7 Ronin – recenzja
Japonia. Mała wioska. Po udanych letnich zbiorach i
spokojnej jesieni zaczyna zbliżać się zima, a z nią, jak co roku, nadchodzi
zagrożenie. Zapasy zgromadzone przez spokojnych i bezbronnych chłopów są
doskonałym łupem dla mieszkających w górach ninja. Stawić im czoła mogą jedynie
ronini, samuraje, którzy stracili swoich panów. Grupa siedmiu śmiałków odpowiedziała na rozpaczliwe wezwanie wójta i
postanowiła nająć się do obrony wioski. Nadchodzące starcie zadecyduje, kto ujdzie
z życiem. 7 Ronin jest dwuosobową grą, w
której stajemy po różnych stronach konfliktu i sprytem oraz dedukcją staramy
się powstrzymać przeciwnika. Grę wydało wrocławskie wydawnictwo Badger’s Nest.
Ciekawe, możemy dać im tylko jedzenie. Szukajcie głodnych samurajów. Nawet niedźwiedź wychodzi z lasu, kiedy jest głodny.
Siedmiu samurajów
Wygląd i wykonanie
Wiktor:
Zarówno wygląd jak i wykonanie 7 Ronin prezentują się
bardzo dobrze. Grafiki przyciągają uwagę, są szczegółowe i barwne. Ilustracje
roninów są różnorodne, co pozwala lepiej wczuć się w bohaterów – po tej stronie
konfliktu kierujemy konkretnymi, nazwanymi postaciami. Plansza przedstawiająca
wioskę prezentuje się bardzo fajnie, jest kolorowa, a grafiki staranne i
szczegółowe. Bardzo miłym urozmaiceniem jest różny wygląd obu planszetek, na
których planujemy rozstawienie. Ta należąca do roninów jest dokładną mapą, podczas
gdy ninja swoją musieli w pośpiechy rozrysować na piasku. Jak już pisałem w
unboxingu – unboxing 7 Ronin – właściwie jedynym mankamentem są zasłonki, które po złożeniu
brzydko wyglądają na zgięciach (sprawdziłem – nasz przypadek nie jest
odosobniony).
Kasia:
7 Roninów wykonano ładnie i solidnie – na uznanie
zasługują zwłaszcza utrzymane w klimacie feudalnej Japonii szczegółowe grafiki.
Niewielkie mankamenty to przede wszystkim zasłonki oraz fakt, że główna plansza
nieco odkształca się na środku i nie leży płasko na stole (mimo wielu
rozgrywek, które mamy za sobą).
Ciekawostką jest dla mnie kartonik z wizerunkiem ninja –
rzadko zdarzają się w planszówkach elementy, które nie mają żadnego
zastosowania praktycznego. Ta tekturka ma wyłącznie ładnie wyglądać, leżąc przed
osobą grającą ninja. Podobają mi się też małe planszetki przedstawiające plan
osady. Plus za to, że nie są identyczne – jedna jest jakby rysowana, a druga
wykreślona na piasku.
Ocena Wiktora: 9/10
Ocena Kasi: 8/10
Zasady i instrukcja
Wiktor:
skrót zasad:
Cel gry: Ninja – przejęcie 5 z 10 dzielnic lub zabicie
wszystkich broniących wioski roninów. Ronini – zabicie wszystkich ninja (brak
ninja na planszy i w rezerwach) lub przetrwanie do końca 8 rundy.
Runda: Obaj gracze rozmieszczają za zasłonką swoich wojowników,
których następnie przenoszą na główną arenę starcia podzieloną na 10 dzielnic i
trochę inaczej działający rynek.
Następnie obrońca może wykorzystać umiejętności specjalne
roninów, po czym rozpoczyna się walka, w ramach której ronini zabijają ninja –
każdy napastnik na polu z obrońcą przeradza się w ranę dla tego drugiego. Gdy
obrońca otrzyma tyle ran, ile wynosi jego wytrzymałość – również ginie. Po
walce, jeśli ninja przejęli jakąś lokalizację (lub kontrolują ją od poprzednich
rund) napastnicy mogą skorzystać ze zdolności obszarów.
Na koniec przesuwamy znacznik na torze czasu, wykonujemy
związane z nim efekty i sprawdzamy, czy przypadkiem nie dobiegła końca 8 tura.
I tak aż do momentu ogłoszenia wygranej przez jedną ze stron.
opinia:
Instrukcja zaskoczyła mnie swoją grubością, bo liczyłem na prostą i szybką grę,
a zamiast oczekiwanej przeze mnie ulotki dostałem normalną książeczkę z
zasadami. Okazało się, że 7 Ronin faktycznie jest prostą
pozycją, a miejsce w instrukcji zajmują przykłady, ilustracje i opisy zdolności
wioski oraz wojowników. Te, na szczęście, są łatwe do zapamiętania, na końcu
instrukcji znajduje się też karta pomocy, z której można skorzystać w razie
wątpliwości. Zasady nie przysporzyły nam żadnych problemów, były jasne i
zrozumiałe, chociaż spotkałem się z jedną opinią (na forum), że instrukcja jest
zbyt mało szczegółowa. Nam akurat to nie przeszkadzało – właściwie nawet tego
nie zauważyliśmy – bo sytuacje, wobec których padały zarzuty wydały nam się
oczywiste.
Kasia:
Zasady roninów nie
są trudne, dzięki czemu można je szybko przekazać nowemu graczowi i od razu
zacząć grę. Dodatkowa zaleta to umieszczona z tyłu instrukcji ściągawka, która
przydaje się podczas rozgrywki. Nie ma co się rozpisywać, lepiej po prostu siadać
do gry 😉
Ocena Wiktora: 9/10
Ocena Kasi: 8/10
Rozgrywka
Wiktor:
Gra wydawnictwa Badger’s Nest wywarła na mnie naprawdę
duże wrażenie. Prosta, szybka, intuicyjna i dająca mnóstwo frajdy. Z naszych
doświadczeń wynika, że ninja mają trochę trudniejsze zadanie i powoli w
rozgrywkach szala zwycięstw przechyla się na stronę roninów – mimo że jako
gracz ninja próbowałem już różnych taktyk. Znam jednak osoby twierdzące, że to
ronini mają pod górkę – widocznie wszystko zależy od taktyk i umiejętności obu
graczy. Właśnie taktyki i intuicji – zgodnie z informacją z okładki gry – w Roninach
nie zabraknie. Planowanie za zasłonkami sprawia, że musimy „wyczuć” przeciwnika
i jego zamiary. Gdzie postawić obrońców? Którą dzielnicę zaatakować? Czy uda
się zabić rannego samuraja? Takie pytania stawiają sobie gracze, kombinując, by
przechytrzyć oponenta.
W grze nie ma losowości, jedyną niepewność wprowadzają
ruchy przeciwnika. Tak więc nie nastawiajcie się na rzucanie kostkami czy
dociąganie kart. Tutaj wszystko rozgrywa się na planszach i w umysłach graczy.
Przyznam, że zupełnie mi to nie przeszkadza. Dodatkowa losowość wprowadziłaby
już chyba chaos, a tak twórcy trafili na tę cienką granicę, której na szczęście
nie przekroczyli.
Rozgrywka jest całkowicie oparta na interakcji. I to
interakcji brutalnej – wojownicy giną, są ranieni, truci i padają z
wyczerpania. Przy tak przedstawiającej się sytuacji nie ma miejsca na
„przesuwanie znaczników”, tutaj toczy się walka na śmierć i życie. Dla mnie
jest to ogromną zaletą tej gry, ale wiem, że dużą część graczy może to
zniechęcać. Czujcie się więc ostrzeżeni – jeśli unikacie interakcji nie
sięgajcie po 7 Ronin.
Wycięcie wroga w pień to droga strategii i nie ma potrzeby,
aby ją długo i mądrze rozważać.
Miyamoto Musashi „Księga Pięciu Kręgów”
Kasia:
7
Roninma tę zaletę, że
jest grą szybką, a jednocześnie wymagającą nieco skupienia w próbach rozgryzienia
przeciwnika. Dzięki ograniczeniu liczby tur, nie dłuży się, a jednoczesne
planowanie i następnie przenoszenie ninja i roninów na planszę sprawia, że
praktycznie nie ma tu przestojów. Dodatkową zaletą jest fakt, że właściwie nie
ma większego znaczenia czy współgracz jest już bardziej ograny czy też jest to
jego pierwsza rozgrywka (nie ma syndromu znajomości kart – szanse są więc
wyrównane). Poza tym gra wybacza niewielkie błędy – czasem nawet postawienie
postaci zupełnie bez sensu może się okazać dobrym ruchem, bo przeciwnik
całkowicie się go nie spodziewa.
Nie mogę jednak
pozbyć się wrażenia, że gra jest odrobinę niezbalansowana. Początkującemu
graczowi może wydawać się, że łatwiej jest grać ninja, z tym, że łatwiej jest
nimi GRAĆ, ale nie WYGRAĆ. Niewielki mankament, a że zazwyczaj gramy kilka
partii z rzędu zmieniając strony, to nie jest to tak odczuwalne jak mogłoby być
przy dłuższych grach.
Istotny jest także
fakt, że w 7 Roninach nie ma w typowej losowości. Od początku znamy
zasoby, którymi dysponujemy, a jedyną niewiadomą pozostają decyzje podejmowane
przez przeciwnika.
A, i coś jeszcze! Podoba
mi się sposób przydzielania ran roninom: 1 ninja = 1 rana (oznacza to chyba, że
ninja to tacy kamikaze, poświęcający życie w walce z wrogiem 😉
Ocena Wiktora: 10/10
Ocena Kasi: 8/10
Klimat i tematyka
Wiktor:
No i mam problem. Nie interesuję się Japonią. Samurajów
znam z filmów i to zdecydowanie mi wystarcza. Gra nie ma w sobie za dużo
klimatu, a mimo to zdobyła moje serce. W Roninach tematyka zupełnie mi nie
przeszkadza, powiem nawet więcej – z chęcią zagrałbym w kolejną grę
rozgrywającą się w Japonii. Znacznie większa liczba napastników (ninja jest 40)
oddaje sytuację wioski osaczonej przez gromadę agresorów, a umiejętności roninów
i zdolności dzielnic są pokrótce fabularnie wyjaśnione w instrukcji. Fajnym
„smaczkiem” jest zmniejszanie się posiłków ninja w późniejszych rundach gry –
wyczerpani oblężeniem głodują i umierają. Klimat więc sympatycznie wpisuje się
w mechanikę gry, uzasadniając wybrane przez autorów rozwiązania.
Nie ma co ukrywać, że zaletą Roninów nie są klimat i
tematyka, a sprawnie zaprojektowana mechanika i przejrzyste zasady. Niemniej
jednak ta niewielka warstwa fabularna, na którą się zdecydowano, sprawia, że
gra to nie zwykłe przesuwanie drewnianych znaczników, a niebezpieczne i
dynamiczne starcie.
Kasia:
Tematyka związana z
Japonią nie jest mi jakoś szczególnie bliska, ale w takim wydaniu przypadła mi
ona do gustu. Kiedy gramy roninami możemy odczuć, że kierujemy grupą śmiałków,
którzy zobowiązali się obronić wioskę. Postawiono tu na indywidualizm – każdy
ronin ma imię i charakterystyczną dla niego umiejętność. Jeśli natomiast
staniemy po stronie ninja, to na pierwszy plan wysuwa się inny czynnik – ilość.
Ninja są identyczni, a ich siła tkwi w właśnie w liczebności. Przemyślana mechanika
zdecydowanie oddaje roninowo-ninjową tematykę. Sam klimat oddany jest właściwie
wyłącznie poprzez oprawę graficzną, ponieważ w grze nie ma żadnego tekstu poza
tym w instrukcji.
Ocena Wiktora 5/10
Ocena Kasi: 7/10
Po bandytach ani śladu,
a my musimy karmić tych żarłocznych samurajów.
Siedmiu samurajów
Podsumowanie
Wiktor:
Jak już pisałem wcześniej w tej recenzji – Ronini
zawładnęli moim sercem, dostarczając mi bardzo wiele radości, nawet gdy
przegrywam. Brak klimatu zbytnio nie doskwiera, bo 7 Ronin to gra na tyle
mechanicznie przyjemna, że mogłaby być osadzona się w dowolnych realiach, a i
tak bym do niej wracał (o ile byłaby równie ładnie wykonana). Znakomita jako
przerywnik w trakcie planszowych maratonów, nie powinna też znudzić się jako
główna planszówka – zawsze pozostaje
ochota na rewanż. W tę grę trzeba po prostu zagrać. Zdecydowanie ma w sobie to
„coś”, sprawia dużą frajdę i budzi emocje.
Kasia:
Jedna z
fajniejszych gier, z jakimi miałam do czynienia. Nie wiem czemu, ale nie
spodziewałam się zbyt dużo po tym tytule. Tymczasem ogromnie się pomyliłam, bo 7
Ronin to gra warta zainteresowania. Jest dynamiczna, z jednej strony
nieskomplikowana, a z drugiej zmuszająca do kombinowania. Szybka rozgrywka
sprawia, że zwykle na jednej partii się nie kończy. Solidne i ładne wykonanie
stanowią wisienkę na torcie, tak więc z czystym sumieniem stawiam jej ósemkę.
Ocena końcowa Wiktora: 9/10
Ocena końcowa Kasi: 8/10
Średnia wspólna ocena: 8,5/10
Plusy:
- porządne
wykonanie, ładny wygląd - szybka,
dynamiczna rozgrywka - proste zasady
- zmusza do
kombinowania, szczególnie grając ninja - przemyślana
mechanika - niewielkie
pudełko - rodzima produkcja
- tematycznie
przyjemna…
Minusy:
- …ale klimat nie
dodaje wartości rozgrywce - zasłonki mogłyby
być lepiej wykonane - lekko
niezbalansowana - odstająca plansza
Grę przekazało nam
wydawnictwo Badger’s Nest. Dziękujemy!
2 komentarze
Unknown
Bardzo fajna recenzja. Mam pytanie jak Wam się wydaje, czy po dłuższym użytkowaniu gra spowszednieje ? Bo po przeczytaniu recenzji mam wrażenie, że lepiej traktować ją jako swego rodzaju dodatek do bardziej rozbudowanej biblioteki gier niż samodzielną pozycję.
Planszówki we dwoje
Trudne pytanie, właśnie wpisuję już chyba 4 odpowiedź na nie 😉 Większość gier ma to do siebie, że jeśli się je zbytnio męczy, to w końcu powszednieją (wyjątkiem dla mnie jest np. BattleLore). Wydaje mi się, że 7 Ronin może pełnić funkcję zarówno przerywnika, jak i pełnoprawnej gry w kolekcji, wszystko zależy od podejścia. Jako że spośród naszych planszówek jest ona najkrótszą (nie licząc Panic Lab, które jest typowym przerywnikiem), to sięgamy po nią często przed/po czymś dłuższym, lub gdy chcemy w coś zagrać, a nie mamy zbyt wiele czasu. Szybki setup i krótka rozgrywka sprawiają, że można w przyzwoitym czasie stoczyć bitwę czekając aż skończy się pranie, czy ugotują kartofle 😉