BattleLore 2nd Edition – recenzja
BattleLore 2nd Edition to gra strategiczna (chociaż bardziej pasuje mi tutaj określenie taktyczna). Pozycja typowo dla dwóch graczy, w której kierują oni walczącymi ze sobą armiami zawiera wszystko co lubimy w planszówkach – figurki, karty i kostki. Dorzućmy do tego dużą planszę podzieloną na hexy oraz żetony terenu modyfikujące rozgrywkę i mamy bardzo apetyczną grę. Mimo dość wysokiej ceny kupiliśmy ją jak tylko pojawiła się w Polsce i muszę przyznać, że mieliśmy wobec niej wysokie oczekiwania.
Wiek: 14+
Liczba graczy: 2
Czas gry: około 90 minut
Wydawca: Fantasy Flight Games
Tematyka: fantasy
Główna mechanika: ruch po planszy, zarządzanie ręką
BGG: BattleLore Second Edition
Wygląd i wykonanie
Wiktor:
O wyglądzie i wykonaniu trochę pisaliśmy już w tekście z unboxingiem BattleLore. Sporo narzekałem tam na figurki (nadlewki, dwie niedorobione miniaturki) i uważam, że grze oraz wydawcy należą się małe przeprosiny – podczas rozgrywki niedoróbki są praktycznie niewidoczne, a dwie figurki (które mają zastąpić te źle wykonane) bez najmniejszych problemów dosłało nam FFG.
Pomimo intensywnego ogrywania gry, na elementach nie widać na razie śladów użytkowania, a wszystkie karty są równie solidne co ładne. Odejmuję jeden punkt za nadlewki i problemy ze złożeniem orła, o których pisałem wcześniej, poza tym gra wygląda świetnie.
Kasia:
Po obejrzeniu kilku zagranicznych wideo recenzji maiłam sięgające nieba oczekiwania co do jakości wykonania komponentów. Wszechobecne peany na temat doskonałości FFG sprawiły, że kiedy po otwarciu pudełka zobaczyłam, że jednak nie ma produktów doskonałych, to doznałam zupełnie nieracjonalnego zawodu. Okazuje się, że drobne wpadki zdarzają się nawet najlepszym. Po początkowym lekkim niesmaku nie pozostał już jednak żaden ślad.
Co do pozostałych elementów to nie ma się praktycznie do czego przyczepić. Karty prezentują się świetnie – zarówno pod względem jakości, przejrzystości, jak i od strony graficznej. Również bardzo podoba mi się plansza (na tej trawie namalowali nawet małe kwiatki ;)). oraz kafelki terenu – są solidne i ładnie wykonane. Kostki i żetony właściwie nie wymagają szczególnego komentarza, są porządne (choć może mogłoby być o 2 kostki więcej).
Wracając jeszcze do figurek – są wyjątkowo duże i masywne (jednostki legendarne są wręcz wielkie), dzięki czemu
łatwo się je przesuwa po planszy, a szczegółowość z jaką zostały wykonane aż zachęca do ich pomalowania (może kiedyś się odważę ;)).Wypraska natomiast okazała się dość niefunkcjonalna i jak tylko nadarzyła się okazja, Wiktor pociął ją i przerobił na kilka praktycznych przegródek.
Ocena Wiktora: 9/10
Ocena Kasi: 9/10
Zasady i instrukcja
Wiktor:
To już trzecia z rzędu recenzowana przez nas gra, w której faza przygotowania do rozgrywki jest niezwykle ważna dla dalszych jej losów. Pierwszym krokiem jest ustalenie rozgrywanego scenariusza. Każdy z graczy ciągnie po 3 karty z dostępnych 7 i wybiera z nich jedną. Po odkryciu kart scenariusza uzyskujemy obraz całej planszy, wg którego następnie rozmieszczamy żetony terenu oraz flagi, za których kontrolowanie będą przyznawane punkty. Należy pamiętać, że każda z kart scenariusza oferuje specjalne zasady dla osoby ją zagrywającej oraz określa cele dla gracza. Po odkryciu kart należy też zapoznać z ich treścią przeciwnika.
Po przygotowaniu scenariusza gracze dostają 50 wirtualnych sztuk złota, za które mogą rekrutować jednostki (reprezentowane na tym etapie przez niewielkie karty z opisem ich zdolności, statystyk i podanym kosztem). Niezależnie jaką armię zdecyduje się rekrutować gracz, musi on zająć wszystkie pola przewidziane w scenariuszu, w czym pomagają puste karty wykładane wraz jednostkami. Wszystkie są zakryte, dzięki czemu przeciwnik nie posiada wiedzy o rozmieszczeniu naszej armii. Po zakończeniu tego etapu obaj gracze odkrywają karty i zastępują je figurkami. Gracz, który podczas rozpatrywania scenariusza zagrał kartę z wyższą wartością inicjatywy rozpoczyna grę.
W samym starciu armii, będącym główną częścią rozgrywki, przeciwnicy zagrywają karty rozkazów aktywujące jednostki, poruszają nimi i atakują. W każdej z tur mają także możliwość zagrania karty lore (de facto czaru) wywierającej efekt na rozgrywkę. Po atakach (które przeciwnik może kontrować) przyznawane są punkty zwycięstwa za zrealizowane cele, dobierane karty oraz żetony lore (mana). Nadchodzi czas na rozegranie tury przez kolejnego gracza.
Po zapoznaniu się z instrukcją i rozegraniu kilku partii byłem w szoku. Taka grywalność i tak niewiele rzeczy do zapamiętania! Poza dobrze napisaną, przejrzystą i wyjaśniającą wszystko instrukcją wydawca dorzucił też książeczkę zawierającą definicje słów kluczowych i opisy bardziej zaawansowanych mechanik. Owszem, miałem małe wątpliwości co do określania linii strzału, ale wspomniana dodatkowa książeczka dość szybko je rozwiała. Instrukcja oferuje także wprowadzenie, dzięki któremu można rozegrać partię treningową i poznać grę. Maksymalna ocena, szczególnie że BattleLore oferuje wiele frajdy przy prostych i intuicyjnych zasadach. Wszystko udało nam się ogarnąć już przy drugiej rozgrywce (pierwszy „normalny” scenariusz), a z grami command&colours nie mieliśmy wcześniej do czynienia. Dodatkowo ostatnia strona książeczki z definicjami pełni funkcję karty pomocy i przypomina m.in. o kolejności faz czy działaniach żetonów terenu.
Kasia:
Całej instrukcji (jak to zwykle u mnie bywa) nie udało mi się przeczytać, ale zarówno te kilka stron, jak i teksty na kartach okazały się być bardzo jasno napisane. Mimo że jest to wydanie anglojęzyczne, to osoba znająca język na średnim poziomie nie powinna mieć większych problemów ze zrozumieniem reguł. [Moim zdaniem średni angielski wystarczy tylko w przypadku osób ogranych już w planszówki, wiedzących „co z czym się je” – W.] Same zasady są natomiast na tyle proste, że już po zagranych 1-2 partiach praktycznie wszystko wiedzieliśmy.
Ocena Wiktora: 10/10
Ocena Kasi: 8/10
Rozgrywka
Wiktor:
W BattleLore’a gra się świetnie! Przede wszystkim, nie jest to gra, która zajmie Wam cały dzień – pudełkowe 45-90 minut jest bliskie prawdy, chociaż raczej oczekujcie rozgrywek w okolicach tej górnej granicy. Sporo zależy też od tego, czy zdecydujecie się na gotowe armie, czy jednak będziecie chcieli pobawić się w ich tworzenie. W tym drugim przypadku zabawa może się trochę przeciągnąć, ale też składanie i planowanie własnej armii jest dla mnie grą w grze i nie wyobrażam sobie już grania gotowymi frakcjami.
Różne scenariusze, karty rozkazów i czarów gwarantują, że każda partia będzie inna oraz dodają element niepewności i zaskoczenia. Rozgrywka jest dość dynamiczna, oczekiwanie na własną turę nie nuży. Proste zasady oraz składająca się raptem z kilku faz tura pozwalają odłożyć instrukcję i prawie wcale po nią nie sięgać.BattleLore nie nudzi się po dwóch, trzech ani dziesięciu partiach. Różne scenariusze, sporo kart magii (pozwalających wpływać na plasznę, walkę itd.) oraz możliwość składania swojej armii sprawiają, że jest to pozycja bardzo regrywalna.
Obaj gracze stają po przeciwnych stronach konfliktu, więc kupując BL należy mieć świadomość, że to gra, w której będziemy walczyć ze sobą, nie ma tu miejsca na zbieranie kryształków i zboża. Miłośnicy czystej strategii/taktyki też powinni z rozwagą podchodzić do zakupu – zarówno karty, jak i kości wprowadzają sporo losowości, która jednak może być minimalizowana poprzez odpowiednie planowanie. Rzut kośćmi może jednak czasem wywoływać skrajne emocje, a sytuacje, w których pojedynczy piechur zabija trzech kawalerzystów nie są rzadkością. Co ważne, system przyznawania punktów za realizację zdań z kart scenariuszy sprawia, że w grze nie występują sytuacje, w których obaj gracze siedzą tylko na własnych pozycjach. Właściwie to nie mam się do czego przyczepić, gra jest niezwykle przyjemna.
Kasia:
Rozgrywka w BattleLore zasługuje na najwyższą ocenę. Twórcom udało się znaleźć idealne połączenie taktyki i losowości, które sprawia, że gra sprawia ogromną przyjemność, jest emocjonująca, ale jednocześnie wymaga wcale nie mało skupienia i pomyślunku.
Bardzo podoba mi się, że rodzaj terenu wpływa na sposób prowadzenia walki ograniczając lub wspomagając niektóre akcje. Fajnym rozwiązaniem jest także to, że jednostki każdej ze stron mają zupełnie inne zdolności oraz dedykowane karty magii. W połączeniu z różnymi kombinacjami kart scenariuszy daje to dużą różnorodność rozgrywek.
Początkowo trochę sceptycznie podchodziłam do systemu przydzielania punktów zwycięstwa, bo za bardzo kojarzy mi się to z eurogrami. Tak naprawdę jednak, w większości przypadków, liczba punktów zwycięstwa odzwierciedla dominację na polu bitwy. Można oczywiście wygrać również bezpośrednio pokonując przeciwnika w walce, ale gdyby była to jedyna metoda zwycięstwa, to prawdopodobnie pod koniec rozgrywki niedobitki armii ganiałyby się po planszy, co raczej nie byłoby zbyt ciekawe.
Ocena Wiktora: 10/10
Ocena Kasi: 10/10
Klimat i tematyka
Wiktor:
Gra osadzona jest w świecie fantasy znanym z Runebound. Stają w niej naprzeciw siebie dwie armie – Daqan Lords oraz Uthuk Y’llan, czyli ludzie oraz demony (też z ludźmi, generalnie ci „źli”). Tematyka obojgu nam pasuje, wszak lubimy fantastykę, a i jej wybór do BL wydaje się trafny – miłośnicy średniowiecza mają przecież np. Bitwy Westeros. Klimatu dodają naturalnie figurki, które przedstawiają dane jednostki, również grafiki na kartach są bardzo ładne i utrzymane w klimacie fantasy.
Fabuła gry nie jest podkreślana podczas rozgrywki, scenariusze nie posiadają flavor text (wstawek fabularnych) tak samo karty rozkazów i lore. Nie można jednak powiedzieć, że gra nie jest klimatyczna – podczas rozgrywki można wczuć się w dowódcę armii. Także umiejętności jednostek oraz karty czarów są dobrze dopasowane do frakcji – czuć kim gramy. Nie ma co się oszukiwać, nie jest to RPG czy nawet gra nastawiona na przedstawienie jakiejś historii, jednak nie jest to też sucha strategia.
Kasia:
Największy problem sprawia mi właśnie ocena tego aspektu gry. Z jednej strony nie znam uniwersum Runebound i trudno mi się odnieść do tej tematyki. Jednak sama gra opowiada o bitwie pomiędzy szlachetnymi rycerzami a armią żądnych krwi, demonicznych istot. I jako taka sprawdza się znakomicie. Właściwie, żadne głębsza historia nie jest mi do niczego potrzebna. Jedyny „nieklimatyczny” element to jak dla mnie sposób pozyskiwania punktów lore (many). „Wypadają” one jakby przypadkiem podczas rzutów walki. Trochę to dziwne – moi łucznicy strzelają do przeciwnika, a z pod pazuchy wylatuje im mana? Nie wpadłabym na takie rozwiązanie, ale można się do niego przyzwyczaić.
Ocena Wiktora: 7/10
Ocena Kasi: 9/10
Podsumowanie:
Wiktor:
BattleLore 2nd Edition przebojem wtargnęła do naszej kolekcji i na jedno z wyższych miejsc wśród moich ulubionych gier. Z niecierpliwością oczekuję dodatków wprowadzających nowe armie, rasy, karty i scenariusze. Jednak bez obaw – kupując to wielkie pudło otrzymujecie wszystko co jest potrzebne do rozgrywki i nie wydaje mi się, żeby istniała konieczność kupowania rozszerzeń po to by „móc w pełni docenić produkt”. Jedynym (drobnym!) zastrzeżeniem do gry jest trochę po macoszemu potraktowana fabuła, która jednak nie jest potrzebna by cieszyć się z epickich bojów. UWAGA: gra dostępna jest w wydaniu angielskim, znajomość tego języka chociaż u jednego z graczy jest wymagana.
Kasia:
BattleLore to rozrywka na najwyższym poziomie. Po kilku rozegranych partiach gra znalazła się na jednym z najwyższych miejsc na liście moich ulubionych planszówek i podejrzewam, że ciężko będzie innym grom ją przebić.
Plusy:
- regrywalność
- wykonanie
- interakcja i brutalna walka 😉
- losowość potęgująca emocje, ale nie niszcząca rozgrywki
- różniące się od siebie frakcje
- można spodziewać się dodatków
Minusy:
- nie stwierdzono
2 komentarze
Maciek
Bardzo fajna gra, ale te figurki wyglądają bardzo słabo. Jednak oczekiwałbym czegoś znacznie bardziej doszlifowanego. A tak poza tym zgadzam się z recenzją, jak się przymknie oko na figurki to gra jest naprawdę genialna i można zagrać bardzo wiele wciągających bitew.
Anonimowy
Bardzo fajna recenzja! Proszę o więcej! Pozdrawiam!