recenzje planszówek

Everdell – recenzja

Everdell to niezaprzeczalnie ładny i głośny tytuł. Sięgając po niego nie byłem jednak pewien, w którym miejscu osi „rodzinna – dla zaawansowanych” się plasuje. Czy gra to tylko ładna wydmuszka, czy może kryje się w niej też interesująca mechanika…

Wiek: 13+
Liczba graczy: 1-4
Czas gry: 40-80 minut
Wydawca: Rebel
Tematyka:las, zwierzęta 
Główna mechanika: zarządzanie ręką, tableau building
Dla: początkujących, średnio zaawansowanych i zaawansowanych; szukających czegoś prostego, ale z głębią
Przypomina nam: Terraformacja Marsa; Osadnicy: Narodziny Imperium
BGG: Everdell
Instrukcja: Everdell

Grę przekazało nam wydawnictwo Rebel.

Wygląd i wykonanie:

Wiktor:

Everdell jest ładniutkie i trudno z tym dyskutować. Plansza, karty, zasoby (gumowe jagody!), drzewo. Po prostu wow, wszystko to na stole wygląda ładnie, barwnie, aż chce się grać. Styl jednocześnie nie jest wg mnie przesłodzony, co mogłoby odrzucać niektórych „prawdziwych graczy”.

W sieci można spotkać narzekania na drzewo i niestety muszę się do nich przychylić. O ile wygląda ono imponująco, to sprawia problemy z przechowywaniem. Ciągłe składanie i rozkładanie może skończyć się rozwarstwieniem papieru, natomiast trzymanie go w złożonej formie wymaga miejsca poza pudełkiem. Drzewo jest też niepraktyczne podczas rozgrywek, bo nie dość, że zasłania żetony wydarzeń, to jeszcze trudno dojrzeć ułożone na nim karty. Kwestię celów (wspomniane karty) można rozwiązać np. stojaczkami na nie, jednak o tym powinien pomyśleć wydawca, nie klient. Oczywiście można też nie korzystać z drzewa, bo nie wnosi ono nic do mechaniki. Skoro jestem już przy narzekaniu, to zabrakło mi tutaj notesiku do zapisywania punktacji. Przydałby się on zdecydowanie bardziej niż bajeranckie, ale niepraktyczne drzewo. Skoro Everdell wygląda jak produkt klasy premium (wspomniane zasoby, wygląd i poczucie, że to duża gra), to mógłby zawierać mały notesik.

Jakość wykonania gry jest dobra. Początkowo chciałem od razu koszulkować karty, ale i bez tego radzą one sobie przyzwoicie – nie dostrzegam większych uszkodzeń. Duże wrażenie robią zasoby, aż chce się po nie sięgać. Również meeple zwierząt, z których korzysta się podczas gry, w naszym egzemplarzu były wykonane dobrze.

Nie wiem za bardzo jak ująć to wszystko w ocenie tego fragmentu, ale 8,5/10 wydaje się uczciwą oceną, bo tytuł wyglądem naprawdę wywarł na mnie dobre wrażenie.

Kasia:

Okładka Everdell zapowiada planszówkę w bajkowych klimatach i mnie wydała się ona intrygująca. Tym bardziej, że skojarzyła mi się z kreskówką „Zwierzęta z Zielonego Lasu”, która majaczyła gdzieś w mojej pamięci. Ale do konkretów – wykonanie Everdell jest godne pochwały – plansza, żetony i karty są porządne i na tych ostatnich nie widać śladów zużycia po kilku – kilkunastu partiach.

Żeby od razu odhaczyć ten element – tak, uważam, że drzewo jest bez sensu. Zasłania niektóre pola osobom siedzącym po bokach planszy i nie pełni żadnej istotnej funkcji. Jest ono też nieco kłopotliwe do złożenia, bo łatwo je uszkodzić.

Chcę więc przejść do rzeczy, które mi się podobają. A są to przede wszystkim śliczne rysunki na kartach. Każdorazowo kontakt z nimi sprawia mi dużo frajdy, bo na te miękkie linie i ciepłe kolory bardzo przyjemnie się patrzy. Do tego drewniane znaczniki zwierzaków są super (no dobra, najmniej zachwycają mnie garbate żółwie 😉 ).

Warto mieć na uwadze, że gra wymaga sporo miejsca na stole, by zmieścić karty rozbudowujących się tableau wszystkich graczy.

Ocena Wiktora: 8,5/10
Ocena Kasi: 8,5/10

Zasady i instrukcja:

Wiktor:

Reguły Everdell są zaskakująco proste. W swojej turze można zrobić jedną z trzech rzeczy:

  • zagrać kartę z ręki albo z łąki (wyłożone karty na planszy);
  • wysłać swojego zwierzaka na pole akcji i wykonać akcję przypisaną do zajętego pola;
  • ogłosić przygotowania do nowej pory roku (zebrać swoje pionki z planszy, otrzymać bonus nowej pory roku).

Co ciekawe, po wykonaniu trzeciej z akcji gra się dalej – koniec rundy (pory roku) dla jednego gracza nie oznacza końca dla wszystkich. Nierzadko więc pory roku u graczy się „rozjeżdżają”.

Pola akcji pozwalają na ogół na dobieranie kart oraz surowców. Zagrywane karty dzielą się na dwa rodzaje – budynki oraz postacie – a te dodatkowo podzielone są na typy znane z wielu gier karcianych (produkcyjne, które generują zasoby; natychmiastowe; z polami akcji; ze zdolnością stałą itp.). W mieście (wśród kart wyłożonych przed graczem) obowiązuje limit 15 kart, chociaż niektóre z nich mogą zmieniać to ograniczenie.

Punkty zwycięstwa otrzymuje się za wyłożone karty, zdobyte wydarzenia (cele do wykonania reprezentowane przez żetony na planszy i karty na drzewie), efekty ze swoich kart i jedno z pól planszy.

Instrukcja napisana jest dobrze, po jej lekturze można od razu zanurzyć się w zabawie. Napotkaliśmy właściwie tylko jeden większy problem z regułami (dotyczący kolejności aktywowania akcji), ale wydaje mi się, że niedzielny gracz nie zwróciłby na to nawet uwagi. Uzyskana odpowiedź (chociaż nieoficjalna, jednak od dużego fana gry) pokrywała się jednak z moją interpretacją zapisów z instrukcji. W sieci spotkałem trochę narzekań na to, że gra wymaga obszernego FAQ – nie zgadzam się z tym, przynajmniej w naszych partiach nie napotkaliśmy większej liczby nietypowych sytuacji.

Kasia:

Na kartach Everdell jest trochę tekstu i ikonek, wszystko jest tam jednak całkiem dobrze wyjaśnione. Nawet więc mimo braku kart pomocy nie ma kłopotów z wdrożeniem się w reguły. Oczywiście zdarzały nam się drobne wątpliwości co do działania zdolności kart (i jedna większa wątpliwość), ale summa summarum reguły Everdell uznaję za przystępne i proste do zapamiętania. Sądzę, że nadałby się on także dla niezaawansowanych planszówkowiczów.

Ocena Wiktora: 8/10
Ocena Kasi: 8/10

Rozgrywka:

Wiktor:

Po przeczytaniu instrukcji stwierdziłem, że gra już mi się podoba, chociaż Kasia była nieco sceptyczna. Nic dziwnego, nie zawsze lektura instrukcji oddaje to, jak tytuł wypada w ferworze walki. Pierwsza partia, jak i kolejne potwierdziły jednak moje wrażenia – WOW. Everdell ma w sobie coś z Osadników: Narodzin Imperium i Terraformacji Marsa. Całe to zarządzanie kartami, szukanie między nimi powiązań (za niektóre nie trzeba płacić surowcami, bo mając budynek X można wyłożyć postać do niego pasującą za darmo!) i najlepszych kombinacji budynków oraz zwierzaków przynosi naprawdę dużo frajdy.

W grze jest nieco interakcji, jednak pod tym kątem przypomina ona Terraformację – kart bezpośrednio przeszkadzających przeciwnikom jest niewiele. Poza tym można zająć komuś pole akcji na planszy lub wykorzystać jego ogólnodostępną kartę z akcją (rekompensując to punktem zwycięstwa z puli). Gdyby dorzucić tutaj więcej interakcji, to gra stałaby się wg mnie zbyt chaotyczna. Teraz jest złotym środkiem między całkowitym pasjansem a ingerowaniem w miasta innych.

Największą frajdę sprawia tworzenie z kart combosów, szukanie takich połączeń, by zgarnąć jak najwięcej punktów jak najmniejszym kosztem. Kombinuje się więc, które karty punktujące na koniec będą odpowiednie, jakie zwierzaki dobrać, by wyciągnąć maksimum ze swojego miasta. Niemałą rolę odgrywa tutaj losowość, bo współgracze czasami na nią narzekali. Że szukają konkretnej karty i nie udało się jej dobrać, że liczyli na coś, co nie doszło. Sam nie miałem z tym nigdy problemu, dużo przyjemności w grze sprawiało mi wykorzystywanie tego, co miałem do dyspozycji. Dodatkowo losowość niweluje wg mnie w sporym stopniu polana, na której są wyłożone karty do zagrania (jako dodatek do tych trzymanych na ręce).

Ciekawym zabiegiem jest wprowadzenie ciągłości gry i nieprzerywanie jej, mimo że zmieniają się rundy. Dzięki temu każdy gra w swoim tempie i niezależnie od tego czy zrobił w danej porze roku jedną akcję czy dziesięć może kontynuować zabawę. Everdell odbiera co swoje pod sam koniec, bo wówczas ujawniają się różnice w postępie każdego z grających i zdarza się, że ktoś musi poczekać chwilę na pozostałych. Uważam jednak, że takie rozwiązanie sprawdza się dobrze, bo dzięki temu nie jest się wybijanym z rytmu i swoje pomysły można realizować na bieżąco. Ma się też uczucie dużej płynności rozgrywki i krótkiego czasu oczekiwania na swój ruch, nawet jeśli przeciwnicy trochę zamulą.

Z kolejnymi partiami coraz lepiej poznaje się karty i zależności między nimi, więc rozgrywki z nowicjuszami przy Everdell są trochę nierówne, chociaż doświadczenie pokazało, że osoby ograne szybko łapią sens zabawy i mimo wszystko są w stanie rywalizować na odpowiednim poziomie. Wraz z poznawaniem kart dzieją się dwie rzeczy: Everdell staje się bardziej policzalne, można grać pod konkretne karty (chociaż to ryzyko, gdy się nie pojawią), lepiej planować ruchy; traci się jednak tę radość z poznawania nowych kart (jednak co jakiś czas nawet po kilku partiach można zostać zaskoczonym przez jakąś rzadko pojawiającą się). W rozmowie kolega stwierdził, że małe dodatki zostały wycięte z podstawki – może tak było, ale nie czułem tego zupełnie. Podczas czasu spędzonego nad Everdell niczego mi nie brakowało pod kątem mechaniki, chociaż z kolejnymi partiami zacząłem zastanawiać się, jak na zabawę wpłynęłyby nowe karty.

Staram się znaleźć jakieś wady Everdell, jednak trudno mi wpaść na coś poza tym, że faktycznie z czasem karty mogą się na tyle opatrzeć, ze radość z rozgrywek trochę zmaleje. Na razie do tego nie doszło, a w razie gdyby tak się stało to są jeszcze dodatki (chociaż wg mnie w zbyt wysokich cenach). Regrywalność poprawiają też różne karty celów oraz polan, które wprowadzają dodatkowe pola akcji – dostępne w podstawce.

Kasia:

Zauważyłam, że dla wielu graczy pierwsza partia w Everdell wiąże się z paraliżem decyzyjnym. Ja nie byłam tu wyjątkiem. Przez jakąś połowę partii myślałam: „co i po co ja tu robię?”. Potem jednak coś „klika” i już w drugiej rozgrywce wiemy dokładnie o co tu idzie.

Na początku miałam też wrażenie, że gra jest mocno losowa, że mam niewielki wpływ na to, co się dzieje na stole. Dość szybko przekonałam się jednak, że w rzeczywistości to przede wszystkim umiejętność kombinowania decyduje o zwycięstwie. Nie zaprzeczę oczywiście – czasem losowość w tym tytule czuć, bo w sposób losowy pojawiają się na stole i w naszych rękach karty. I tak na przykład mogą uparcie nie pojawiać się komuś zwierzęta, które mógłby wyłożyć za darmo, a komuś innemu wyskakują jak na zawołanie. W trakcie partii mamy jednak na tyle dużo sposobów na pozbycie się czy dobranie nowych kart, że nie czułam, by był to problem.

Ciekawym rozwiązaniem w Everdell są pory roku o nierównej długości dla różnych graczy. Pozwalają one na przykład w różnych momentach zwalniać pola akcji, ale minusem może być fakt, że niejednokrotnie na koniec gry trzeba czekać aż jeden z graczy skończy swoje akcje, podczas gdy pozostali nie mają już nic do roboty.

Interakcja jest tu, powiedziałabym, idealnie wyważona. Jest to głównie podbieranie kart z ogólnodostępnej polany i zajmowanie pól, a sporadycznie też np. chodzenie na pola akcji u innych graczy. Każdy bardziej się jednak skupia na tworzeniu swojej wioski i to jest okej, bo zależności między kartami jest na tyle dużo, że trudno byłoby to wszystko ogarnąć, gdyby jeszcze co chwilę inni gracze wchodzili nam w paradę.

I właśnie to kombinowanie, szukanie zależności w działaniu kart, łączenie efektów, by uzyskać najbardziej spektakularne rezultaty i wyczuwanie najlepszego momentu na zagranie poszczególnych kart jest solą tej planszówki. Daje to dużą frajdę i jednocześnie satysfakcję w trakcie i po zakończeniu rozgrywki. To niby lekki tytuł, ale nieraz podczas zabawy zdarzało się, że mózg mi niemal parował. Strasznie mi się podoba, kiedy gry są właśnie takie – pozornie nieskomplikowane, ale kryjące w sobie dużo głębi.

Nie da się ukryć, że przy 4 graczach pojawia się pewien downtime, bo kiedy każdy zaczyna bardziej kombinować, to oczekiwanie potrafi się przeciągnąć. Z tego też względu najlepiej grało mi się w składzie trzyosobowym. Bardzo też podoba mi się, że w stosunkowo niedługim czasie (we trójkę spokojnie można się zamknąć w godzinie) jesteśmy w stanie rozegrać naprawdę treściwą i emocjonującą partię. To sprawia, że Everdell ma predyspozycje, by często lądować na stole.

Zupełnie satysfakcjonująca jest dla mnie także regrywalność Everdell. Z gry na grę zmienia się kilka pól akcji na planszy, a także pojawiają się unikalne układy kart, co wymusza dostosowywanie się do zmiennych za każdym razem warunków i stanowi wciąż miłe wyzwanie.

Ocena Wiktora: 9,5/10
Ocena Kasi: 9/10

Gra we dwoje:

Wiktor:

Everdell we dwoje jest równie fajną grą, mimo że kilka rzeczy ulega zmianie. Główną jest dostępność kart i pól – rywalizując z jednym przeciwnikiem nie ma takiej presji, co pozwala na nieco spokojniejsze planowanie. W większym gronie zdarzało mi się iść po jakieś surowce tak na wszelki wypadek, bo warto, we dwoje robiłem to sporadycznie. Większy wybór kart sprawiał też wrażenie nieco ograniczonej losowości, chociaż niekiedy powodował zastój, bo jednak po budynki i postacie sięgały dwie, a nie trzy-cztery osoby.

Kasia:

We dwoje bawiłam się przy Everdell bardzo dobrze. Było oczywiście szybko i dynamicznie. W zasadzie chyba jedynym niewielkim mankamentem podczas takiej rozgrywki jest większa stagnacja kart na polanie. Czasem chciało się, by uległy one szybszej wymianie. Ogólnie rzecz biorąc jednak także we dwoje nadal jest to świetna gra, zdecydowanie warta wypróbowania. 

Ocena Wiktora: 9/10
Ocena Kasi: 8,5/10

Klimat i tematyka:

Wiktor:

Od jakiegoś czasu nie oceniamy klimatu i tematyki w grach mniejszych lub typowo suchych, które na to „nie zasługują”. W przypadku Everdell warto jednak napisać kilka słów, bo planszówka może kupić potencjalnego nabywcę nie tylko wyglądem czy mechaniką, ale właśnie zwierzakami i całą tą otoczką. O ile Root mimo uroczych stworków polegał jednak na ich starciach, to Everdell jest dużo przyjaźniejszy miłośnikom pokoju i słodkich zwierząt. Pojawiają się też poważniejsze karty, jak areszt czy cmentarz, jednak klimat gry jest i tak dość lekki. Właściwie można by zrobić z niej typowego suchara i zastąpić zwierzęta ludźmi, w odecnej wersji ma jednak o wiele więcej uroku.

Czy w Everdell czuć klimat? Wydaje mi się, że nie szczególnie. Starano się jednak oddać go np. przez powiązane z nazwami zdolności budynków i różnego rodzaju smaczki (mąż i żona to gryzonie, które mieszkają na farmie, a obie postacie zajmują tylko jedno miejsce w mieście; wędrowiec nie zajmuje żadnego miejsca itd.). Jeśli spojrzy się na to z tej strony, to faktycznie karty są przemyślane i robione z pomysłem. Do tego na niektórych umieszczono krótkie wstawki fabularne, a w instrukcji dorzucono też opisy pozwalające bardziej się wczuć.

Kasia:

W Everdell klimat tworzy nie tylko cała oprawa wizualna (ładna plansza, widowiskowe drzewo i piękne ilustracje), ale o dziwo także strona mechaniczna. Widać, że spójność gry leżała twórcom na sercu, bo zdolności poszczególnych zwierząt przemyślano tak, by maksymalnie odpowiadały one ich charakterowi. No i powiązanie ich z budynkami, które znajdują się w wiosce też ma sens i nieraz wywołuje uśmiech na twarzy (np. gołąb pracujący na poczcie czy błazen-skunks, którego podrzucamy innemu graczowi) Jak wspomniał Wiktor klimatu dodają tu też teksty fabularne na kartach, często zabawne i dodające życia temu światu.Wszystko to sprawia, że mój odbiór gry jest jeszcze lepszy i zdecydowanie wyróżnia ten tytuł spośród wielu zbliżonych, ale bardziej suchych karcianek.

Ocena Wiktora: 7/10
Ocena Kasi: 7/10

Podsumowanie:

Wiktor:

Everdell jest ładne, ma bajeranckie (ale niepotrzebne) drzewo i nie ma notesiku na punkty. Jest wykonane bardzo ładnie i porządnie. Ma przystępne, dobrze opisane zasady oraz dającą dużo frajdy mechanikę. Kombinowanie, łączenie kart, ciągłość gry bez czekania na koniec rundy, uroczy temat i sensownie dopasowane zdolności do kart. Nie ma na co narzekać. Do tego dobrze się skaluje i świetnie działa we dwoje.

Kasia:

Everdell nie tylko wygląda ładniutko, ale ma też wiele innych zalet: proste zasady, dobrą regrywalność czy świetnie wyważoną interakcję. Super sprawdza się we dwójkę i we trójkę (ok, we czwórkę potrafi się delikatnie dłużyć). O dziwo jest tu też zupełnie dużo klimatu i to klimatu bardzo przyjemnego, zwierzakowo-leśnego. Największą jego zaletą jest jednak to, jak świetnie wykorzystuje cały swój arsenał środków, by stworzyć planszówkę bardzo angażującą i wymagającą od graczy odkrywania nie zawsze oczywistych zależności.

Ocena:

Wiktor:

Everdell jest świetną grą, ale… Nie, nie ma ale. Tytuł bardzo mi się spodobał, więc gorąco polecam!

Kasia:

Bardzo się bałam, że Everdell okaże się tylko piękną wydmuszką, albo tytułem zwyczajnie przehajpowanym. Tym większa więc była moja radość, kiedy okazało się, że jest to bardzo dobra planszówka. Nie, to zdecydowanie nie oddaje mojego entuzjazmu… Everdell jest super i polecam go każdemu!

Plusy:

  • świetne grafiki
  • przystępne zasady
  • angażująca
  • dobra regrywalność
  • fajnie oddany temat

Minusy:

  • dłuży się we czworo
  • absurdalne drzewo

Grę przekazało nam wydawnictwo Rebel. Dziękujemy!

https://www.wydawnictworebel.pl/

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.