recenzje planszówek

Carcassonne: Gorączka złota (Bard) – recenzja

Carcassonne to marka sama w sobie, o której słyszeli chyba wszyscy planszówkowicze. Proste dokładanie kafelków doczekało się masy dodatków i różnych wersji przenoszących zmagania w inne czasy i realia. Pod koniec zeszłego roku wydawnictwo Bard zdecydowało się na wypuszczenie na rynek gry Carcassonne: Gorączka złota. Osadzona jest ona na Dzikim Zachodzie, kiedy to poszukiwanie lśniących samorodków zawładnęło dziesiątkami tysięcy ludzi. Czy nowe Carcassonne ma szanse w starciu ze swoim klasycznym pierwowzorem?

Wiek: 8+
Liczba graczy: 2-5
Czas gry: ok. 35 minut
Wydawca: Bard
Dla: początkujących i średnio zaawansowanych

Grę przekazało nam wydawnictwo Bard.

Wygląd i wykonanie:

Wiktor:

Carcassonne: Gorączka złota, jak i inne wersje gry, to przede wszystkim kafelki. Jednak tym razem to nie one, a meeple przyciągają uwagę jako pierwsze. Pionki przedstawiające kowbojów w kapeluszach są ciekawym elementem, który od razu pokazuje, że trafiliśmy na Dziki Zachód. Kafelki utrzymane są w typowej dla serii stylistyce, która nie zachwyca, ale jest przyjemna i przede wszystkim czytelna. W odróżnieniu od klasycznej, podstawowej wersji przedstawiają: góry, tory i miasta, zamiast: zamków, dróg i klasztorów. Czymś nowym są małe, okrągłe żetony przedstawiające samorodki (i kamienie) oraz drewniane namioty, które towarzyszą pionkom.

W grach z kafelkami jedna kwestia jest dla mnie szalenie ważna – to, jak kartonowe elementy wychodzą z wyprasek i czy nie nadrywają się przy ich wyjmowaniu. Pod tym względem Carcassonne: Gorączka złota wypadło znakomicie – żaden z żetonów nie uległ uszkodzeniu, tym samym nie wymagały one klejenia i nie są w jakikolwiek poznaczone. Z minusów – nie podoba mi się nowa plansza do liczenia punktów. Jest jakaś taka brzydko-kolorowa 😛

Kasia:

Okładkowa grafika Gorączki złota jest tematyczna i zachęcająca, ale moje serce skradły zdecydowanie obecne w pudle meeple-kowboje. Jeśli chodzi o pozostałe elementy, to są one nienagannej jakości, solidne i w typowym dla serii standardzie. Nowością są żetony samorodków, które dobrze się sprawdzają podczas rozgrywki, również są porządne i estetyczne. Najbardziej jednak wyróżnia się plansza do liczenia punktów – zdecydowanie ciekawsza i, w mojej ocenie, ładniejsza niż w podstawowej wersji gry. Nasze pionki poruszają się na niej w górę rzeki, z której wydobywane jest złoto.

Ocena Wiktora: 8/10
Ocena Kasi: 8/10

Zasady i instrukcja:

Wiktor:

Zasady standardowej wersji Carcassonne są banalne: dobieramy kafelek, dokładamy go do już leżących tak, aby pasował i możemy postawić na nim nasz pionek, który zależnie od pełnionej roli zapewni punkty zwycięstwa. Podstawowe reguły gry nie zmieniają się w Gorączce złota, jednak są nieco poszerzone.

Kładąc kafelek przedstawiający górę umieszcza się na nim tyle zakrytych znaczników wydobycia (małe żetony z symbolami samorodków dające na koniec gry od 0 do 5 punktów), ile grudek złota widnieje na kafelku. Najlepiej powierzyć to zadanie jednej osobie, bo w ferworze gry zdarza się o tym zapomnieć (jak widać na zdjęciu obok ;)). Gdy góra zostanie ukończona, gracz mający na niej swojego człowieka zgarnia nie tylko punkty za ikonki złota namalowane na kafelkach, ale też wszystkie pozostałe żetony. Jest o co walczyć.

Ze względu na mniejszą liczbę meepli dołączyły do nich namioty, które po dołożeniu kafelka można umieścić na DOWOLNYM kafelku nieukończonej góry, na którym nie ma innych ludzików/namiotów. Akcję tę wykonuje się ZAMIAST standardowego stawiania pionka. W kolejnych rundach można pobrać jeden z zakrytych żetonów z samorodkami z góry, na której stoi nasz obóz symbolizowany przez znacznik namiotu. Haczyk? Decydując się na wydobywanie złota nie można w tym ruchu po dołożeniu kafelka umieścić meepla na mapie. To główne różnice między Gorączką złota, a klasycznym Carcassonnem.

Zmieniają się też delikatnie zasady punktowania: góry dają po punkcie za każdy symbol złota; miasta po 3 punkty za każde ukończone tory z nich wychodzące, a dokładnie jedna lokomotywa na torach podwaja liczbę punktów za ich ukończenie.

Instrukcja gry napisana jest dobrze i nie pozostawia żadnych wątpliwości na temat zabawy, co w dzisiejszych czasach nie jest takie oczywiste ;). Proste zasady zostały przystępnie wytłumaczone, co sprawia, że to idealna gra dla początkujących.

Kasia:

Jak to w Carcassonnie, reguł nie jest dużo, a ich wytłumaczenie i zrozumienie nie stanowi problemu. Zasady są jednak na tyle odmienne od pierwowzoru, że od razu orientujemy się, że mamy do czynienia z nową odsłoną tej kultowej gry. Jest prosto, ale nie prostacko, bo pojawia się nowa, ciekawa mechanika związana z namiotami, która wiele wnosi do gry.

Ocena Wiktora: 10/10
Ocena Kasi: 9/10

Rozgrywka:

Wiktor:

Gorączka złota wprowadziła kilka istotnych zmian w samej rozgrywce, w porównaniu do klasycznego Carcassonne’a. Wszystkim, którzy mieli do czynienia z podstawową wersją od razu rzuca się w oczy mniejsza liczba meepli. Tym razem każdy z graczy dostaje łącznie 5 pionków, z czego jeden ustawiany jest na planszy do liczenia punktów. Daje to więc jedynie 4 kowbojów i namiot do rozstawiania na planszy.

Mniejsza liczba zasobów oznacza, że trzeba korzystać z nich o wiele rozsądniej i ostrożniej. Zablokowanie nawet jednego kowboja na niemożliwej do ukończenia górze, czy trudnej trasie kolejowej potrafi nieźle dopiec. W takim układzie można by było całkowicie się zablokować i praktycznie odpaść z gry, ale w tym momencie wkracza namiot! W swoim ruchu można go postawić lub przenieść, aby następnie pobierać z góry żetony samorodków. To istotna i ciekawa zmiana, która urozmaica rozgrywkę i dodaje możliwości. Samo wydobycie wprowadza do gry dodatkową losowość, ale przy tak lekkim tytule powitałem ją z radością. W końcu nigdy nie wiadomo na jaką żyłę złota się trafi, a przechowywane w namiocie złoto jest tajemnicą dla innych poszukiwaczy.

Wprowadzenie  pociągów podwajających liczbę punktów za tory oraz miast wymagających ukończenia tras kolejowych sprawia, że góry i samorodki nie dominują w grze. Gdyby nie te zmiany, to inwestowanie w drogi dla „żelaznych koni” byłoby mało opłacalne. Sporo punktów można też zyskać dzięki farmerom, którzy tym razem punktują za ikonki tipi i mustangów na prerii.

Gorączka złota bardzo dobrze się skaluje i jest fajną rozrywką dla 2-5 osób. Niezależnie od liczby graczy mechanika pozostaje taka sama, różnić mogą się jedynie subiektywne odczucia z partii. U nas trafia na stół we wszelkich możliwych konfiguracjach i zawsze bawię się przy niej równie dobrze.

Kasia:

Podoba mi się przemyślana mechanika gry – z jednej strony mamy bardzo ograniczone zasoby meepli, więc musimy ostrożnie nimi dysponować. Każdy uziemiony na prerii kowboj to o 25% mniej pionków do dyspozycji. Z pomocą przychodzi nam jednak namiot, który możemy stawiać lub zbierać dzięki niemu samorodki za każdym razem gdy nie wykorzystujemy kowbojów. Dzięki temu radykalnie zmniejsza się liczba „pustych” ruchów, kiedy tylko dokładamy kafelek nic na tym nie zyskując. Jednocześnie możliwość rozstawienia namiotu nawet na obcej górze sprawia, że gra zyskuje na interakcji. Co więcej to właśnie namioty odpowiedzialne są za tytułową „gorączkę złota”, bo czasem warto nawet zrezygnować z punktowania w innym miejscu, byle tylko zdążyć przed przeciwnikami i wydobyć jak najwięcej kruszcu!

Zbierane przez nas w trakcie rozgrywki żetony samorodków są oczywiście bardzo istotne podczas końcowego podliczania  – to one w dużej mierze zaważą na zwycięstwie lub porażce, bo mogą nam przynieść nawet kilkadziesiąt punktów. Jednocześnie wprowadzają dodatkową losowość do gry, co pewnie nie każdemu się spodoba. Spora rozpiętość punktowa (od 0 do 5) sprawia, że pechowcy mogą czuć się oszukani. Gdyby to ode mnie zależało, nadałabym żetonom wartości 0-3, ale z drugiej strony to w końcu Gorączka złota, jedni zbijali w jej trakcie bajońskie fortuny, inni odchodzili z niczym.

Jedną z bardziej widocznych różnic w stosunku do podstawowego Carcassonne’a jest to, że aby wygrać trzeba być bardziej „wrednym”. Kiedy tylko nadarzy się okazja, warto np. wpakować się na czyjąś bogatą górę i podkraść mu trochę samorodków nim zdąży ją ukończyć. W związku z tym osoby, które mają problem z zaakceptowaniem negatywnej interakcji i niezbyt szlachetnych zagrań mogą nie w pełni odnaleźć się w Gorączce złota.

Ocena Wiktora: 8/10
Ocena Kasi: 8/10

Gra we dwoje:

Wiktor:

Carcassonne to jedna z gier, w które gra mi się dobrze niezależnie od liczby graczy. We dwoje jest naturalnie mniej interakcji i wrednego przeszkadzania sobie w postaci podkradania gór, dróg czy łąk, ale nie zmniejsza to przyjemności z rozgrywki. Z drugiej strony, wolniej pojawiające się na planszy kafelki sprawiają, że rywalizacja o żetony wydobycia jest bardziej zażarta. Odpowiednie stawianie namiotów jest w takim układzie niezwykle ważne, a czasami najlepszą opcją okazuje się zabieranie żetonów… z własnej góry. Wszystko to, by wydobyć jak najwięcej, zanim przeciwnik dorwie się do naszego złoża.

Zaletą zabawy we dwoje jest też intensywność rozgrywki – dokładamy zdecydowanie więcej kafelków niż w pełnym składzie, dzięki czemu mamy więcej „gry w grze” ;).

Kasia:

W przypadku takich gier jak Carcassonne’a więcej znaczy lepiej. Gra prezentuje się więc ciekawiej przy większej liczbie graczy. We dwójkę bliżej jej do pojedynku, ale nawet w takim składzie pokazuje swój urok i bezlitośnie wciąga. Ważne jest także, że nawet jeśli wielokrotnie graliśmy już w nią we dwójkę, to nadal pozostaje ciekawa i nie staje się powtarzalna.

Za plus rozgrywki dwuosobowej można uznać większy udział poszczególnych graczy – oznacza to, że kafelków jest tyle samo, a tylko dwójka do ich rozkładania, więc mamy sporo możliwości na pokombinowanie. We czwórkę przypadających na jedną osobę kafelków jest przecież o połowę mniej. Co ważne, uważam, że ta wersja Carcassonne’a wypada o wiele ciekawiej w wariancie dwuosobowym niż jej podstawowa „krewna”. Jeśli więc często grywacie tylko we dwójkę, to sięgnijcie właśnie po Gorączkę złota.

Ocena Wiktora: 8/10
Ocena Kasi: 7/10 

Klimat i tematyka:

Wiktor:

Po pierwsze – pamiętajmy, że to Carcassonne, prosta gra o dokładaniu kafelków, w której nie ma zbyt wiele miejsca na klimat. Tym bardziej doceniam więc próby oddania tematyki gry wprowadzane przez nowe mechaniki i elementy, a nie tylko zmiany graficzne.

Gorączka złota całkiem nieźle, jak na swoje możliwości, radzi sobie z Dzikim Zachodem. Są więc prerie z Indianami i mustangami, są pełne złota góry i rozwijające się miasta, z których wychodzą tory kolejowe. Najbardziej w nowym Carcassonnie podobają mi się jednak namioty i ich działanie. To dzięki nim czuć prawdziwą gorączkę złota, na przykład gdy jeden z graczy „odkryje” bogatą w samorodki górę. W takim miejscu od razu zaczynają wyrastać obozowiska i rozpoczyna się wyścig o to, kto więcej wydobędzie. Szczególnie fajnie wypada to przy 3-5 graczach, gdy praktycznie każde wolne pole góry jest od razu zajmowane.

Kasia:

Sądzę, że ta alternatywna wersja Carcassonne’a jest zdecydowanie bardziej klimatyczna niż podstawowa. To pewnie zasługa wzmożonej interakcji, dzięki której czuć ducha rywalizacji w pogoni za bogactwem. Cały urok tkwi właśnie w tym, żeby wyprzedzić rywali, wydobywać więcej i szybciej… Jeśli się temu poddamy, to możemy na prawdę poczuć gorączkę złota. I choć nie jest to gra, w której tematyka byłaby kluczowa dla rozgrywki, to jeśli ciągnie Was w stronę Dzikiego Zachodu, to jest to dodatkowy argument, by sięgnąć po grę.

Ocena Wiktora: 6,5/10
Ocena Kasi: 7/10

Podsumowanie:

Wiktor:

Carcassonne: Gorączka złota jest solidnie wykonaną, prostą grą familijną, która jednak z powodzeniem bawi też dorosłych. Podobnie jak i jej klasyczna wersja sprawdza się dobrze wśród osób niegrających lub dopiero poznających świat planszówek. Wprowadzone w tej odsłonie serii mechaniki sprawiają, że jest trochę bardziej losowa, ale też dynamiczna i ciekawa. Do Gorączki złota z chęcią i zaciekawieniem siadali nawet znajomi, którzy zwykłego Carcassonne’a znają na wylot. Zadziałał efekt świeżości i mimo że to wciąż stare, dobre dokładanie kafelków, to zabawa zyskuje dzięki nowej odsłonie i zasadom.

Kasia:

Moje początkowe obawy, że ten nowy Carcassonne będzie wtórny w stosunku do pierwowzoru okazały się niesłuszne. Gra nie tylko wyróżnia się ciekawą oprawą graficzną, ale ma do zaoferowania również nową, ciekawą mechanikę oraz klimat związany z pogonią za złotym kruszcem.

Ocena:

Wiktor:

Carcassonne: Gorączka złota jest ciekawszą wersją klasycznej podstawki. Przewagą tej drugiej są liczne dodatki urozmaicające i zmieniające grę, jednak wszystkim szukającym jednego, pełnego i domkniętego Carcassonne’a z czystym sumieniem polecę Gorączkę złota. To fajna gra, która sprawdzi się zarówno wśród początkujących, jak i szukających lżejszej rozrywki weteranów planszówek. No i nie wypada nie mieć na półce chociaż jednej gry z tej serii ;).

Kasia:

Nawet kafelkowy wyjadacz nie powinien czuć się zawiedziony, bo Gorączka złota zapewnia powiew świeżości i stanowi ciekawą samodzielną propozycję, niezależną od wcześniejszych produkcji. Jednocześnie nowicjusz w temacie Carcassonne’a, czy w ogóle planszówek również będzie zadowolony, bo prostota zasad w połączeniu z wciągającą rozgrywką zapewnią zabawę na wiele godzin.

Plusy:

  • porządne wykonanie
  • nowe elementy
  • ciekawsza od podstawowego Carcassonne’a bez dodatków
  • namioty dodają dynamiki grze
  • mniejsza liczba pionków wymusza ostrożniejszą i rozważniejszą grę
  • żetony wydobycia zwiększają niepewność, co do końcowego wyniku, urozmaicają grę [W.]
  • ładna plansza do liczenia punktów [K.]

Minusy:

  • odrobinę zbyt duża losowość w doborze żetonów samorodków [K.]
  • brzydka plansza do liczenia punktów [W.]

Grę przekazało nam wydawnictwo Bard. Dziękujemy!

http://wydawnictwo.bard.pl/

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.