recenzje planszówek

Shards of Infinity – recenzja

Wiek: 10+
Liczba graczy: 1-4
Czas gry: ok. 30 min.
Wydawca: Portal
Tematyka: fantasy/sf/postapo
Główna mechanika: deck building
Dla: początkujących, średnio zaawansowanych
Przypomina nam: Hero Realms, Cthulhu światy i inne deck buildery
BGG: Shards of Infinity
Instrukcja: Shards of Infinity – zasady

Współpraca reklamowa. Grę przekazało nam wydawnictwo Portal.

Shards of Infinity karty podczas rozgrywki

Opinia:

Wiktor:

Shards of Infinity to gra deckbuildingowa, w dość klasycznym stylu. W swojej turze każdy zagrywa karty z ręki, generuje nimi zasoby do kupowania kart i atakowania przeciwnika, odpala akcje z zagranych rzeczy. Na koniec wszystko to trafia na stos kart odrzuconych, a gracz dobiera kolejnych 5 kart z talii. Wszystko jasne, można grać. No prawie, bo Shards of Infinity ma kilka twistów, które urozmaicają zabawę.

Zacznijmy jednak od kwestii bardziej przyziemnych. Gra osadzona jest w dość niewyróżniającym się uniwersum z pogranicza fantasy, science-fiction i postapo. W grze występują cztery frakcje. Śmieszyły mnie nieco nazwy kart, bo sprawiają wrażenie mega sztampowych. Ilustracje są poprawne, ale nie budzą zachwytu. W warstwie tematyczno-klimatycznej Shards of Infinity ani ziębi, ani grzeje. Po kilkunastu rozgrywkach zaobserwowałem jednak, że karty dają radę i nie są jeszcze podniszczone, co nie jest wcale takie oczywiste przy karciankach.

Klasyczny deck buidling w dzisiejszych czasach nie jest już niczym atrakcyjnym. Takich gier wyszły dziesiątki, więc by przebić się do serc planszówkowiczów potrzeba czegoś więcej. Shards of Infinity stawia na mechanikę biegłości, najemników oraz tarcz. Do tego dochodzą znane już z innych tytułów umiejętności odpalające się, jeśli mamy na stole bohaterów lub karty z tej samej/innej frakcji.

Biegłość jest zasobem, który zbieramy oznaczając na planszetce bohatera. Pozwala on odpalać dodatkowe efekty z kart lub wzmacnia ich działanie. Szczególnie ważny okazuje się w rozszerzeniu (znajdziecie je w pudełku z podstawką), gdzie pozwala wprowadzić do gry Relikty. W grach we dwoje udawało mi się zawsze zdobyć chociaż tych kilka punktów biegłości, dzięki czemu korzystałem z niektórych efektów. W większym gronie było o to zdecydowanie trudniej.

Najemnicy to ciekawy koncept, sprawdzający się dobrze w późniejszych fazach gry. Rozwiązanie to pozwala na aktywowanie karty z rzędu do zakupu, bez dodawania jej do talii. Zyskujemy dzięki temu natychmiastowo efekt (nieraz może on decydować o naszym być albo nie być), nie zaśmiecamy talii słabszymi kartami. W praktyce dość często korzystaliśmy z najemników. Warto zaznaczyć, że rekrutowane w ten sposób mogą być tylko wybrane, oznaczone karty, a nie wszystkie pojawiające się do zakupu.

Czym są wspomniane tarcze? Niektóre z kart pozwalają uniknąć obrażeń wycelowanych w gracza (ale już nie w bohaterów, którzy pozostają w obszarze gry do czasu zabicia ich przez przeciwnika) poprzez odkrycie z ręki kart z symbolem tarczy. W ten sposób można zapobiec wskazanej liczbie obrażeń, a karta wraca po tym na rękę, gotowa do zagrania w kolejnej turze.

Działa to intuicyjnie, bo też obrażenia przeciwnikowi zadaje się na koniec naszej kolejki, jednorazowo (nie atakując pojedynczo po zagraniu każdej karty).

Pozostaje pytanie czy to wszystko wystarcza, by Shards of Infinity wyróżniało się na tle konkurencji. Nie mam jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie, ale na pewno gra byłaby bardziej widoczna, gdyby za porządną mechaniką szedł też fajny temat/setting. Wiecie, jakiś Marvel, Gwiezdne Wojny czy chociaż tytuł znanej gry komputerowej. Bez tego karcianka nieco traci, ale mechanicznie wciąż daje radę. Na pewno ma szansę zadowolić fanów gatunku, bo łączy w sobie prostotę z rozwiązaniami będącymi pewnym powiewem świeżości.

Kasia:

Shards of Infinity kryje się w niedużym, solidnym pudełku. Wewnątrz znajdują się przede wszystkim karty, a także 4 planszetki bohaterów. Wszystko to wizualnie prezentuje się ani brzydko ani ładnie. Niektóre grafiki są ciekawe, większość po prostu przyzwoita, lecz nie robią efektu wow i nie zapadają w pamięć.

Fajnie, że dodano do gry liczniki życia i biegłości, bo ułatwiają kontrolowanie sytuacji, mam do nich jednak parę zastrzeżeń. Pierwsze co zwróciło moją uwagę, to że są one odwrotne (kręcąc w górę zmniejsza się wartość). Trzeba się do tego przyzwyczaić. Uważam też, że praktyczniej byłoby gdyby wartości na licznikach były nieco lepiej wyeksponowane, bo nawet siedząc naprzeciw siebie trzeba czasem wstawać by zobaczyć albo pytać ile życia zostało rywalowi.

Shards of Infinity rozgrywa się w jakimś uniwersum… no właśnie, kompletnie generyczny świat gry to moim zdaniem największa jej bolączka. Widać tu miks inspiracji SF (skręcających w stronę jakiegoś biopunku), ale stoi to gdzieś w rozkroku pomiędzy poważnym potraktowaniem tematu, a typowo humorystycznym podejściem jak choćby w Brzdęku! Przez co efekt końcowy jest raczej średni. Okładka gry wywołała u mnie lekkie skojarzenie z Mass Effectem i przyznam, że widziałabym tutaj taki na przykład setting.

Mechanika Shards of Infinity to zasadniczo dość klasyczny deck building, więc osoby znające tego rodzaju gry pojmą reguły w lot. Nie powinny one jednocześnie stanowić przeszkody dla nowicjuszy. Jest tu jednocześnie kilka twistów, które wprowadzają nieco świeżości. Jednym z takich rozwiązań są najemnicy, których można kupić i od razu skorzystać z ich umiejętności. Zwykle lepsze branie mają oni pod koniec gry, a zdarza się, że mogą przechylić szalę zwycięstwa w momencie, kiedy nie ma już sensu pozyskiwanie kart do talii, ale zdobycie kilku punktów ataku może zdecydować o być albo nie być.

Ciekawa jest także mechanika biegłości, która, w miarę zwiększania tej cechy, daje dodatkowe możliwości podczas zagrywania krat. Zachęca ona do budowania bardziej długoterminowej strategii, a jednocześnie pozwala wykorzystać pozostający niejednokrotnie jeden punkt kryształu, za który w innych okolicznościach nie można już kupić żadnej karty z rynku. Wydaje mi się jednocześnie, że biegłość działa nieco słabiej w większym gronie, jeśli gramy w trybie zadawania równych obrażeń wszystkim. Gra staje się wtedy stosunkowo krótsza, mniejsza jest więc szansa na nagromadzenie biegłości i zwyciężenie takim sposobem.

Co do skalowalności to gra działa sensownie zarówno we troje czy czworo, choć jak to bywa w pojedynkowych deckbuildingach – są to z zasady raczej gry dwuosobowe. Dlatego też z radością powitałam wspomniane wyżej rozwiązanie z atakowaniem wszystkich. Zapobiega to zmasowanemu atakowi i szybkiemu wyeliminowaniu jednego z rywali.

Regrywalność Shards of Infinity stoi na zadowalającym poziomie – talię można rozbudowywać w różnych kierunkach, stawiając na różne strategie. Pewien udział ma tu też losowość pojawiających się na rynku kart. Ale do tego dochodzi jeszcze mini-dodatek, który pozwala dorzucić kolejny powiew świeżości, kiedy już nieco się ogramy. Dodaje on także sensu rozróżnieniu postaci, w które wcielamy się w trakcie zabawy. Myślę, że po paru partiach rozgrywki z Reliktami to już standard.

Ocena Wiktora: 7/10
Ocena Kasi: 7/10

Gra we dwoje:

Wiktor:

Shards of Infinity oferuje kilka trybów rozgrywki, ale nie ma co się oszukiwać, podstawowym i działającym najlepiej jest ten dwuosobowy. Jak to w deck buildingu, jest wówczas najbardziej dynamicznie, nie trzeba oglądać się na innych graczy. Całkiem nieźle wypadły też nasze rozgrywki trzyosobowe, a to dzięki opcjonalnej zasadzie pozwalającej równocześnie atakować obu przeciwników. Shards of Infinity jednak polecam głównie w składzie dwuosobowym, jak większość tego typu deck builderów, w których celem jest atakowanie i pokonanie przeciwnika.

Rozszerzenie, o którym pisałem wyżej, wprowadza Relikty, przypisane do planszetek postaci. Mają one dodatkowe, dość przydatne umiejętności i urozmaicają nieco rozgrywkę. Jako że we dwoje dużo łatwiej o zdobywanie biegłości, to śmiga to wszystko bardzo zgrabnie.

Kasia:

Rozgrywki we dwoje potrafią trwać dłużej niż w większym gronie, ponieważ jesteśmy atakowani tylko przez jednego rywala, więc mamy więcej czasu na zbudowanie swojej talii. Czasami, jeśli gracze są na podobnym poziomie, może wręcz dochodzić do szachowania się przez dłuższy czas.

Mnie partie w parze bardzo się podobały. Faktycznie czuć tutaj pojedynkowość tytułu i można wyciągnąć maksimum z możliwości jakie dają karty i interakcje między nimi.

Ocena Wiktora: 7,5/10
Ocena Kasi: 7,5/10

Ocena:

Wiktor:

Shards of Infinity to porządny deck builder, który wprowadza kilka smaczków odróżniających go od klasycznej rozgrywki tego typu. Mamy więc bohaterów, ataki i zakupy, ale też mechanikę biegłości, najemników czy rozszerzenie dostępne z grą podstawową. Jeśli lubicie deck buildery i szukacie kolejnego tytułu albo nie znacie gatunku i chcecie poznać – polecam!

Kasia:

Mimo kilku zarzutów jestem generalnie na TAK. Shards of Infinity może nie porywać stroną wizualną czy klimatem, ale na szczęście nie to jest tu najważniejsze. Przemyślana mechanika z niewielkimi twistami zdecydowanie ratuje Shards of Infinity w moich oczach. Bo to zwyczajnie dobry deck-building jest!

Cechy:

  • dość klasyczny deckbuilder

Plusy:

  • ciekawe mechaniki, odróżniające grę od innych tego typu
  • szybka, dynamiczna rozgrywka
  • rozszerzenie odświeżające rozgrywkę w pudełku
  • wytrzymałe karty

Minusy:

  • bardzo generyczny setting w klimacie fantasy/sf/postapo

Grę przekazało nam wydawnictwo:

logo Portal Games

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.