Planszowa Gra Roku 2019 – przemyślenia
Od czasu ogłoszenia wyników Gry Roku zbierałem się do napisania jakiegoś krótkiego komentarza, a w końcu udało się znaleźć na to chwilę i natchnienie. Wybór, jak co roku, wywołał pewne emocje wśród graczy. Pojawiły się zarzuty powtarzające się przy każdej edycji, teorie spiskowe, znalazło się też miejsce na podważanie wartości nagrody. Mimo że jestem członkiem Kapituły już od jakichś 3 lat, to nie spoglądam na nagrodę bezkrytycznie. W zeszłym roku wymieniłem z Tycjanem (członkiem Komitetu Organizacyjnego) sporo e-maili, w których dyskutowaliśmy, a nieraz spieraliśmy się, o kształt nowego regulaminu i samego konkursu. Czy obecnie mamy idealny regulamin? Nie. Czy nagroda przybrała formę, jaką sobie wymarzyłem? Nie. Rozumiem jednak, że nie można mieć wszystkiego, a wstępując pierwszy raz do Kapituły mówiłem nawet znajomym, że postaram się coś zmienić. I to chyba się udało, oczywiście nie wyłącznie dzięki mnie, bo to zasługa przede wszystkim otwartego na propozycje Komitetu Organizacyjnego i innych zaangażowanych w sprawę osób. Kropla jednak drąży skałę.
DALSZA CZĘŚĆ WPISU DOSTĘPNA DLA PATRONÓW
Najwięcej możliwości poprawy i ulepszenia całej nagrody widzę w aspekcie społecznościowym. Rozumiem, że celem Gry Roku jest wyłonienie najlepszych i najciekawszych gier wg zaproszonych do Kapituły ekspertów, ale wydaje mi się, że fajnie byłoby gdyby znalazło się w całej nagrodzie chociaż trochę miejsca na jakieś wyróżnienie przyznawane też przez graczy. Chociażby po to, by zaangażować ich do śledzenia postępów konkursu, zachęcić do większej aktywności. Mamy w Polsce kilka plebiscytów, ale kolejny też by się zmieścił na rynku. Naturalnie dużym wyzwaniem byłoby tutaj wprowadzenie jakiegoś sensownego, odpornego na oszustwa i nadużycia rozwiązania technicznego. Całość to raczej marzenie ściętej głowy, ale pomarzyć zawsze można.
Całemu konkursowi przydałoby się też więcej rozgłosu. Regulamin nadal zawiera zapisy zniechęcające do ujawniania swoich głosów, co według mnie blokuje w pewien sposób „buzz”, który mógłby powstać wokół typów, przewidywań i prognoz. Chętnie popełniłbym na blogu – jeszcze w trakcie głosowań – tekst na temat moich kandydatów do nagród i gier, które uważam za najlepsze. Byłoby to o tyle sensowne, że przecież i tak duża część recenzentów publikuje swoje topki, co uważnym i dociekliwym czytelnikom może wyraźnie wskazać typy, na które dana osoba zagłosuje. Nawet ten tekst, który w drugiej części omawia częściowo wyniki, wydaje mi się balansować na granicy dwóch punktów regulaminu, których fanem nie jestem.
- Członkowie Kapituły mogą wymieniać się informacjami na temat głosowania i biorących w Konkursie gier tylko pomiędzy sobą.
- Członkowie Kapituły mogą ujawnić publicznie swoje i tylko swoje wyniki głosowania bez podawania szczegółów związanych z procedurą liczenia głosów, dopiero po zakończeniu Konkursu, czyli ogłoszeniu laureatów nagród i wyróżnień.
Wartość nagrody – poważne wyróżnienie czy niepotrzebny bubel?
W sieci można spotkać masę komentarzy na temat wartości nagrody i jej mocy. Sporo z nich negatywnie odnosi się w ogóle do sensu przyznawania tego wyróżnienia podkreślając, że gracze w ogóle nie kierują się odznaczeniami i wynikami podczas wybierania tytułów. I zapewne mają rację. Sam podczas zakupów zwracam niewielką uwagę na wszelkie pieczątki, nagrody i nominacje. Nie zmienia to jednak faktu, że jest cała rzesza mniej doświadczonych osób, dla których takie oznaczenia na pudełkach są podpowiedzią. Mówił o tym Wojtek Rzadek (od lat związany z branżą jako wydawca, sprzedawca i promotor hobby) na swojej pyrkonowej prelekcji. Wygrana w konkursie Gry Roku to dodruki, większe zainteresowanie klientów i też wyróżnik, że tytuł jest naprawdę wart uwagi. Kiedyś podczas wizyty w Rebelu wspominał nam o tym też Krzysztof Szafrański. Oczywiście nie dla każdego tytułu musi działać to w ten sam sposób, jednak coś jest chyba na rzeczy.
Tegoroczne wyniki: https://planszowagraroku.pl/gra-roku-2019/
Nie powinienem szczegółowo zdradzać swoich głosów, więc postaram się tego unikać, ale czuję potrzebę napisania kilku zdań o wynikach tegorocznej Gry Roku. Przede wszystkim wielkim przegranym jest w moim odczuciu Detektyw. Nie chcę tutaj ujmować nic zwycięzcom poszczególnych kategorii, ale brak jednej z głównych nagród dla tego tytułu mnie zasmucił. W idealnym scenariuszu widziałem Detektywa na podium Gry Roku w kategorii głównej. Niedosyt czuję też z powodu tego, że Detektyw wg mnie był najbardziej innowacyjną z rywalizujących w finale gier. Aplikacja, paragrafowy styl, sporo dedukcji. Chociaż to może właśnie te cechy sprawiły, że nie dla wszystkich był wystarczająco „planszówkowy”? Ta nagroda mu się po prostu należała! Pewnym pocieszeniem jest wyróżnienie w kategorii gry tematycznej.
Mimo wszystko większym zaskoczeniem niż brak Detektywa na szczycie któregoś z podiów było zwycięstwo Pulsara w kategorii zaawansowanej. Przy tytule Vladimira Suchy’ego bawiłem się bardzo dobrze, zdecydowanie jest to gra dla zaawansowanych, jednak kompletnie nie spodziewałem się jej zwycięstwa. Prędzej postawiłbym na Anachrony, w którym urzekł mnie motyw podróży w czasie. Skąd taka decyzja Kapituły? Mam taką teorię, że Pulsar skorzystał na „wojnie” między innymi tytułami (Detektywem, Anachrony i Coimbrą) pozostając u sporej liczby osób w środku stawki. To mogło zapewnić mu stabilną liczbę oczek, która okazała się wystarczająca do zwycięstwa. Jak było? Przy skrajnych ocenach gry pozostające cały czas w środku stawki mogą wychodzić na tym lepiej (nie, nie liczyłem tego, piszę na czuja). Jest w tym nawet sens, bo to jednak, jakby nie patrzeć, dobre, stabilnie oceniane tytuły. Nie wiadomo czy tak było, ale gratulacje dla tego underdoga od Rebela, który zaskoczył chyba niemało osób.
Kategorii rodzinnej nie będę komentował, bo po pierwsze wybór uważam za dobry i niezbyt zaskakujący, a po drugie była w niej ogromna konkurencja i sam miałem problem z uporządkowaniem gier od tej najlepszej. Do momentu ogłoszenia wyników nie wiedziałem też, na który tytuł postawić u bukmachera 😉
Pewne kontrowersje wzbudziła w tym roku też kategoria dotycząca najlepszej grafiki. Sam postawiłem chyba na coś, co nawet nie dotarło do finału głównych kategorii, ale skupiłem się na ilustracjach i ogólnym, spójnym z tematyką, designie gry. Z perspektywy czasu widać jednak, że sama nazwa kategorii jest nieco myląca, szczególnie jeśli wyróżnienie zgarnia Azul – bardzo ładnie wydany, ale czy z najlepszą grafiką? Być może otwiera się tutaj miejsce na rozbicie tego na dwie podkategorie – ilustracje i wydanie? Czas pokaże jakie decyzje podejmie Komitet.
Swoją drogą, jeśli macie jakieś uwagi dotyczące kształtu konkursu i nagrody, to nie bójcie się skontaktować z KO! Jakoś po ujawnieniu nowego regulaminu odezwał się do mnie jeden z czytelników, z którym wymieniłem kilka wiadomości na temat zasad głosowania itd. Jako że nie byłem kompetentny, by coś z tym zrobić, to przekazałem sprawę Tycjanowi. Z tego co wiem uwagi w jakiejś części zostały uwzględnione, widać też było, że wie on o czym mówi, mimo że w niektórych kwestiach mieliśmy różne zdanie. Tak więc jeśli na coś narzekacie, dajcie o tym znać odpowiednim ludziom, może akurat przedstawione przez was argumenty okażą się na tyle przekonywające, że trafią na podatny grunt.
Zarzuty wobec nagrody
Od kiedy jestem w Kapitule widuję w sieci komentarze (widywałem je pewnie i wcześniej, ale teraz zwracam na nie jakoś większa uwagę) z teoriami spiskowymi na temat tego, jak to jesteśmy opłacani przez wydawców. Cóż, spisek musi być dość wąski, bo jak na złość żaden z wydawców nie był zainteresowany kupnem mojego głosu 😉 Oczywiście każdy ma prawo nie zgadzać się z wynikami, bo przecież nie ma możliwości by te spodobały się wszystkim. Sugeruję też, by zamiast rzucać bezpodstawne oskarżenia w „onych”, pogadać z członkami Kapituły albo uczulić ich, jeśli uważacie, że coś poszło gdzieś nie tak, np. do finału dostał się tytuł, który na to nie zasługuje itd. Planszówki są nie tylko po to, by w nie grać, można też o nich rozmawiać.
Odnoszę też pewne wrażenie, że powiększający się skład Kapituły nie jest kierunkiem, w którym powinna zmierzać nagroda. Jakaś lekka rotacja jest wskazana, szczególnie jeśli ktoś przestanie być aktywny w środowisku albo odstawi jakąś kiepską, negatywną akcję, jednak skład Kapituły powinien być w miarę stały. Nie ma to nic wspólnego z chęcią utrzymania jakiegoś elitarnego charakteru konkursu, chodzi po prostu o „rozmywanie się” głosów. Pozostaje mieć nadzieję, że Komitet Organizacyjny z należytą starannością analizuje nowe kandydatury i dba, by były to osoby faktycznie znające się na branży i potrafiące odróżnić dobrą, innowacyjną grę od pozycji wtórnych i mało wnoszących.
Jasna strona medalu
W tegorocznej edycji Gry Roku bardzo fajnie zachowała się duża część wydawców. Udostępnili oni gry (na różnych zasadach), by Kapituła mogła się z nimi zapoznać. Część wydawców wzięła na siebie nawet koszty przesyłki tytułów, dzięki czemu mogliśmy bez problemów zająć się graniem w podesłane planszówki. KO również stanął na wysokości zadania, udało się nawet załatwić nam miejsce na Maskaradzie, podczas której odbyło się wręczenie nagród. Tutaj też plus, bo to rozpoczęło imprezę, wyszło więc wg mnie lepiej, niż w poprzednich latach.
Kolejny rok w Kapitule?
Miałem podczas tej edycji kilka momentów, w których chciałem rzucić to wszystko w diabły. Ogrywanie, odsyłanie gier, trzymanie się terminów… Zajmuje to trochę czasu, a jak wspominałem wcześniej, Gra Roku nie ma kształtu takiego, o jakim marzę. Jednak dostrzegam też zmiany idące w dobrym kierunku. Głupio też porzucać wpływ na wybór najlepszych gier w kraju z tego względu, że widziałbym konkurs w nieco innej formie. Jeśli więc tylko zostanę ponownie zaproszony do Kapituły, to pewnie skorzystam z okazji i wezmę udział w wyborach w 2020 roku.
A jednak naszedł 2020
Moja mama powiedziałaby, że zapeszyłem. 2020, pandemia koronawirusa i… nie wziąłem udziału w pracach Kapituły. Bardzo mocno ograniczyliśmy spotkania ze znajomymi, nie było jakoś atmosfery ani czasu, by spotykać się na ogrywanie dziesiątek planszówek w krótkim terminie. Odpuściłem więc udział w Kapitule i chyba wyszło mi to na dobre. Przede wszystkim brak takiego maratonu sprawił, że zacząłem odzyskiwać radość z grania (o której braku pisałem w jednym z poprzednich tekstów), a spotkania planszówkowe sprawiały jakoś więcej frajdy, niż ostatnio. Nie wiem czy w 2021 zostanę zaproszony do udziału w pracach Kapituły, ale nawet jeśli tak, to chyba również zrezygnuję. Utrzymująca się sytuacja z wirusem sprawia, że gramy w mniej planszówek niż zwykle, argumenty pozostają więc takie same, a zaoszczędzony czas mogę przeznaczyć np. na przygotowywania do sesji w RPG. Może więc to pora odsunąć się od konkursu…