność łączenia strategicznego kombinowania z wpływem rywali, których działania niejednokrotnie niweczą nawet najmisterniej układane plany, zapewniając niezapomniane emocje podczas partii. Muszę przyznać, że dla mnie borykanie się z nieprzewidywalnością działań przeciwników było nieco ponad siły. Odebrało mi to lwią część frajdy z zabawy, doprowadzając niejednokrotnie do irytacji.".
– W.