Star Wars The Deckbuilding Game – recenzja
Wiek: 12+
Liczba graczy: 2
Czas gry: ok. 30 min.
Wydawca: Rebel
Tematyka: Gwiezdne Wojny
Główna mechanika: budowanie talii
Dla: początkujących, średnio zaawansowanych
Przypomina nam: Star Realms
BGG: Star Wars The Deckbuilding Game
Instrukcja: Star Wars The Deckbuilding Game
Współpraca reklamowa. Grę przekazało nam wydawnictwo Rebel.
Opinia:
Wiktor:
Karcianka z mechaniką budowania talii (ang. deckbuilding) osadzona w uniwersum Gwiezdnych Wojen to coś, co musiałem przetestować. Tym bardziej, że akurat nadrabiamy z Kasią seriale z uniwersum, kupiłem kilka zestawów LEGO Star Wars, więc jesteśmy w klimacie. Obawiałem się jednak, że tytuł będzie po prostu reskinem Star Realms, praktycznie takim samym mechanicznie, jedynie ze zmienionymi ilustracjami. Ale skoro SR oceniam bardzo dobrze, to właściwie nic straconego…
Lektura instrukcji zaskoczyła mnie kilkoma twistami, które odróżniają tytuł od innych karcianek z tą mechaniką. Zacznę jednak od tego, co jest wspólne. Każdy zaczyna z taką samą talią startową. W swojej turze możemy zagrać karty z ręki, odpalić ich zdolności i „zebrać” zapewnianie przez nie punkty ataku oraz fundusze na zakup nowych kart. I też klasycznie, nabyte karty lądują na stosie odrzuconych, po wyczerpaniu talii tasuje się i tworzy z tego nowy stos dobierania. Obrażenia przydzielamy statkom przeciwnika (to karty, które zostają w obszarze gry po turze gracza, w przeciwieństwie do jednostek) oraz jego bazie. Brzmi standardowo, jak to w deckbuildingu.
Różnic jest kilka. Przede wszystkim celem zabawy jest zniszczenie konkretnej liczby baz przeciwnika: 3 w wariancie podstawowym, 4 w nieco bardziej zaawansowanym. Dzięki temu rozgrywka w Star Wars Deckbuilding Game dzieli się na kilka etapów, nie ma możliwości wygrania partii jednym potężnym atakiem, gdyż nowa baza odkrywana jest na początku tury przeciwnika. Każda ma też jakąś zdolność, uruchamianą w momencie odkrycia lub działającą stale, dopóki nie zostanie zniszczona. Bardzo podoba mi się to rozwiązanie! Dodaje zabawie regrywalności, pozwala nieco dostosować sposób rozgrywki do swoich preferencji. Do tego bazy mają różną liczbę punktów wytrzymałości, więc to nasza decyzja czy zależy nam bardziej na umiejętności karty, czy na możliwości przyjęcia większej liczby obrażeń.
Temat w grze oddają głównie ilustracje. Nie znając jeszcze zasad zastanawiałem się jak zostanie usprawiedliwione kupowanie kart obu frakcji. Wiecie, Vader walczący wspólnie z Lukiem przeciwko Wookiemu brzmi jak niezły fikołek. Otóż karty do kupienia dzielą się na trzy frakcje: Imperium, Rebelię i neutralne. Każdy z graczy może kupować tylko neutralne oraz te należące do jego frakcji. Cieszę się, że zdecydowano się na ten krok, bo mimo że zmniejsza on pulę kart dostępną do pozyskania danemu graczowi, to wprowadza ciekawe rozwiązanie i unika tematycznego miksu, który mógłby zniechęcić fanów.
Kolejną nowinką w Star Wars Deckbuilding Game, powiązaną z frakcjami, jest opcja atakowania kart w rzędzie zakupu. Mogą to robić jednostki (obok statków główny typ kart) i tylko przeciwko jednostkom frakcji przeciwnika. Zniszczenie takiej karty nie tylko odbiera możliwość jej zakupu, ale też zapewnia nagrody – zasoby będące walutą do kupowania kart i/albo punkty Mocy (o tym za chwilę). To kolejne nowe rozwiązanie, które wprowadza urozmaicenie do znanej mechaniki, a samej rozgrywce dodaje głębi. Dochodzi kolejna decyzja do podjęcia, a nagroda oraz pozbawienie przeciwnika potencjalnie groźnej karty jest atrakcyjną możliwością. Opcjonalna zasada pozwala też na spłacanie kart neutralnych (takie jakby ich kupowanie, ale bez dokładania do swojej talii).
Kolejną dużą zmianą w stosunku do deckbuildingowej konkurencji jest Moc. To zasób, o który rywalizujemy na torze. Może on zapewnić dodatkowy „pieniądz” na zakupy, jednak jego główną rolą jest współdziałanie z kartami. Niektóre z nich mają zapis „Gdy Moc jest z tobą, to…”, wzmacniający umiejętności lub dodający nowe akcje. Jeśli więc znacznik jest po naszej stronie toru, to możemy cieszyć się z dodatkowych efektów. Niby mała rzecz, którą zdobywa się często przy okazji, a jednak pozytywnie wpływa na rozgrywkę, dodaje jej też nieco klimatu i związku z Gwiezdnymi Wojnami.
Jak widzicie nie mam za bardzo na co ponarzekać. Po pierwszych partiach myślałem, że pewnym problemem będzie dla mnie czas jednej rozgrywki (schodzi nam około 45 minut), jednak zabawa jest na tyle satysfakcjonująca, że w trakcie nie czuję jego upływu. To jednak tytuł trochę wolniejszy i dłuższy od wspomnianego na początku Star Realms, głównie za sprawą baz. Nie przeszkadzało nam to jednak w tym, by po jednej partii rozegrać rewanż zamieniając się frakcjami.
Kasia:
Star Wars The Deckbuilding Game ma dość dziwny format pudełka, ale jest ono solidne i dobrze mieści wszystkie karty, nawet po zakoszulkowaniu. A o koszulkach zdecydowanie warto pomyśleć już przed pierwszą partią, ponieważ, jak to zwykle w grach z mechaniką budowania talii, część kart (startowe) jest „mielona” częściej, przez co szybciej będzie na nich widać zużycie. Co do jakości wykonania mogę tylko przyczepić się do toru Mocy, który przypomina kartę z chipsów – jest cienki i trochę byle jaki w porównaniu do reszty komponentów. Bardzo fajnie natomiast, że w pudełku znalazły się znaczniki obrażeń i zasobów, ponieważ wyraźnie ułatwiają one sprawę podczas zabawy i pozwalają uniknąć pomyłek.
Po przeczytaniu instrukcji nie ma raczej wątpliwości jak gra ma działać, wszystko wyjaśniono przejrzyście i zrozumiale, do tego na końcu znalazł się krótki FAQ. Z zabawą powinni poradzić sobie nawet początkujący, bo zasady są stosunkowo intuicyjne, choć jest do ogarnięcia nieco więcej elementów niż w przypadku innych dwuosobowych „naparzanek” (w rodzaju Star Realms).
Podoba mi się, że w Star Wars The Deckbuilding Game jest nad czym kombinować. Gra nie jest banalna, a wybór karty, którą zasilimy naszą talię nie jest jedynym dylematem. Bazy i ich wybór oraz możliwość atakowania dwóch rodzajów celów (rywala lub kart w rzędzie galaktyki) dają dodatkową warstwę strategii, a podjęte decyzje mogą istotnie oddziaływać na losy partii.
W związku z tym, że tytuł jest nastawiony na konfrontację – atakujemy się wzajemnie w bardzo bezpośredni sposób – to jest ona skierowana do osób lubiących negatywną interakcję. Nie ma tu mowy o spokojnym ciułaniu punktów, trzeba być też gotowym, że czasem nasze plany wezmą w łeb, kiedy na przykład rywal odrzuci nam kartę z ręki. Ale taki jest urok rywalizacyjnych karcianek i mi to jak najbardziej odpowiada.
Dzięki temu, że każdą ze stron konfliktu – zarówno Rebelią jak i Imperium – gra się nieco inaczej, a przede wszystkim ma inne dostępne do zakupu karty, więc i promuje różne strategie, tytuł ma dużą regrywalność. Niemal regułą jest, że po jednej partii przychodzi ochota na kolejną, najczęściej ze zmianą stron. Dość rozbudowany stos kart możliwych do zakupu oraz to, że część z nich wypada z rynku zanim w ogóle trafią do talii dodatkowo wpływają na to, że gra jest różnorodna i się nie nudzi.
Świetnie, że można sobie modyfikować czas rozgrywki, zależnie od tego czy mamy ochotę na szybki pojedynek czy na dłuższą potyczkę. Co za tym idzie pudełkowe 30 min. to raczej czas dla krótszego wariantu zabawy, a osobiście jestem fanką dłuższych partii, nawet do pokonania 5 baz przeciwnika, co sprawia, że na jedną rozgrywkę trzeba sobie rezerwować nawet około godziny. Jednak dłuższa partia pozwala na większe rozbudowanie swojej talii. Nie pozostawia więc poczucia niedosytu, że dopiero zaczęło się porządnie zbierać karty, a tu już koniec. Uważam, że granie do 4. lub nawet 5. bazy dodaje głębi. Jednocześnie jednak partia od początku do końca angażuje. Nie ma efektu, który obserwowałam np. w Dominionie, że partia pod koniec staje się nużącą wykładanką combosów. W Star Wars ciągle musimy kombinować i, jeśli obaj rywale są na zbliżonym poziomie, to partie zwykle są na tyle wyrównane, że do końca nie jest pewne na którą stronę przechyli się szala zwycięstwa.
Jak to ma miejsce w chyba wszystkich grach z budowaniem talii, jesteśmy skazani na pewną losowość w doborze kart. Mamy oczywiście możliwości (choć nie ma ich wiele) na oczyszczanie talii, przez usuwanie tych, które są już zbyt słabe. Częściej jednak pojawiają się karty, które pozwalają dobierać kolejne, dzięki czemu jesteśmy w stanie zwiększyć swoje możliwości. No i ratunkiem są też okręty, które zostają na stole i pozwalają nam się bronić przed atakami i, jeśli przetrwają, często dają też profity w kolejnej turze. Summa summarum losowość jest więc w granicach rozsądku, a wydłużenie partii dodatkowo pozwala zminimalizować wpływ jednego złego dociągu na losy całej partii.
Widać, że przyłożono się do dobrego osadzenia gry w uniwersum i to jest wspaniały ukłon w stronę fanów, który jak dla mnie dodaje grze przynajmniej +1 do oceny. Nie dość, że mamy bardzo dobre ilustracje, ikonografia jest spójna i estetyczna, na niektórych kartach są klimatyczne teksty, to jeszcze dopracowano stronę mechaniczną w taki sposób, że faktycznie oddaje ducha gry! Tor Mocy, kupowanie kart swojej frakcji i atakowanie frakcji przeciwnej, przenoszenie bazy na kolejne planety… To wszystko naprawdę ma sens i sprawia, że gra nie żeruje na licencji, ale faktycznie z niej czerpie.
Ocena Wiktora: 8,5/10
Ocena Kasi: 9/10
Ocena:
Wiktor:
Star Wars Deckbuilding Game to angażująca, nieco wolniejsza niż się spodziewałem gra z mechaniką budowania talii. Zastosowane w niej rozwiązania sprawiają, że nie jest tylko szybką nawalanką polegającą na wykładaniu kart, ale pozwala na podjęcie kilku decyzji w turze, angażując tym samym uwagę. Jako że gra skupia się na czasach starej trylogii (tzn. tej najstarszej), to czekam na dodatki czy to z postaciami z Rebels, czy też z późniejszych filmów. Niemiałbym nic przeciwko dorzuceniu nowych postaci, nawet jeśli chronologicznie nie do końca by się to spinało. Polecam fanom deckbuildingu i Star Warsów!
Kasia:
Świetna gra dla fanów Star Wars, ale też dla lubiących dobre deckbuildingi. Fajna gra na wieczór, kiedy nie mamy siły rozkładać dużego tytułu, ale jednak chcemy poczuć emocje i wyzwanie w trakcie zabawy. Po prostu świetna, przystępna i klimatyczna karcianka.
Cechy:
- mechanika budowania talii
- gra 1v1
- dwie frakcje (Rebelia i Imperium)
Plusy:
- licencja Star Wars
- ciekawe urozmaicenia w znanej mechanice
- angażująca
- regrywalna
- przystępne, intuicyjne zasady
Minusy:
- istotnych nie stwierdzono
Grę przekazało nam wydawnictwo: