Narcos: The Board Game – pierwsze wrażenia
Dzięki poznaniu tego tytułu na Portalconie w
końcu miałem motywację do odpalenia serialu na Netflixie. A jak
El Zar de la Cocaína wypada na planszy? O tym w pierwszych
wrażeniach, które powstają po rozegraniu pierwszego sezonu gry (czyli
jednej całej rundy, podzielonej łącznie na osiem tur). Och, jeszcze jedno! W razie
jakichś błędów lub nieścisłości dajcie znać, bo nie czytałem instrukcji przed partią!
Wiek: 18+
Liczba graczy: 2-5
Czas gry: około 75 minut
Tematyka: serial Narcos, Pablo Escobar
Główna mechanika: ruch po planszy
O co chodzi?
Celem
zabawy jest dwukrotne odnalezienie Pablo Escobara (to zadanie jego
przeciwników), zdobycie 20 punktów sławy przez barona narkotykowego albo
zrealizowanie przez niego trzech swoich celów. Na początku gry główny
szwarccharakter zaznacza na papierowej mapce swoją kryjówkę, której
lokalizację będą próbowali ustalić jego przeciwnicy. Pablo w każdej z
tur może poruszyć jednym gangsterem na planszy, następnie musi wyłożyć
kartę z ręki i wystawić inną figurkę, której przysługują dwie akcje.
Następnie może skorzystać z treści zagranej karty. Podstawowymi akcjami
są zdobywanie poparcia (położenie swojego znacznika na miasto, co
zapobiega wejściu do niego przeciwników) i zakładanie laboratoriów
produkujących kokainę, z których będzie można ją podnosić gangsterami i
sprzedawać, jeśli ci znajdą się na koniec rundy na lotnisku.
Drużyna
przeciwna (od jednego do czterech graczy) staje za sterami czterech
wrogich Pablowi frakcji, których zadaniem jest schwytanie założyciela
kartelu z Medellín. Ich tury sprowadzają się do ruchu dwoma postaciami i
wykonania akcji każdą z nich. Te pozwalają na niszczenie laboratoriów,
zabijanie gangsterów, blokowanie miast (przeciwieństwo kontrolowania ich
przez Pablo) i poszukiwania Escobara. Po ośmiu turach runda (sezon)
dobiega końca, odsłaniany jest kolejny cel gangstera, który otrzymuje
też dochód z laboratoriów, następnie ujawniana i przenoszona jest
kryjówka. To z grubsza tyle.
Jak się grało?
Wiktor (Pablo Escobar):
Z
perspektywy głównego złego grało mi się przyjemnie. Początkowo złapał
mnie lekki paraliż decyzyjny, ale w końcu ogarnąłem co i jak. Bardzo
ciekawym rozwiązaniem jest zasięg, w którym można wystawiać swoich
gangsterów. Wyrażony jest on w połączeniach (ruchach) od kryjówki i
pomaga przeciwnikom w oszacowaniu gdzie ukrył się Pablo. Z drugiej
strony daje też sporo możliwości do mylenia tropów, gdy po wystawieniu
swojej figurki widać, jak wcześniejsze teorie oponentów rozsypują się w
pył.
Blefu ogólnie jest tutaj sporo, ale
takiego raczej niewerbalnego, wyrażanego poprzez to, co dzieje się na
planszy. Pierwszy sezon naszej partii udało mi się wygrać tylko dlatego,
że blokując dwa „puste” miasta odciągnąłem uwagę przeciwników od
trzeciego, w którym znajdowała się moja kryjówka. Takich zagrań było
zresztą więcej i fajnie wpływało to na zabawę.
Mechanicznie
ruchy Pablo są dość ograniczone, bo akcje można wykonywać tylko nowo
dostawionymi gangsterami. Sprawia to, że partia nabiera nieco wolnego
charakteru – nie ma tutaj szybkich napaści i nagle zmieniającej się
sytuacji, wydaje mi się, że chodzi bardziej o taktyczny charakter
zabawy. To nie jednodniowy pościg za gangsterem, ale rozłożona w czasie
operacja: z jednej strony prowadzona przez kokainowego barona, z drugiej
przez ścigających go policjantów i mafiozów.
Kasia (przeciwnik Escobara):
Tak naprawdę ledwie udało mi się liznąć o co chodzi w Narcosie i
jaką gra ma dynamikę. Wiadomo, że początki bywają ciężkie, ale w tym
przypadku sądzę, że trudniej było ogarnąć zasady dotyczące Pabla, niż
ścigających go. Summa summarum jednak reguły nie były zbyt
skomplikowane, więc już podczas tej testowej rozgrywki wiedzieliśmy z
czym to się je. Myślę, że podczas pełnej partii byłabym w stanie lepiej
wczuć się w klimat, ale nawet i w okrojonej wersji było pod tym względem
całkiem nieźle.
Gdybym miała powtórnie
siadać do Narcosa, to zdecydowanie wybrałam skład maksymalnie
trzyosobowy (Pablo i dwóch ścigających), ponieważ grając w piątkę
czułam, że mam dość mały wpływ na grę. Po wykonaniu swojej tury miałam
już w zasadzie tylko głos doradczy podczas wykonywania akcji przez
pozostałych graczy, co nie było wystarczająco jak na mój gust
angażujące. Sama mechanika gry jest jednak ciekawa. Podoba mi się pomysł
z określaniem zasięgu do kryjówki Pabla. Dzięki temu można snuć
podejrzenia, gdzie może się on ukrywać, zacieśniając wokół niego krąg
podejrzeń i planując jak go dorwać.
Co z klimatem?
Wiktor:
Jestem dopiero na początku pierwszego sezonu serialu, więc trudno mi tutaj porównywać. Mechanika gry jest dość prosta, jednak jako Pablo czułem presję ścigających mnie przeciwników, musiałem uciekać się do różnych sztuczek i gry nad planszą, by mnie nie znaleźli. Ile w tym wszystkim prawdziwego narkobiznesu? Nie tak wiele, bo handel kokainą sprowadza się do przenoszenia kostek na planszy. Wydaje mi się, że za klimat będzie tutaj odpowiadało podejście graczy i to, na ile przeniosą zabawę nad stół, do wzajemnych rozmów, obserwowania przeciwników i prób przechytrzenia planów drugiej strony.
Jaki werdykt?
Wiktor:
Z
perspektywy Pablo Escobara? Wciągająca, przyjemna planszówka, o trochę
cięższym, ale klimatycznym temacie. Chętnie wróciłbym do niej stając po
tej samej stronie konfliktu i rozegrał trochę więcej niż raptem jeden
sezon.
Kasia:
Narcos na pierwszy rzut oka prezentuje się całkiem nieźle, zarówno jeśli
chodzi o wykonanie, jak i mechanikę. Gra w pięcioosobowym składzie
lekko wiała nudą, więc w kolejnych podejściach będę starała się
ograniczyć liczebność ekipy. Myślę jednak, że zarówno przystępność jak i
klimat sprawią, że planszówka ta znajdzie wielu amatorów.