Sagrada – recenzja
O Sagradzie było już głośno nawet przed polską premierą. To jedna z tych
gier, o których sporo się mówi: ładna, prosta i fajna. Czy aby na pewno? W ostatnich tygodniach mieliśmy okazję przetestować tytuł w różnym gronie i jesteśmy gotowi wydać werdykt…
Wiek: 13+
Liczba graczy: 1-4
Czas gry: 30-45 minut
Wydawca: FoxGames
Tematyka: abstrakcyjna, witraże
Główna mechanika: draft kości
Dla: początkujących i średnio zaawansowanych; fanów ładnych planszówek; lubiących gry z ograniczoną interakcją
Przypomina nam: Roll Player
BGG: Sagrada
Sagrada – instrukcja (PDF, 3 MB)
Grę przekazało nam wydawnictwo FoxGames.
Wygląd i wykonanie:
Wiktor:
Sagrada to głównie kostki, planszetki graczy i trochę kart. Całość prezentuje się barwnie, a ciekawym rozwiązaniem było dla mnie wsuwanie kart witraży w planszetki. Przy kolejnych partiach przypominało mi to nieco wymianę kartridży w dawnych konsolach.
Nowa gra wydawnictwa FoxGames nie jest może imponująca, ale ładnie prezentuje się na stole. Tego typu planszówki potrafią przyciągnąć uwagę przechodnia na konwencie, obiecując niedługą, sympatyczną rozgrywkę. Zastrzeżenia mam tylko do jakości kart, która jest raczej przeciętna.
Kasia:
Na zdjęciach oglądanych w sieci Sagrada zapowiadała się świetnie. Również pudełko dzięki swej kolorystyce trudno jest przeoczyć na półce. Wnętrze skrywa bardzo dobrze zaprojektowaną wypraskę oraz sporo ładnie wyglądających komponentów. Niezwykle solidne oraz bardzo praktyczne są dwuwarstwowe planszetki-witraże. Lekko zaskoczyły mnie kostki – sporo mniejsze niż się spodziewałam, a dodatkowo te żółte z białymi oczkami przy niekorzystnym oświetleniu mogą być słabo czytelne.
Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że w trakcie projektowania kart skupiono się przede wszystkim na ich stronie użytkowej. Nie ma więc na nich jakichś ciekawych grafik, raczej symbole i schematy. Znacznik pierwszego gracza również ma formę karty i to jest dość nieszczęśliwe rozwiązanie. Ciężko się go bowiem podnosi ze stołu.
Ocena Wiktora: 7/10
Ocena Kasi: 7/10
Zasady i instrukcja:
Wiktor:
Sagrada polega głównie na drafcie kości ze wspólnej puli i układaniu ich na swoim witrażu. Wszystko po to, by realizować cel prywatny (liczba oczek na wskazanym kolorze kości) oraz te ogólnodostępne. Oczywiście obowiązują pewne restrykcje dotyczące umieszczania kości na swojej planszetce: takie same kolory i wartości nie mogą ze sobą sąsiadować, a nowe kości muszą łączyć się chociaż rogami z tymi już leżącymi. Do dyspozycji graczy pozostawiono także karty narzędzi, które pozwalają manipulować kostkami – zmieniać ich położenie, wymieniać je przed dobraniem itd. Na koniec podlicza się punkty za cele, ale także sprawdza poprawność ułożenia kostek i liczbę dziur w witrażu.
Reguły Sagrady nie są trudne, jednak na jedną rzecz trzeba uważać: cele mówiące o sumie kostek oznaczają nie mniej, nie więcej niż liczbę kostek. Jakoś wyraz „suma” automatycznie sprawił, że myślałem o oczkach, ale karty wyraźnie rozróżniają kostki od ich wartości. Z nauką reguł Sagrady nawet początkujący nie powinni mieć większych problemów, to tytuł przystępny i stosunkowo prosty. Instrukcja napisana jest w porządku, choć nie wszystkie karty były od razu w 100% jasne.
Kasia:
Sagrada to planszówka celująca w graczy rodzinnych, więc nie dziwi fakt, że jej zasady są przystępne nawet dla niedzielnych graczy. Aby ułatwić sobie start można nawet pierwszą partię zagrać bez kart narzędzi, żeby załapać sposób umieszczania kości i punktowania. Mimo tej przystępności przyznam, że podczas partii pojawiło się u nas kilka wątpliwości dotyczących bardziej szczegółowych kwestii, choćby właśnie w odniesieniu do działania niektórych narzędzi. Ważne jest także rozróżnienie pomiędzy liczbą kostek, a sumą oczek na kostkach.
Ocena Wiktora: 7,5/10
Ocena Kasi: 7,5/10
Rozgrywka:
Wiktor:
Podczas pierwszej partii w Sagradę miałem wrażenie, że mimo rodzinnego charakteru jest to dość ciężki tytuł. Po czasie nie wiem czym było to spowodowane – może chęcią maksymalnego wyduszenia punktów z celów – ale kolejne partie są już wyraźnie lżejsze. Podobają mi się różne cele ogólnodostępne, które pozytywnie wpływają na regrywalność tytułu. Mimo że są do siebie zbliżone (zapełnione rzędy/kolumny, konkretne układy kostek itp.), to jednak kolejne partie różnią się dzięki nim, nie zmuszają do monotonnego robienia tego samego. Podobną rolę pełnią różne witraże, które można układać oraz pomagające w trudnych sytuacjach narzędzia.
Grając w pełnym gronie mamy gwarancję, że na stół trafią w końcu wszystkie kostki. To dodaje zabawie trochę przewidywalności i pozwala co nieco zaplanować. Oczywiście nie wiadomo, kto dobierze te kości, bo niekiedy konkurencja jest spora i dwie-trzy osoby polują na ten sam kolor albo na konkretną wartość. Interakcja jest tu jednak na ogół przypadkowa – każdy dobiera raczej to, czego potrzebuje. Bardzo rzadko zdarzało mi się zerkać do przeciwników i brać kostkę po to, by im przeszkodzić. Przewidywalność, o której pisałem wyżej, maleje wraz ze spadającą liczbą graczy. Nie korzysta się wówczas ze wszystkich kostek, więc może zdarzyć się tak, że jakiś kolor będzie pojawiał się rzadziej niż innego. Osoby, które nie przepadają za taką nieprzewidywalnością powinny więc przygotowując grę odrzucać równą liczbę kostek w każdej barwie.
Sagrada jest na tyle szybką i nieskomplikowaną grą, że trudno mi właściwie napisać o niej coś więcej. Nasze towarzystwo przyjęło ją dość ciepło, spodobała się także mojej mamie. Sam wolę ją od Azula, który jakoś do mnie nie trafił.
Kasia:
Sagrada wygląda uroczo, co cieszy, bo dzięki temu łatwiej zachęcić do partyjki planszówkowego świeżaka. Nie jest jednak na szczęście rozrywką banalną. W zasadzie można powiedzieć, że łączy w sobie wszystko, co powinna mieć dobra gra familijna.
Sądzę że wielu początkujących i niedzielnych graczy z aprobatą przyjmuje niewielką interakcję między graczami w Sagradzie. Podbieranie kostek określonego koloru czy z konkretnym wynikiem bardzo sporadycznie jest celowo skierowane przeciwko przeciwnikowi, częściej wynika wyłącznie z realizacji własnych planów. Mnie taki stan rzeczy ani ziębi ani grzeje. Gra ma może trochę charakter wieloosobowego pasjansa, ale czasem miło siąść do czegoś spokojnego i pokojowego.
Świetną sprawą są zmieniające się pomiędzy poszczególnymi rozgrywkami karty wspólnych celów. Dzięki nim Sagrada jest zdecydowanie bardziej regrywalna oraz zyskuje dodatkową głębię, gdy trzeba kombinować, by zrealizować je w jak najlepszym stopniu, a nie tylko dobierać kostki o najwyższych wynikach. Trochę blado na tym tle wypadają cele indywidualne. Zwykle gdzieś w połowie partii można się zorientować co zbierają rywale. Nie wpływa to co prawda w istotny sposób na nasze zagrania, nie mniej w kontekście ukrytych celów może się objawiać wpływ losowości. Choć są tu turlane kostki i działanie przypadku jest nieuniknione, to szczególnie można dostrzec jego oddziaływanie właśnie w sytuacji, kiedy w jednym kolorze zdarzy się zdecydowanie więcej niskich czy wysokich wyników. Wpływ losu na rozgrywkę zwiększa się także wraz z trwaniem partii. O ile początkowo jesteśmy w stanie zagospodarować właściwie każdy wynik, to pod jej koniec może się okazać, że zasady pozwalają nam na umieszczenie tylko jednej (lub żadnej) z dostępnych kostek.
Choć wiem, że nie raz na mój ostateczny wynik podczas zabawy wpłynąć mógł w jakimś stopniu los, to gra niezmiennie sprawia mi bardzo dużą frajdę. Zapełnianie witraża daje satysfakcję, mam przy tym poczucie tworzenia czegoś unikalnego.
Niezaprzeczalnie podczas rozgrywek czteroosobowych trzeba momentami nieco dłużej poczekać na swoją kolej ze względu na specyficzną kolejność wykonywania akcji (1,2,3,4,4,3,2,1). Odrobinkę lepiej pod tym względem grało mi się we trójkę (choć polecam odpowiednie dostosowanie liczby kostek, by było sprawiedliwiej).
Ocena Wiktora: 7,5/10
Ocena Kasi: 7/10
Gra we dwoje:
Wiktor:
Sagrada we dwoje różni się jedynie liczbą pojawiających się w partii kostek – zawsze dobiera się dwukrotność liczby graczy plus jedną. Poza tym i krótszym czasem partii nie widzę żadnych znaczących różnic. Naszą przygodę z Sagradą zaczęliśmy od partii we dwoje i po rozgrywkach wieloosobowych tryb ten podoba mi się tak samo, jak na początku. Czyli jest dobrze.
Kasia:
Naszą pierwszą partię dwuosobową rozgrywaliśmy zgodnie z zasadami opisanymi w instrukcji, czyli nie zmieniając liczby kostek względem partii trzy- czy czteroosobowych. Trochę mnie zdziwiło, że od razu nie przewidziano dostosowania ich do liczby graczy. Powodowało to większą nieprzewidywalność gry i potencjalnie większe trudności w zrealizowaniu np. swojego tajnego celu (jeśli dany kolor akurat nie chciał się wylosować). Poprawka dotycząca zmiany liczby kostek w woreczku wyeliminowała ten problem i teraz już nie mam się do czego przyczepić. Partie dwuosobowe są bardzo przyjemne oraz bardzo dynamiczne.
Ocena Wiktora: 7,5/10
Ocena Kasi: 7,5/10
Podsumowanie:
Wiktor:
Sprawdziliśmy – Sagrada jest ładną, prostą i fajną grą! Reguły są przystępne, rozgrywka nie za długa, regrywalności nie brakuje, a we dwoje tytuł śmiga bardzo dobrze. Do tego tematyka tworzenia witraży jest lekka i zupełnie neutralna, tytuł nie powinna zrazić osób stroniących od fantastyki. Natomiast co do klimatu, to nie ma się co oszukiwać – Sagrada to sprytnie przebrana gra abstrakcyjna.
Kasia:
Sagrada ma to, co dobra gra rodzinna mieć powinna: zachęcający wygląd, proste zasady, angażującą rozgrywkę. Do tego w pakiecie jest niewielka interakcja oraz pewna dawka losowości. Gra wypada dobrze w zasadzie w każdym składzie (także we dwoje!).
Ocena:
Wiktor:
Sagrada jest solidną grą rodzinną. Tytuł zyskuje jeszcze podobno z dodatkiem, ale ogrywana przez nas podstawka dostarczała mi sporo frajdy i często trafiała na stół. Jeśli lubicie gry rodzinne i macie chociaż odrobinę szczęścia, to polecam!
Kasia:
Niewiele zostało mi do dodania – Sagrada to udana rodzinna planszówka, przy której bawiłam się bardzo dobrze nawet będąc bardziej już zaawansowanym graczem.
Plusy:
- porządne wykonanie
- ładny wygląd
- angażująca rozgrywka
- dobrze działa we dwoje
Minusy:
- czasem losowość daje się we znaki [K.]
- słaby znacznik pierwszego gracza
Grę do recenzji przekazało nam wydawnictwo FoxGames. Dziękujemy!
4 komentarze
Olo240
W Sagradzie bardzo przeszkadzała mi losowość i zastanawiam się jak to jest z losowością w Azulu, w którego jeszcze nie grałem.
Wiktor (Planszówki we dwoje)
W Azulu jest mniej losowości, w Sagradzie jednak rzucanie co rundę sprawia, że sporo zależy od szczęścia. Chociaż mi pierwszy Azul nie podszedł (co widać po recenzji 😉 ), natomiast na Gramy graliśmy w Letni Pawilon i wydawał się dużo ciekawszy.
kowal31
Sagrada czy Azul czy może zamek smoków ? 🙂
Planszówki we dwoje
Azul mi nie podszedł (chociaż grałem raz w 3 część i była bardzo spoko), ale wszystkie trzy gry są jednak inne – ten sam segment rodzinno-logiczny, jednak rozgrywka różna. Trudne pytanie, nie odpowiem 😛 O wszystkich trzech pisaliśmy, więc zachęcam do lektury i podjęcia decyzji 😉
– W.