recenzje planszówek

Widmo nad Arkham – recenzja

Jeszcze w 2021 roku trafiła do nas największa polska gra paragrafowa, czyli Widmo nad Arkham. Początkowo jedynie w wersji PDF, a następnie także w fizycznym, dwutomowym wydaniu. Ponad 1000 paragrafów rozsianych po przeszło 350 stronach, opatrzonych dodatkowo kilkoma ilustracjami. Czy to hermetyczna zabawa dla fanów H. P. Lovecrafta i mitów Cthulhu, czy może bardziej uniwersalna forma rozrywki?

Wydawca: Black Monk Games
Tematyka: mity Cthulhu
Główna mechanika: historia paragrafowa
Przypomina nam: komiksy paragrafowe

Grę przekazało nam wydawnictwo Black Monk Games.

Jeśli lubisz tematykę Cthulhu, to rzuć też okiem na wpis z pomysłami na prezent w tym klimacie.

Widmo nad Arkham - dwie książki (tom I i II) w otoczeniu afrykańskiej maski i świecznika.

Reguły zabawy:

Kasia:

Do rozpoczęcia swojej przygody z Widmem nad Arkham nie są potrzebne żadne specjalne przygotowania. Wystarczy wziąć książki, do tego coś do pisania i kartkę, zaparzyć sobie herbatkę i można działać. Pierwszy tom na wstępie przybliża nam realia historii, w której weźmiemy udział oraz tłumaczy zasady, którymi będziemy się kierować. A te są proste i intuicyjne: nasze wybory z jednego paragrafu kierują nas do kolejnego, po drodze zdobywamy oznaczone liczbowo informacje. Ich posiadanie (lub brak) może decydować o dostępności konkretnej ścieżki w przyszłości. Wydanie fizyczne zawiera dołączone checklisty z możliwymi do zdobycia wskazówkami i wystarczy je zakreślać, co ułatwia sprawę, a karty można pobrać też ze strony wydawcy.

Nawigowanie na przestrzeni dwóch tomów jest na szczęście dość proste. Przede wszystkim nie musimy żonglować oboma tomami, ponieważ historia jest podzielona na części i przechodząc do kolejnej, raczej już nie mamy możliwości się cofnąć. Dodatkowo na każdej ze stron są wydrukowane „zakładki” z wyszczególnionymi paragrafami, które znajdują się na danej stronie.

Jednokrotne przejście całej historii Widma… każdorazowo zamyka się w około 2-2,5 godzinach. Warto zarezerwować sobie taki mniej więcej czas w ciszy (czy przy nastrojowej muzyce) i skupieniu, ponieważ są to czynniki, które podniosą nasze wrażenia z zabawy. Szczególnie istotne jest właśnie skupienie, ponieważ zagapienie się i niezanotowanie jednej wskazówki potrafi nieraz spowodować zamieszanie. Zdarzyło mi się to raz i musiałam cofać się po paragrafach, by odnaleźć zgubę.

Kupując książkę w sklepie wydawnictwa Black Monk Games w pakiecie dostaje się też PDF-y, można je też kupić przez drivethrurpg.com.

Wrażenia:

Kasia:

Wersja elektroniczna Widma nad Arkham, z którą miałam styczność w pierwszej kolejności, była niczego sobie, ale jednak to fizyczne książki mają tu zdecydowaną przewagę. Prezentują się one bardzo przyjemnie – chropowate, jakby płótnowane okładki, matowy kredowy papier, a poza tym sama oprawa wizualna stron – wszystko to pasuje do tematyki i sprawia wrażenie, że obcujemy z czymś bardziej wiekowym niż w rzeczywistości. W formie książkowej mocniej zwraca się również uwagę na intrygujące, mroczne ilustracje. Czytając paragraf mimochodem spogląda się na to, co czai się na sąsiedniej stronie. Dzięki temu grafiki zyskują należną im uwagę – w odróżnieniu do przechodzenia gry np. na smartfonie.

Bardzo podobało mi się urozmaicenie historii. Jak wspomniałam, składa się na nią klika części, każda o nieco innym charakterze. Mnie chyba najbardziej podobała się pierwsza połowa gry – najbardziej lovecraftowska w moim odczuciu. Co ciekawe, podczas pierwszego przejścia natrafiłam na dość specyficzny fragment (nazwałabym go mistycznym), a podczas kolejnego podejścia wybory mnie do niego nie doprowadziły, co dało mi nieco inne wrażenia z zabawy. W sumie nic dziwnego, biorąc pod uwagę, że Widmo nad Arkham to ponad 1000 paragrafów, a pojedyncze przejście odkryje nam ich jakieś 10%.

Strony oznaczone są numerami paragrafów, które można na nich znaleźć.

Historia z Widma nad Arkham ciągnie się na przestrzeni wielu lat, a w trakcie zabawy poznajemy klika osób, na których losy będziemy mieć szczególny wpływ. Nawet więc, jeśli ostateczne rozwiązanie, do którego dotrzemy będzie takie samo, to po drodze może wydarzyć się wiele zupełnie różnych rzeczy. Taką sytuację mieliśmy z Wiktorem – nasze początkowe wybory były zupełnie różne, a dotarliśmy ostatecznie do tego samego zakończenia. To ciekawy zabieg i wbrew obawom nie zaburza wiarygodności fabuły. Świat przedstawiony jest stosunkowo współczesny, więc łatwiej się w nim odnaleźć, a historia, mimo elementów weird fiction, jest całkiem wiarygodna. Czuć atmosferę tajemniczej, wymykającej się logice grozy.

Uważam, że Widmo nad Arkham dzięki swemu rozbudowaniu to nie zabawa jednorazowa. Przy pierwszym podejściu w wyborach kierowałam się tym, co ja bym zrobiła w danej sytuacji, później natomiast stwierdziłam, że jest to fajna okazja, by pobawić się w „co by było gdyby” i wybierałam już zupełnie inaczej.

Jako że w trakcie przechodzenia Widma nad Arkham kierujemy losami głównego bohatera, ważne by również on był postacią wiarygodną, w którą łatwo się wczuć. Nieco posunięty już w latach bibliotekarz jest niejako ikoniczną postacią, z którą kojarzyć się może twórczość H. P. Lovecrafta, więc nie miałam większego problemu, by wczuć się w jego losy, jednocześnie obdarzając go wykreowaną przez moje wybory osobowością.

Wiktor:

Jestem dość leniwym odbiorcą. Nie przepadam za grami planszowymi solo, wolę od nich te komputerowe, nie ciągnie mnie też za bardzo do książko-erpegów. Z książką w ręku lubię się wygodnie rozsiąść czy wyłożyć, a nie siedzieć przy stole i co chwilę sięgać po kostki. Na Widmo w Arkham zdecydowałem się skuszony dobrą opinią Kasi, no i wygodą – żadnych kostek, czasami tylko trzeba zaznaczyć wskazówkę, którą się znalazło. Można leżeć i czytać.

Pozostając w temacie wygody, to dobrze rozwiązano tutaj kwestię kartkowania w poszukiwaniu paragrafów. Po pierwsze, nie ma żonglowania między tomami, po przejściu do drugiego już w nim pozostajemy. Po drugie, paragrafy są na tyle długie, że więcej czasu spędza się na ich czytaniu, niż szukaniu kolejnych. Zdarzają się krótsze wpisy, ale i tak przy większości zatrzymywałem się na chwilę, żeby przetrawić to, co przeczytałem i zastanowić się nad decyzją, jeśli taką oferował paragraf. To o tyle ważne, że można dzięki temu wczuć się w fabułę, a obsługa zabawy nie jest uciążliwa. O ile w przypadku niektórych komiksów paragrafowych bywało to irytujące (mało tekstu, dużo kartkowania), tak Widmo nad Arkham jest pod tym względem dobrze rozplanowane.

W środku znajdziecie logo Planszówek we dwoje 😀

Rozpoczynając lekturę nie wiedziałem czego się spodziewać, a peany na cześć autora zawarte w przedmowie nieco ostudziły mój zapał. Wiecie, to jednak nie tylko gra, ale przede wszystkim książka, która powinna być porządnie napisana, a Beniamin Muszyński był dla mnie anonimową postacią. Autor jednak poradził sobie dobrze, zgrabnie operując językiem. Nie jestem krytykiem literackim, ale staram się sporo czytać i Widmo nad Arkham szło mi „gładko”. Nie zauważyłem jakichś niezręcznych zdań i czegoś, co wybijałoby z rytmu i opisywanej historii. Czułem, że czytam coś, co jest pomyślane i napisane jako całość, nie zbiór poszczególnych paragrafów.

Sama historia przedstawiona w Widmie nad Arkham od samego początku była dla mnie intrygująca, mimo że początkowo trudno było mi utożsamić się z dość zwykłym bohaterem (starszym bibliotekarzem). Szybko jednak zacząłem się przejmować jego losami i podejmować decyzje dobre dla niego, a nie bardziej „zabawne”. W sumie podobnie mam z grami cRPG, że staram się robić to, co jakoś wewnętrznie uważam za słuszne. Widmo nad Arkham dość dobrze opisywało możliwe wybory, a ich konsekwencje były dość sensownie z nimi połączone. Ani razu nie miałem ochoty cofnąć swojej decyzji po przeczytaniu opisu. Autor dobrze więc „wyłapywał” moje intencje, chociaż też zdarzyło mi się kilka decyzji w ciemno, bez przewidywania jak mogą się one skończyć i do czego mnie doprowadzą.

Widmo nad Arkham ma fajny, mroczny klimat, a Beniaminowi Muszyńskiemu udało się uchwycić tę lovecraftowską niepewność, a momentami bezradność bohatera. Czułem, że dookoła dzieją się rzeczy, z którymi do końca nie jestem w stanie sobie poradzić. Jednocześnie dobrze oddawało to fakt „grania” bibliotekarzem, a nie nieśmiertelnym komandosem roznoszącym wszystko i wszystkich.

W całej swojej przygodzie dwa razy trafiłem na przeskok czasowy, z czego jeden był nieco niespodziewany i trochę dezorientujący. Nie jakoś długo, ale przez kilka linijek tekstu ogarniałem co tutaj właściwie zaszło, aż w końcu wszystko wskoczyło na swoje miejsca.

Widmo nad Arkham pozostawiło mnie z pewnym głodem poznania tego, co ominąłem i uczuciem „a co gdybym tak…”. Od mojej lektury minęło już kilka tygodni, ale ciągle nie przeszła mi ochota na powrót do Arkham i wybór nieco innej ścieżki, by zobaczyć co wówczas się wydarzy. Tym bardziej, że brakuje tutaj typowo planszówkowego, dobrego rozwiązania. Rozwiązanie do którego doprowadziły moje decyzje było satysfakcjonujące, ale też nieco słodko-gorzkie.

Ocena:

Kasia:

Widmo nad Arkham to bardzo ciekawa pozycja, szczególnie poleciłabym ją fanom prozy Samotnika z Providence, ale i osoby niekoniecznie obeznane z jego twórczością i szukające po prostu interesującej paragrafówki znajdą tu rozrywkę na poziomie. Objętość i liczba dostępnych ścieżek przez tę historię robi wrażenie, a do tego świetna oprawa wizualna pozwala lepiej wczuć się w mocno klimatyczną zabawę. A być może nawet stworzona przez Beniamina Muszyńskiego historia zachęci niektórych do sięgnięcia po dzieła Lovecrafta.

Wiktor:

Widmo nad Arkham jest bardzo porządnie wydane i roztacza przyjemną woń zadrukowanego papieru tak, jakby był to celowy zabieg mający dodać lekturze o bibliotekarzu jeszcze więcej klimatu. Podczas czytania bawiłem się bardzo dobrze i nadal mam ochotę na więcej. Trudno oszacować na ile przejść tej ochoty mi wystarczy, ale zapamiętałem co najmniej trzy momenty, w których chciałbym podjąć całkiem inne decyzje i zobaczyć, dokąd mnie doprowadzą.

Widmo nad Arkham to lovecraftowski klimat, wciągająca fabuła, interesujące wybory i do tego bardzo ładne wydanie, więc nie pozostaje mi nic innego, niż polecić sprawdzenie tej lektury/gry!

Podsumowanie uzyskanego przeze mnie, słodko-gorzkiego zakończenia.

Grę paragrafową do recenzji przekazało nam wydawnictwo Black Monk Games. Dziękujemy!

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.