recenzje planszówek,  wszystkie

Gangi Nowego Jorku – recenzja

https://planszowkiwedwoje.pl/2016/11/gangi-nowego-jorku-recenzja.html

Czas na drugą małą karciankę, czyli Gangi Nowego Jorku. Gra została oryginalnie wydana jako King’s Kilt, jednak w Polskiej wersji zdecydowano się na zmianę tematu. Wraz z nim wymieniono także grafiki, a karty zdobią teraz rysunki Tomka Larka. Po przetestowaniu Gangów jesteśmy gotowi do ocenienia, jak radzą sobie zadziorni bandyci.

Wiek: 10+

Liczba graczy: 2-4

Czas gry: około 20 minut

Wydawca: FoxGames

Tematyka: gangsterzy

Główna mechanika: zarządzanie ręką, ruch po siatce

Grę przekazało nam wydawnictwo FoxGames.

Wygląd i wykonanie:

Wiktor:

W niewielkim, solidnym i zachęcająco jasnym pudełku znajduje się kilkadziesiąt kart z ilustracjami wspomnianego rysownika. Przedstawiają one osiem gangów, przez co w grze spotkamy właśnie tyle rodzajów grafik. Wszystkie są miłe dla oka,dzięki czemu karcianka prezentuje się wg mnie dużo lepiej niż w oryginale. Szkoda jednak, że postacie jednego typu są identyczne. Chętnie zobaczyłbym jakieś, chociażby drobne, różnice między nimi.

Karty są standardowej jakości, ale ich dużą zaletą są białe ramki. Dzięki nim nie widać żadnych otarć, dobrze pasują też do jasnej stylistyki gry.

Kasia:

Gangi Nowego Jorku cechują przede wszystkim oryginalne, ciekawe i ładne rysunki, a do tego całkiem porządne wykonanie. Karty nie są płótnowane, a gładkie, ale całkiem dobrze znoszą umiarkowane przesuwanie po stole i trzymanie w dłoniach.

Szczerze mówiąc, to jeśli chodzi o grafiki są one tak dobre, a postaci na nich tak charakterystyczne i szczegółowe, że trochę mi żal, że nie wykorzystano ich w jakiejś bardziej zaawansowanej grze, gdzie można by spędzić z nimi nieco więcej czasu ;).

Ocena Wiktora: 7/10

Ocena Kasi: 7/10

Zasady i instrukcja:

Wiktor:

Na początku każdy otrzymuje trzy karty postaci, które na czas rozgrywki określają jego gangi. Zabawa polega na przesuwaniu kart na stole w górę piramidy tak, by na koniec partii nasi gangsterzy znajdowali się jak najwyżej. Po poruszeniu jednej z kart, w jej miejsce wchodzi jedna z dwóch znajdujących się niżej, tamtą zastępuje jeszcze niższa, a tę u samej podstawy uzupełnia się z talii. Postarałem się to zobrazować na zdjęciu poniżej. Żeby zabawa nie była monotonna, każdy ma do dyspozycji jeszcze kilka kart, z których pomocą może przepędzać innych gangsterów, zwalniając tym samym miejsce. Partia kończy się, gdy nie można już przesunąć żadnej z postaci (piramida jest ukończona), a wszyscy spasują.

Tłumacząc reguły „na sucho” często napotykałem na barierę, którą na szczęście pokonywało zaprezentowanie możliwych ruchów w praktyce. Zasady brzmią może trochę zawile, ale naprawdę są łatwe do przyswojenia, nawet przez początkujących graczy. Instrukcja Gangów Nowego Jorku jest jednak trochę zbyt skomplikowana. Odniosłem wrażenie, że starano się w niej wytłumaczyć wszystko bardzo łopatologicznie, co nie wyszło najlepiej. Największe problemy sprawiała mi kwestia przygotowania początkowych gangsterów (tych wyznaczających nasze gangi). Mimo to jeśli na spokojnie usiądziecie do ulotki z zasadami, to powinniście dać radę samodzielnie je ogarnąć.

Kasia:

Chyba jedyną zasadą, która powodowała pewne zamieszanie wśród zupełnie nowych graczy był sposób eliminowania gangsterów w piramidzie. Nie jest to jednak dużym problemem, ponieważ generalnie Gangi Nowego Jorku są grą o prostych regułach, a tę wątpliwość udawało się szybko rozwikłać prezentując ją na konkretnym układzie kart.

Ocena Wiktora: 6/10

Ocena Kasi: 7/10 

Rozgrywka:

Wiktor:

Pomysł na zabawę nie jest zły. Poruszanie gangsterami w górę piramidy ma przecież nawet sens fabularny. Fajnie w tej mechanice wypada interakcja między graczami, która prowadzona jest trochę na oślep – często nie wiadomo jakie gangi prowadzą przeciwnicy lub czy poruszając swoją postać nie pomaga się oponentowi. Dzięki temu strata jakiejś karty z piramidy nie boli aż tak bardzo, gdyż prowadzimy przecież jeszcze dwie rodziny, którymi można zapełnić luki. Możliwość usuwania postaci jest też ograniczona przez posiadane karty ataków, co uniemożliwia czysto złośliwe przepędzanie konkurencji. Sensowniej jest zachować je na później i wykorzystać pod sam koniec partii.

W Gangach Nowego Jorku do zabawy wkracza także trochę blefu. O ile strategia ciągnięcia w górę swoich postaci wydaje się kusząca, to jednak czasami warto wspomóc przeciwników tylko po to, by zmylić współgraczy. Gdy uda się sprowokować ich do przepędzania postaci, które należą do innych, droga naszych gangsterów na szczyt staje otworem. Ten element rozgrywki spisuje się całkiem sympatycznie, a konieczność „czytania” przeciwnika dodaje jej rumieńców.

Niestety, Gangi Nowego Jorku mają jedną poważną wadę, która w dużej mierze zniechęca mnie do gry. Chodzi o losowość, która w przypadku tego tytułu za bardzo daje się we znaki. W niektórych partiach zdobywanie kolejnych ulic może być banalnie proste, podczas gdy w innych będzie niemal niemożliwe – wszystko za sprawą kart, które niestety potrafią czasami ułożyć się bardzo niekorzystnie. W sytuacjach, gdy na stole dopiero pod koniec partii pojawia się kilku gangsterów z posiadanej rodziny, nie ma co liczyć na zwycięstwo. Zabrakło mi tutaj mechanizmu regulującego takiego pecha, pozwalającego odbić się mimo kiepskiego układu kart. Przez to Gangi czasami wydają się przyjemnym fillerem zasługującym na wyższą notę, a niekiedy kilkunastominutową mordęgą, bez cienia szansy na wygraną. Stąd taka, a nie inna ocena w tej kategorii, za którą należy podziękować nieszczęśliwym, losowym partiom.

Kasia:

Nie do końca się zgadzam, że losowość w Gangach jest aż takim problemem. Sposób przygotowania talii doboru w pewnym stopniu bowiem ogranicza jej działanie. Także fakt, że mamy zawsze aż 3 gangi, na których sukcesie nam zależy, powoduje, że przy lekkim niefarcie możemy szukać alternatywnych dróg do zwycięstwa.

Nie ma tu wielu decyzji do podjęcia, więc gra płynie szybko, nie jest jednak szczególnie emocjonująca. No chyba, że pod sam koniec, kiedy spinamy się, by rzutem na taśmę wprowadzić na szczyt kogoś z naszych. Bywa jednak i tak, że jeśli wcześniej pozbyliśmy się wszystkich kart ataku, to przez kilka ostatnich tur pozostaje nam biernie śledzić rozwój wydarzeń, bez możliwości zdziałania czegokolwiek.

Niestety pewną bolączką Gangów Nowego Jorku jest według mnie fakt, że jedna strategia ma tu widoczną przewagę i zwiększa prawdopodobieństwo zwycięstwa. Zauważyłam, że zwykle, kiedy przez całą grę nie wykorzystuję w ogóle kart ataków i zaczynam je zagrywać dopiero kiedy nie ma już możliwości ruchu wzwyż, to osiągam dobry wynik, a nierzadko też wygrywam. Sam proces przesuwania swoich gangsterów ma tu jednak również spore znaczenie. Warto spróbować delikatnej manipulacji, czy blefu, by nie dać przeciwnikom poznać, na których postaciach nam zależy.

Podoba mi się, że gra nie kończy się tu nagle (jak miało to miejsce w Siedem), ponieważ patrząc ile kart pozostało przeciwnikom możemy mniej więcej określić ile tur nam jeszcze pozostało. Sprawia to, że więcej jesteśmy tu w stanie zaplanować.

Ocena Wiktora: 3,5/10

Ocena Kasi: 5,5/10

Gra we dwoje:

Wiktor:

Pisząc te słowa odkryłem, że bardzo trudno wyłapać mi różnice między zabawą we dwoje, a tą w większym gronie… Jakieś jednak się znajdą. Na pewno gotowa już piramida ulega pod koniec partii mniejszym roszadom, niż przy większej liczbie graczy. Dlatego też w czasie partii należy przywiązywać wagę do jej układu, baczniej śledząc poczytania jednego oponenta. Mniejsza zmienność piramidy odbija się też na losowości, która w takim układzie jest bardziej odczuwalna. Grając w komplecie można liczyć na to, że inni pousuwają różnych gangsterów, a nasi pojawią się na stole z cieniem szansy awansu. We dwójkę zabawa nabiera bardziej taktycznego wymiaru, a tym samym jeszcze bardziej cierpi przez zły los.

Kasia:

W mojej opinii filler musi być naprawdę wciągający, żebym miała ochotę siadać do niego tylko we dwójkę. W większym gronie po prostu jestem w stanie wybaczyć nawet pewne niedociągnięcia, o ile towarzystwo jest w stanie miło spędzić przy danej grze czas. Stąd też patrzę na Gangi nieco surowszym okiem i muszę stwierdzić, że nie są one na tyle atrakcyjne, bym sięgała po nie spędzając wieczór we dwójkę. Faktem jest, że ze względu na mniejszą liczbę graczy „przepływ” kart jest ograniczony i losowość jest mocniej odczuwalna, co nie jest niestety pozytywnym zjawiskiem.

Ocena Wiktora: 3/10

Ocena Kasi: 4,5/10  

Ocena:

Wiktor:

Dość ostro potraktowałem Gangi Nowego Jorku, ale losowość tytułu mocno mnie irytowała. Momentami bawiłem się dobrze, tylko po to, by następna niemożliwa do wygrania partia zabiła całą tę przyjemność. Dla pewnej równowagi dodam jednak, że tytuł spodobał się naszemu koledze, który jest dużym fanem małych i szybkich karcianek. Gangi łączą w sobie ładny wygląd z prostymi zasadami, więc może przemówią do mniej wymagających planszówkowiczów, którym nie przeszkadza brutalny, ślepy los.

Kasia:

Gangi Nowego Jorku, choć nie porywają, to są całkiem przyzwoitym fillerkiem do zagrania w większym gronie. Mnie, po pewnym czasie trochę się znudziły, gdyż nie są wystarczająco emocjonujące, a dodatkowo zauważyłam pewne niedoskonałości związane z działaniem tej, skądinąd oryginalnej, mechaniki. Istotnymi zaletami Gangów są natomiast prostota, bardzo przyjemny wygląd i okazja do lekkiego pokombinowania.

  • Dla kogo?

Dla: początkujących i średnio zaawansowanych; miłośników szybkich fillerów; osobom lubiącym duży udział losu w rozgrywkach

Plusy:

  • bardzo ładne grafiki
  • dobre wykonanie
  • oryginalna mechanika

Minusy:

  • niewielkie emocje podczas gry
  • zgrzyty w mechanice wymieniane w tekście [K.]
  • dająca w kość losowość (szczególnie w grze we dwójkę)

Grę do recenzji przekazało nam wydawnictwo FoxGames. Dziękujemy!

http://www.foxgames.pl/

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.