Top Kitchen – recenzja
Top Kitchen to gra o dość rzadkiej, ale bardzo fajnej kulinarnej tematyce. Ma przez to jedną zasadniczą wadę, gdyż każda partia wywołuje ochotę na zjedzenie czegoś apetycznego i często kończy się długim czasem spędzonym w kuchni. A jak wypada przy stole podczas rozgrywek? Czytajcie dalej!
Wiek: 10+
Liczba graczy: 2-4
Czas gry: około 45-70 minut
Wydawca: Quantum Games
Tematyka: gotowanie, restauracja
Główna mechanika: rzucanie kośćmi, zarządzanie ręką
BGG: TOP Kitchen
Grę przekazało nam wydawnictwo Quantum Games.
Wygląd i wykonanie:
Wiktor:
Top Kitchen zamknięto w brązowym, dość smętnym pudełku. Ilustracja z okładki jasno wskazuje na tematykę gry, ale mimo że lubię dobrze zjeść, to nie cieknie mi na jej widok ślinka. Inaczej prezentuje się już sama zawartość, pełna kolorowych kostek, z ładną planszą i całkiem sporą liczbą kart. I oczywiście patelnią, która wywoływała zachwyt wśród wszystkich naszych znajomych. Gra robi naprawdę fajne wrażenie, jest barwna, ale jednocześnie elegancka. Trochę brakowało mi ilustracji na kartach menu, ale trzeba im oddać, że dzięki temu zachowały czytelność. Muszę jednak przyczepić się do planszy, na której widnieje napis „market” – trochę szkoda, że nie zastąpiono go bardziej swojsko brzmiącym „targiem”. Ciekawym pomysłem okazały się stojaczki na karty, które ułatwiały trochę etap zakupu kości. Patent spodobał mi się na tyle, że wykorzystując podobne urządzenia z jakichś scrablli zaimplementowałem go do Rebelii.
W Top Kitchen znalazłem sporo elementów, które razem tworzyły naprawdę dobrze wyglądającą całość: od planszy, poprzez patelnię, kostki, pomysłowe planszetki graczy, aż po karty. Wykonaniu gry też nie mogę wiele zarzucić – karty wydają się być dobrej jakości, malutkie kostki idealnie pasują do planszy i kart menu oraz mieszczą się na patelni.
Kasia:
Wykonanie gry stoi na wysokim poziomie – wystarczy spojrzeć na świetnie wyglądające komponenty, by od razu nabrać ochoty na partyjkę. Na pierwszy plan wysuwa się oczywiście patelnia, która wzbudza powszechny zachwyt wśród graczy. Niby to tylko gadżet, choć ma on oczywiście również praktyczne zastosowanie.
Nieraz jestem sceptyczna wobec malutkich kości w grach, tutaj jednak to rozwiązanie okazało się strzałem w dziesiątkę. Wyglądają one bardzo ładnie, mają żywe kolory (odrobinę doskwiera tylko podobieństwo czerwieni i pomarańczu), a do tego świetnie sprawdzają się w użytku. Większe kostki byłyby mniej wygodne do rzucania na patelnię, a ich ciężar mógłby ją z czasem zniszczyć.
Bardzo ładna, szczegółowa oraz ogólnie dopracowana pod względem graficznym jest plansza główna oraz planszetki graczy. Te ostatnie są bardzo realistyczne, a wszystko ma świetną kolorystykę i zwyczajnie cieszy oczy. Ciekawym i rzadko spotykanym rozwiązaniem są natomiast podstawki na karty.
Uważam, że całkiem fajnie sprawdzają się one podczas rozgrywek i
ułatwiają rozplanowywanie składników.
Najmniej interesujące są karty, które uznaję po prostu za neutralne. Są one na szczęście dość czytelne, więc nie będę się zbytnio czepiać. Jak dla mnie jedyną bolączką są brudzące się z czasem białe ranty kart. Oczywiście można temu łatwo zapobiec koszulkując grę.
Ocena Wiktora: 9/10
Ocena Kasi: 9/10
Zasady i instrukcja:
Wiktor:
Top Kitchen dzieli się na dwie główne fazy: poprzedzone licytacją zakupy oraz gotowanie. W pierwszej z nich gracze kolejno kupują dostępne na planszy kostki, mogąc naraz dobrać maksymalnie trzy z nich i to w dodatku jednego koloru. Im więcej kostek znika z marketu, tym droższe są kolejne. W tej fazie można również kupić przyprawy czy też wystawić karty sprzętów kuchennych. Gdy wszyscy zdobędą już składniki potrzebne do sporządzenia wybranych wcześniej dań rozpoczyna się gotowanie. Polega ono na rzucaniu kośćmi wskazanymi na karcie tak, by osiągnąć wypisane na niej wyniki. Po każdym rzucie jedno z dań zsuwa się na planszetce, co symbolizuje czas oczekiwania na potrawę. Jeśli kucharz zbyt długo ma problemy z wyrzuceniem odpowiednich wyników potrawa w końcu wystygnie i doprowadzi do starty punków. Natomiast każde zaserwowane danie owocuje pieniędzmi i punktami.
Zasady gry są dość proste. Po ich poznaniu rozgrywka przebiega sprawnie, nie wymaga częstego zaglądania do instrukcji. I dobrze, bo książeczka z regułami nie należy do najlepszych. Mimo wielu wypunktowań niektóre kwestie przedstawiono dość niezrozumiale lub też nieintuicyjnie (jak np. spadanie potraw na planszetce gracza). Sporą zagwozdką był dla nas też moment zagrywania kart akcji – okazało się, że z prawie wszystkich można korzystać kiedy tylko się chce. Z tego powodu pierwsza partia przebiegała dość wolno i co chwilę musiałem szukać czegoś w instrukcji. Dopiero po rozgrywce wszystko wyklarowało się na tyle, że kolejne poszły już sprawnie.
Kasia:
Top Kitchen ma na tyle łatwo przyswajalne zasady, że (zwłaszcza w połączeniu z chwytliwym tematem) wydaje się ono bardzo dobrą opcją na wciągnięcie do zabawy np. niegrających znajomych. Trzeba jednak liczyć się z tym, że gra nie jest zupełnie banalna, jest tu kilka rzeczy do zapamiętania, w związku z czym pierwsza partia (zwłaszcza jeśli uczycie się reguł samodzielnie z instrukcji) może być trochę wolniejsza. Później idzie już jednak bardzo sprawnie.
Ocena Wiktora: 6/10
Ocena Kasi: 6,5/10
Rozgrywka:
Wiktor:
Kwestią, która wysuwa się w Top Kitchen na pierwszy plan jest losowość. Odczuwalna jest ona szczególnie podczas gotowania, które polega na rzucaniu kośćmi, by osiągnąć wskazaną na karcie lub większą liczbę oczek. Szczęście ma również wpływ na karty menu (należy wybrać co najmniej trzy z dobranych pięciu) oraz karty akcji. Te ostatnie są też bronią kucharzy, którą mogą oni zastosować przeciwko losowości. Akcje pozwalają bowiem np. na dobieranie dodatkowych kostek i pieniędzy, albo reprezentują karty sprzętów kuchennych znacznie ułatwiających gotowanie. Dzięki wyposażeniu można modyfikować wyniki kości, przechowywać je na kolejne tury czy też ratować potrawy przed spadnięciem z planszetki. W zdobywaniu pożądanych akcji pomaga mechanizm pozwalający na ich wymianę po dobraniu. Pozwala on czasami pozbyć się mniej ciekawych kart z nadzieją, że kolejne będą już bardziej przydatne. Obok zupełnej przypadkowości rzutów gra zawiera więc też elementy, które pozwalają trochę kontrolować tę losowość. Nie da się jednak ukryć, że osoba wyrzucająca same jedynki i dwójki na kościach nie będzie miała szans na zwycięstwo. Może się też zdarzyć, że jedna z lepiej rzucających osób będzie musiała poczekać, aż pozostałe uporają się ze swoimi daniami. Takie rozwiązania nie są moim ulubionym elementem planszówek, ale na szczęście te przerwy nie trwają długo i nie są uciążliwe.
Skupiłem się na losowej fazie gotowania, ale przecież Top Kitchen to także całkiem zgrabnie zaprojektowana faza zakupów. Znając tylko swoje karty menu gracze kolejno kupują potrzebne do ich zrealizowania składniki. Ważne więc jest nie tylko jak najtańsze zgarnięcie potrzebnych kostek, ale też sam wybór potraw do ugotowania, który dyktowany jest potrzebnymi składnikami oraz dostępnym sprzętem kuchennym. Przydaje się też wyczucie przeciwników i zgarnięcie im sprzed nosa kostek oraz przypraw.
Siłą napędową Top Kitchen są karty akcji i przypraw. Wszystkie można wykorzystać w czasie zabawy, wymienić na pieniądze (niezbędne przy zakupach) lub też zainwestować, czyli odłożyć zakryte by pod koniec rozgrywki dostać za nie punkty. Możliwość zagrywania ich w dowolnym momencie partii (poza sprzętem, który wystawia się w fazie zakupów) sprawia, że zabawa nabiera tempa. Podoba mi się też różnorodność dostępnych zagrań: od negatywnej interakcji (mogącej niekiedy naprawdę mocno zaszkodzić przeciwnikom), poprzez rozbudowę własnej kuchni czy doprawianie potraw przyprawami, by zgarnąć więcej punków.
Mechanicznie gra prezentuje się dość spójnie i ciekawie. O ile losowy akt gotowania uważam za jej najsłabszy element, to już wszystkie inne działają bardzo fajnie. Weźmy na przykład zsuwanie się potraw z planszetki mające symbolizować zbyt długi czas oczekiwania, czy też psucie się składników pod koniec rudny gdy nie mamy w kuchni lodówki.
Do Top Kitchen należy podchodzić z odpowiednim nastawieniem. Z jednej strony duża dawka losowości w połączeniu z czasem rozgrywki (przy 3-4 osobach partia często trwa ponad godzinę) sprawia, iż nie jest to raczej pozycja dla doświadczonych planszówkowiczów. Ci zaczną pewnie pomstować na dużą losowość i mechanikę gotowania sprowadzającą się niemal wyłącznie do rzutów. I będą mieli trochę racji, bo na dłuższą metę gra może stać się wtórna. Regrywalność zapewniają różnorodne karty, ale koniec końców to jednak powtarzalne rzucanie kośćmi. Z drugiej strony jednak mimo tej prostoty Top Kitchen zapewniło mi godziny przyjemnej zabawy, przy której nie bez znaczenia była fajna oprawa graficzna tytułu. To jedna z gier, do której z chęcią bym jeszcze wrócił, ale pewnie nie za bardzo będę miał z kim, bo na ogół spędzamy czas z osobami wymagającymi od gier czegoś więcej.
Ocena za rozgrywkę? Trudna sprawa… Niech będzie 6 z zastrzeżeniem, że zależnie od preferencji powinno się do niej dodać ze dwa oczka (fani lekkich, losowych planszówek, siadający do nich z niegrającymi) lub odjąć dwa w przypadku graczy lubiących większą decyzyjność i ogólnie cięższe, poważniejsze planszówki.
Kasia:
Nie ulega wątpliwości, że w Top Kitchen jest dużo losowości. Oczywiście najbardziej dobitnym jej wyrazem są licznie tu występujące kości. Choć i dobór kart ma w niej swój udział. Warto stawiać jej czoła, bo są na to sposoby, choć oczywiście nie zawsze okazują się one w 100% skuteczne. Dlatego też należy do tej gry podchodzić z pewnym dystansem, bo w innym wypadku można się frustrować nadmiernym wpływem losu.
Odczucia z gry na pewno zależą też od ekipy, która spotka się przy stole. Jeśli jest poważna, to może się okazać, że Top Kitchen nie będzie w stanie dostarczyć jej wystarczająco dużo frajdy. Jednak bardziej wyluzowani gracze, którzy w trakcie kolejki rywala będą mu kibicować („nie rzucisz, nie rzucisz!”), sprawiają, że czas przy planszy płynie weselej.
Należy wspomnieć, że jest tu trochę interakcji, a jeśli ktoś się jej
nie spodziewa, to może zostać niemile zaskoczony. Dlatego też warto
uwzględnić ewentualny wpływ współgraczy i w najbardziej kluczowych
momentach zabezpieczyć się przez potencjalnymi atakami np. kupując
zapasowy składnik uniwersalny. Generalnie ważne tu jest szacowanie szans, np. na to czy warto brać ponadprogramowe danie, czy uda się je ugotować, czy lepiej daną kartę wykorzystać, czy może zostawić ją do zainwestowania. Co za tym idzie jest tu trochę decyzji do podjęcia, dzięki czemu gra zyskuje niezbędną głębię.
Nie sądzę, by docelowym odbiorcą TK byli planszówkowi weterani. Gra może ich zachęcić do kilku partii swoją świeżością, ale trudno będzie ich zatrzymać na dłużej. Natomiast początkujący i zwolennicy lekkich, luźnych gier będą z Top Kitchen zadowoleni. Mnie czas przy tej planszówce płynął całkiem przyjemnie, nie żałuję, że ją poznałam, choć zwykle będę wybierać jednak gry o nieco mniejszej losowości, dające mi większą kontrolę nad rozgrywką.
Ocena Wiktora: 6/10
Ocena Kasi: 6,5/10
Gra we dwoje:
Wiktor:
Top Kitchen we dwoje trwa cztery rundy zamiast trzech, co przy mniejszej liczbie graczy nie wydłuża jednak czasu zabawy. Ten często zamyka się nawet w mniej niż 60. minutach. We dwoje nie używa się także części kart, które przeznaczone są dla 3-4 osób.
W większym gronie gra jest trochę bardziej emocjonująca, szczególnie gdy przeciwnicy zawzięcie kibicują, by rywalowi zabrakło kilku oczek. Poza tym jednak Top Kitchen we dwoje sprawdza się tak samo, jak przy trzech i czterech graczach. Wciąż jest to losowa, ale i przyjemna gra.
Kasia:
Jeśli lubicie taki typ gier, to również rozgrywki we dwoje nie powinny Was zawieść. Mają one tę przewagę, że każdy dostaje więcej czasu dla siebie i akcji do wykonania oraz potraw do ugotowania. Pozostałe cechy Top Kitchen praktycznie nie ulegają zmianie, więc nic nie stoi na przeszkodzie, by bawić się w gotowanie także w tym najmniejszym składzie.
Ocena Wiktora: 6/10
Ocena Kasi: 7/10
Klimat i tematyka:
Wiktor:
Lubię od czasu do czasu upichcić coś smacznego i oryginalnego, namiętnie też śledziłem dużą część programów z Gordonem Ramsayem, jak i z chęcią oglądam Kuchenne rewolucje Magdy Gessler – chociaż prowadzący jednak robi różnicę. W skrócie: tematyka Top Kitchen bardzo mi podeszła. W grze całkiem fajnie oddano też kuchenny klimat, głównie za sprawą ładnej oprawy graficznej (i patelni!). Sama mechanika jednak też daje radę – kościom przypisano konkretne rodzaje składników, różne karty akcji oraz wyposażenia nieźle oddają zagadnienia znane z filmów i programów o tematyce kulinarnej.
Bardzo trafionym rozwiązaniem jest sugestia z instrukcji, by gracze wzajemnie losowali sobie karty menu i składali zamówienia. Przy ekipie, która potrafi wczuć się w klimat wypada to naprawdę sympatycznie. Wciąż mam też w pamięci sytuację, w której komuś wyleciała kostka z patelni, a dzielny kucharz stwierdził, że przecież nawet w profesjonalnej knajpie obowiązuje zasada 5 sekund i ponownie wrzucił składnik na palnik.
Kasia:
Nie byłam pewna jak tematyka kulinarna sprawdzi się w planszówce, ale okazało się, że wypada ona bardzo fajnie. W Top Kitchen, pomimo dość lekkiej mechaniki, temat ma całkiem solidne podstawy. Najważniejsze są według mnie pobudzające wyobraźnię oraz kubki smakowe nazwy dań. Nie mniej istotna jest możliwość zagrywania sprzętów i akcji powiązanych z branżą gastronomiczną. Oczywiście nie można pominąć również wizualnej strony gry. Takie połączenie sprawia, że nie czujemy się tutaj jakbyśmy bez sensu rzucali kostkami, ale właśnie pozwala wczuć się w rolę profesjonalnych kucharzy.
Ocena Wiktora: 7/10
Ocena Kasi: 7/10
Podsumowanie:
Wiktor:
Top Kitchen jest bardzo ładną i barwną planszówką z solidnymi elementami. Widać, że wydawca podszedł do tematu poważnie. Zasady zabawy są proste do ogarnięcia, nie powinny sprawić problemów nawet początkującym, jednak lepiej by ktoś im je wytłumaczył – instrukcja napisana jest średnio i wydaje mi się, że wydawca powinien pomyśleć o jej przeredagowaniu na potrzeby kolejnych druków. Mechanika opiera się głównie na zarządzaniu ręką i rzucaniu kośćmi. Losowości w grze jest trochę zbyt dużo, szczególnie w fazie gotowania, gdy szczęście decyduje niemal o wszystkim. Kilka rozwiązań ma hamować rolę losu, ale ta i tak jest ogromna. Dużo ciekawiej pod tym kątem prezentuje się cały market. Moja ocena Top Kitchen byłaby bardziej krytyczna, gdyby nie karty, które dodają jej trochę głębi. Mimo wszystko całkiem dobrze bawiłem się podczas rozgrywek, w czym pomagał fajny klimat i świetny temat.
Kasia:
Top Kitchen to całkiem sprytnie zaprojektowana gra. Łączy ona ładne wykonanie z ciekawą mechaniką. Główny zarzut wobec tej ostatniej może stanowić duża losowość, która nieraz ma istotny wpływ na końcowy wynik. Odczucia z partii kształtuje w dużym stopniu podejście graczy, choć sama gra jest dobrze osadzona w obranym temacie.
Ocena:
Wiktor:
To nie jest gra dla zaawansowanych planszówkowiczów szukających poważnej, wymagającej zabawy. Osoby podchodzące do gier na luzie oraz początkujący powinni jednak być zadowoleni. Z przyjemnością będą polecał Top Kitchen osobom szukającym prostej, familijnej i ładnej gry. Raczej nie będę zachęcał do tego tytułu doświadczonych wyjadaczy, bo nawet jeśli losowe kości nie będą im przeszkadzały, to na dłuższą metę w zabawę może wkraść się trochę monotonii. Ogólne wrażenia? Pozytywne! Poza pierwszą partią (spędzoną z instrukcją w ręku) przy Top Kitchen bawiłem się dobrze. Gdybym regularnie grywał z początkującymi, to pudło miałoby pewne miejsce na mojej półce.
Kasia:
Top Kitchen okazało się grą nieco lżejszą niż się spodziewałam, jednak mimo wszystko jest to ciekawa i warta zainteresowania pozycja. Zauroczyła mnie w szczególności świetnym wyglądem oraz bardzo przyjemnie oddanym tematem. Będę ją polecać miłośnikom kulinariów oraz mniej zaawansowanym graczom, choć sama wrócę do niej raczej sporadycznie.
- Dla kogo?
Dla: początkujących i średnio zaawansowanych; fanów lekkich gier; miłośników gotowania i programów kulinarnych; osób niepotrafiących gotować i chcących poczuć się jak Gordon Ramsay 😉
Przypomina nam: Dice Brewing
Plusy:
- bardzo ładny wygląd
- dobre wykonanie
- dość proste zasady
- ciekawe przedstawienie oryginalnego tematu
- lekka ale przyjemna rozrywka
Minusy:
- duża losowość decydująca o sukcesie gotowania
- nie najlepsza instrukcja
Grę przekazało nam wydawnictwo Quantum Games. Dziękujemy!
One Comment
Kobieta czytająca
Gra, która sprawia, że robię się głodna, nie może być dobra. 😛