LEGO Monkey Palace – recenzja
Wiek: 10+
Liczba graczy: 2-4
Czas gry: ok. 45 min.
Autor: David Gordon
Wydawca: Rebel
Tematyka: dżungla, budowa konstrukcji
Główna mechanika: klocki LEGO; budowanie silniczka
Dla: fanów LEGO; początkujących i średnio zaawansowanych
Przypomina nam: Manhattan; Torres
BGG: Monkey Palace
Instrukcja: LEGO Monkey Palace – zasady
Współpraca reklamowa. Grę przekazało nam wydawnictwo Rebel.
Opinia:
Wiktor:
Nie tak dawno temu postanowiłem zrobić porządek z klockami z dzieciństwa, co krok po kroku doprowadziło do tego, że obecnie mamy w mieszkaniu trochę nowych klocków LEGO, od zestawów ze Star Warsów, poprzez figurki, aż do pudełek z innych lubianych przez nas uniwersów. Gdy zobaczyłem, że w Polsce ukaże się Monkey Palace, gra LEGO, od razu wiedziałem, że będę chciał w nią zagrać.
Tytuł ma przystępne zasady, chociaż to jedna z gier, której lepiej uczyło mi się podczas pierwszej partii, niż czytając na sucho instrukcję. Początkowo koncept „schodów” był dla mnie nie do końca zrozumiały, ale już od połowy pierwszej partii wszystko śmigało, a instrukcja poszła w odstawkę.
W swojej rundzie gracz z posiadanych elementów buduje konstrukcję na planszy, zaczynając od podstawki i pnąc się w górę. Następnie liczy wykorzystane mostki, może dostać bonus za ozdobę na końcu konstrukcji, i za zdobyte w ten sposób punkty kupuje kartę lub karty. Te zapewniają natychmiastowe elementy, klocki otrzymywane co turę, a także punkty. Na koniec dobiera się elementy wypisane na planszetce i kartach, a swój ruch rozpoczyna przeciwnik. Partia kończy się, gdy nie można dobrać elementów jakiegoś typu.
To z grubsza tyle. Reguły są przyjazne dla początkujących, a w partiach z moją mamą większe wyzwanie stanowił element przestrzenny niż zasady. Po opanowaniu jak można budować (w górę, zaczynając od podłoża i nie stawiając elementów w połowie mostków) Monkey Palace nie wymaga raczej zaglądania do instrukcji, chyba że po to, aby przypomnieć sobie działanie zwierzaków – małpy, żaby i motyla.
Te wystawiane są na elementach i na ogół utrudniają budowanie, a powiązane z nimi karty wpływają lekko na punktację.
W efekcie na planszy powstają widoczne na fotkach świątynie/mosty/schodki, które stanowią tytułowy Monkey Palace (małpi pałac). Gra prezentuje się estetycznie, a budowanie konstrukcji z klocków LEGO daje jakąś taką dodatkową frajdę. Fajnie, że w pudełku znalazła się małpka (chociaż te nowe małpy są dużo brzydsze od tych starych, z czasów mojego dzieciństwa), szkoda natomiast, że nie pokuszono się o jakąś fajną, unikatową figurkę dodawaną do gry. Zawsze byłoby to miłym dodatkiem.
Grając w Monkey Palace na usta nasuwa mi się, że to przyjemna gra. Często ten przymiotnik jest synonimem tytułu nijakiego, ale w tym wypadku gra LEGO naprawdę jest… przyjemna. Relaksująca, nie wymaga nie wiadomo jakiego wysiłku intelektualnego, ale sprawia frajdę, wciąga i jest dynamiczna, nawet jeśli przeciwnik chwilę kombinuje jak ułożyć swoje stopnie.
Element negatywnej interakcji do tytułu wprowadza głównie małpa, którą ustawia się na dowolnym początku schodów. Nie korzysta się z niej może często, ale niekiedy potrafi przeszkodzić przeciwnikowi. W Monkey Palace nie czuć jednak tej negatywnej rywalizacji, każdy skupia się na budowaniu swoich konstrukcji. Element konfrontacyjny uspokaja też to, że trudno jest oszacować liczbę punktów przeciwnika. Mimo że lubię bezpośrednią rywalizację, to nie brakowało mi jej w tej planszówce.
Mankamentem, który zauważyłem, bywały niekiedy nieoptymalne ruchy na początku, prowadzące do otrzymywania niewielkiej liczby elementów budowlanych. W moim przypadku wynikało to z gapiostwa – dobierałem karty dające jednorazowe elementy, przez co nie produkowałem ich wystarczająco co turę. Pamiętając o tym nie miałem nigdy takich problemów. Nieuwaga może jednak finalnie poskutkować przegraną.
Mało wykorzystywanym elementem w naszych partiach była żaba, której karta daje minusowe punkty, ale pozwala dobrać kolumnę 1x1x3. Niekiedy bywała ona przydatna, ale na ogół nie było potrzeby ryzykowania i można było obyć się bez niej. Bardzo fajnie wypada natomiast element przestrzenny gry i obserwowanie, jak budowana wspólnie konstrukcja się rozrasta.
Kasia:
Zastosowanie klocków LEGO w planszówce jest rozwiązaniem nieco nietypowym, chociaż wiem, że pojawiały się już takie gry. Dzięki temu zabiegowi Monkey Palace może przyciągnąć fanów samych klocków, którzy niekoniecznie mieli styczność z grami planszowymi, a to w końcu dość zbliżone pasje. Gra jest przystępna i ma całkiem proste zasady, co powinno przełożyć się na łatwe „wejście” w nią takich nieplanszówkowych fanów LEGO. Jednakże było to też intrygujące dla mnie, bo lubię obie te rozrywki i ciekawiło mnie co mogło wyjść z ich połączenia. Mam jednocześnie wrażenie, że seniorzy, widząc planszówkę, która dodatkowo kojarzy im się z zabawką (jaką są klocki) podchodzą do gry bardziej sceptycznie.
Do strony wizualnej Monkey Palace trudno mieć jakieś zastrzeżenia – elementy wyglądają ładnie, a dzięki temu, że wykorzystano kilka korespondujących ze sobą kolorów LEGO, po zakończeniu partii otrzymujemy estetyczną i efektowną budowlę. W kwestii wykonania mam jedynie jedno niewielkie „ale”. Szkoda, że w pudełku nie ma wypraski, ponieważ obecnie karty, niestety, latają po nim luzem.
Żeby w pełni docenić Monkey Palace potrzeba nieco zmysłu przestrzennego oraz przynajmniej umiarkowanej sprawności motorycznej (wpasowywanie klocków w rosnącą konstrukcję wymaga nieraz trochę manewrowania). Jestem przekonana, że minimalny wiek podany na pudełku (10 lat) jest nieco zawyżony, a jednocześnie – znów – osoby starsze, o mniej sprawnych palcach, mogą mieć problemy ze swobodnym budowaniem.
Od samego początku zastanawiało mnie ile gry mieści się tak naprawdę w grze bazującej jednak na dość prostych elementach, jakim są klocki. Dzięki przemyślanym zasadom i wprowadzonym obostrzeniom dotyczącym sposobu budowania tej gry jest tu całkiem sporo. Jest tu trochę strategii, szczególnie jeśli chodzi o dobór kart, które zapewniają nam przypływ zasobów do budowy. Samo budowanie też daje nam pewne pole do popisu – ruchy nie są oczywiste i właściwie zawsze mamy przynajmniej kilka sensownych opcji na wykonanie naszej akcji budowy. Czasem warto zmaksymalizować liczbę stopni (o ile zasoby nam na to pozwalają), aby zdobyć dającą dużo punktów kartę, a czasem postawić na wyjątkowo wysokie schody, by dostać kartę kiści bananów i… również punkty.
Interakcji nie ma w Monkey Palace wiele, zasadniczo zapewnia ją głównie to, że operujemy we wspólnej przestrzeni. Typowo negatywna interakcja, nadal niezbyt mocna, przyjęła w Monkey Palace postać figurki małpy, którą możemy postawić na schodach by utrudnić do nich dostęp.
Fajną sprawą są dwustronne plansze zmieniające i ograniczające nieco pole gry, szczególnie że miejsca planszy na których zaczynamy budowę określają jakiego koloru karty będziemy mogli kupić. Widzę tu spory potencjał na modyfikacje (nowe rodzaje planszetek, elementów itp), gdyby wydawca zdecydował się na rozszerzenia, ale i bez tego Monkey Palace ma dobrą regrywalność.
Ocena Wiktora: 7,5/10
Ocena Kasi: 7/10
Gra we dwoje:
Wiktor:
Monkey Palace we dwoje śmiga bardzo dobrze. Żeby było ciekawiej, warto wg mnie sięgnąć po planszę nr 3 lub 4, które mają mniej dostępnych pól podstawy. Dzięki temu robi się ciaśniej na planszy, a budowane konstrukcje są bardziej skompresowane. W grze w parze dobrze sprawdzają się też zwierzaki (małpka i motyl), które blokują miejsca, w których dałoby się coś wybudować. We dwoje czas oczekiwania na ruch jest bardzo krótki, a partyjkę można spokojnie rozegrać w jakieś 20 minut.
Kasia:
We dwoje grało mi się w Monkey Palace przyjemnie, nie było przestojów, a rozgrywka trwała stosunkowo krótko. Przy czym realnie w tak małym gronie ma się większy wpływ na finalny wygląd całej naszej budowli, bo więcej klocków przypada na gracza. Jednocześnie jednak we dwoje jest aż za spokojnie, rzadziej korzysta się z opcji, jakie daje żaba (przynajmniej u nas) i trochę brakuje tego trzeciego gracza, który wprowadził by więcej nieprzewidywalności i zmienności w polu gry.
Ocena Wiktora: 7/10
Ocena Kasi: 7/10
Ocena:
Wiktor:
Monkey Palace jest bardzo przyjemną, relaksującą i sympatyczną grą planszową. Nie wiedziałem czego spodziewać się po tytule sygnowanym logo LEGO, nieco obawiałem się wydmuszki albo produktu typowo dla najmłodszych, a dostałem fajną, rodzinną grę, przy której miło spędzam czas. Problem tylko z tym czy trzymać ją na półce z planszówkami, czy z LEGO… Polecam!
Kasia:
Jeśli ktoś miałby obawy, że Monkey Palace to gra próbująca nas kupić tylko logo LEGO, to byłyby one niesłuszne. Mechanicznie gra nie odbiega od tytułów o podobnym poziomie (czyli gier typowo rodzinnych). Dorzucenie aspektu przestrzennego i lubianych przez wielu klocków dodaje frajdy zabawie. Finalnie więc otrzymujemy przyjemną, lekką planszówkę, do której można siąść dla relaksu będąc geekiem lub wykorzystać ją do wciągnięcia w świat gier młodszego pokolenia.
Cechy:
- wykorzystanie klocków LEGO w mechanice gry
- niewiele interakcji
- układanka przestrzenna
Plusy:
- estetyczne wykonanie
- przystępne zasady
- wciągająca i szybka
- dobrze wypada we dwoje
- fajna pozycja, by wciągnąć w planszówki fanów LEGO
Minusy:
- wydaje się mniej przyjazna dla seniorów
- brak wypraski/woreczka na karty
- rzadko używana żaba
Grę przekazało nam wydawnictwo: