recenzje planszówek,  wszystkie

Heir to the Pharaoh – recenzja

https://planszowkiwedwoje.pl/2017/02/heir-to-pharaoh-recenzja.htmlHeir to the Pharaoh to dwuosobowa gra o zmaganiach kota i psa o władzę w Egipcie. Tylko jeden ze zwierzaków może przecież zostać spadkobiercą bezdzietnego faraona. Gracze zabiegają o przychylność bogów za pomocą licytacji, a ci odwdzięczają się różnymi akcjami. Rywalizacja toczy się także na planszy, na której wyrastają świątynie, monumenty i ołtarze.

Wiek: 10 +

Liczba graczy: 2

Czas gry: około 45-60 minut

Wydawca: Eagle-Gryphon Games

Tematyka: starożytny Egipt, koty

Główna mechanika: licytacja, budowanie sieci

BGG: Heir to the Pharaoh

Grę przekazało nam wydawnictwo Eagle-Gryphon Games.

Wygląd i wykonanie:

Wiktor:

Heir to the Pharaoh utrzymane jest w bardzo ładnym, starożytnym stylu. Ilustracje niezwykle dobrze pasują do tematu gry i prezentują się świetnie – począwszy od kart z rysunkami bogów i zwierzaków, po barwną, ładnie ozdobioną hieroglifami planszę. Do pełni szczęścia brakować może jedyne meepli monumentów, które widziałem w edycji z Kickstartera. Fajnie wyglądają też dwa duże drewniane znaczniki. Są zrobione trochę na wyrost, ale ładnie prezentują się na planszy.

Wszystko ładnie i pięknie, ale co z jakością? To już kolejna gra od Eagle-Gryphon Games, która zaskakuje mnie wykonaniem. Karty są pancerne, w pudełku znów znalazła się świetna wypraska z przykrywką. To bezapelacyjnie jedna z najlepiej wykonanych i ładniejszych, jakie widziałem. No i ma jeszcze bardzo przyjemne grafiki przedstawiające koty (i trochę groźniejsze psy). Brawo!

Kasia:

Wygląd Heir to the Pharaoh jest przede wszystkim bardzo spójny, komponenty wyglądają jak zrobione z
papirusu, a dodatkowo wykonanie jest niezwykle porządnie, karty
są płótnowane i niemal niezniszczalne. Wizualnie gra wyróżnia się na tle
większości oglądanych przeze mnie planszówek, widać, że ma swój specyficzny styl. Cenię tę oryginalność i uważam, że gra jest po prostu bardzo
ładna – plansza jest gustowna, a rysunki Anubisa i Bastet wdzięczne i
przyjemne w odbiorze.

Znów też Eagle Gryphon Games uraczył nas swoją wyjątkową wypraską, która jest wygodna, praktyczna i przyspiesza przygotowanie gry.

Niewiele jest tu powodów do krytyki, choć przyznam, że z miłą chęcią zobaczyłabym lepiej ponumerowany tor punktacji (ułatwiłoby to liczenie). No i jeszcze chętnie poprawiłabym  czytelność kart bogów. Kiedy pojawiają się oni
na stole chciałabym widzieć od razu jaką mają zdolność (np. przez
wytłuszczenie odpowiedniego słowa lub zastosowanie dodatkowego symbolu).

Ocena Wiktora: 9/10

Ocena Kasi: 8,5/10

Zasady i instrukcja:

Wiktor:

Heir to the Pharaoh składa się z dwóch głównych faz: licytacji przychylności bogów oraz wykonywania przypisanych do nich akcji. Na początku zabawy obaj gracze dysponują zestawem kart o takiej samej wartości, które wykorzystywane są podczas licytacji. Ta polega na równoczesnym zagraniu kart i porównaniu zapisanych na nich liczb. Z czasem zyskuje się dostęp do kart magii mogących modyfikować zasady licytacji (wygrywa karta o najmniejszej wartości, wygrywasz remisy itp.). Po każdej rundzie obaj gracze wymieniają się wykorzystanymi kartami.

Faza akcji opiera się na odpalanych kolejno zdolnościach bogów. Chyba najlepszym sposobem na jej zwięzłe opisanie jest przytoczenie możliwości licytowanych kart:

  1. Seshat (Seszat) – umieszcza na planszy aktywną budowlę wraz ze znajdującym się pod nią żetonem kierunków
  2. Geb i Nut – przejmują aktywną budowlę, pozwalają dowolnie obrócić żeton kierunku pod nią. Jest to o tyle istotne, iż na koniec rozgrywki każda budowla zapewni tyle punktów, ile wynoszą wartości innych ołtarzy, monumentów i świątyń, na które wskazuje.
  3. Ptah – dobiera KARTĘ aktywnej budowli i daje od jednego do siedmiu punktów (zależne od liczby takich samych kart w posiadaniu gracza)
  4. Ra – umieszcza znacznik gracza na aktywnym symbolu słońca wokół planszy. Na koniec partii najdłuższy ciąg żetonów zagwarantuje punkty każdemu z graczy.
  5. Wadjet (Wadżet) – pozwala dobrać kartę magii, z której można skorzystać podczas licytacji.
  6. Faraon – działa na trochę innych zasadach. W skrócie – pozwala budować piramidę i zdobywać za nią punkty.
  7. Thoth – bóg kalendarza porządkujący wszystko po zakończeniu rundy, pozwala posiadaczowi np. wybrać aktywną budowlę na następną rundę.

Zasady Heir to the Pharaoh są zrozumiałe i dobrze opisane w instrukcji. Sporo miejsca w książeczce poświęcono opisowi poszczególnych bogów i ich zdolności, udało się też przedstawić przykładową rundę oraz punktowanie. Wszystkie karty zawierają też krótki opis swojego działania, dzięki czemu w czasie zabawy zerkanie do reguł można ograniczyć do minimum. Najmniej intuicyjną kwestią początkowo była zdolność Faraona, jednak po dwóch partiach nie było to już problemem. Minusy? Podczas przygotowania partii kafelek piramidy należy postawić w miejscu, na które zgadzają się obaj gracze. Nie jestem fanem takich rozwiązań, wolałbym, aby zasady precyzowały do kogo należy decyzja. No i do zabawy wymagana jest znajomość języka angielskiego, co będzie pewnie wadą dla osób, które nim nie władają.

Kasia:

Zasady Heir to the Pharaoh nie są bardzo skomplikowane, choć potrzeba jakichś dwóch partii, by w pełni się z nimi oswoić. Zrozumienie „na sucho” nie wystarczy bowiem, by pojąć sens poszczególnych akcji.

Znajomość angielskiego jest z pewnością konieczna, by zapoznać się z instrukcją, a jego podstawy przydadzą się także podczas gry. Na szczęście jednak tekstu na kartach jest niewiele i tylko niektóre z nich pozostają zakryte podczas rozgrywek.

Ciekawym pomysłem jest to, że ostatnim z bogów w każdej kolejce jest zawsze Thoth, na którego karcie znajduje się opis czynności do wykonania pod koniec rundy. To sympatyczne ułatwienie, wplecione w mechanikę gry.

Ocena Wiktora: 8/10

Ocena Kasi: 7/10 

Rozgrywka:

Wiktor:

W Heir to the Pharaoh zastosowano kilka fajnych mechanik, z bardzo sprawnie działającą licytacją na czele. Walka o względy bogów wymaga odpowiedniej strategii i priorytetyzacji planowanych działań. Rzucanie po kolei wszystkich najsilniejszych kart jest raczej kiepskim rozwiązaniem, za które przyjdzie zapłacić w kolejnych rundach. Z drugiej strony gra jest skonstruowana tak, że trudno jest odpuścić jakichś bogów – wszyscy mają swoje zalety i są przydatni.

W grze nie ma wiele losowości. Od przypadku zależą raptem kolejność licytacji bogów oraz aktywne żetony kierunku oraz powiązane z nimi budowle. Na te ostatnie zresztą wpływ ma osoba, która zgarnie kartę Thotha. Heir to the Pharaoh bardziej niż na losowości bazuje na niewiadomych w postaci decyzji przeciwnika. Błędne oszacowanie zamiarów oponenta kończy się często zagraniem najwyższej możliwej karty (dziesiątki) przeciwko… jedynce lub dwójce. I odwrotnie, czasami można minimalnie przegrać ważną rywalizację, bo chciało się przyoszczędzić i zachować dobrą kartę. Skoro cała gra kręci się wokół licytacji, to i ona jest źródłem interakcji w zabawie. Nie można tu bezpośrednio atakować przeciwnika, a szkodzenie mu ogranicza się do ustawienia budowli w mało korzystnej pozycji na planszy lub podebraniu jakiegoś przydatnego mu boga.

Mimo że centrum rozgrywki jest licytacja, to i plansza jest jej ważnym elementem. Odpowiednie rozstawianie lub obracanie budowli może okazać się kluczem do wygranej. Tym bardziej, że na początku zabawy na polach lądują żetony magii, a ich zajęcie pozwala na dobranie karty, która może odmienić losy kolejnych licytacji. Ciekawym rozwiązaniem jest punktowanie nie za własne monumenty, świątynie i ołtarze, a za te, na które wskazują nasze żetony. Niekiedy warto więc oddać przeciwnikowi budowlę wartą trzy punkty, by w kolejnych turach wykorzystać ją do własnych celów.

Warto też wspomnieć, że w Heir to the Pharaoh punkty zdobywa się za różne rzeczy, nie tylko budowle. Jest też piramida, której wznoszenie pozwala wysunąć się na prowadzenie, a i nagradza osobę, która pod koniec rozgrywki ma na niej najwięcej swoich znaczników. Dobieranie kart budowli również może pomóc w wywalczeniu przewagi punktowej. Trzeba więc umiejętnie zdobywać przychylność bogów, by nie oddać przeciwnikowi pola w żadnym z elementów. Dzięki temu Heir to the Pharaoh jest grą pełną rywalizacji, ale jednak tej bardziej pokojowej i polegającej na sprycie.

Kasia:

W grach dwuosobowych bardzo rzadko udaje się z sukcesem wprowadzić mechanikę licytacji. Tutaj działa ona świetnie, a umiejętne wybieranie spośród dostępnych wartości, wyczuwanie przeciwnika i szacowanie na co warto postawić więcej, są główną siłą napędową Heir to the Pharaoh. Późniejsze stawianie ołtarzy na planszy czy budowa piramidy są jedynie pochodną tego, co uda nam się ugrać w fazie licytacji. Z pewnością na plus działa tu także sprytny mechanizm przekazywania zagranych kart, który sprawia, że rozsądne planowanie jest niezwykle ważne. Nie wystarczy zagrywać jak najwyższych wartości, gdyż tym sposobem dajemy swojemu przeciwnikowi silny oręż na następną kolejkę. Fajnie została również rozwiązana taka prosta sprawa jak rozstrzyganie remisów – niby nic, a wszystko to razem wskazuje, że mamy do czynienia z grą, której poświęcono dużo uwagi.

Zauważyłam tu na przykład ciekawy twist w postaci dodatkowych mocy dostępnych dzięki kartom zwierząt. Początkowo mogą się one wydawać jedynie urozmaiceniem, ale może się okazać, że w kluczowym momencie rozgrywki przechylą szalę zwycięstwa na naszą stronę.

Generalnie w Heir… nieraz czułam, że idzie mi słabo, zwłaszcza w kolejkach, w których Wiktor zgarniał większość bogów. Nie można się tu jednak poddawać, bo konsekwentnie realizując swój plan, a przy tym korygując go względem zmieniającej się sytuacji można w końcu zdobyć przychylność faraona.

Warto pamiętać, że w grze mamy do czynienia z niezłą sałatką punktową, tak więc droga do zwycięstwa nigdy nie jest oczywista. Trzeba się sporo nakombinować, a i tak zwykle do samego końca nie wiadomo czy obrana strategia okazała się zwycięska.

Uważam, że Heir to the Pharaoh jest pozycją idealną, by grać w „stałej” parze, tzn. z tym samym przeciwnikiem. Dzięki temu można grę zgłębiać, testować różne ścieżki. Nic nie stoi na przeszkodzie, by zmieniać rywali, choć trzeba liczyć się z tym, że pierwsza partia zwykle odbywa się nieco po omacku.

Ocena Wiktora: 8/10

Ocena Kasi: 8,5/10

Klimat i tematyka:

Wiktor:

Egipską tematykę świetnie oddaje szata graficzna planszówki. Klimat w Heir to the Pharaoh nie jest całkiem poważny, dbają o to koty i psy – zwierzęta podległe Bastet oraz Anubisowi. Mechanicznie klimat oddano nieźle. Bogowie są związani ze swoimi mitologicznymi dziedzinami (np. Ra ze słońcem, Seszat z budownictwem, Thoth z kalendarzem), budowanie świątyń ma sens, a na planszy znalazł się nawet Nil. W licytacji udało się też zaznaczyć istotną rolę księżyca i słońca, które służą do rozstrzygania remisów. Co więcej, w instrukcji poświęcono trochę miejsca na opis występujących w grze bogów, dzięki czemu zainteresowane osoby nie będą musiały sięgać od razu do Wikipedii.

Trzeba pamiętać, że to jednak wciąż gra euro, w której klimat odgrywa drugorzędną rolę. Heir to the Pharaoh wypada jednak pod tym kątem pozytywnie, szczególnie na tle recenzowanych ostatnio mniej tematycznych tytułów.

Kasia:

Pierwszym elementem, który przychodzi mi na myśl gdy zaczynam analizować czy Heir to the Pharaoh jest grą z klimatem jest niewątpliwie szata graficzna. Wszechobecny papirus oraz specyficzna kreska rysunków bardzo pasują do tematu gry. I choć podczas naszych partii nie identyfikowałam się zbyt mocna z którąś ze stron konfliktu, to doceniam wprowadzenie tu kilku interesujących i całkiem dobrze powiązanych z mechaniką bogów. Właściwie trudno powiedzieć co trzeba by zrobić inaczej, by gra była bardziej klimatyczna. Taka już jej specyfika, że angażuje, ma przyjemny temat i oprawę, ale to nadal euro.

Ocena Wiktora: 6/10

Ocena Kasi: 6/10 

Podsumowanie:

Wiktor:

Heir to the Pharaoh to śliczna, intuicyjna i angażująca gra. Bardzo fajnie rozwiązano w niej element licytacji/kupowania względów bogów, a w pozornie niedużej planszówce upchnięto kilka naprawdę dobrze sprawdzających się mechanik. Mimo niewielkiej losowości i braku bezpośredniej, negatywnej interakcji Heir to the Pharaoh nie jest grą, która szybko powszednieje. Udało się nawet całkiem nieźle połączyć egipski temat z rozwiązaniami mechanicznymi oraz krótko opisać bogów w instrukcji. Super!

Kasia:

Gra jest pomysłowa, a przy tym wyważona. Świetnie wygląda oraz ma dużo
do zaoferowania jeśli chodzi o mechanikę czy satysfakcję z rozgrywki. Na szczególną uwagę i uznanie zasługuje perfekcyjna implementacja licytacji do gry dwuosobowej. Niewiele tu losowości, ale za to bardzo dużą rolę pełni tzw. czynnik ludzki.

Ocena:

Wiktor:

Heir to the Pharaoh to gra, która w Polsce przejdzie pewnie bez większego echa, o ile jej wydaniem nie zainteresuje się jakaś rodzima firma. A szkoda, bo to bardzo fajna i sprytna pozycja, która zasługuje na poznanie. Miłośnikom dwuosobowych zmagań na planszy serdecznie polecam!

Kasia:

Jak dla mnie to po prostu niezwykle udana dwuosobówka, której przydałby się większy rozgłos. Nie jest pewnie propozycją dla każdego, choćby dlatego, że trzeba tu dzielnie znosić swoistą wojnę psychologiczną. Miłośnikom takich starć może jednak dostarczyć wielu pozytywnych wrażeń.

  • Dla kogo?

Dla: grających we dwoje; miłośników psów i kotów; fanów egipskich klimatów i niestandardowych ilustracji, średnio zaawansowanych, ale i ogranych początkujących

Przypomina nam: odlegle Strife (licytacja) oraz Tikala (rywalizacja, temat, świątynie)

Plusy:

  • bardzo porządne wykonanie
  • oryginalny, ładny wygląd
  • świetnie działająca mechanika licytacji
  • proste zasady i angażująca rozgrywka
  • czas trwania partii jest w sam raz

Minusy:

  • wersja sklepowa nie ma drewnianych budowli 😉

Grę do recenzji przekazało nam wydawnictwo Eagle-Gryphon Games. Dziękujemy!

http://www.eaglegames.net/

4 komentarze

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.