recenzje planszówek,  wszystkie

Ewolucja – recenzja

https://www.planszowkiwedwoje.pl/2017/11/ewolucja-recenzja.html

Nic w biologii nie ma sensu 

jeśli jest rozpatrywane w oderwaniu od ewolucji. 

– Theodosius Dobzhansky

Wydana przez Krainę Planszówek Ewolucja to tytuł sprzed kilku lat, który jednak całkiem nieźle stoi w rankingach BGG. Oboje z Kasią lubimy zwierzaki i przyrodę, więc do stołu z Ewolucją siadaliśmy ze sporymi nadziejami i oczekiwaniami.

Wiek: 12+

Liczba graczy: 2-6

Czas gry: około 60 minut

Wydawca: Egmont

Tematyka: biologia, zwierzęta

Główna mechanika:  zarządzanie ręką

BGG: Evolution

Grę przekazało nam wydawnictwo Egmont.

 

Wygląd i wykonanie:

Wiktor:

Okładka Ewolucji skłania do sięgnięcia po pudełko z grą. Ładna, kolorowa ilustracja obiecuje równie ciekawą zawartość i słusznie, bo wszystkie elementy są przyjemne dla oka. Wzrok przyciąga szczególnie duży drewniany dinozaur pełniący rolę znacznika pierwszego gracza. Zawartości także jest całkiem sporo jak na karciankę, fajnie że w pudełku znalazły się planszetki do zaznaczania rozmiaru i populacji oraz dwie solidne karty pomocy.

Jedynym zarzutem wobec wykonania gry mogą być brązowe ramki kart (chociaż mimo tasowania i trzymania w rękach tylko niektóre noszą lekkie ślady) oraz nierówne przycięcie kilku kart w talii. Nie wpływa to jednak na rozgrywkę i nie zaburza estetycznego wyglądu gry.

Kasia:

Zarówno okładka Ewolucji jak i grafiki na znajdujących się w pudle kartach utrzymane są w tym samym, artystycznym stylu przywodzącym na myśl delikatne akwarele. Mają one przyjemne, jasne kolory i zachęcają do wypróbowania gry. Troszkę szkoda, że rodzajów kart jest tak mało, gdyż chętnie zobaczyłabym więcej rysunków w tym specyficznym stylu.

Na pewno uwagę graczy przyciąga bajerancki znacznik pierwszego gracza w postaci wielkiego dinozaura. Wydaje się być elementem zrobionym mocno na wyrost, a do tego jest umiarkowanie praktyczny, gdyż łatwo go przewrócić. O połowę mniejsza figurka byłaby moim zdaniem bardziej na miejscu.

Komponenty Ewolucji są dobrze wykonane – planszetki grube, żetony solidne, a karty pomocy oryginalnie foliowane. Najbardziej „wrażliwym” elementem są zasłonki, które jednak dodają grze uroku. Wszystko zaś mieści się w bardzo dobrej wyprasce.

Ocena Wiktora: 7/10

Ocena Kasi: 8/10

Zasady i instrukcja:

Wiktor:

Celem zabawy, wbrew tytułowi, nie jest ewoluowanie, a karmienie posiadanych gatunków zwierząt. To za pożywienie zdobywa się na koniec największą liczbę punktów. Posiadane stworzenia w grze opisane są kilkoma statystykami. Na planszetce zaznacza się ich populację (przekładającą się na koniec na punkty zwycięstwa) oraz rozmiar, a każde zwierzę może mieć też do trzech kart cech (przy grze we troje-czworo). Te ostatnie dzielą się na obronne, cechy mięsożernego (ofensywne), pokarmowe oraz inne. Jak same nazwy wskazują pomagają one na różne sposoby przetrwać gatunkom, ułatwiając karmienie, atakowanie albo obronę.

Struktura rundy jest dość prosta, składa się z czterech faz:

  1. rozdania kart – wszyscy otrzymują trzy karty oraz jedną dodatkową za każdy posiadany gatunek;
  2. wybrania pożywienia – każdy zagrywa jedną zakrytą kartę na planszetkę wodopoju, wartość na niej oznacza ile jedzenia zostanie dołożonego lub usuniętego;
  3. zagrywania kart – wszyscy kolejno wykonują swoją turę zagrywając karty cech albo odrzucając je, by zwiększyć rozmiar/populację gatunku lub otrzymać nowego zwierzaka;
  4. dodawania pożywienia – podczas którego odwraca się zagrane wcześniej przy wodopoju karty;
  5. karmienia – najważniejszej fazy rundy, w której kolejno wykonuje się po jednej akcji aż do momentu wykarmienia wszystkich gatunków lub braku pożywienia. Roślinożercy dobierają żetony z wodopoju, mięsożercy muszą atakować inne gatunki, za które otrzymują tyle żetonów, jaki rozmiar miała ofiara. Zwierzę pełniące rolę kolacji zmniejsza swoją populację o jeden, co może prowadzić nawet do jego wyginięcia. Żaden gatunek nie może zebrać więcej żetonów, niż wynosi jego populacja (wyjątkiem jest posiadanie karty tkanki tłuszczowej).

Zebrane żetony pożywienia początkowo umieszcza się na planszetce, by na koniec rundy przenieść je za zasłonkę. Dzięki temu są one ukryte i nigdy nie wiadomo kto znajduje się na prowadzeniu.

Reguły zostały przystępnie opisane w zrozumiałej instrukcji. Zapoznanie się z cechami ułatwiają dwie obecne w pudełku karty pomocy, na których wypisano również poszczególne etapy rundy. Podczas partii od czasu do czasu trafialiśmy na sytuacje wymagające zajrzenia do zasad, na ogół podczas korzystania z różnych wiążących się ze sobą cech (jak np. długa szyja oraz współpraca), zawsze znajdowaliśmy tam potrzebne wyjaśnienia.

Kasia:

Ważne jest tutaj zrozumienie, które cechy mają sens w przypadku roślinożerców, a jakie u drapieżników (pomaga na szczęście kolorystyka kart). W trakcie naszych partii czasem okazywało się, że działanie karty „Inteligencja” budziło pewne wątpliwości. Nie są to jednak sprawy, które mogłyby komuś spędzać sen z powiek. Podczas pierwszej rozgrywki warto rzucić okiem na kartę pomocy, później się ona już raczej nie przydaje, gdyż zasady Ewolucji są dość proste. Pomimo dopisku „geek” na opakowaniu jest to więc pozycja także dla osób na średnim i niższym poziomie planszówkowego zaawansowania.

Ocena Wiktora: 8/10

Ocena Kasi: 7,5/10 

Rozgrywka:

Wiktor:

Ewolucja podczas rozgrywek ukazała mi kilka swoich oblicz, z których jedne podobały mi się zdecydowanie bardziej niż inne. Zacznijmy może od pozytywów. Większość partii budziła spore emocje, szczególnie gdy pojawiał się podczas nich jakiś drapieżnik albo w stawie zaczynało brakować pożywienia. Gatunkom należało przydzielać takie cechy, by zjadały jak najwięcej jednocześnie nie padając ofiarą mięsożerców. Natomiast kierując drapieżnikiem należało zawsze zadbać o jakieś pewne źródło pożywienia, czy to w postaci mniej obronnie nastawionego gatunku przeciwnika, czy też tworząc samemu zwierzaka „do zjadania” dla siebie.

Drapieżniki to w ogóle ciekawy element gry, bo wiąże się z nimi kilka kwestii. Przede wszystkim zwierzaki takie muszą być większe od swoich ofiar, a odpowiednio rozwijane mogą stać się prawdziwymi bestiami do nabijania punktów. Ewolucja mimo prostych zasad pozwala trochę pokombinować, często nagradza uważne obserwowanie przeciwników, no i mądre dysponowanie posiadanymi kartami, których na ogół nie ma zbyt wiele. W grze bardzo fajnie zrównoważono korzyści i wady bycia pierwszym. Z jednej strony osoba posiadająca znacznik dinozaura pierwsza wykonuje akcję karmienia, dzięki czemu może zgarnąć żetony albo zaatakować przed innymi, z drugiej bycie ostatnim bardzo fajnie sprawdza się podczas fazy zagrywania kart, gdy można zobaczyć co robią przeciwnicy.

Cechą gry, która nie zawsze pozytywnie wpływa na wrażenia z zabawy jest losowość doboru kart. Jeśli rozkładają się one dość równomiernie i sprawiedliwie, to temat wpływu szczęścia na partię w ogóle się nie pojawia. Gorzej jednak, gdy ktoś ma pecha i już od początku partii zostaje w tyle. Ciągle pamiętam jedną z gier, w której na początku nie dostałem ani jednej cechy obronnej, przez co stałem się łatwym pożywieniem dla przeciwników, którzy stworzyli mięsożerców. Mieli sporą przewagę nade mną, więc nie miałem już praktycznie szans, by nadrobić zaległości. Tym bardziej, że karty mi nie sprzyjały. Można teraz płynnie przejść do kolejnej kwestii, która boli mnie w Ewolucji – efektu kuli śnieżnej. Większa liczba gatunków, to więcej kart na początku rundy, co przekłada się na większe możliwości. Osoba, której idzie dobrze – czy to dzięki jej umiejętnościom, czy też odrobinie szczęścia – zaczyna na ogół coraz bardziej oddalać się od słabiej radzących sobie przeciwników. Kolejne zwierzaki gwarantują stały dopływ kart, w grze wyraźnie czuć różnicę między dostępem do czterech, a np. sześciu akcji. Zależnie od tego, jak potoczy się partia zdarzają się również takie połączenia cech, którym nie można praktycznie zagrozić. „Supergatunki” potrafią zgarniać po kilka punktów co turę bez większego trudu.

Ewolucja jest więc grą planszową, w której występuje całkiem spora dawka losowości, nie brakuje też interakcji. Polega ona nie tylko na bezpośrednich atakach, ale też np. podkradaniu przeciwnikom jedzenia ze stawu tak, by nie mogli wykarmić swoich gatunków i byli zmuszeni do obniżania ich populacji. W grze duże znaczenie ma kolejność akcji karmienia, niekiedy zbyt szybkie wzięcie żetonów może doprowadzić do niewyżywienia innego swojego gatunku, należy więc uważnie planować kogo i kiedy karmić.

Rozwiązania zastosowane w grze mają swoje lepsze i gorsze chwile. Szczególnie irytujące są partie, w których po kiepskim starcie ma się problemy z odrobieniem strat i wyhodowaniem jakiegoś sensownego zwierzaka. Wówczas rozrywka traci wszelkie cechy zabawy, jest po prostu męcząca. Natomiast podczas dość wyrównanej rywalizacji, albo też patrząc z perspektywy gracza, któremu idzie dobrze, Ewolucja dostarcza emocji i potrafi zaangażować. Nie mogę narzekać też na długi czas oczekiwania na swój ruch, bo niezależnie od liczby graczy tury przebiegały dość sprawnie.

Kasia:

Jeśli nie lubicie negatywnej interakcji, to bądźcie ostrożni wybierając tę pozycję. W niektórych partiach Ewolucji mamy jej mniej, w innych więcej, zależnie od tego czy pojawi
się drapieżnik bezpośrednio atakujący inne zwierzęta. Zawsze jednak rywalizujemy o ograniczone zasoby, więc pewien konflikt jest nieodzowny. Mnie się to podoba, bo dodaje grze pazura.

Tak się składa, że nieraz niewielki błąd może mocno odbić się na tym jak radzą sobie nasze gatunki. Niestety czasem to nie do końca wina gracza, ponieważ w Ewolucji trzeba liczyć się także z dość istotnym wpływem losu. W każdej kolejce dostajemy ledwie kilka kart i mimo, że mamy parę sposobów na ich wykorzystanie, to jednak kluczowe znaczenie ma to jakie cechy się nam trafią. Z niektórych kombinacji zwyczajnie niewiele da się wycisnąć. Sytuację poprawia na szczęście fakt, że dociągów jest w trakcie jednej partii sporo, więc zwykle pech nie gnębi stale jednego gracza.

Trochę boli mnie, że w Ewolucji zdarza się obserwować zjawisko kuli śnieżnej. Gracz, który na początku stworzy ze dwa solidne gatunki będzie dostawał więcej kart niż taki, któremu powinęła się noga. Dzięki czemu będzie mógł jeszcze łatwiej i szybciej się rozwijać. Dodatkowo zwykle mamy do dyspozycji mniej kart niż byśmy sobie życzyli. No i co turę musimy jedną odrzucać, co jest bardziej bolesne jeśli mamy mało gatunków (gracz z jednym gatunkiem musi odrzucić 25% swoich kart, zaś taki z trzema gatunkami tylko 17%). Niejednokrotnie więc w trakcie naszych partii obserwowałam, że ktoś zdecydowanie wysuwa się na prowadzenie, a kto inny ledwo daje radę. Potrafi to oczywiście trochę frustrować i psuje takiej osobie wrażenia z gry.

Długo rozważałam czy pula dostępnych w grze kart nie jest za mała i ostatecznie uznałam, że ich liczba jest uzasadniona mechaniką gry. Musi ich być tyle, a nie więcej, ponieważ musimy mieć konkretną szansę na to, że dojdą nam różne ich kombinacje. Dzięki temu w grze zachowana jest względna równowaga. Z drugiej strony na podstawie własnych zagrań zauważyłam, że z czasem zaczynam powtarzać pewne rozwiązania, które sprawdziły się wcześniej i przyniosły mi sporo punktów. Po kilkunastu partiach mam więc wrażenie lekkiej wtórności rozgrywki.

Ewolucja jest grą dość płynną – w turach rywali spokojnie można przemyśleć i zaplanować swoje ruchy, dzięki czemu w gronie 3- czy 4-osobowym nie ma większych przestojów. Gorzej sprawa się ma np. w piątkę, kiedy już samo oczekiwanie aż rywale zrobią co mają zrobić potrafi być dla ostatniego gracza nieco uciążliwe. Dziwnym jest moim zdaniem także rozwiązanie dla wariantu sześcioosobowego (jednoczesne zagrywanie kart), gdyż obserwowanie co robią rywale ma spore znaczenie dla naszych własnych ruchów.

Ocena Wiktora: 6/10

Ocena Kasi: 6/10

Gra we dwoje:

Wiktor:

Reguły gry we dwoje nieco różnią się od tych w większym gronie. Przede wszystkim z talii losowo odrzuca się 40 cech, co może mieć znaczny wpływ na rozgrywkę. Wolałbym, żeby instrukcja Ewolucji wskazywała konkretne karty, których należy się pozbyć, bez ryzyka wyrzucenia np. wszystkich mięsożerców, przez co niektóre karty będą bezużyteczne. Zmniejszenie puli cech jest jednak zmianą trochę niewidoczną z perspektywy partii. Zdecydowanie bardziej w oczy rzuca się możliwość jednoczesnego korzystania tylko z dwóch kart na każdy gatunek. Zmiana ta dość mocno odbija się na partii osłabiając mięsożerców, ale też ograniczając możliwości łączenia cech w ciekawe kombinacje. Wystarczy nadać gatunkowi dwie cechy obronne, by niemal całkowicie zabezpieczyć go przed drapieżnikiem, który do ataku potrzebowałby wówczas inteligencji.

Wariant dwuosobowy podobał mi się mniej, niż partie rozgrywane w większym gronie, głównie przez wspomniane majstrowanie w mechanice. Wolałem też większą rywalizację, którą widać przy kilku osobach. Ewolucja we dwoje? Można zagrać i bawić się nieźle, ale sam wolę spędzić ten czas przy innych grach.

Kasia:

Rozgrywka we dwoje wymusza dość istotną zmianę zasad – mianowicie zagrywanie maksymalnie dwóch cech na gatunek. Ma to spory wpływ na możliwości, jakie przed nami stoją i wymaga stałej kontroli cech pojawiających się u przeciwnika, by rozsądnie na nie reagować. Nie powiem by bardzo mi to przeszkadzało, po prostu jest nieco inaczej.

Zauważyłam, że grając we dwoje mamy większą kontrolę nad wodopojem i możemy go wykorzystywać w bardziej przemyślany sposób. W większym gronie nie sposób przewidzieć jakie karty dorzucą tam przeciwnicy, a we dwójkę mamy tylko jedną zmienną, więc czasem uda się wyczuć przeciwnika. Dodaje to grze nieco strategicznej głębi.

Z drugiej strony w najmniejszym składzie bardziej boleśnie odczuwa się sytuację, kiedy jedna z osób przy stole zaczyna dominować. Dla tej drugiej czas spędzony przy planszy może się wtedy okazać naprawdę trudną przeprawą.

Ocena Wiktora: 5/10

Ocena Kasi: 5,5/10

Klimat i tematyka:

Wiktor:

Naukowa tematyka gry jest przyjemna i intrygująca. Możliwość tworzenia gatunków i wcielenie się w rolę natury kierującej ich rozwojem jest kuszące i po prostu ciekawe. Fajnie, że Ewolucja ma ładną oprawę graficzną, bo pomaga to we wczuciu się w przedstawione realia.

Klimat w tej grze zależy chyba dość mocno od oczekiwań wobec niej. O ile podobała mi się tematyka, o tyle mechanika tytułu wydała mi się zbyt prosta, by dobrze oddać proces ewolucji. Rozumiem, że to stworzenia i działania przeciwników są przyczyną zmian (widzę drapieżnika, więc daję moim zwierzakom cechy obronne), ale dostrzegam też w tym wszystkim zbyt dużą dowolność. Wrażenia psują też wspomniane wcześniej „supergatunki”, które od początku partii mogą nie wymagać żadnych ewolucyjnych poprawek oprócz zwiększania populacji i rozmiaru. Grze trzeba oddać jednak całkiem pomysłowe odwzorowanie cech występujących w tytule. Tutaj ich nazwy bardzo dobrze łączą się z mechaniką zacierając trochę brak uczucia prawdziwego ewoluowania.

Kasia:

Z pewnością nie jest łatwo oddać skomplikowany proces ewolucji biologicznej w grze planszowej. Twórcom należą się więc brawa za podjęcie tego wyzwania. Temat jest bez wątpienia oryginalny i bliski miłośnikom przyrody.

Nie ukrywam, że właśnie ciekawość związana z tym czy udało im się oddać istotę rzeczy czy też nie, w dużej mierze skłoniła mnie do zainteresowania się tą grą. Nie ma co się czarować – ewolucja w Ewolucji została bardzo mocno uproszczona. Czasem rozgrywka toczy się tak, że niektóre gatunki w ogóle nie zmieniają się przez całą partię. Nie są również odzwierciedlone subtelne mechanizmy ewolucyjne (jak choćby dryf genetyczny). Sama idea zmiany i dostosowywania się do panujących warunków jest jednak czytelna i może stanowić ciekawe wprowadzenie do tematu np. dla młodzieży.

Ważne jest to, że w trakcie gry można dość dobrze wczuć się w siłę kierującą losem podległych nam gatunków. Poszczególne cechy są fajnie zgrane ze stroną mechaniczną gry, więc klimat automatycznie na tym zyskuje.

Ocena Wiktora: 5,5/10

Ocena Kasi: 6/10 

Podsumowanie:

Wiktor:

Ewolucja to tytuł ładny i wyposażony w atrakcyjne komponenty: planszetki, karty, fajny znacznik pierwszego gracza. Reguły przeczą nieco dopiskowi „geek” na pudełku, bo jest to gra rodzinna, z którą powinni poradzić sobie nawet mniej zaawansowani gracze. Ewolucja łączy w sobie kilka różnych cech, z których niektóre punktują (emocje, mechanika żywienia, kombinacje kart), a inne niestety zawodzą (momentami zbyt duża losowość, kula śnieżna, „supergatunki”). Mimo tego partie w gronie 3+ osób oceniam nieźle, gorzej wypadają niestety te we dwoje. Nie na tyle gorzej, by odwodzić innych od testowania tego wariantu, ale po prostu lepiej bawiłem się w większym gronie. Klimat w grze jest kwestią dyskusyjną, ale Ewolucja broni się ciekawą tematyką.

Kasia:

Do Ewolucji przyciągają przede wszystkim ciekawa strona wizualna oraz nietypowy temat. Mechanicznie jest w porządku, choć klika spraw może irytować, zwłaszcza doświadczonych planszówkowiczów. Na pierwszym miejscu postawiłabym fakt, że brak jest wsparcia dla graczy w gorszym położeniu – gra sprzyja tym radzącym sobie dobrze. Poza tym jednak mamy tu przystępnie przedstawione reguły oraz interesujący walor edukacyjny.

Ocena:

Wiktor:

Ewolucja to tytuł do pogrania, ale niekoniecznie do zatrzymania na zawsze. Wydaje mi się, że bardziej zaawansowani gracze będą bardziej wybredni niż ci dopiero początkujący i szybciej przerzucą się na coś innego. Grze zabrakło trochę, bym mógł ją nazwać dobrą planszówką, jest jednak przyzwoita i zapewniła mi kilka bardzo miłych partii, ale też kilka tych irytujących.

Ewolucję mogę polecić mniej doświadczonym miłośnikom zwierzęco-przyrodniczej tematyki, zaawansowanym graczom radzę przetestowanie jej przed ewentualnym zakupem.

Kasia:

Moje uczucia po rozgrywkach w Ewolucję są nieco mieszane. W sumie było w porządku, choć czegoś zabrakło do pełni szczęścia. Koncept wydawał się bardzo fajny, ale uważam, że można go było rozwinąć lepiej. Dla mnie ogrywanie Ewolucji było ciekawym doświadczeniem, choć sądzę, że gra łatwiej może trafić do nieco mniej doświadczonych graczy.

  • Dla kogo?

Dla: ogranych początkujących i średnio zaawansowanych; miłośników biologii i zwierząt; osób, którym nie przeszkadza losowość i interakcja

Plusy:

  • oryginalne i ładne grafiki
  • dobre wykonanie
  • przystępne zasady 
  • ciekawy temat
  • budzi emocje…

Minusy:

  • … ale nie zawsze te pozytywne (losowość)
  • efekt kuli śnieżnej
  • po kilkunastu partiach – powtarzalność
  • trochę wolniejsza w 5 osób 
  • jednoczesne granie w partiach dla 6 osób

Grę przekazało nam wydawnictwo Egmont. Dziękujemy!

Ewolucję można zakupić w sklepie wydawnictwa.

http://www.krainaplanszowek.pl/

2 komentarze

  • Anonimowy

    O jakim "odrzucaniu" jednej karty co turę jest mowa w recenzji? Czy chodzi po prostu o zagrywanie karty na wodopój?

    A "zaoszczędzone" karty przechodzą do następnej tury, więc czasem deficyt kart doskwiera bardziej, a czasem mniej.

    • Planszówki we dwoje

      Tak, chodzi o zagrywanie karty na wodopój, którą po tym tracimy z ręki. Grając dość rzadko zostawialiśmy sobie coś na następną turę, szczególnie gdy na stole był jakiś ciągle rosnący drapieżnik, wówczas trzeba było też rosnąć, żeby się obronić :P.
      – W.

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.