Boss Monster – recenzja
Boss Monster to kolejna gra, która stara się wykorzystać sentyment starszego, ale wciąż młodego pokolenia, do gier retro. Piksele, podziemia i potwory przyciągnęły wspierających na Kickstarterze, a sukces gry przywiał ją też do Polski. Sprawdziliśmy, czy Boss Monster rzeczywiście przywołuje wspomnienia i, przede wszystkim, czy da się w niego grać.
Wiek: 13+
Liczba graczy: 2-4
Czas gry: ok. 30 minut (bywa i więcej)
Wydawca: Fabryka Kart Trefl-Kraków (Trefl Joker Line)
Grę do recenzji przekazało nam wydawnictwo Fabryka Kart Trefl-Kraków.
Na blogu znajdziecie też recenzję dodatku Niezbędnik bohatera
oraz samodzielnego rozszerzenia Następny poziom.
Wygląd i wykonanie:
Wiktor:
Sporo zdjęć i opis naszych wrażeń wizualnych znajdziecie w unboxingu. Cóż więcej mogę napisać? Boss Monster to ładna i przede wszystkim czytelna karcianka utrzymana w stylu retro. Pełne pikseli, niemal żywcem wyjęte ze starych gier grafiki i rozsądnie dobrane czcionki sprawiają, że na karty patrzy się z chęcią i przyjemnością.
Żeby nie było za słodko należy wspomnieć o dwóch mankamentach. Czarne ramki kart (mój odwieczny wróg) szybko zaczynają nosić ślady używania gdy gra się bez koszulek. O ile niektórym może to nie przeszkadzać, to mnie doprowadza do białej gorączki ;). Przy lepszym zapoznaniu się z grą mam też pewne zastrzeżenia do wypraski. Karty przechowuje się w niej bardzo fajnie – nie latają po całym pudełku – ale miewam problemy z ich wyciąganiem. Czasami lubią częściowo wjeżdżać pod kartonik.
Kasia:
Jak już pewnie wiecie, Boss Monsterowi w kwestii wykonania komponentów nie można wiele zarzucić. Stoją one na przyzwoitym poziomie, a zarówno obecne w grze ciekawe pikselowe grafiki jak i solidne pudełko oraz dorzucenie przyzwoitej karty pomocy to istotne zalety gry. Sporo o wyglądzie i wykonaniu już pisaliśmy, więc dodam tylko, że jeśli chcecie na dłużej zachować karty w dobrym stanie, to warto pomyśleć o koszulkach.
Przyznam, że jedna rzecz szczególnie zwróciła moją uwagę w Boss Monsterze, choć dostrzegłam ją dopiero podczas którejś z kolei gry. Chodzi o rysunki na niektórych kartach o tych samych nazwach (np. Zawał, Nawiedzona biblioteka, czy Teleportacja), które różnią się między sobą w sposób sugerujący rozgrywającą się na nich akcję. Miło jest znaleźć taki smaczek i brawa dla autorów, że poświęcili swoją uwagę na tego typu detale.
Ocena Wiktora: 7/10
Ocena Kasi: 7/10
Zasady i instrukcja:
Wiktor:
Nie lubię małych gier, w których instrukcja jest długa i zawiła. Mała gra ma mieć krótką i przyjemną instrukcję. Możecie więc wyobrazić sobie moją minę, gdy zobaczyłem 19-stronicową książeczkę małego formatu. Zgroza! W tym przypadku jednak sprawdziło się powiedzenie o książkach, okładkach i pozorach ;). Wewnątrz instrukcji wszystkie zagadnienia są bardzo jasno i łopatologicznie wyjaśnione, począwszy od kart, aż po fazy gry. Na dokładkę na końcu jest krótki słowniczek opisujący słowa kluczowe i akcje, gdyby ktoś miał z nimi problem.
Zasady Boss Monstera okazały się proste na tyle, że wystarczyło raz przeczytać instrukcję, by móc siadać do zabawy. Tłumaczenie ich nowym graczom nie sprawia problemów – zarówno tłumaczącemu, jak i słuchającemu ;). Oficjalnie stwierdzam więc, że instrukcja małej gry może być długa, o ile jest dobrze napisana. A tak jest w tym przypadku.
Jest na tyle prosto, że pozwolę sobie tylko napisać, iż faza gry polega na dobraniu kart, wyłożeniu komnaty, zwabieniu bohatera i przeczołganiu go przez nasze lochy. Jest to równie proste, jak brzmi!
Kasia:
Przy pierwszym podejściu do Boss Monstera jego zasady wydają się nieco zawiłe, jednak już po krótkiej chwili wiemy co i jak. Zdecydowanie łatwiej jest więc wprowadzić nowego gracza, krótko tłumacząc mu zasady, niż samemu uczyć się ich z instrukcji.
Ze względu na to, że w pudełku znajduje się jedna karta pomocy, to tylko jeden z graczy może na bieżąco kontrolować przebieg rozgrywki (zwłaszcza na początkowym etapie, kiedy jeszcze jest to konieczne). Nie stanowi to jednak wady, bo sądzę, że dawanie skrótu zasad każdemu nie jest konieczne.
Ocena Wiktora: 8/10
Ocena Kasi: 7/10
Układ w grze dwuosobowej |
Rozgrywka:
Wiktor:
Jak już wiecie ze wcześniejszej części, zasady Boss Monstera są proste, co przekłada się na raczej bezproblemową rozgrywkę. Jest dynamicznie i bez zbędnych przestojów.
W grze jest trochę interakcji, którą wywołują dostępne czary. Można za ich pomocą poprzeszkadzać współgraczom, jednak wciąż główną osią rozgrywki pozostaje planowanie i budowanie własnych lochów. Nie jest to takie proste, bo o ile można losowo dokładać karty z ręki, to na dłuższą metę taka „strategia” okaże się porażką. Zależnie od dostępnych w mieście bohaterów (takich, którzy w kolejnej fazie przyciągania przylezą do lochów) trzeba umiejętnie budować lub pozbywać się komnat, ponieważ każda z nich ma znaczek skarbu, którego poszukują bohaterowie. Nadmierne szastanie złotem i przyciąganie dużej liczby bohaterów w pierwszych turach może skończyć się tragicznie. Może się też zdarzyć, że mimo wypaśnych, wielkich podziemi w późniejszym etapie gry nie pojawi się w nich żywy duch, bo będziemy mieli np. tylko skarby jednego rodzaju. Wymaga to trochę kombinowania, ale przede wszystkim ogrania, które na szczęście przychodzi już po 1-2 partiach.
Gry karciane na ogół wiążą się z losowością i nie inaczej jest w przypadku Boss Monstera. Dobór komnat, czarów i bohaterów to zdanie się na los, który momentami może sprzyjać mniej niż zwykle. Miałem jedną partię, w której dobrałem kiepskie – jak się później okazało – karty, przez co przegrałem z kretesem (a raczej z Kasią ;)). Miejcie więc świadomość, że jest to dość losowa gra, która czasami potrafi spłatać figla. Czy to źle? Cóż, nawet ze złymi kartami można wygrać, wymaga to jednak więcej umiejętności i zmysłu taktycznego. Dla mnie losowość w Boss Monterze jest na akceptowalnym poziomie.
Wyszukiwanie dobrze współgrających komnat pułapek i potworów oraz konieczność tworzenia różnorodnych lochów, by przyciągać bohaterów wciągają. Sam akt przechodzenia bohatera przez kolejne komnaty jest świetnie pomyślany i mocno kojarzy mi się z grami komputerowymi i konsolowymi, gdzie po zaplanowaniu wszystkiego, co było do zaplanowania patrzymy, jak radzą sobie biegające po ekranie piksele.
Kasia:
Niektóre gry nie robią piorunującego pierwszego wrażenia, a raczej swoje piękno pokazują z czasem. Mam wrażenie, że w przypadku Boss Monstera jest odwrotnie – najpierw jest „wow”, bo rysunki, bo fajne teksty na kartach, bo jesteśmy tym złym i polujemy na bohaterów… Z czasem jednak odrobinę to wszystko powszednieje. Oczywiście grafiki nadal cieszą, ale przecież nie będziemy za każdym razem czytać klimatycznych opisów, a nasz boss okazuje się ciut mniej potężny niż się nam początkowo wydawało.
Nie mówię oczywiście, że gra całkiem traci swój urok, ale zaczynamy zwracać uwagę na inne rzeczy. Przede wszystkim dochodzimy do wniosku, że wybór konkretnego bossa nie ma właściwie większego wpływu na rozgrywkę. Stanowi on raczej swego rodzaju dodatek. Jego zdolność aktywuje się tylko raz i nie zmienia drastycznie przebiegu rozgrywki. Mimo, że na początku to on wydawał się najważniejszy, to z czasem nasze lochy okazują się elementem decydującym o zwycięstwie lub porażce.
Głupcy, tzn. bohaterowie 😉 |
Pomimo tego, gra nie traci swojego specyficznego klimatu. Cała otoczka Boss Monstera oraz radość płynąca z tego, jak możemy obserwować przybywające dusze poległych bohaterów, podczas gdy przeciwnicy otrzymują kolejne rany sprawia, że czas przy tej karciance płynie szybko. Nie przeszkadza w tym również zauważalna losowość, która wynika z dociągu kart, lecz zazwyczaj nie niszczy gry. Decydującym czynnikiem jest tutaj bowiem pomysł, jak wykorzystać to, co nam się trafi, a w szczególności, kiedy to wykorzystać. Dotyczy to zarówno komnat jak i czarów. Czasem opłaca się długo trzymać dobrą kartę i skorzystać z niej dopiero pod koniec rozgrywki, aby przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę, a czasem lepiej pozbyć się nawet najwypaśniejszej komnaty, jeśli wiemy, że szansa na jej wybudowanie jest niewielka.
Dla mnie oczywiście istotna jest także interakcja pomiędzy graczami, a tej trochę tu jest. Przede wszystkim dzięki czarom możemy podstawiać sobie nawzajem nogi i bronić się przed złośliwymi zakusami rywali. Także budując (albo nie) nowe komnaty mamy wpływ na to jacy bohaterowie idą do przeciwników. Zależnie od okoliczności można ich podkradać lub nasyłać na oponenta. W każdym razie istotne jest zachowywanie czujności i patrzenie na to jakie symbole pojawiają się w innych lochach, aby nie dać się zaskoczyć niespodziewaną wizytą jakiegoś potężnego bohatera.
Ocena Wiktora: 7/10
Ocena Kasi: 7/10
Gra we dwoje:
Wiktor:
Jak to często w grach dla 2-4 osób bywa, rozgrywka różni się zależnie od liczby bawiących się. Nie inaczej jest w przypadku Boss Monstera, w którym gra dwuosobowa jest zdecydowanie bardziej taktyczna i spokojna, ale też brutalna. W takim układzie nie ma miejsca na sentymenty i pomaganie innym, by przeszkodzić jakiemuś współgraczowi. Są tylko dwie opcje – wygrana lub śmierć ;). Wpływa to na większą kontrolę nad grą, bo łatwiej zapobiegać czarom wymierzonym tylko z jednej strony, ale z gry znika wówczas element radosnego chaosu, a ten chyba służy tej karciance.
W grze wieloosobowej trudniej jest pozyskiwać upatrzonych bohaterów. Istnieje też szansa, że gdy zbyt dobrze nam będzie szło, to większym zmartwieniem niż pełni odwagi poszukiwacze przygód staną się inni bossowie, zazdrośni o spływające do naszego lochu dusze.
We dwoje gra się dobrze i, przyznam szczerze, nie wiem, który wariant Boss Monstera bardziej mi się spodobał. To dobra gra zarówno dla dwójki, jak i większej liczby graczy.
Kasia:
Gra we dwójkę generalnie rzecz biorąc niewiele się rożni od tej w większym gronie. Właściwie najistotniejszą sprawą jest to, że w takim wariancie korzystamy z mniejszej liczby kart (ponieważ niektóre przeznaczone są wyłącznie dla większych składów). W trakcie gry nie zauważa się jednak tego ubytku, co według mnie świadczy o dobrej skalowalności.
Myślę, że gdybyście chcieli grać w Boss Monstera tylko z jednym przeciwnikiem, to wiele nie stracicie, bo jest to wariant bardzo udany, a wręcz chyba nawet nieco bardziej emocjonujący niż wieloosobowy. Pozwala też bardziej skupić się na tym, co się dzieje na stole i daje większą kontrolę nad przebiegiem rozgrywki.
Ocena Wiktora: 7/10
Ocena Kasi: 8/10
Klimat i tematyka:
Wiktor:
Twórcy gry nie poprzestali jedynie na pikselach, jako temacie przewodnim gry. Jest więc retro, ale i fantastycznie, bo lochy, pułapki, potwory i walczący z nimi bohaterowie to czyste fantasy. W Boss Monsterze można odczuć klimat, jednak bardziej niż wspomniane fantasy jest to klimat oldschoolowych gier konsolowych i komputerowych.
Bardzo fajnym zabiegiem, który zawsze doceniam, jest flavor na kartach. Czasami kilka wyrazów fabularnego opisu potrafi nieźle ubarwić grę i tak jest także w przypadku tej karcianki. Cieszę się, że tłumacze po drodze nie zgubili humoru, dzięki czemu tym chętniej ogląda się grafiki na kartach, no i czyta opisy bohaterów.
Kasia:
Tematem przewodnim, na którym zbudowano całą mechanikę jest tu oczywiście przewrotne odwrócenie ról potworów i bohaterów. Można powiedzieć, że łowcy stali się w tej grze zwierzyną. Nie zaprzeczę, że taki pomysł sam w sobie jest intrygujący. Twórcy poszli jednak dalej i umieścili „akcję” gry w świecie starych platformówek. Zarówno ich fani, jak i miłośnicy współczesnej popkultury odnajdą tu wiele bardziej lub mniej czytelnych nawiązań.
Mnie w Boss Monsterze cieszą nie tylko odniesienia do konkretnych tytułów, ale raczej budowanie klimatu w oparciu o wspomnienia i sentymenty. W trakcie rozgrywek przypominały mi się różne gry pecetowe i pegasusowe, tak jakby ta karcianka otwierała jakąś zakurzoną szufladkę w mojej pamięci.
Jest jednak pewien element mechaniki, który trochę gryzie się wg mnie z obranym tematem. W platformówkach najgroźniejszym i najsilniejszym przeciwnikiem jest przecież czekający na końcu korytarza boss, a tutaj tymczasem nie może on wyrządzić bohaterowi żadnej krzywdy. Trochę mi żal, że tak to właśnie rozwiązano.
Mimo tego drobnego zgrzytu to jedna z bardziej klimatycznych gier, w jakie miałam okazję grać. Jest to tym istotniejsze, że należy ona do raczej krótkich karcianek, a zbudowanie klimatu w takim przypadku nie jest proste.
Ocena Wiktora: 6/10
Ocena Kasi: 8/10
Podsumowanie:
Wiktor:
Boss Monster pozytywnie mnie zaskoczył. Gra dobrze się skaluje (większa kontrola przy 2 osobach i radnosny chaos przy 3-4), a jedna partia nie trwa zbyt długo. Czas rozgrywki we dwoje powinien zamknąć się w 30 minutach, chociaż w większym gronie lubi się trochę przeciągnąć. Mimo występującej losowości jest ona znośna, szczególnie przy tytule, w który można zagrać nawet kilka razy w ciągu jednego wieczoru.
Ładne wykonanie (ale zainwestujcie w koszulki!) idzie w parze z odczuwalnym retro klimatem, a sama gra dzięki niewielkiemu pudełku nie zajmie Wam zbyt dużo miejsca na półce. To fajna pozycja, którą bez problemu i z ochotą można wrzucić do plecaka czy bagażu podręcznego.
Kasia:
Boss Monster to z jednej strony gra dobrze wykonana, a z drugiej ciekawa mechanicznie i przesiąknięta klimatem. Jeśli macie nadzieję wciągnąć w nią osoby nieplanszówkowe, to może być to nieco problematyczne, ponieważ Boss Monster wyraźnie odnosi się do tematyki „okołoplatformówkowej” co nie do każdego przemówi. Nie mniej jednak warto dać jej szansę, bo jest to gra nietuzinkowa i warta poznania. Jest dobrą opcją, jeśli szukacie planszówki szybkiej, ale z interesującym tłem.
Ocena:
Wiktor:
Boss Monster zagościł na naszej półce i na razie na niej zostanie. Jest to typowa gra „do pogrania”, która przyciąga ciekawym tematem i przyjemną mechaniką. Sprawdzi się jako rozgrzewka przed większymi grami, lub jako samodzielny tytuł, w który można bez pośpiechu zagrać w środku tygodnia.
Kasia pisze, że gra z czasem traci smak, jednak według mnie to przypadłość większości planszówek, szczególnie tych stosunkowo prostych. No i podobno średnie życie każdej gry to raptem kilka rozgrywek ;).
Pozytywne zaskoczenie i chyba najlepsza gra „dla graczy” z serii Trefl Joker Line! Mam nadzieję, że wydawnictwo sięgnie po kolejne pozycje tego typu.
Kasia:
Poza ciekawym pomysłem z odwróceniem ról w Boss Monsterze urzekł mnie przede wszystkim sposób oddziaływania na wspomnienia. Rozgrywka była przyjemna, choć czuję jednocześnie, że po kilku partiach jej urok nieco blednie, a sama mechanika niekoniecznie będzie w stanie zatrzymać mnie przy grze na dłużej.
Plusy:
- klimat i działanie na wspomnienia
- pomysł z odwróceniem ról
- humor na kartach
- niepikselowe czcionki!
- proste zasady i czytelna instrukcja
- dobre skalowanie na 2-4 graczy
Minusy:
- bossów mogłoby być więcej i fajnie gdyby też stanowili wyzwanie dla bohaterów
- po początkowym „wow” emocje opadają i gra już tak nie przyciąga [K.]
- czarne ramki kart wymagają koszulek
Grę przekazało nam wydawnictwo Fabryka Kart Trefl-Kraków. Dziękujemy!
One Comment
NANA
Świetny opis. Zakupiłem kilka dni temu i wciąż czekam, aż przyjdzie. Na pewno się nie zawiodę. 🙂