Pora na kameleona – recenzja
Wiek: 6+
Liczba graczy: 2-6
Czas gry: około20 minut
Wydawca: Tailor Games
Tematyka: kameleony, zwierzęta
Główna mechanika: rozpoznawanie wzorów
Grę przekazało nam wydawnictwo Tailor Games.
Wygląd i wykonanie:
Wiktor:
Pora na kameleona ma ciekawą, kolorową i całkiem sympatyczną okładkę. Styl grafik został utrzymany też na żetonach oraz kartach, na których dominują zielenie oraz brązy. Wszystko wygląda ładnie i estetycznie. Kartonowe żetony nie są zbyt grube, ale za to bardzo sztywne, dzięki czemu nie ma ryzyka ich przypadkowego zgięcia. Pewnym rozczarowaniem były karty, które od nowości trochę kruszyły się po bokach i były zdecydowanie gorszej jakości niż te w Leśnej drace czy Karczemnych opowieściach. Na pierwszy rzut oka przypominały karty dodawane kiedyś do gazet dla dzieci, które samodzielnie trzeba było wycisnąć z wyprasek. Przez to kruszenie się od początku widać na ich brzegach jasne przetarcia. W trakcie zabawy jednak karty nie są trzymane w dłoniach ani tasowane, więc zbytnio się nie niszczą. Szkoda jednak, że nie są lepszej jakości.
Kasia:
Okładka Pory na kameleona od początku wydała mi się intrygująca i zachęcała do poznania tej niewielkiej planszówki. W środku znalazłam całkiem fajne żetony i generalnie ładne grafiki na wszystkich elementach gry. Wyjątkowo słaba wydała mi się natomiast jakość kart, co jest dziwne, jeśli porównamy je do poprzednich produkcji tego wydawnictwa. Tutaj karty wyglądają trochę mało profesjonalnie, nie są dobrze wykończone. Sytuację ratuje fakt, że nie trzyma się ich w rękach, jednak jeśli Pora na kameleona miałaby służyć jako gra imprezowa, to nie wróżę im zbyt długiej żywotności.
Pewien problem w trakcie rozgrywek stanowiło duże podobieństwo w kolorze kameleonów: czerwonego i pomarańczowego, a także słabo odróżniające się zielone tła. Można to jednak potraktować jak celowe utrudnienie gry.
Ocena Wiktora: 6,5/10
Ocena Kasi: 6/10
Zasady i instrukcja:
Wiktor:
Żetony należy losowo rozłożyć na stole (awersem ku górze), a karty ułożyć w miejscu widocznym dla wszystkich. Jeden z graczy odsłania wierzchnią kartę, na której narysowany jest kolorowy kameleon na tle jakiegoś miejsca. Trzeba wówczas zsumować wszystkie gady tego koloru zebrane już przez graczy i wskazać żeton oznaczony taką liczbą pomarańczowych wskaźników (umieszczonych dookoła żetonu). Naturalnie ilustracja tła kafelka i karty muszą się zgadzać. Osoba, która jako pierwsza chwyci odpowiedni kafelek zgarnia kameleona. Gra kończy się, gdy jeden z rywalizujących będzie miał sześć różnokolorowych zwierzaków. Zabawa przewiduje też dodatkowe warianty, jak np. dodawanie ukrytych na rewersach kart kameleonów czy inne liczenie tych tęczowych.
To jedna z niewielu gier, której zasadami zajmowała się Kasia. Jeszcze przed otrzymaniem pudełka zajrzałem do instrukcji w sieci i… nie zrozumiałem zbyt wiele. Łatwiej szło, gdy miałem już przed sobą elementy, jednak i tak w opisie zasad Pory na kameleona trochę trudno się połapać. Na szczęście Kasia poradziła sobie sprawniej i po chwili mogliśmy zacząć zabawę. Same reguły w praktyce okazały się dość proste i zrozumiałe. W kolejnych partiach z nowymi graczami pewien problem stanowiło jedynie liczenie gadów – jakoś odruchowo większość osób dodawała do nich tego odsłoniętego z talii. Po pierwszych 2-3 turach zabawa przebiegała jednak gładko.
Muszę jednak zwrócić uwagę na jeden, moim zdaniem bezsensowny, zapis w instrukcji. Chodzi o błędne wskazywanie żetonów. Reguły przewidują, iż w takiej sytuacji dany gracz powinien odwrócić zdobytego już kameleona (jeśli takiego posiada) i odłożyć aktualną kartę na spód talii. Sprawia to, że osoba bez kart gadów nie ryzykuje wiele strzelając i bezmyślnie wskazując żetony, psuje jednak wrażenia innym. Większość partii zagraliśmy więc z modyfikacją, iż jeden zły strzał nie kończy rundy i pozwala innym na dalsze szukanie (wciąż jednak należy odwrócić posiadaną już kartę kameleona).
Kasia:
Z jednej strony zasady są dość proste, jednak chyba nie do końca intuicyjne. Nie tylko ja miałam w pierwszej grze problem ze „złapaniem” reguł liczenia czasu – na obwodzie żetonów jest bowiem sześć pól, a wartość na żetonie może wynosić maksymalnie pięć. Zdarzały się również pomyłki polegające na doliczaniu także leżącego na środku kameleona. W trakcie pierwszej rozgrywki wszystko udawało się jednak wyjaśnić i później było już w porządku.
Ocena Wiktora: 5/10
Ocena Kasi: 6,5/10
Rozgrywka:
Wiktor:
Pora na kameleona to dla mnie typowa gra imprezowa. Liczy się w niej spostrzegawczość, refleks i dodatkowo umiejętność szybkiego dodawania. Jako że wśród znajomych w tego typu grach nie mam sobie równych, to i moje wrażenia były pozytywne, podczas gdy oni jednak trochę narzekali (głównie na mnie).
Zabawa rozkręca się z czasem, gdyż pierwsze rundy to na ogół polowanie na żetony bez pomarańczowych wskaźników. Liczy się więc szybkie oko i równie szybka ręka sięgająca po kafelki. Im więcej kameleonów trafia do graczy, tym ciekawsza staje się rywalizacja. Trzeba nie tylko policzyć zwierzaki u przeciwników (oraz u siebie), ale jeszcze odszukać właściwe tło na żetonie oraz liczbę znaczników. Dzięki temu Pora na kameleona mocno angażuje, wymaga też sporo skupienia. Naturalnie wraz z liczbą graczy rósł poziom trudności, gdyż gadów było coraz więcej. Podejrzewam, że zabawa w większym składzie będzie mogła sprawiać pewne problemy wolniej liczącym, młodszym graczom, jednak sam bawiłem się dobrze.
Dwa warianty korzystania z tęczowych kameleonów pozwalają dostosować rozgrywkę do własnych potrzeb. O ile zawsze taki zwierzak wyciągnięty z talii każe zliczać wszystkie gady bez względu na kolor, to już będąc w zasobach gracza może się liczyć jako kameleon każdego lub żadnego koloru. Na ogół preferowaliśmy trochę trudniejszą, dającą więcej frajdy opcję pierwszą.
Kasia wspominała wcześniej o mieszających się kolorach gadów i podobnych tłach. Też uważam, że to zabieg celowy, mający utrudnić trochę zabawę, który sprawdza się dobrze.
Kasia:
Jak dla mnie Pora na kameleona znajduje się gdzieś na pograniczu gier rodzinnych i imprezowych, choć bliżej jej chyba do tej pierwszej grupy. Jeśli jednak nie lubicie gier wymagających szybkości, to bądźcie
ostrożni, bo wtedy rozgrywka może okazać się nieciekawym i frustrującym
doświadczeniem. Zdarzyła nam się partia, w której jeden z graczy
praktycznie nie uczestniczył w zabawie, bo wszystko działo się po prostu
za szybko.
Z mojego doświadczenia wynika, że mocno ograni, dorośli planszówkowicze
patrzyli na tę grę ze średnim entuzjazmem [ale tylko ci, którzy nie lubią imprezówek – W.] Sądzę jednak, że w partiach z
dziećmi mogłaby się ona lepiej sprawdzić. Może posłużyć jako narzędzie
do ćwiczenia umiejętności szybkiego dodawania.
Fajnie, że w Porę na kameleona można grać aż do sześciu osób. W większym gronie jest z jednej strony ciekawiej, jest większa presja ze strony rywali. Z drugiej zaś gra może być trudniejsza, bo trzeba szybko liczyć leżące przed innymi graczami gady. Warto więc zadbać o to, by były one ułożone na stole w wygodny sposób.
Ogólnie rzecz biorąc rozgrywka jest przyjemna, choć nie powiem żeby wzbudzała chęć na kolejną i kolejną partię. To raczej taka luźna pozycja na rozgrzewkę bądź jako
przerywnik.
Ocena Wiktora: 7/10
Ocena Kasi: 6,5/10
Gra we dwoje:
Wiktor:
Pora na kameleona we dwoje napotkała ten sam problem co Dobble i inne zbliżone gry – zabawa była mocno jednostronna. Zdarzały się nam partie, w których Kasia nie zdobywała ani jednej karty, podczas gdy ja wygrywałem mając już sześć różnych zwierzaków. Przy graczach o zbliżonej spostrzegawczości zabawa powinna być jednak ciekawsza. Jako że jest to gra imprezowa, to lepiej wypada w większym gronie, ale można do niej siadać też we dwoje. Co ważne, nie zmieniają się wówczas zasady zabawy.
Kasia:
Jako że Pora na kameleona jest czymś pomiędzy grą familijną a imprezową, to w mojej ocenie lepiej wypada w większym gronie (3+). Nie widzę też większego sensu siadania do niej we dwójkę jeśli jeden z graczy jest dużo bardziej spostrzegawczy – tak jak ma to miejsce w naszym przypadku. Ale jeżeli jesteście na równym poziomie, to możecie śmiało próbować, a nuż złapiecie kameleonowego bakcyla.
Ocena Wiktora: 6/10
Ocena Kasi: 6/10
Ocena:
Wiktor:
Pora na kameleona okazała się pozytywnym zaskoczeniem. Gra jest przyjemna, chociaż postawiłbym ją na półce ciut trudniejszej niż np. Dobble. O ile sama zabawa jest wciągająca, to instrukcja mogłaby być napisana trochę lepiej i klarowniej wyjaśniać zasady. Na szczęście reguły są na tyle proste, że jedna osoba bez problemu będzie je w stanie wyjaśnić innym. Kolorowe gady odnajdą się na półce każdego miłośnika imprezówek. Jeśli to Wasz typ gier – polecam!
Kasia:
Pora na kameleona to całkiem udana wariacja w kategorii gier wymagających spostrzegawczości. Przyciąga ciekawymi grafikami, choć wykonanie mogłoby być odrobinę lepsze. Gra dobrze łączy konieczność szybkiego liczenia z wymogiem odpowiedniego rozpoznawania wzorów. I choć nie porywa, to jest to gra przyzwoita, która może być ciekawą opcją na spędzenie czasu z dziećmi lub znajomymi.
- Dla kogo?
Dla: fanów imprezówek; szukających trochę trudniejszej gry bazującej na spostrzegawczości; miłośników kameleonów
Przypomina: Panic Lab, Dobble, Jungle Speed
Plusy:
- ładne grafiki
- ćwiczy spostrzegawczość i szybkie liczenie
- dość proste zasady…
Minusy:
- … choć nie najlepiej wyjaśnione w instrukcji
- kiepsko wykończone karty
Grę przekazało nam wydawnictwo Tailor Games. Dziękujemy!
One Comment
Anonimowy
Jak na imprezówkę faktycznie bardzo przyjemna opcja. Chociaż dla dzieci też się nada na 100 %. Cena chyba 50 zł czy coś koło tego, czy raczej mało. Ładna, przyjemna, rozgrywka daje sporo emocji czyli to co najważniejsze