Wiek: 8+
Liczba graczy: 2-5
Czas gry: około 25 minut
Wydawca: Nasza Księgarnia
Tematyka: dinozaury
Główna mechanika: draft
BGG: Draftosaurus
Grę przekazało nam wydawnictwoNasza Księgarnia.
Wiktor:
Draftozaur to – jak można domyślić się z tytułu – gra o draftowaniu dinozaurów. Drewienka wyciąga się z miseczek i układa na planszetkach, za co na koniec dostaje się punkty. Planszetki mają różne pola z różnymi punktującymi wymaganiami (np. wszystkie takie same dinozaury, pary takich samych dinozaurów, każdy inny dinozaur), dodatkowo każdy tyranozaur zapewnia jeden punkt. Jest to dość prostym i sprawdzającym się rozwiązaniem, bo jedno spojrzenie na swój obszar gry pozwala oszacować, jak nam idzie. Nie trzeba odwoływać się do innych elementów planszówki.
Gra wygląda zachęcająco, jest barwna, ma te świetne meeple przedstawiające różne rodzaje dinozaurów, a w małym pudełku zamknięto całkiem sporo. Jest to niewątpliwym atutem. Można nawet powiedzieć, że to nieco przerost formy nad treścią, ale… o to chodzi! Gra ma zachęcać młodszych i niedoświadczonych graczy do sięgnięcia po nią. Tym bardziej, że cena, w której jest dostępna, nie świadczy o tym, że fajna zawartość to skok na kasę. Pewną niedogodnością okazały się miseczki do dobierania dinozaurów. Rozgrywka zakłada, by znajdujące się w niej meeple nie były widoczne dla przeciwników, a to rozwiązanie sprawia, że podajniki trzeba cały czas zasłaniać dłonią. Lepiej sprawdziłyby się tutaj jakieś „okapy” czy miseczki z trzema wyższymi ściankami. Nie jest to coś, co mocno psuje zabawę, to raczej drobna uciążliwość, która jednak jest odczuwalna.
Podczas zabawy, czy nawet już lektury instrukcji, można bez większego problemu zauważyć, że tytuł jest skierowany raczej do młodszych oraz mniej doświadczonych planszówkowiczów. Grając w gronie znajomych, którzy nie należą do początkujących, Draftozaur nie stawiał większych wyzwań strategicznych, był raczej lekką grą w dobieranie dinozaurów. Widać to było też po wynikach, bo często o zwycięstwie decydowała liczba tyranozaurów. Na pozostałych polach (o ile losowość pozwoliła) osiągaliśmy praktycznie identyczne wyniki. Może wynikało to z faktu, że przy dużej dostępności potrzebnych rodzajów meepli jedne pola wydawały się bardziej opłacalne, niż inne. W związku z tym niemal każdy dążył do optymalizacji zdobywania punków. Częściowo zwalczała to losowość i nieznajomość zawartości poszczególnych miseczek – nigdy nie ma pewności jakie rodzaje gadów wrócą do nas od przeciwników.
Kilka słów należy się losowości, która jest w grze dość zauważalna, ale pasuje do typu zabawy. Sam draft to z jednej strony szczęście (to, jakie dinozaury trafią do miseczek), z drugiej decyzje graczy i przewidywanie, co zrobią przeciwnicy. Jasne, Draftozaur nie jest jakimś strategicznym tytułem, ale zerkając do przeciwników można stwierdzić, jakich znaczników będą potrzebować. To oczywiście pozwala stwierdzić, które dinozaury mają szansę ostać się w miseczce. Los objawia się też w postaci rzutów kostką, które wskazują na tereny, na których należy umieścić dinozaura. Wynik dotyczy wszystkich poza rzucającym i niekiedy potrafi namieszać. To jednak dobra mechanika, bo pozwala nieco zamieszać w punktacji, która i tak zbyt często bywa bardzo zbliżona, o czym pisałem wyżej.
Planszetki w Draftozaurze są dwustronne i mimo, że nie są jakoś radykalnie różne, to i tak są miłym urozmaiceniem, bo ciągłe granie na tych samych planszetkach mogłoby się szybko przejeść. Tytuł jest przeznaczony dla 2-5 osób, więc daje spore pole do działania. Mechanika draftu dobrze sprawdza się przy większej liczbie graczy, nie ma problemu z oczekiwaniem na własny ruch, ani też ze zbyt długimi turami.
Kasia:
W przypadku gier kierowanych do młodszych odbiorców kwestia tematu i wyglądu gry jest tak samo (jeśli nie bardziej) istotna, jak w przypadku zaawansowanych planszówkowiczów. Nie od dziś wiadomo, że młodzi ludzie lubią prehistoryczne gady (sama za dzieciaka w kółko wertowałam ulubioną książkę o dinozaurach). No a skoro do tego jeszcze udało się w jednym pudełku zmieścić całą gromadę fajnie powycinanych diplodoków, stegozaurów itp., to już zupełnie nie ma się do czego w tej materii przyczepić.
Moje pierwsze wrażenia z rozgrywki były bardzo dobre, bo gra jest całkiem sprytna i w prosty, przystępny sposób prezentuje mechanikę draftu. Pomyślałam nawet, że może ona stanowić wprowadzenie do planszówek z tym rozwiązaniem, ponieważ w różnych formach pojawia się ono w wielu grach. Z czasem mój zapał odrobinkę osłabł, bo o ile gra jest przyjemna (szybka, z odrobiną interakcji, ładna i kolorowa), to na dłuższą metę dla zaawansowanych graczy nie wydaje się aż tak angażująca. Dokonywane wybory stają się po pewnym czasie zbyt małym wyzwaniem. Sądzę więc, że rzecz rozbija się o ogólne ogranie i w gronie niezbyt doświadczonych graczy z kategorii wiekowej 8+ rozgryzienie wszystkiego zajmie dłużej, a przy okazji będzie można poćwiczyć liczenie.
Jeśli chodzi o regrywalność, to na pewno na plus działa tu losowość (dinusie w miseczkach pojawiają się w sposób przypadkowy, a kostka określa ograniczenia w ich rozmieszczaniu na planszach). No i oczywiście bardzo fajnym rozwiązaniem jest dwustronna planszetka, dzięki czemu gra zbyt szybko się nie znudzi, bo każda ze stron wymaga od nas nieco innego podejścia.
Ocena Wiktora: 6/10
Ocena Kasi: 6,5/10
Gra we dwoje:
Wiktor:
We dwoje Draftozaur działa w porządku. Rozgrywka w takim gronie ma dodatkową fazę, w której każdy odrzuca z miseczki jednego z dinozaurów, co ma symulować większą liczbę graczy i związaną z nią niepewność, o której pisałem wyżej. To dobre rozwiązanie i chociaż tytuł bardziej bawi w
większym gronie (też ze względu na lekkość rozgrywki, przy której można
pogadać na inne tematy), to bez problemu usiadłbym do niego z kimś młodszym albo mniej doświadczonym w planszówkach, by zmierzyć się 1 na 1.
Kasia:
Rozgrywki we dwójkę w Draftozaura są okej, ale jednak chętniej siadłabym do tej gry we troje czy czworo. Przede wszystkim z tego względu, że podczas gry w parze odrzucanie dodatkowego dinozaura co turę wprowadza nieco zamieszania. Trzeba za każdym razem pamiętać o tej dodatkowej czynności, inaczej można namieszać w zabawie.
Niektóre z pól punktujących w Draftozaurze odnoszą się również do rywali (trzeba np. mieć czegoś najwięcej spośród wszystkich), więc siłą rzeczy we dwoje łatwiej kontrolować sytuację. Może być to zarówno plusem, jak i minusem, choć w tak lekkiej, rodzinnej pozycji raczej wolę kiedy więcej się przy stole dzieje, nawet kosztem tej kontroli.
Ocena Wiktora: 6/10
Ocena Kasi: 6/10
Ocena:
Wiktor:
Draftozaur pokazał mi, że nie do końca jestem jego targetem. Lubię gry rodzinne (rozumiane jako tytuły uniwersalne, dla wszystkich poziomów zaawansowania planszówkowego), jednak tytuł od Naszej Księgarni wydaje mi się skierowany nieco bardziej do młodszego gracza czy też rodzinnego, rozumianego jako grającego z dziećmi. Podejrzewam, że jako taki sprawdzi się dobrze, ale w roli gry dla osób o różnym stopniu zaawansowania sprawdza się już tylko nieźle. Doświadczonych planszówkowiczów raczej nie przyciągnie na dłużej, ale też nie powinna sprawiać im bólu podczas grania. Nie ma jednak co ukrywać, że największą robotę robią w niej dinozaury! 😉
Kasia:
Chociaż powiedziałabym o Draftozaurze, że to gra rodzinna, to jednak wymaga ona od graczy nieco mniej niż takie np. Wsiąść do Pociągu czy Boarding. Dla zaawansowanych może więc stanowić raczej pozycję, którą będą zachęcać młodszych graczy do sięgnięcia po planszówki. Może też sprawdzić się jako przerywnik, choć tu będzie mieć sporą konkurencję. Myślę, że zdecydowanie bardziej przypadnie jednak do gustu młodocianym miłośnikom dinozaurów ;).
Dla: młodszych i grających z młodszymi planszówkowiczami; początkujących; lubiących draft; fanów dinozaurów
Cechy:
- zauważalna losowość
- prosta rozgrywka, w skali bardziej taktycznej niż strategicznej
Plusy:
- świetne meeple dinozaurów
- wygląd i wykonanie
- proste zasady i dobra instrukcja
- dwustronna plansza
Minusy:
- w doświadczonym gronie bardzo zbliżone wyniki punktowe rozstrzygane tyranozaurami
- nieco niepraktyczne miseczki, które trzeba zasłaniać
Grę przekazało nam wydawnictwo Nasza Księgarnia. Dziękujemy!
One Comment
m3city
Hej. Wiem, że recenzja jest dość stara, ale zapewne trafiają na nią osoby szukające DOBRYCH recenzji. Mam propozycję odnośnie „niepraktycznych miseczek”: my odwracamy je do góry dnem, dzięki czemu można dyskretnie podglądać swój aktualny zestaw dinozaurów, a jednocześnie przekazywać taką miseczkę po stole kolejnej osobie (przy założeniu, że stół jest gładki, a nie nakryty koronką koniakowską;).